Читать книгу Amelia i Kuba. Stuoki Potwór - Rafał Kosik - Страница 6
Prolog
ОглавлениеZamek tak naprawdę nie był zamkiem, tylko tak nazywali go mieszkańcy. Kwadratowe podwórko wyglądało jak zamkowy dziedziniec otoczony ze wszystkich stron murami sześciopiętrowego budynku. Na ten dziedziniec można się było dostać przez bramę w tunelu wyciętym w parterze budynku. Oficjalnej nazwy „Oak Residence” mało kto używał.
Po przeciwnej stronie ulicy niszczały i zarastały chaszczami opustoszałe wille. Wkrótce miały być wyburzone, by zwolnić miejsce pod kolejne wielkie budynki podobne do Zamku.
Właśnie tam, między liśćmi coś się poruszyło. Pomarszczona skóra na wielkim odwłoku zaszeleściła o gałęzie, gdy tajemniczy stwór podkradał się bliżej bramy Zamku. Dobrze się maskował, zdawał się wręcz zmieniać kolor, by dostosować się do otoczenia. Gdyby ktoś przechodził obok, nie zauważyłby niczego podejrzanego.
Stwór zamarł na kilka chwil, gdy ulicą przejeżdżał samochód. Potem podpełzł jeszcze kawałek i przysiadł. Zza gałęzi głogu wystawały trzy chude odnóża. Wiele czarnych oczu na jego ciele poruszało się niezależnie od siebie, lustrując okolicę. Większość z nich wpatrywała się w bramę, jakby stwór kombinował, jak się przez nią przedostać.
Wydał z siebie kilka cmoknięć, może stłumionych kaszlnięć i powoli wycofał się w gąszcz. W ziemi zostały odciśnięte małe, okrągłe ślady wielu nóg.