Читать книгу Bohaterowie i zdrajcy - Przemysław Słowiński - Страница 4
Człowiek cienia
ОглавлениеGROMOSŁAW CZEMPIŃSKI
Jeśli przyjrzymy się dokładniej największym prywatyzacjom i publicznym przetargom, odbywającym się w Polsce po roku 1989, zauważymy bez trudu, że zawsze w tle – a często i w pierwszoplanowych rolach – występowali w nich oficerowie służb specjalnych. Podobne zjawisko występuje również na Zachodzie, wszakże z jedną subtelną różnicą – tam ludzie ci też lobbują podczas przetargów, tyle że zwykle za zgodą państwa i w jego interesie. W Polsce reprezentują jedynie własny interes, ewentualnie interes płacącego im sowicie przedsiębiorcy. Między innymi z tych właśnie powodów w naszym kraju doszło do stworzenia bardzo specyficznego systemu, zwanego kapitalizmem bezpieczniackim. Jednym z jego prominentnych twórców jest bohater poniższej opowieści, człowiek silnie „umocowany” w III RP i – jak sam dyskretnie podkreśla – jeden ze współtwórców Platformy Obywatelskiej.
* * *
W gruncie rzeczy w dalszym ciągu niewiele o nim wiadomo. W odróżnieniu od swoich kumpli z Departamentu I, „gwiazd medialnych” w rodzaju Henryka Jasika czy Aleksandra Makowskiego, nadal pozostaje „człowiekiem cienia”. Jego akta osobowe są wciąż chronione przez władze wolnej Polski i zapewne znajdują się w zbiorach zastrzeżonych IPN.
Gromosław Czempiński przyszedł na świat 12 października 1945 roku. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Poznaniu rozpoczął pracę w MSW. W 1972 roku ukończył Ośrodek Szkolenia Kadr Wywiadu PRL w Starych Kiejkutach i podjął pracę w Departamencie I MSW, zajmującym się m.in. zdobywaniem tajnych dokumentów i informacji dotyczących politycznych, ekonomicznych, militarnych i wywiadowczych planów oraz zamierzeń skierowanych przeciwko Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i krajom obozu socjalistycznego.
Jako dobry wywiadowca Polski Ludowej spełniał wszelkie kryteria pracownika tegoż Departamentu, które w grudniu 1971 roku określił jasno sam dyrektor wywiadu cywilnego, pułkownik Józef Osek: „Skrystalizowany materialistyczny światopogląd”, „przynależność do PZPR”, „prawidłowa ocena polityczna zjawisk i wydarzeń w świecie i PRL”, „całkowita akceptacja i aktywne poparcie programu i linii politycznej PZPR”, „uzdolnienia organizatorskie”, „łatwość wysławiania się, formułowania myśli, poglądów i argumentów”.
Oficjalnie zatrudniony był na etacie jawnym w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, od 15 października 1975 roku jako wicekonsul Konsulatu Generalnego PRL w Chicago. Przyjąwszy pseudonim operacyjny „Roy”, którym posługiwał się w tajnej korespondencji z centralą Departamentu I, szpiegował polskich emigrantów, Polonię i Kościół katolicki. Odnalezione przez Sławomira Cenckiewicza trzy obszerne raporty Czempińskiego z 1976 roku zostały opublikowane w całości w jego książce Oczami bezpieki (Arcana, Kraków 2004). Dotyczyły strategii dezintegracji Polonii w kontekście tzw. pracy z „klerem polonijnym”, oceny wizyty przedstawicieli episkopatu Polski w Stanach Zjednoczonych w związku z 41. Kongresem Eucharystycznym w Filadelfii oraz opisu spotkania współzałożyciela Komitetu Obrony Robotników, profesora Edwarda Lipińskiego, z Polonią amerykańską w Chicago.
W jednym z tych raportów pan wicekonsul zwracał uwagę swoich przełożonych na „rewizjonistyczną” wypowiedź kardynała Wojtyły , który w sierpniu 1976 roku odwiedził Stany Zjednoczone. Podczas kilku spotkań z Polonusami kardynał miał – według niego – „wyrazić duchowe braterstwo z walką Polonii o odzyskanie Ziem Wschodnich z Wilnem i Lwowem” oraz stwierdzić, że „naród polski nie zrezygnował ze swych historycznych granic wschodnich”. Wielkie oburzenie „Roya” budził również stale akcentowany przez Wojtyłę pogląd, że „Polonia na całym świecie jest częścią substancji narodu i społeczeństwa polskiego”, przy czym „wyraźnie zawęził tutaj pojęcie narodu polskiego tylko do tej części, która jest skupiona wokół episkopatu polskiego”. Był to – zdaniem Czempińskiego – pogląd dość niebezpieczny, gdyż „wychodził naprzeciw oczekiwaniom Amerykanów i antykomunistycznych kręgów polonijnych, starających się uczynić z instytucji kościelnych alternatywną dla poczynań placówek PRL płaszczyznę kontaktów Polonii z krajem”.
Wyraźnie zaniepokojony charyzmą krakowskiego kardynała informował centralę w Warszawie, że polscy biskupi „z kard. Wojtyłą na czele od początku swego pobytu w USA na różnego rodzaju spotkaniach, rozmowach itp. gloryfikowali działalność i znaczenie Ligi Katolickiej, znanej ze swej prawicowej, skrajnie reakcyjnej politycznie działalności”.
W reakcji na ujawnienie przez Cenckiewicza wspomnianych raportów wywiadowczych w 2004 roku Czempiński stwierdził w jednym z wywiadów, że zostały one błędnie zinterpretowane przez historyka i świadczą jedynie o tym, że „trafnie prognozował przyszłe wydarzenia, między innymi wybór Karola Wojtyły na papieża, wzrastającą rolę Kościoła i konieczność współpracy z nim”.
Znakomicie rozwijającą się działalność wicekonsula przerwał, niestety, niejaki Andrzej Kopczyński, oficjalnie pracownik Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, a nieoficjalnie pracownik Departamentu I MSW, który jesienią 1976 roku przekazał Niemcom z BND i Amerykanom z CIA wiele cennych dokumentów dotyczących struktury oraz kadr polskiego wywiadu, w tym także pełną listę szpiegów działających na terenie Stanów Zjednoczonych. Pod literą „C” figurował na niej Czempiński Gromosław, ps. „Roy”, pełniący funkcję wicekonsula. W związku z powyższym 31 grudnia centrala odwołała Czempińskiego do kraju, nim Amerykanie zdążyli go wyrzucić z wielkim hukiem. Jako zdekonspirowany wywiadowca działający pod szyldem dyplomaty, musiał się również pożegnać z pracą w MSZ, przynajmniej na jakiś czas, dopóki wszystko nie przyschnie.
Tym sposobem Czempiński trafił do Departamentu II MSW, czyli kontrwywiadu. Na temat jego trzyletniej pracy w tej instytucji niewiele wiadomo, z wyjątkiem tego, że trafił do komórki zajmującej się kontrwywiadem zagranicznym, by na początku lat osiemdziesiątych znaleźć zatrudnienie w Wydziale X, typującym i dobierającym kandydatów do pracy w Departamencie I oraz obsługującym wszelkie sprawy personalne pracowników.
Do MSW Czempiński wrócił w 1982 roku, obejmując w październiku stanowisko I sekretarza Stałego Przedstawicielstwa PRL przy Biurze ONZ w Genewie. Ze względu na usytuowane tam przedstawicielstwa wielu znaczących organizacji międzynarodowych Genewa odgrywała bardzo ważną rolę w działalności komunistycznych tajnych służb. Krzyżowały się w niej interesy polityczne, finansowe i wywiadowcze większości tajnych służb z całego świata.
Głównym obiektem zainteresowań agenta „Acy” stały się przedstawicielstwa i delegacje amerykańskie. W swoich szyfrogramach skrzętnie odnotowywał udział Amerykanów polskiego pochodzenia w strategii politycznej USA oraz akcentował znaczenie i przemożny wpływ administracji Ronalda Reagana na działalność niemal wszystkich organizacji międzynarodowych reprezentowanych w Genewie.
Powołując się na swoje źródła informacji, Czempiński przestrzegał w maju 1983 roku centralę przed zbyt optymistyczną – jego zdaniem – wiarą w możliwość złagodzenia przez Reagana kursu wobec PRL i cofnięcia poparcia dla podziemnej „Solidarności”. Przypuszczając, że Reagan, niestety, po raz drugi wygra wybory prezydenckie, „Aca” sugerował, by władze PRL zdecydowały się na jakiś znaczący gest, który w wyraźny sposób poprawiłby wizerunek Polski Ludowej w wolnym świecie i pomógł w zniesieniu sankcji oraz uzyskaniu na Zachodzie kredytów.
Gromosław Czempiński interesował się również polityką wschodnią Watykanu i relacjami Jana Pawła II z polską hierarchią kościelną. Dostarczał informacje dotyczące stosunków katolicko-żydowskich (w tym kontekście wiele miejsca poświęcając kwestii sporu wokół klasztoru Sióstr Karmelitanek w Oświęcimiu), meldował o reakcji niższego duchowieństwa na zdecydowane stanowisko kardynała Josepha Ratzingera w sprawie teologii wyzwolenia. Nawiązawszy kontakt z księdzem Giuseppe Bertello z Nuncjatury Apostolskiej przy ONZ, przekazywał do Warszawy sugestie, by polskie władze brały pod uwagę fakt, iż „dostęp do papieża mają przede wszystkim osoby nie zawsze rozumiejące złożoność sytuacji w Polsce, a przede wszystkim nieprzychylne generałowi Jaruzelskiemu”. Po zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki i w trakcie trwania procesu toruńskiego „Aca” starał się uzyskać informacje na temat ewentualnych konsekwencji tej sprawy dla wizerunku PRL i relacji z Watykanem.
Chociaż Czempiński dwoił się troił, uzyskiwane przez niego informacje nie cieszyły się w Warszawie uznaniem przełożonych: „Żadna informacja nie została oceniona jako bardzo dobra, a oceny dobre otrzymało jedynie 7 proc. całości nadesłanych materiałów i informacji – czytamy w ocenie pracy oficera „Aca” z lipca 1985 roku. – (…) Powyższe dane wskazują, że rezydentura przekazywała na ogół informacje fragmentaryczne, niepogłębione, o niskiej wartości. Przeważały zasłyszane poglądy, opinie osób przypadkowych. Stąd też znikoma ich część kwalifikowała się do wykorzystania. Brak było informacji o charakterze ściśle wywiadowczym, w tym z zakresu polityki międzynarodowej”.
Nadmieńmy w tym miejscu, że jednym z kontaktów operacyjnych Czempińskiego był w tym czasie Andrzej Olechowski, pseudonim „Tener” (później „Must” ), przyszły minister spraw zagranicznych, szpiegujący w sekretariacie Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD).
Zapewne na mizerne efekty pracy Czempińskiego w Genewie wpływało również to, że niemal od samego początku jego działalność nie stanowiła dla Amerykanów żadnej tajemnicy, od kiedy w sierpniu 1983 roku podpułkownik Jerzy Koryciński przekazał im wiele bezcennych tajemnic wywiadu PRL (w tym informacje dotyczące oficerów, agentury i spraw związanych z działalnością Mariana Zacharskiego, o czym będzie jeszcze mowa przy omawianiu sylwetki tego ostatniego). Latem 1987 roku major Gromosław Czempiński został odwołany z placówki w Genewie.
Po powrocie do kraju powierzono mu funkcję zastępcy, a w niedługim czasie naczelnika Wydziału X Departamentu I MSW. Pozytywnie zweryfikowany, już w nowej rzeczywistości, w lipcu 1990 roku znalazł zatrudnienie w nowo powstałej instytucji – Urzędzie Ochrony Państwa, jako zastępca szefa wywiadu. Wtedy właśnie służby specjalne rozpoczynały najważniejszą grę w całej swej historii – walkę o to, by zachować nieformalne imperium wpływów i możliwość sterowania państwem zza kulis.
Urząd Ochrony Państwa rozpoczął swoją działalność 10 maja 1990 r. w miejsce zlikwidowanej Służby Bezpieczeństwa. Jego pierwszym szefem został Krzysztof Kozłowski. Spośród 24 tysięcy funkcjonariuszy dotychczasowej SB do weryfikacji przystąpiło 14 038. Pozytywnie zaopiniowano 10 439, negatywnie – 3595. Ostatecznie, po weryfikacji, zatrudniono w UOP 4,5 tys. osób. Liczba i struktura etatów w UOP są niejawne: w połowie lat dziewięćdziesiątych ich liczbę szacowano na 10 tys. Z założenia UOP miał być instytucją apolityczną. W praktyce często pojawiały się głosy, że zanadto angażuje się w spory polityczne lub też jest do celów politycznych wykorzystywany. Pierwszym głośnym tego przykładem była przygotowana w 1992 r., na zlecenie Sejmu RP, tzw. lista Macierewicza – spis Tajnych Współpracowników i Kontaktów Operacyjnych UBP i SB funkcjonujących w życiu politycznym III RP. Rok później, w marcu 1993 r., ujawniona została tajna instrukcja UOP powołująca specjalny wydział inwigilujący prawicę, m.in. Porozumienie Centrum. UOP był także „uwikłany” w tzw. aferę Olina – oskarżenie premiera Józefa Oleksego o współpracę z rosyjskim agentem Władimirem Ałganowem. Działalnością mającą niewiele wspólnego z powierzonymi mu zadaniami było zatrzymanie przez UOP w 2002 r. szefa PKN „Orlen”, Andrzeja Modrzejewskiego (tzw. Orlengate).
Najsłynniejszą (ujawnioną) akcją przeprowadzoną przez Gromosława Czempińskiego była „Operacja Samum” (Pustynny wiatr) – pod taką nazwą rozsławił ją przynajmniej znany film Władysława Pasikowskiego, chociaż nie ma żadnych źródeł potwierdzających, że to prawdziwy kryptonim tej operacji.
Krótko przed rozpoczęciem pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, określanej w mediach jako operacja „Pustynna Burza” (Desert Storm) – chociaż był to kryptonim tylko jednej z kilku operacji przeprowadzonych podczas tej wojny – CIA musiała ewakuować z Iraku sześciu swoich agentów śledzących ruchy irackich wojsk. Amerykanie poprosili o pomoc kilka europejskich instytucji wywiadowczych, jednak spotkali się z odmową zarówno Francji, jak i Wielkiej Brytanii oraz Rosji, które uznały, że zadanie przekracza ich siły i możliwości. Pomóc zgodzili się jedynie Polacy.
Polski wywiad od lat miał w Iraku znakomite kontakty, związane z prowadzonymi tam przez rodzime firmy inżynierskie budowami. Wśród zatrudnionych pracowników było oczywiście sporo funkcjonariuszy Zarządu Wywiadu UOP, służących wcześniej w Departamencie I MSW. Operacja była jednak niezwykle niebezpieczna, gdyż Irakijczycy dostrzegli zalążki amerykańsko-polskiej intrygi. W przypadku zdemaskowania wszystkim biorącym w niej udział groziła śmierć.
Całe przedsięwzięcie nadzorował Henryk Jasik, ówczesny szef wywiadu. Brakowało tylko oficera, który koordynowałby akcję na miejscu, w Iraku, kandydaci nie wierzyli bowiem w jej powodzenie. Ostatecznie na tę misję zdecydował się (na ochotnika) ówczesny podpułkownik Gromosław Czempiński. Bardzo rzadko tak wysoki rangą oficer służb specjalnych bierze bezpośredni udział w akcjach. W tym wypadku zrobiono wyjątek, ze względu na wyjątkowe kwalifikacje Czempińskiego, a także na okoliczność, że koordynatorem musiała być osoba uprawniona do podejmowania trudnych, często bardzo ryzykownych decyzji.
Do Iraku Czempiński pojechał pod innym nazwiskiem, udając polskiego cwaniaka, który szuka możliwości zrobienia szybkiego interesu przy okazji toczącej się w Kuwejcie wojny. „Miałem z sobą dużo pieniędzy, korzystałem z życia, bawiłem się, szukałem kontaktów, kombinowałem, co wszystkim wokół wydawało się bardzo naturalne” – opowiadał o swej przybranej osobowości.
Tymczasem tuż pod nosem szpiegowskiej aparatury Saddama Husajna opracowywał naprędce nowy plan akcji, gdyż ten przygotowany w Warszawie zawiódł. Polegał na nawiązaniu kontaktu z ukrywającymi się Amerykanami i – po przekazaniu im polskich paszportów – wywiezieniu ich w autobusie razem z polskimi i rosyjskimi robotnikami.
W tym czasie do polskiej ambasady przerzucono – przesyłką dyplomatyczną – polskie paszporty dla Amerykanów. Nazwiska były zmyślone, chociaż rozważano też możliwość wpisania danych osób rzeczywiście pracujących wtedy w Iraku. Amerykanie znaleźli się pod opieką UOP: trzeba ich było nauczyć poprawnego wymawiania polskich nazwisk, a także kilku zwrotów z języka potocznego. Przygotowano i sprawdzono stroje, w których mieli podróżować: wyeliminowano zbyt „amerykańskie” części garderoby. Sytuację komplikował fakt, że Amerykanie byli spięci, dwóch wykazywało nawet wyraźne objawy zdenerwowania. Nie pomogła wypita przed podróżą wódka, w irackim klimacie działająca jak zwykła woda. Po wyjeździe z Bagdadu 25 października 1990 roku grupa nie dysponowała żadną formą łączności.
„Niewypały” zagrażające powodzeniu akcji miano rozbrajać na drodze improwizacji, Czempiński liczył też po prostu na łut szczęścia. Okazało się ono bardzo potrzebne. Wedle zdobytych wcześniej informacji, podczas przekraczania granicy z Turcją wśród strażników nie miało być nikogo, kto znałby język polski. Okazało się, że jest inaczej…
Iracki oficer, który studiował kiedyś w Polsce, zadał po polsku pytanie jednemu z amerykańskich szpiegów. Amerykanie byli wprawdzie przygotowani wcześniej do poprawnego wymówienia polskich nazwisk oraz kilku przekleństw i zwrotów grzecznościowych, ale zagadnięty w tej dramatycznej chwili po prostu… zemdlał. Przez chwilę panowała dramatyczna cisza, w autobusie zapachniało świeżo wykopaną ziemią, zupełnie jak na cmentarzu.
Prawdę o tym, co działo się później, zna tylko kilka osób. Jedna z wersji utrzymuje, że Czempiński po kilku sekundach wyciągnął strzykawkę i wbił ją w przedramię Amerykanina, wyjaśniając strażnikowi, że omdlały mężczyzna jest cukrzykiem i właśnie przeżył insulinową zapaść. Według innej wersji, omdlenie stanowiło część przewidzianego wcześniej na taką okoliczność scenariusza. Tak czy inaczej, wypadek nie tylko skutecznie odwrócił uwagę strażników, ale wręcz przyspieszył odprawę.
Kiedy samochody minęły graniczne posterunki i znalazły się w Turcji, problemy wcale się nie skończyły. W strefie przygranicznej po tureckiej stronie ogłoszono bowiem stan podwyższonej gotowości bojowej: armia turecka przystąpiła do kolejnej ofensywy przeciwko Kurdom. Dopiero 300 kilometrów od granicy turecko-irackiej grupę przejęli agenci CIA, którzy wcześniej (na terytorium Turcji) dyskretnie ją osłaniali.
Sukces tej operacji przyniósł ogromną ulgę ministrowi spraw wewnętrznych Andrzejowi Milczanowskiemu, pomógł również rozpocząć „nowe życie” Czempińskiemu. Przeszedł szkolenie antyterrorystyczne w Stanach Zjednoczonych, został odznaczony przez prezydenta George’a Busha wysokim odznaczeniem amerykańskim, a z rąk prezydenta Wałęsy, któremu pomógł „skompletować” akta „Bolka” (dostał w tej sprawie później zarzuty prokuratorskie), otrzymał awans na generała brygady.
1 grudnia 1993 roku Czempiński został szefem UOP. Tygodnik „Polityka” podsumował jego działalność na tym stanowisku w sposób następujący: „Profesjonalista, salonowiec przywiązujący niezwykłą wagę do osobistej elegancji, mocno ugruntował pozycję UOP w »zakonie« zachodnich służb specjalnych. Krytycy zarzucali mu zbyt bliskie kontakty ze światem biznesu”.
Polskę zaczęto postrzegać jako partnera i wiarygodnego sojusznika Zachodu, zaś amerykański rząd umorzył ponad połowę jej zadłużenia – 16,5 miliarda dolarów. Amerykanie sfinansowali też stworzenie Jednostki Wojskowej 2305, którą pierwszy dowódca, Sławomir Petelicki nazwał GROM, na cześć Gromosława Czempińskiego.
Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej powstała 13 lipca 1990 r. Przygotowana jest do prowadzenia szerokiej gamy operacji specjalnych w czasie pokoju, kryzysu i wojny: działań ratunkowych, akcji bezpośrednich, misji antyterrorystycznych oraz kontrterrorystycznych. Istnieje kilka wersji genezy nazwy jednostki. Oficjalnie wywodzi się ją od skrótu „Grupa Reagowania Operacyjno-Manewrowego”. W innej wersji pochodzi od „Grupy Realizacyjnej Operacji Most”, w skład której wchodzili funkcjonariusze Departamentu I MSW zajmujący się zagadnieniem bezpiecznego przerzutu Żydów z ZSRR przez Polskę do Izraela. W jeszcze innej wersji ma nawiązywać do imienia Gromosława Czempińskiego.
Czempiński nie ma wątpliwości, że iracka operacja w ekspresowym tempie uwiarygodniła nasze służby specjalne i bardzo nam pomogła w staraniach o członkostwo w NATO. Pytany o swój udział w konsultacjach podczas realizacji filmu Operacja Samum, nie zaprzecza, że dbał o to, by obraz był daleki od prawdy.
We wrześniu 1994 roku Czempiński ostrzegł ówczesnego marszałka Sejmu, Józefa Oleksego, przed dalszymi kontaktami z Władimirem Ałganowem. Będąc odpowiedzialnym za wywiad i kontrwywiad, nadzorował sprawę „Olina” i słynną operację „Majorka”, którą realizował jego kolega, Marian Zacharski. Tłumaczył później, że nie traktował Oleksego jako agenta rosyjskich służb specjalnych. Według niego Oleksy „mógł być natomiast źródłem informacji, informatorem, kontaktem służbowym lub czymś innym, np. towarzyskim kontaktem wykorzystywanym kapturowo”.
W swojej książce zatytułowanej Rosyjska ruletka Zacharski w sposób zdecydowanie negatywny skomentował rolę Czempińskiego w tak zwanej „aferze Olina”, pisząc m.in.: „Słynie on z tego, że kreuje się na rozdającego karty w strukturach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. I szerzej, także w strukturach partyjnych (…) Uważa się za osobę przebiegłą, nieprzeniknioną. Tymczasem pod nimbem owej zawodowej tajemniczości kryją się po prostu wielkie ambicje. Nie zawsze, jak to w życiu bywa, znajdujące pokrycie w rzeczywistości. Jak każdy kreator własnego wizerunku, wie, co pod nim chce ukryć. Nie za wiele tego jest, ale jest. Ma swoje grono donosicieli i klakierów. To normalne w dużej organizacji. Nawet w służbach, które tak lubimy gloryfikować (…) Ucieka od starć bezpośrednich”.
Skonfliktowany z SLD oraz ekipą prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, Gromosław Czempiński odszedł z tajnych służb w kwietniu 1996 roku.
Po przejściu w stan spoczynku zajął się biznesem, umiejętnie łącząc swoje doświadczenia i wiedzę z okresu pracy w tajnych służbach PRL (działanie w sytuacji ryzyka, znajomość mechanizmów gry rynkowej, kontakty z zachodnim światem biznesu, polityki i służb) z wygodnym alibi „najlepszego przyjaciela Amerykanów”, puszczających w niepamięć jego komunistyczną przeszłość. Najczęściej działał na styku biznesu prywatnego i państwowego.
Założył firmę „Doradztwo GC”, był współwłaścicielem przedsiębiorstwa monitorującego samochody – „Mobile-Active Safe”. Zasiadał też w radach nadzorczych i zarządach różnych przedsiębiorstw, m.in: „PZL Mielec”, „Forcan SA”, „Wapark Sp. z o.o.”, „Mobitel Sp. z o.o.”, „Szeptel SA” i „BRE Bank”. Kilka lat temu czasopismo „Profit” próbowało zliczyć wszystkie przedsięwzięcia gospodarcze Czempińskiego. Okazało się, że lista firm i spółek, w zarządach których zasiadał ten były oficer SB i UOP, nie ma końca.
Biznesem zainteresował się już na początku lat dziewięćdziesiątych, będąc zastępcą dyrektora ds. operacyjnych Zarządu Wywiadu UOP. Według ówczesnych współpracowników generała, w tamtych czasach poznał blisko lobbystę Marka Dochnala.
Dochnal i Czempiński kryją się za polskimi interesami Siergieja Gawriłowa, rosyjskiego bankiera z paszportem Belize, który opuścił Polskę w związku z podejrzeniami o pracę dla rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU i pranie pieniędzy. Interesy z Gawriłowem oficerowie Zarządu Wywiadu UOP robili w okresie, gdy Czempiński był zastępcą szefa Urzędu, nadzorującym wywiad. Służba ta założyła spółkę „Światowe Centrum Finansów i Handlu ze Wschodem”, której udziałowcem był Gawriłow. Centrum miało być przykrywką dla działalności wywiadu gospodarczego, ale jego aktywność zakończyła się fiaskiem i stratami finansowymi wywiadu.
W 1993 roku państwowy „Ciech” miał kupić za 20 mln USD obligacje kierowanej przez Dochnala spółki „Chemico Holding”. Interes był tak wymyślony, że „Ciech”, kupując obligacje, nie miałby nad „Chemico” żadnej kontroli. Współpracownicy Gromosława Czempińskiego z wywiadu twierdzą, że to właśnie dzięki niemu nikomu nieznana firma Dochnala dostawała tak lukratywne zlecenia od państwa.
Gromosław Czempiński pośredniczył również w kontaktach Jana Kulczyka z firmą „Rotch Energy”, zainteresowaną prywatyzacją Rafinerii Gdańskiej, i z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem. Za swoje usługi miał zażądać od Kulczyka miliona dolarów. Jako pośrednik występował również podczas przygotowywania prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej.
Do dziś nie wyjaśniono, jaką rolę odgrywał Czempiński w operacji „Zielone bingo”. Chodziło o lokowanie pieniędzy wywiadu w akcjach firmy ubezpieczeniowej „Warta” (jej udziałowcem był już wówczas Jan Kulczyk). Podczas tej operacji UOP zatrudniał jako konsultanta byłego szefa FOZZ Grzegorza Żemka, współpracownika WSI, oskarżonego później o gigantyczne defraudacje publicznych pieniędzy.
Ambicji Czempińskiego nie zaspokajał jednak wyłącznie biznes. „Miałem dość duży udział w tym, że powstała Platforma Obywatelska – chwalił się w 2009 roku. – (…) Mogę powiedzieć, że odbyłem wtedy bardzo dużo rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonywać Olechowskiego i Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą oni później świetnie realizowali. (…) Z Tuskiem także rozmawiałem”.
Słowa te zdementował później na antenie Radia ZET rzecznik rządu, Paweł Graś:
„Pan premier nigdy z panem Czempińskim się nie spotkał i nie rozmawiał. Więc przynajmniej tutaj żadnego wpływu ani inspiracji nie było”.
Wypowiedź Czempińskiego potwierdził natomiast jeden z trzech „tenorów PO”, Andrzej Olechowski.
„Generał na pewno też uczestniczył w jakiś sposób w formowaniu takich pomysłów (…) Rozmawiałem z nim na temat nowo tworzonej formacji” – powiedział w wywiadzie udzielonym „Gazecie Polskiej”.
22 listopada 2011 roku funkcjonariusze CBA na polecenie prokuratury apelacyjnej w Katowicach zatrzymali pięć osób w śledztwie dotyczącym korupcji przy prywatyzacji „PLL LOT” i STOEN. Wśród nich znalazł się były szef UOP, generał Gromosław Czempiński, który usłyszał zarzuty związane z prywatyzacją warszawskiego dystrybutora energii.
„Jeśli chodzi o prywatyzację »LOT-u«, mówimy o kwocie około miliona dolarów, jeżeli zaś o »STOEN-ie«, to około 1,4 miliona euro – oświadczył rzecznik prokuratury apelacyjnej w Katowicach, Leszek Goławski. – To są pieniądze, które szły poprzez te osoby i później były rozdzielane przez różne osoby biorące udział w tym całym zdarzeniu, jednak nie wszyscy beneficjenci łapówek są jeszcze znani”.
Ujawnił przy okazji, że śledztwo w dużej mierze oparte jest na pomocy prawnej, jakiej udzieliły Polsce Szwajcaria, Liechtenstein, Cypr i kilka innych krajów:
„Prokuratorzy osobiście wyjeżdżali do Szwajcarii, gdzie realizowali te wnioski o pomoc prawną – powiedział rzecznik. – Została zebrana rzeczywiście gigantyczna dokumentacja, dotycząca stanów kont, rachunków, spółek i wszystkich przelewów, jakie były realizowane. Postępowanie toczy się od 2006 roku i dotyczy różnych prywatyzacji. Zostało wszczęte na podstawie materiałów z innego śledztwa. W ramach postępowania śledczy zajęli się także kilkoma wcześniej umorzonymi sprawami”.
Poza generałem Czempińskim (a właściwie od tego momentu już generałem Cz.) zarzuty w sprawie usłyszeli także Andrzej P., który w 2003 roku był doradcą w gabinecie ówczesnego ministra skarbu, Wiesława Kaczmarka i były rzecznik dyscypliny PZPN, adwokat Michał T. oraz kilka innych osób współdziałających z ministerstwem przy wspomnianych prywatyzacjach albo będących beneficjentami pieniędzy pochodzących z prywatyzacji.
Dziennik „Rzeczpospolita” podał, że warszawska prokuratura prowadzi inne śledztwo, w którym ma przewijać się osoba Gromosława Cz. Postępowanie to – według „Rz” – miało zostać wszczęte na podstawie zeznań Petera Vogla, nazywanego „kasjerem lewicy”.
Rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Monika Lewandowska, poinformowała PAP, że od 2009 roku jest prowadzone śledztwo dotyczące przyjęcia korzyści w kwocie dwóch milionów dolarów w związku z pełnieniem funkcji szefa UOP.
„Postępowanie toczy się w sprawie, nikomu nie zostały postawione zarzuty” – podkreśliła prokurator Lewandowska.
Prokuratura odmawia podania bardziej szczegółowych informacji na ten temat. Po wpłaceniu kaucji w wysokości miliona złotych, bohater tej opowieści został zwolniony z aresztu i udał się do domu.