Читать книгу Felix, Net i Nika - Rafał Kosik - Страница 8
2. Tam jest Pierścień, prawda?
Оглавление— Co oni tutaj robią? — Net chciał podejść do tatów.
— Czekaj, zastanówmy się. — Felix powstrzymał go. — Jeszcze mamy chwilę.
— Tak z dziesięć ruchów łyżką. Może w B75 mieszkamy na Pradze… no, ale czy chciałoby się nam drałować codziennie na Powiśle? Przecież chodzimy do szkoły z Niką.
— Nie wiem, czy z wami chodzę — zauważyła. — Tak tylko powiedziałam.
Obaj tatowie intensywnie dyskutowali przyciszonymi głosami, nie przerywając jedzenia. Wyglądali tak samo jak w Świecie Zero, jeśli nie liczyć oldskulowych ubrań. Jednak tata Felixa również tutaj miał na sobie roboczą kamizelkę z kilkoma dużymi kieszeniami.
— Może i racja — odezwał się Net. — Nie wiem, czy chcę przez to jeszcze raz przechodzić. Rodzeństwo, nie rodzeństwo…
— To, że oni się znają — powiedział Felix — i najwyraźniej pracują razem, to znaczy, że mamy kolejną stałą dla kolejnych światów.
— W B40 się nie znali.
— Zamierzacie tak stać? — zapytała z niedowierzaniem Nika. — Właśnie odnaleźliście rodziców i po prostu stoicie?
— My ich zawsze… mieliśmy — odparł przepraszającym tonem Net.
Tatowie skończyli jeść, odnieśli talerze do okienka zwrotu naczyń i wyszli na ulicę.
— Chodźmy za nimi — zadecydował Felix. — Ostatecznie do nich podejdziemy. Chociaż nie jestem pewien, czy… wolno nam tutaj być. Na Pradze.
Tatowie, rozmawiając, szli Targową w stronę Dworca Wileńskiego. Śledzenie ich nie sprawiało trudności, byli bowiem tak zaaferowani rozmową, że nie zwracali najmniejszej uwagi na otoczenie. Gwar uliczny tym bardziej czynił idących za nimi przyjaciół niemal niewidzialnymi.
— Jest jeszcze jedna sprawa — odezwał się Felix. — Mamy telefony, ale nie mamy ładowarek. Jak je wyłączymy, potem nie dadzą się włączyć, bo nie znamy PIN-ów. — Zerknął na wyświetlacz, uchylając kieszeń tak, by nikt z postronnych nie zauważył dziwnego przedmiotu. — U mnie jest dwadzieścia procent naładowania baterii.
— Jak już myślę, że nie ma problemu, to ty zaraz jakiś wynajdziesz — stwierdził Net i dyskretnie zerknął na swój telefon. — U mnie piętnaście.
— Gdybyśmy znaleźli transformator dający na wyjściu pięć voltów i dwa cienkie kabelki, to można by je podładować. Pamiętasz, na którym złączu USB jest zasilanie, a na którym masa?
— Nie. A tu nie znajdziemy schematu USB. Manfred też go nie będzie miał w bazie danych. — Net wskazał kciukiem plecak, po czym skrzywił się. — Nie mam też zasilacza do laptopa. Potrafisz zrobić transformator?
— Potrafię, ale prościej będzie znaleźć gotowy. Tolerancja napięcia w laptopie musi być co najmniej plus minus dziesięć procent. Dokąd oni idą? Minęli stację metra.
— Mama wspomniała — powiedziała Nika — że po tej stronie Wisły gestapo ma siedzibę na Cyryla i Metodego. To trzysta metrów przed nami. Tam pewnie trzymają więźniów, których dziś zgarnęli.
— Chyba nie myślisz, że… — Net zawiesił głos.
Tatowie na szczęście skręcili w prawo, do dworca kolejowego.
— Gdybyśmy musieli się rozdzielić — powiedział Felix — używajmy SMS-ów. Macie ustawione wibracje?
— Telefon został w domu, w torbie — odparła Nika. — Wyszłam tylko na chwilę, żeby wam powiedzieć, że nie możemy nocować u mnie i… żeby was przeprosić.
— Przeprosiny przyjęte — oświadczył z uśmiechem Net.
— A teraz idź po ten telefon — dodał Felix. — Albo lepiej weź torbę i wszystko. My sprawdzimy, gdzie oni idą, i wyślemy ci SMS-a.
Nika skinęła głową i szybkim krokiem ruszyła z powrotem. Chłopcy podbiegli na ukos przez spory plac, by nie zgubić tatów po wejściu na dworzec. W świecie B75 Dworzec Wileński również obsługiwał tylko połączenia podmiejskie, ponieważ i tutaj Wilno leżało za granicą, w Związku Radzieckim – jawnie wrogim wobec Trzeciej Rzeszy. Dworzec spadł więc do drugiej ligi, ale to nie znaczy, że był brzydki. Budynek w niczym nie przypominał tego ze Świata Zero, gdzie nad peronami znajdowała się galeria handlowa. Tutejszy był niższy, ale z monumentalną – na tyle, na ile było to możliwe przy tej wysokości – kolumnadą od strony Targowej. Zdecydowanie odstawał od okolicznych kamienic i przedwojennych gmachów.
Synowie weszli za tatami po szerokich reprezentacyjnych schodach prowadzących do kolumnady zwieńczonej frontonem z tarczą zegara. Znaleźli się w niespodziewanie małej hali z kasami biletowymi. Hala nie była może szczególnie ciasna, jednak fronton obiecywał coś bardziej okazałego. Za halą urządzono poczekalnię i wyjście na perony – tylko częściowo zadaszone. Tatowie skręcili w boczny korytarz, a gdy Felix i Net tam dotarli, zastali jedynie troje drzwi oznaczonych numerami.
— Przynajmniej nie wsiedli do pociągu — stwierdził Felix.
Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo poczuł ciężką dłoń zaciskającą się na karku.
— Puszczaj, chamie! — krzyknął Net, również uchwycony w żelazny uścisk.
— Cicho, szpicle. — Głos należał do potężnego mężczyzny.
— Znowu szpicle?
Napastnik pchnął ich w stronę środkowych drzwi i nacisnął klamkę. Ściślej mówiąc, użył łokcia Neta do naciśnięcia klamki, po czym wepchnął przyjaciół na ciemne schody wiodące w górę do pomieszczeń ewidentnie technicznych. Kopniakiem zamknął drzwi i poprowadził ich na drugą kondygnację, czyli mniej więcej na wysokość trzeciego piętra. Próbowali się szarpać, ale to skutkowało tylko wzmocnieniem uścisku. Dotarli na górę, minęli krótki korytarz techniczny i skręcili w kolejne drzwi.
— Au! — poskarżył się Net, gdy znów został użyty do naciśnięcia klamki.
W wysokim, zagraconym pomieszczeniu o wymiarach dziesięć na dziesięć metrów, przy stole zasłanym papierami i częściami maszyn, stali obaj tatowie. Patrzyli na przybyłych z zaskoczeniem.
Trzymający przyjaciół mężczyzna zwolnił uścisk i pchnął swoje ofiary. Chłopcy mimowolnie wykonali kilka kroków, by nie upaść.
— Śledzili panów. Przydybałem ich w korytarzu. Chyba próbowali się dowiedzieć, które drzwi prowadzą tutaj. Na szczęście byłem czujny.
— Śledzili nas? — Tata Neta spojrzał na niego z rozdrażnieniem. — Próbowali dowiedzieć się, gdzie weszliśmy? No to właśnie rozwiałeś ich wątpliwości.
— Mam ich…? — Mężczyzna uniósł dłonie, jakby zastanawiał się, jak ich użyć do zamordowania intruzów. — No nie wiem w sumie, co…
— Nie rób niczego, Mikołaju, bo na szczęście sprowadziłeś tu naszych synów. Wracaj na posterunek, a następnym razem ostrzeż nas dyskretniej. — Wskazał głową wciśniętą w kąt umywalkę.
— Tak jest! — Mikołaj prawie zasalutował. Powstrzymał ruch w połowie i wyszedł.
Przyjaciele spojrzeli na umywalkę, potem na zamknięte drzwi, a wreszcie na ojców. Tata Neta założył ramiona i spojrzał na przyjaciół groźnym wzrokiem. Tata Felixa patrzył na nich bardziej z zaciekawieniem.
— Co wy tu robicie? — zapytał ten pierwszy.
— To dość skomplikowane… — Net nie mógł się zdecydować, czy pocierać obity łokieć, czy masować nadwerężony kark.
— Jak nas wyśledziliście? — zapytał pan Polon.
— Nie przestrzegacie żadnych zasad konspiracji — odparł Felix. — Zauważyliśmy was w barze i po prostu tu za wami przyszliśmy.
— Ale co robicie na Pradze? — zapytał pan Bielecki.
— Odwiedzaliśmy Nikę — wyjaśnił Felix, a widząc pytające spojrzenia, dodał — koleżankę z kla… ze szkoły. Przypadkiem zauważyliśmy was w barze. No i… jesteśmy.
Zapadło milczenie. Tatowie spojrzeli po sobie. Pan Bielecki lekko wzruszył ramionami, na co tata Felixa uśmiechnął się i powiedział:
— Skoro nas znaleźliście, to nie ma powodu robić przed wami tajemnic. Prowadzimy tu pewne… badania. Ale pamiętajcie, że to jest –
— Top top top secret — dokończył za niego Felix.
— To właśnie chciałem powiedzieć… Oficjalnie to dział remontowy dworca. Dyrekcja nas lubi, bo zamiast wymieniać zepsute transformatory, przekaźniki i temu podobne, naprawiamy je. Oszczędzają sporo, a te naprawione urządzenia są bardziej niezawodne od nowych. Mamy więc wolną rękę, by prowadzić tu nasze badania. Takie małe hobby. Nazwaliśmy te pomieszczenia Instytutem. — Tata ogarnął pokój ruchem dłoni. — Tam są jeszcze dwa inne pokoje, ale to bardziej… magazyny.
— Zaczekajcie tutaj chwilę. — Tata Neta spojrzał znacząco na tatę Felixa i popukał w zegarek. — Musimy sprawdzić odczyty parametrów zasilania.
— Tak, zaczekajcie dwie minuty.
Obaj w pośpiechu zniknęli za drugimi drzwiami, zostawiając przyjaciół samych. Pomieszczenie wyglądało na warsztat połączony z magazynem. Przez dosyć brudne okrągłe okienka w dwóch przeciwległych ścianach wpadało wątłe światło. Dach był jednospadowy, zapewne więc znajdowali się w pokoju na piętrze, czy może raczej wysokim poddaszu ukrytym za frontonem dworca. Zatem tatowie weszli przed chwilą do sali zegarowej.
— Odczyty parametrów zasilania? — powtórzył cicho Felix. — Czyli zerkną na wskazówkę amperomierza.
Podszedł do dużego stołu z dwoma imadłami i uchwytem do wiertarki. Wprost nad nim z sufitu zwieszała się na krótkim kablu lampa, teraz wyłączona. Stół nie był więc zbyt jasno oświetlony, a graty w narożnikach pomieszczenia ginęły w półcieniach. Felix obejrzał leżące na stole wydruki schematów maszyn i opisy techniczne po polsku i niemiecku. Przyjrzał się też pobieżnie różnym leżącym tu przedmiotom.
— To kamuflaż — orzekł.
— Sami nam to powiedzieli — zauważył Net.
— To jest podwójny kamuflaż. — Felix wskazał prawie metrowej długości model parowozu wykonany ze starych łożysk, rur i metalowych skrzynek. — Znam mojego tatę. Nie zrobiłby tak niestarannego modelu. On w ogóle nie zrobiłby modelu.
Net wysłał do Niki SMS z informacją, gdzie są, nachylił się nad parowozem i przyjrzał mu z bliska.
— A to niby czemu? Wygląda fajnie.
— Niczemu nie służy. Mój tata nie jest modelarzem, tylko wynalazcą. A jeżeli nawet ostatecznie robiłby model, to nie powstrzymałby się, żeby ten model czemuś nie służył. A on nawet nie ma ruchomych kół. Zobacz, łożyska są przykręcone tak, że nie mogą się obracać. Powstał, żeby przypadkowym gościom, takim jak my, wydawało się, że odkryli jakąś tajemnicę, że kamuflażem jest dział remontowy, a po pracy dwaj panowie klecą tu modele i wynalazki z zamiarem zarobienia na patentach. To na przykład — wskazał rotor alternatora połączony z pompą oleju, zaworem gazowym i kilkoma innymi częściami — jest rotor alternatora połączony z pompą oleju, zaworem gazowym i kilkoma innymi częściami. Wygląda na prototyp maszyny, ale niczemu nie może służyć.
Net wziął prototyp, a ten rozleciał mu się w dłoniach. Kilka części z łomotem uderzyło o podłogę.
— Ups… — Chłopak schylił się, by pozbierać części. — Ale skoro to do niczego nie służy, to i tak się nie mogło zepsuć.
Odłożył wszystko na stół i odsunął się pod ścianę, z rękoma założonymi z tyłu. Nikt jednak nie przyszedł, by sprawdzić, co jest źródłem hałasu.
Felix podszedł do narożnego regału, zajmującego dwie ściany, i obejrzał jego zawartość. Większość stanowiły pudełka z żarówkami, przełącznikami i innymi częściami zamiennymi, które mogły się przydać na stacji. Tu wszystko wyglądało najzupełniej normalnie, nawet częściowo rozmontowana waga bagażowa.
Na ścianie obok drzwi wejściowych wisiał przyklejony taśmą izolacyjną rozkład jazdy. Felix sprawdził godzinę na zegarku i porównał ją z tabelką.
— Właśnie powinien odjeżdżać pociąg do Małkini.
Jakby w odpowiedzi lekko przygasła żarówka, a chwilę później przez podłogę przeszła delikatna wibracja.
— Czy sieć trakcyjna jest zasilana z tego samego źródła, co oświetlenie? — zapytał Net.
— Chyba nie…
Zza drzwi magazynu dobiegało ciche buczenie. Felix sięgnął do włącznika i zgasił światło. Dopiero wtedy w szczelinie pod drzwiami dostrzegli zimny niebieskawy poblask, jaki widać podczas spawania elektrycznego. Światło szybko zniknęło, a buczenie ucichło. Drżenia podłogi już nie było czuć.
— Jakby zwarcie — stwierdził Felix, włączając światło. — Jaką moc ma lokomotywa elektryczna?
— A skąd mam wiedzieć? — Net rozłożył ramiona.
— Tylko na głos myślę. Można by to wyliczyć: masa, przyspieszenie…
— Weź po prostu moc silnika autokaru i pomnóż przez dziesięć. Po co ci to?
— Dwa tysiące koni mechanicznych, niech będzie. — Felix potarł brodę. — Czyli półtora tysiąca kilowatów, czyli półtora megawata. Czyli może nieźle błyskać, jeśli obwód się gdzieś nie styka.
— Stary, bez liczenia mogłem ci to powiedzieć.
— Liczyłem co innego. Tam jest Pierścień.
Net zamilkł i uniósł brwi.
— Tam jest Pierścień — powtórzył Felix. — Skoro tyle rzeczy się zgadza tu i w Świecie Zero, to czemu nasi starzy tu też nie mieliby się zajmować Pierścieniem?
Podszedł do drzwi i spróbował zajrzeć przez dziurkę od klucza. Jednak klamka mu to uniemożliwiała. Wyjął więc z kieszeni smartfon, przyłożył obiektyw do dziurki i wcisnął ikonę kamery na wyświetlaczu. Oczom przyjaciół ukazał się… błyskający resztkowymi iskrami fragment Pierścienia.
— Gdy pociąg rusza, pobiera z sieci sporo prądu — Felix schował telefon do kieszeni. — Ale Pierścień pobiera go jeszcze więcej i dlatego przygasa światło. Nikt się temu nie dziwi, bo…
— … dzieje się to dokładnie w chwili, gdy rusza pociąg — dokończył Net. — Możemy wrócić.
— A przynajmniej wynieść się z Trzeciej Rzeszy — przyznał Felix.
— Jeżeli przekonamy Nikę.
Gdzieś z boku dobiegło ciurkanie. Z kranu leciała woda.
— Ja niczego nie ruszałem — zastrzegł szybko Net i podszedł do umywalki.
— Lepiej nie dotykaj — poprosił Felix.
— Zakręcę, bo będzie na nas.
Zakręcił wodę akurat w momencie, gdy drzwi do „magazynu” otworzyły się i tatowie wrócili. Tata Felixa trzymał zadrukowaną kartkę papieru i obaj przebiegali po niej wzrokiem.
— Nie jest dobrze — mruknął pan Polon.
Drzwi wejściowe otworzyły się raptownie i do środka wpadła Nika w mundurze harcerskim oraz trzymający ją za kark Mikołaj. Pchnął dziewczynę na środek. Net doskoczył i złapał ją, by się nie przewróciła. Ona jednak wyminęła go i sama złapała równowagę.
— Dziękuję bardzo! — zerknęła przez ramię na Mikołaja. — Pięknie witacie tu gości.
— Czy żadne zasady konspiracji już nie obowiązują? — zapytał groźnie tata Neta.
— Tym razem użyłem systemu wczesnego ostrzegania — odparł z pretensją w głosie Mikołaj.
Pan Bielecki wskazał umywalkę, a Mikołaj podrapał się w głowę.
— Może coś pomyliłem.
— Zakręciliśmy wodę — przyznał się Felix.
— Możecie wyjaśnić dlaczego?
— Bo leciała. — Net wzruszył ramionami. — Nagle zaczęła lecieć bez powodu.
Jego ojciec potarł czoło i przeniósł uwagę na Nikę.
— A ty kim jesteś?
— Nika Mickiewicz. Przyniosłam wiadomość –
— Mamy ustalone kanały przekazywania informacji.
— To Nika, dobrze ją znamy — dodał szybko Net. — Chodzi do naszej klasy.
— Do klasy? — Tata uniósł brwi.
— Do szkoły, chciał powiedzieć — sprostował Felix.
— To córka Mickiewicza — przypomniał sobie pan Polon. — Myślę, że można jej zaufać. O co chodzi?
Nika odetchnęła, na wszelki wypadek odsunęła się od Mikołaja i powiedziała:
— Nie możemy używać telefonów. Dlatego przyszłam osobiście. Aresztowali kilku ludzi, i to tylko kwestia czasu, kiedy oni wszystkich wsypią. Konieczne jest przegrupowanie. Narada rozpoczyna się za dwadzieścia minut w bezpiecznej knajpie. Muszę jeszcze odebrać z umówionego miejsca porucznika.
Net obejrzał ją od stóp do głów.
— Masz pralkę z suszarką?
— Mam dwa komplety munduru.
— To świetnie, ale tak bardziej rzucasz się w oczy — zauważył pan Bielecki. — Przebierz się w coś neutralnego.
Nika nie była zachwycona tym pomysłem, za to Net uśmiechnął się szeroko i dodał:
— O tak. Wolę cię bez munduru… znaczy… w cywilnym stroju. Psychika ci się przestawia od tych wszystkich naszywek i sprawności.
Dziewczyna posłała mu znudzone spojrzenie i wyszła.
— O co chodzi z tym kranem? — zapytał Felix.
— Kiedy ktoś zamierza tu zejść, Mikołaj odkręca na dole zawór, a z kranu leci woda — odparł tata. — To sygnał ostrzegawczy. Specjalnie przerobiliśmy instalację.
— Nie mogliśmy o tym wiedzieć.
Pan Bielecki spojrzał na drzwi magazynowe.
— Też się zbierajmy. Lepiej tego i tak nie ukryjemy. Jak się Niemcy zwiedzą, nic nie pomoże.
— Jak na razie dwudziestojednoprocentowy zanik. — Tata Felixa złożył na pół wydruk, wsunął go do wewnętrznej kieszeni marynarki i skinął na przyjaciół, by wyszli. — Może kwatera została odkryta, a może to zwykły błąd transmisji.
Felix miał na końcu języka prośbę o wyjaśnienie. Uznał jednak, że to nie jest najlepszy moment.
* * *
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki