Читать книгу Chłopi, Część czwarta – Lato - Reymont Władysław Stanisław - Страница 3
III
Оглавление– Pójdę już, Hanuś! – prosiła Józka pokładając głowę na ławkę.
– A zadrzyj ogona kiej539 cielak i leć! – zgromiła ją odrywając oczy od różańca.
– Kiej540 me541 tak cosik542 spiera w dołku543 i tak me mgli544…
– Nie przeszkadzaj, zaraz się skończy.
Jakoż proboszcz już kończył cichą, żałobną mszę za duszę Boryny, zamówioną przez rodzinę w oktawę545 jego śmierci.
Wszyscy też co najbliżsi siedzieli w bocznych ławkach, a tylko Jagusia z matką klęczały przed samym ołtarzem; z obcych nie było nikogo, tyla co kajś546 pod chórem Jagata głośno trzepała pacierze.
Kościół był cichy, chłodny i mroczny, jeno547 na środku mrowiła się wielgachna struga jarzącego światła, bo słońce biło przez wywarte548 drzwi rozlewając się jaże549 po ambonę.
Michał organistów służył do mszy i jak zawdy550, tak trząchał dzwonkami, że w uszach brzęczało, wykrzykiwał ministranturę, a latał ślepiami za jaskółkami, które kiej niekiej551 śmigały po kościele zbłąkane i trwożnie świegolące.
Kajś od stawu rozlegały się klapiące trzaski kijanek552, wróble ćwierkały za oknami, zaś ze smętarza raz po raz jakaś rozgdakana kokosz wwodziła553 do kruchty całe stado piukających kurczątek, aż Jambroż musiał wyganiać.
A skoro ksiądz skończył, wyszli zaraz wszyscy na smętarz.
Już byli kole554 dzwonnicy, gdy zawołał za nimi Jambroży:
– A to poczekajcie! Dobrodziej chce wam cosik555 powiedzieć.
Nie wyszło i Zdrowaś556, kiej557 przyleciał zadyszany z brewiarzem pod pachą i obcierając łysinę przywitał dobrym słowem i rzekł:
– Moiście, a to wam chciałem powiedzieć, że zrobiliście po chrześcijańsku zamawiając mszę świętą za nieboszczyka. Ulży to jego duszy i do wiecznego zbawienia pomoże. No, mówię wam, pomoże!
Zażył tabaki, pokichał siarczyście i wycierając nos zapytał:
– Dzisiaj pewnie będziecie radzili o działach, co?
– Juści, tak je niby we zwyczaju, co dopiero w oktawę – przytwierdzili.
– Otóż to! Właśnie o tym chciałem z wami pomówić! Dzielcie się, ale pamiętajcie: zgodnie i sprawiedliwie. Żeby mi nie było swarów ni kłótni, bo z ambony wypomnę! Nieboszczyk w grobie się przewróci, jeśli zobaczy, że jego krwawicę rozrywacie jak wilki barana! I broń Boże, krzywdzić sieroty! Grzela daleko, a Józka jeszcze głupi skrzat! A co się komu należy, oddać święcie, co do grosza. Jak rozrządził majątkiem, tak rozrządził, ale trzeba spełnić jego wolę. Może on tam chudziaszek w tej chwili patrzy na was i myśli sobie: na ludzim ich wywiódł558, gospodarkęm niezgorszą ostawił559, to się przecież nie pogryzą kiej560 psy przy podziale. Mawiam ciągle z ambony: zgodą stoi wszystko na świecie, kłótnią jeszcze nikt niczego nie zbudował. No, mówię, niczego, kromie561 grzechu i obrazy boskiej. A o kościele pamiętajcie. Nieboszczyk był szczodrym i czy na światło, czy na mszę, czy na inne potrzeby grosza nie żałował i dlatego Pan Bóg mu błogosławił…
Długo przemawiał, jaże562 się kobiety spłakały i jęły563 mu w podzięce obłapiać kolana, zaś Józka przypadła mu nawet z bekiem do rąk, to ją przygarnął do piersi, a pocałowawszy w głowę rzekł z dobrością:
– Nie bucz564, głupia, Pan Bóg ma sieroty w szczególnej opiece.
– Że i rodzony nie powiedziałby barzej565 do duszy – szepnęła rozrzewniona Hanka. Snadź566 i dobrodziej był wzruszony, bo wytarłszy ukradkiem oczy, częstował kowala tabaką i prędko zagadał o innym.
– A cóż, będzie zgoda z dziedzicem?
– Będzie, już dzisiaj pojechało do niego piąciu567…
– To chwała Bogu! Już za darmo mszę świętą odprawię na intencję tej zgody!
– Widzi mi się, co wieś powinna się złożyć na wotywę z wystawieniem! Jakże, to jakby nowe nadziały i całkiem darmo!
– Masz rozum, Michał, mówiłem o tobie dziedzicowi. No, idźcie z Bogiem, a pamiętajcie: zgodą i sprawiedliwością! Ale, Michał! – zawołał za odchodzącym – a zajrzyj ta później do mojego wolanta, prawy resor przyciera się nieco do osi…
– To pod łaznowskim dobrodziejem tak się zmaglował.
Ksiądz już nie odrzekł, a oni poszli prosto ku domowi. Jagusia wiedła568 matkę na ostatku, gdyż stara wlekła569 się z trudem odpoczywając co chwila.
Dzień był powszedni, robotny, to i pusto było na drogach dokoła stawu, jeno570 dzieci bawiły się kaj niekaj571 w piasku i kury grzebały w porozrzucanych łajnach. Było jeszcze wcześnie, ale już słońce niezgorzej przypiekało, szczęściem, co wiater572 nieco przechładzał, zawiewał bujny, iż kolebały się sady, pełne już czerwieniejących wiśni, a zboża biły o płoty kiej573 wody wzburzone.
Chałupy stały wywarte574, wrótnie575 wszędy576 porozwierane577, na płotach kajś niekaj578 wietrzyły się pościele, a wszystko, co się jeno ruchało, pracowało w polach. Jeszcze ktosik579 zwoził ostatnie zapóźnione pokosy siana, że zapach jaże580 wiercił w nozdrzach, a na obwisłych nad drogą gałęziach, pod którymi przejeżdżały kopiaste wozy, trzęsły się przygarście ździebeł kiej te powyrywane brody żydowskie.
Szli z wolna i w cichości, deliberując581 o działach.
Skądciś582, jakby z pól, kaj583 ludzie osypywali ziemniaki, zrywała się niekiedy piosneczka i szła z wiatrem nie wiada584 kaj, zaś pod młynem jakaś baba tak prała kijanką, jaże585 się rozlegało i szumnie huczały wody spadające na koła.
– Młyn teraz cięgiem586 robi! – ozwała się587 pierwsza Magda.
– Przednówek to żniwa la588 młynarza!
– Cięższy on latoś589 niźli łoni590. Wszędzie bieda aż piszczy, zaś u komorników to już prosto głód – westchnęła Hanka.
– Kozły też penetrują po wsi, jeno czekać, jak komu co grubszego ukradną – rzucił kowal.
– Nie bajcie! Ratują się, biedoty, jak mogą, wczoraj Kozłowa przedała organiścinie kaczęta, to się ździebko591 wspomogła…
– Rychło592 przechlają. Nie powiadam na nich nic złego, ale mi dziwno, że piórka mojego kaczora, co mi zginął w ojcowy pochowek, nalazł mój Maciuś za ich obórką – wyrzekła Magda.
– A któż to wtenczas wzion593 nasze pościele? – wtrąciła Józka.
– Kiejże594 to ich sprawa z wójtami?
– Nieprędko, ale Płoszka ich wspiera, to już wójtom dobrze zaleją sadła za skórę.
– Że to Płoszka lubi zawdy595 nos wrażać596 w cudze sprawy.
– Jakże, przyjaciół se kaptuje597, bo mu pachnie wójtostwo!
Przeszedł im drogę Jankiel ciągnący za grzywę spętanego konia, któren598 bił zadem i opierał się ze wszystkich sił.
– Załóżcie mu pieprzu pod ogon, to rypnie z miejsca kiej ogier.
– Śmiejcie się na zdrowie! Co ja już mam z tym koniem!
– Wypchajcie go słomą, przyprawcie mu nowy ogon i powiedźcie na jarmark, to może go kto kupi za krowę, bo na konia już niezdatny! – żartował Michał i naraz wszyscy gruchnęli śmiechem, gdyż koń się wyrwał, skoczył do stawu i nie zważając na Janklowe prośby i groźby, najspokojniej począł się tarzać.
– Mądrala jucha, musi być od Cyganów!
– Postawcie mu wiadro gorzałki, to może wyjdzie! – zaśmiała się organiścina, siedząca nad stawem przy stadzie kacząt pływających kiej599 te żółciuśkie pępuszki; rozczapierzona kokosz gdakała na brzegu.
– Śliczne stadko, to pewnie od Kozłowej? – pytała Hanka.
– Tak, i ciągle mi jeszcze uciekają na staw. Tasiuchny! taś, taś, taś, taś! – zwoływała rzucając na przynętę przygarściami jagły600.
Ale kaczki szorowały na drugi brzeg, że poleciała za nimi.
– Chodźcie prędzej, kobiety – przynaglał kowal i gdy weszli do chałupy, a Hanka zakrzątnęła się kole601 śniadania, jął602 znowu penetrować w izbach i w obejściu, nawet nie przepomniał603 ziemniaczanym dołom, aż Hanka powiedziała:
– Oglądacie, jakby co ubyło!
– Nie kupuję kota we worku!
– Lepiej wy znacie wszyćko604 niźli ja sama! – wyrzekła z przekąsem, rozlewając kawę w garnuszki. – Dominikowa, Jaguś, a chodźcież do kupy! – zawołała na drugą stronę, kaj605 się obie zawarły.
Obsiedli ławę i popijali przegryzając chlebem.
Nikto606 się nie odzywał, nijako było zaczynać, każden607 się wagował608 oglądając na drugich. Hanka też była dziwnie powściągliwa, juści, co niewoliła do jadła przylewając każdemu, ale prawie nie spuszczała oczów z kowala, któren się wiercił na miejscu, śmigał ślepiami po izbie i chrząkał raz po raz. Jagusia siedziała czegoś chmurna i wzdychliwa, oczy miała połyskliwe jakby od niedawnego płaczu, a Dominikowa czapirzyła się kiej kwoka i cosik609 poszeptywała do niej, tylko jedna Józka, co ta po swojemu pletła trzy po trzy zwijając się kole garów, pełnych perkoczących ziemniaków.
Dłużyło się już wszystkim, aż pierwszy kowal zaczął:
– Więc jakże zrobimy z działami?
Hanka drgnęła i prostując się powiedziała spokojnie, snadź610 po dobrym namyśle:
– A cóż ma być! Ja tu jeno stróżuję mężowego dobra i stanowić o niczym prawa nie mam. Antek wróci, to się podzielita.
– Kiej611 tam on wróci, a tak przeciech612 ostać nie może.
– Ale ostanie! Mogło tak być przez cały czas ojcowej choroby, to może być, póki Antek nie powróci.
– Nie on jeden jest do podziału.
– Aleć on najstarszy, to jemu się po ojcu należy objąć gospodarkę.
– Hale, takie ma prawo jak i drugie dzieci.
– Może weźmiecie i wy, jak się tak z Antkiem ułożyta. Kłóciła się przeciech z wami nie będę, nie moja w tym wola stanowi.
– Jaguś! – podniesła613 głos Dominikowa – przypomnijże o swoim.
– A po co, przeciech dobrze pamiętają…
Hanka poczerwieniała gwałtownie i kopiąc Łapę, któren614 się nawinął pod nogi, wyrzekła przez zęby:
– Juści, co krzywdę dobrze pamiętamy.
– Rzekliście! Tu idzie o sześć morgów, jakie nieboszczyk zapisał Jagusi, a nie o głupie słowa!
– Jak macie zapis, to wama615 nikt nie wydrze! – mruknęła gniewnie Magda, siedząca cały czas cicho z dzieckiem u piersi.
– A mamy, w urzędzie zrobiony i przy świadkach.
– Wszyscy czekają, to i Jagusia może.
– Pewnie, że musi, ale co ma swojego, to zaraz zabierze, a ma przeciek krowę z cielęciem, a świnię, a gąski…
– To wspólne i pójdzie do działów – powstał twardo kowal.
– Do działów! Chcielibyście! Co dostała we wianie616, tego jej nikt mocen odebrać! A może chcecie i kiecki a pierzyny też podzielić między siebie, co? – podnosiła głos coraz silniej.
– La617 śmiechu rzekłem, a wy zaraz z pazurami…
– Juści618… przeglądam ja was dobrze, juści…
– Bo i co tu będziem po próżnicy klektać. Prawdę rzekliście, Hanka, że trza619 poczekać na Antka. Mnie się śpieszy do dziedzica, bo tam już na mnie czekają – wstał, a dojrzawszy ojcowy kożuch rozwieszony w kącie na drążku jął620 go ściągać.
– W sam raz zdałby się na mnie.
– Nie ruchajcie621, niech się suszy – broniła Hanka.
– A już te buciary oddacie. Cholewy jeno622 całe, a i to już raz podszywane – tłumaczył, chytrze ściągając je z drążka.
– Niczego tknąć nie pozwolę! Weźmiecie co niebądź, a potem powiedzą, żem pół gospodarki zatraciła. Niech przódzi spis zrobią. Nawet kołka z płotu ruszyć nie dam, póki wszystkiego urząd nie opisze!
– Spisu nie było, a już się kajś623 zadziały ojcowe pościele…
– Mówiłam ci, co się stało! Zaraz po śmierci rozwiesili na płocie i ktosik624 w nocy ukradł. Nie było głowy baczyć625 na wszystko.
– Dziwne, co tak zaraz nalazł się złodziej…
– To niby jak? Ja wzienam626, a teraz cyganię, co?
– Cichota, kobiety! Tylko przez kłótni, poniechaj, Magduś! Kto ukradł, niech miał będzie na śmiertelną koszulę.
– Sama pierzyna ważyła bez mała ze trzydzieści funtów.
– Mówię ci, stul pysk! – wrzasnął na żonę i wywiódł Hankę w podwórze, niby to la627 obejrzenia prosiąt.
Poszła za nim, ale dobrze się miała na baczności.
– Chciałem wam cosik628 poredzić629.
Nastawiła ciekawie uszów, miarkując nieco, kole630 czego kręci.
– Wiecie, a to trzeba, abyście jeszcze przed spisem którego wieczora przepędzili do mnie ze dwie krowy. Maciorę można zawierzyć stryjecznemu, a co się jeno da, pochować u ludzi… Już wam powiem kaj… O zbożu powiecie przy spisie, że dawno przedane Janklowi, on przytwierdzi ochotnie, da mu się za to jaki korczyk. Źrebkę weźmie młynarz, podpasie się na jego paśnikach. A co z porządków można by schować w dołach, to po żytach. Ze szczerej przyjaźni wam radzę! Wszystkie tak robią, które jeno631 rozum mają. Wyście harowali kiej632 wół, to sprawiedliwie należy się wama633 więcej. Mnie ta z tego dacie co niebądź, jakąś kruszynę. I nie bojajcie się niczego, pomagał wam będę we wszystkim. A już w tym moja głowa, byście ostali przy gruncie. Jeno mnie posłuchajcie, nikto634 jeszcze nie dołożył do mojej rady… Sam dziedzic a rad635 me636 słucha. No, cóż powiecie?…
– A jeno to, co swojego nie popuszczę, ale cudzego nie łakomam! – odrzekła z wolna, wpierając w niego wzgardliwe oczy. Zakręcił się, jakby kijem dostał przez ciemię, polatał po niej ślepiami i syknął:
– Już bym nawet nie wspomniał, żeście niezgorzej podebrali ojca…
– A wspominajcie! powiem Antkowi, niech z wami pogada o tej radzie.
Ledwie się wstrzymał od klątw, plunął jeno, a odchodząc prędko, krzyknął przez wywarte okno do izby:
– Magda, miej ta oko na wszystko, bych znowu czego nie wynieśli złodzieje.
Hanka patrzyła na niego ze szydliwym637 prześmiechem.
Poleciał kiej638 oparzony i natknąwszy się na wójtową, wchodzącą między opłotki, długo jej cosik639 prawił wytrząchając pięściami.
Wójtowa przyniesła640 jakiś urzędowy papier.
– To la641 was, Hanka, stójka przyniósł z kancelarii.
– Może o Antku! – szepnęła z trwogą, biorąc papier przez zapaskę642.
– Pono o Grzeli. Mojego nie ma, pojechał do powiatu, a stójka jeno powiadał, że tam stoi napisane, jakoby Grzela pomarł czy coś…
– Jezus Maria! – krzyknęła Józka.
Magda też się zerwała na nogi.
Wszyscy patrzyli na ten papier ze zgrozą i strachem, obracając nim bezradnie w roztrzęsionych rękach.
– Może ty, Jaguś, poredzisz643 rozebrać644 – prosiła Hanka.
Stanęły nad nią pełne niepokoju i trwogi, ale Jagna po długiej chwili sylabizowania odparła zniechęcona:
– Hale, kiej to nie po naszemu pisane i nie poradzę wymiarkować645.
– Nie przy niej pisane! Za to co inszego potrafi najlepiej – syknęła wójtowa wyzywająco.
– Idźcie no swoją stroną i ludzi nie zaczepiajcie, kaj was obchodzą z daleka jak to śmierdzące – warknęła stara.
Ale wójtowa, jakby rada z okazji, ciepnęła646 ją na odlew:
– Przykarcać drugich to poredzicie, a czemu to nie wzbraniacie córusi, bych cudzych chłopów nie zwodziła, co!
– Dajcie no spokój, Pietrowa! – wtrąciła się Hanka miarkując już, na co się tutaj zanosi, ale wójtową ponosiło coraz barzej647.
– Choć raz muszę se648 dać folgę649! Tylam się przez nią natruła, tylam przecierpiała, że swojej krzywdy nie daruję, pókim żywa!
– A pyskuj! Pies cie ta przeszczeka! – mruknęła stara dosyć spokojnie, zaś Jaguś rozczerwieniła się kiej burak i chociaż palił ją wstyd, ale i jakaś mściwa zawziętość nabierała w sercu, że coraz bardziej podnosiła głowę i jakby na przekór, z rozmysłem wpierała w nią szydliwe oczy, a judzący prześmiech wił się na wargach.
Wójtowa wywarła już gębę kiej wrótnię i zjątrzona do żywego jej ślepiami, pomstowała wywodząc zajadle jej przewiny.
– Pyskujesz bele co, boś sie opiła złością! – przerwała jej stara – ale twój ciężko odpowie przed Bogiem za Jagusine nieszczęście.
– Juści, odpowie, bo ano zwiódł niewinowate dzieciątko! Juści, dzieciątko, co z każdym rade szuka krzaków!
– Zawrzyjcie gębę, bo chociem ślepa, ale jeszczech zmacam drogę do waszych kudłów – groziła zaciskając kij w garści.
– Spróbujcie! Tknij me650 jeno, tknij! – wrzeszczała wyzywająco.
– Hale, spasła się na cudzej krzywdzie i będzie się tera czepiała ludzi kiej rzep psiego ogona.
– W czym cię to ukrzywdziłam, w czym?
– Jak twojego wsadzą do kreminału651, to się dowiesz!
Wójtowa skoczyła z pięściami, szczęściem, co Hanka zdążyła ją odciągnąć i ostro powstała na obie:
– Loboga652, kobiety, a toć karczmę robicie z mojej chałupy.
Przymilkły na to oczymgnienie653, sapiąc jeno654 a dysząc, Dominikowej jaże655 łzy pociekły spod szmat, jakimi miała przewiązane oczy, i lały się ciurkiem po wynędzniałej twarzy, jeno co pierwsza się opamiętała i przysiadłszy westchnęła, rozwodząc ręce:
– Jezu, bądź miłościw mnie grzesznej!
Wójtowa wyleciała z chałupy kiej656 oszalała, ale zawróciwszy już z drogi wraziła głowę przez okno i zaczęła wołać do Hanki:
– Mówię ci, wypędź z chałupy te lakudre657! Wygoń ją, póki jeszcze pora, abyś potem nie pożałowała! Ani godziny nie ostawiaj pod swoim dachem, bo cię stąd wygryzie ta zaraza piekielna! Radzę ci, broń się, Hanka! przez658 litości bądź la659 niej i przez miłosierdzia! Ona jeno660 czeka na twojego, obaczysz, co ci ona wystroi! – przechyliła się barzej na izbę i grożąc pięściami Jagusi wrzeszczała ze wszystkiej złości:
– Poczekaj, ty piekielnico jedna, poczekaj! Nie zamrę spokojnie, do świętej spowiedzi nie pójdę, póki się nie doczekam, że cię ze wsi kijami wyświecą! A do sołdatów661, suko jedna! Tam twoje miejsce, świński pomiocie, tam!
I poleciała, w izbie zrobiło się cicho jakby w grobie.
Dominikowa jaże się trzęsła od tajonego płaczu, Magda huśtała dziecko, Hanka zapatrzyła się w komin srodze zamedytowana, zaś Jaguś, chociaż jeszcze miała w twarzy hardość i zły prześmiech na wargach, ale pobielała na płótno, bo ją te ostatnie słowa ugryzły w samo serce; poczuła, jakby ją naraz sto nożów przebiło i wszystkie rany spłynęły krwią serdeczną i wszystką mocą, ostawiając jeno nieopowiedziany żal, jakiś zgoła nieczłowiekowy żal, że chciała bić głową o ścianę i krzyczeć wniebogłosy, jeno co662 się przemogła i szarpiąc matkę za rękaw zaszeptała gorączkowo:
– Chodźmy stąd, matko! Chodźmy prędko! Uciekajmy!
– A dobrze! całkiem już osłabłam, ale ty musisz tu wrócić i przy swoim warować do ostatka.
– Nie ostanę tutaj. Tak mi to wszystko obmierzło, że już dłużej nie ścierpię! Bodajem była nogi połamała, nim weszłam tutaj!
– Tak ci to źle z nami było, co? – szepnęła Hanka.
– Gorzej niźli temu psu na łańcuchu, że i w piekle musi być lepiej.
– Dziwne, coś wytrzymała tak długo, przeciek663 cię nie przywiązywali za kulasy664. Mogłaś se iść! Nie bój się, za nogi cię nie ułapię i prosiła nie będę, byś ostała!…
– A pójdę i niech was ta zaraza wytraci, kiejśta665 takie!
– Nie pomstuj, bym ci swoich krzywd nie ciepnęła we ślepie!
– Bo już wszystkie przeciwko mnie, cała wieś, wszystkie!…
– Żyj poczciwie, a nikto666 ci nie rzuci i marnego słowa!
– Cichoj, Jaguś, dyć667 Hanka ci nie przeciwna. Cichoj!
– A niechta i ona pyskuje! A niechta! Mam gdzieś te szczekania. Cóżem to takiego zrobiła? Ukradłam? Zabiłam kogo, co?
– Masz to jeszcze śmiałość pytać, co? – wyrzekła zdumiona Hanka stając przed nią. – Nie ciągnij mnie za język, bym ci czego nie rzekła!
– A mówcie! A pyskujcie! zarówno mi jedno! – wrzeszczała coraz zapalczywiej, złość się w niej rozsrożyła kiej668 pożar, już była gotowa na wszystko, nawet na najgorsze.
Hance naraz łzy zalały oczy, pamięć zdrad Antkowych tak boleśnie wgryzła się w serce, że ledwie już zabełkotała:
– A coś to z moim wyprawiała, co? Jeszcze cię Pan Bóg za mnie pokarze, obaczysz!… Spokoju mu nie dawałaś… goniłaś za nim kiej ta rozciekana suka… kiej ta… – tchu jej zbrakło, tak się zaniesła669 szlochem.
A Jaguś spięła się niby wilk napadnięty w barłogu, gotowy już drzeć kłami, co mu się jeno670 nawinie, nienawiść buchnęła jej do głowy, a mściwość sprężyła pazury, aż skoczyła na izbę i, rozwścieklona do ostatka, jęła chlastać przyduszonymi słowami kiejby671 tym biczem świszczącym:
– To ja za nim latałam, ja! Cyganisz kiej672 ten pies! Wszyscy ano wiedzą, jak się przed nim oganiałam! Dyć673 kiej piesek skamlał pode drzwiami, abym mu chocia trep swój pokazała! To on me674 niewolił! To on me otumanił i robił z głupią, co chciał! A tera powiem ci prawdę, jeno byś jej nie pożałowała. A to me miłował, że już nie wypowiedzieć! A tyś mu obmierzła kiej ten stary, utytłany łach, że miał już chudziak po grdykę twojego kochania, jaże675 mu się odbijało kiej po starym sadle, że jeno676 pluł wspominając o tobie. Nawet gotów był sobie zrobić co złego, abych cie jeno nie widzieć więcej na oczy. Chciałaś, to masz prawdę. A zapamiętaj, co ci jeszczek677 dołożę: jak zechcę, to żebyś mu całowała nogi, kopnie cię, a za mną poleci w cały świat! Wymiarkuj to sobie i ze mną się nie równaj, rozumiesz, co?
Wołała zjadliwie, władna już sobą i bez lęku, a tak urodna jak nigdy. Nawet matka słuchała jej z podziwem i strachem, tak wynosiła się inna jakaś, zgoła obca i zarazem tak jakoś straszna, zła i groźna kiej ta chmura trzaskająca piorunami.
Zaś Hankę słowa te poraziły jakby na śmierć; biły ją do krwie678, smagały bez litości ni miłosierdzia i rozgniatały kiej tego mizernego robaka; waliła się, kiej drzewo podarte piorunami, bez sił już i bez pamięci. Ledwie już poredziła679 nabrać powietrza zbielałymi wargami, opadła na ławę, a od tego bolu to wszystko się w niej rozsypywało w miałki a płony piasek, że nawet łzy przestały cieknąć po twarzy, spopielałej od męki, chociaż ciężki, wzburzony szloch rozrywał jej piersi. Z lękiem patrzała przed siebie, kieby w jakąś głąb nagle rozwartą, i drżała niby to źdźbło, które wiater żenie680 na zatratę…
Jaguś już dawno przestała i poszła z matką na swoją stronę, Magda się też wyniesła681 nie mogąc się z nią dogadać, nawet Józka poleciała nad staw za kaczętami, a ona wciąż siedziała na jednym miejscu kiej ta zmartwiała ptaszka, której wybierą pisklęta, że ni krzyczeć, ni bronić, ni uciekać już nie poredzi682, a jeno czasem zabije skrzydłem i żałośnie zapiuka…
Aż Pan Jezus zlitował się nad nią, dając folgę umęczonej duszy, że przecknąwszy padła przed obrazami, buchnęła rzęsistym płaczem i ochfiarowała683 się iść do Częstochowy, byle to wszystko, co usłyszała, było nieprawdą!
A do Jagusi nie czuła nawet złości, tylko brał ją strach przed nią i żegnała się niby przed złym, dosłyszawszy jej głos…
Wreszcie zabrała się do roboty i wezwyczajone684 ręce robiły prawie same, gdyż myślami była kajś685 daleko, nawet nie wiedząc, że dzieci wyprowadziła do sadu, że uprzątnęła izbę i nałożywszy jadłem dwojaki pędziła Józkę, bych686 je prędzej poniesła687 w pole.
A kiej ostała sama i uspokoiła się nieco, jęła rozważać i medytować nad każdym słowem. Mądra była kobieta i dobra, to łacno688 przepuściła wszystkie swoje obrazy i krzywdy, ale zadraśniętego ambitu689 nie poredziła690 zapomnieć, że raz po raz biły na nią ognie i serce się kurczyło od męki, a po głowie latały zamysły krwawej odemsty691, aż w końcu i to przemogła, bo szepnęła:
– Juści, że mi się z nią nie równać w urodzie, trudno! Alem mu ślubna i matka jego dzieci! – duma ją rozparła i pewność siebie. – A poleci za nią, to i powróci! Przeciech się z nią nie ożeni! – pocieszała się gorzko, wyglądając na świat.
Południe się już podnosiło, słońce zawisło nad stawem, upał się tak wzmógł, że już parzyła ziemia i rozpalone powietrze zawiewało kieby692 z pieca, ludzie już wracali z pól, a od topolowej niesły693 się wraz z tumanami kurzawy porykiwania spędzanego bydła, gdy naraz Hankę jakby tknęło jakieś postanowienie, wsparła się o ścianę i pomyślawszy jeszcze jakieś Zdrowaś694 obtarła oczy, przeszła sień, otworzyła drzwi do Jagusinej izby i powiedziała mocno, a całkiem spokojnie:
– Wynoś mi się zaraz z chałupy!
Jagna uniesła695 się z ławy i stanęły naprzeciw mierząc się ślepiami przez długą chwilę, jaże696 Hanka cofnęła się nieco od proga i powtórzyła przychrzypniętym głosem:
– Wynoś mi się w ten mig, a nie, to cię każę parobkowi wyrzucić… W ten mig! – dodała nieustępliwie.
Stara rzuciła się do niej przekładać i tłumaczyć, ale Jaguś jeno wzruszyła ramionami:
– Nie gadajcie do tego pomietła! Wiadomo, o co jej idzie.
Wyjęła ze spodu skrzynki jakiś papier.
– O zapis ci chodzi, o te morgi, a to je weź sobie i nachlaj się nimi!
Rzekła wzgardliwie, rzucając jej w twarz papierem:
– Udław się nimi choćby na śmierć!
I nie bacząc na matczyne sprzeciwy jęła697 spiesznie wiązać toboły i wynosić je w opłotki.
Hankę zemgliło698, jakby ją kto trzasnął między oczy, ale papier podniesła699 i zagadała z pogrozą700:
– A prędzej, bo cię psami wyszczuję! – dławiło ją zdumienie, nie mogło się jej pomieścić w głowie, że to prawda. Jakże, całe sześć morgów pola rzuciła kiej701 ten pęknięty garnek! Jakże! Musi być, co ma źle w głowie! – myślała wodząc za nią oczami.
Jagna zaś, nie zważając na nią, już się wzięła do zdejmowania swoich obrazów, gdy Józka przyleciała z wrzaskiem:
– A korale mi oddajcie, moje są po matce, moje…
Jagna zaczęła je odwiązywać ze szyi, ale się nagle powstrzymała.
– Nie, nie oddam! Maciej mi dali, to już są moje!
Józka poczęła piekłować, jaże702 Hanka musiała ją skrzyczeć, bych dała spokój, bo Jaguś jakby ogłuchła na zaczepki, a wyniósłszy wszystko swoje, poleciała po Jędrzycha.
Dominikowa nie przeciwiła się już niczemu, lecz i nie odpowiadała na zagadywania Hanki ni na Józczyne jazgoty, dopiero kiej703 zabrali rzeczy na wóz, podniesła704 się i wyrzekła grożąc pięścią:
– Bych cię nie minęło co najgorsze!
Hanka jaże705 ścierpła, ale puszczając te słowa mimo uszów zawołała:
– A przypędzi bydło Witek, to ci twoją krowę zagna do chałupy, a po resztę niech kto przyleci wieczorem, to się pozgania.
Odeszły milcząco, skręciły na drogę i szły, z wolna okrążając staw samym jego brzegiem, jaże706 się odbijając w wodzie.
Hanka długo patrzała za nimi z jakąś dziwną zgryzotą i markotnością, a że nie miała czasu na rozważania, bo najemnicy ściągali z pola, to schowała zapis do skrzynki pod klucz, zawarła ojcową stronę i zabrała się do obiadu, całe jednak przypołudnie chodziła struta i milcząca, nawet niechętnie dając ucho przypochlebnym słówkom Jagustynki.
– Dobrzeście zrobili! Już dawno trza707 ją było wygonić. Rozpuściła się kiej708 dziadowski bicz, bo któż jej co zrobi, kiej stara z proboszczem za pan brat! Drugą to by już dawno wyklął z ambony!
– Pewnie, juści! – przytwierdzała odsuwając się, aby już więcej nie słuchać, a gdy wszyscy rozeszli się znowu do roboty, zabrała Józkę i poszły pleć709 len, bo się miejscami tak gęsto puszczała złotucha, jaże710 niektóre zagony żółciły się już z daleka.
Skwapnie się wzięła do pielenia, lecz mimo tego męczyły ją pogrozy711 Dominikowej i przejmowały niemałym lękiem, a głównie jednak rozmyślała, co Antek powie na to wszystko.
– Jak mu pokażę zapis, to się rozchmurzy. Głupia! sześć morgów, toć prawie gospodarka! – myślała spoglądając po polach.
– Wiecie, a do cna przepomniałyśmy o tym papierze o Grzeli.
– Prawda! Przerywaj, Józia, a ja poletę712 do księdza, on przeczyta.
Nawet rada była, że pójdzie między ludzi, a przewie się, co na to wszystko powiedają713.
Przyogarnęła się nieco w chałupie, a wyjąwszy papier zza obraza poszła z nim na plebanię. Nie zastała jednak księdza, był w polu przy swoich najemnikach przerywających marchew; dojrzała go już z dala, bo stojał714 prawie całkiem rozdziany, w portkach jeno715 a w słomianym kapelusie, ale bliżej nie śmiała podejść obawiając się, że musi już wiedzieć i jeszcze gotów ją wykrzyczeć przy ludziach. Zawróciła więc do młynarza, któren716 właśnie był wraz z Mateuszem puszczał na próbę tartak.
– Przed chwilą żona mi opowiadała, jakżeście to wykurzyli macochę! Ho, ho, pliszka się widzi, a ma jastrzębie pazury! – zaśmiał się bierąc717 się do czytania owego papieru, ale jeno718 rzucił okiem, zawołał: – Zła nowina! Grzela wasz się utopił! Jeszcze na Wielkanoc! Piszą, że rzeczy po nim możecie odebrać u naczelnika w powiecie…
– Grzela nie żyje! Laboga! Taki młody i zdrów! A to mu było dopiero na dwudziesty szósty. Miał już wrócić we żniwa. Utopił się, we wodzie! Jezu miłosierny! – jęknęła załamując ręce, srodze bowiem strapiła ją ta wiadomość.
– Coś letko wama idą schedy719, letko! – ozwał się drwiąco Mateusz. – Teraz jeno wygońcie Józkę, a już wszystko będzie wasze a kowalowe…
– Skończyłeś to z Tereską, co już o Jagusi zamyślasz? – odcięła się, jaże młynarz gruchnął śmiechem, a on coś pilnie jął majdrować720 kole piły.
– Nie da się zjeść w kaszy, chwat baba – powiedział za nią młynarz.
Wstąpiła po drodze do Magdy, która usłyszawszy nowinę rozpłakała się i chlipiąc rzewliwie, mówiła przez łzy:
– Wola boska, moi drodzy. Juści, chłop jak dąb, jak mało któren w Lipcach, o dolo człowiekowa, dolo nieszczęsna! Dziś żyjesz, a jutro gnijesz. To już Michał pojedzie po te rzeczy po nim, co mają przepaść. Chudziaszek, a tak się darł do domu!…
– Wszystko w boskim ręku. A do wody to zawdy szczęścia nie miał, baczycie to, jak się topił we stawie, co go to ledwie Kłąb wyratował? Snadź721 już mu było pisane zginąć od niej!
Wyżaliły się, spłakały i rozeszły, boć każda miała dosyć swoich codziennych turbacji722 a zabiegów, zwłaszcza Hanka.
A po wsi w mig się rozniesły723 te nowiny, że schodząc z pól o zmierzchu, już sobie o tym rozpowiadali; juści, że Grzeli sielnie żałowano, co zaś do Jagusi, wieś się rozpołowiła, wszystkie bowiem kobiety, zwłaszcza starsze, wzięły stronę Hanki, zajadle powstając na Jagusię, za którą, chociaż nieśmiało, opowiadali się chłopi, że już z tego miejscami przychodziło do swarów…
A nim wieczór zapadł, już na wsi huczało kiej724 w ulu, kumy leciały do kum na poredę725, poniektóre krzykały726 do się przez płoty i sady, to dojąc krowy w opłotkach raiły727 z przechodzącymi. Zmierzch się czynił luby, pachnący bowiem a chłodnawy, niebo wisiało jeszcze całe w bladym złocie zachodu, z pól niesły728 się strzykania koników i głosy przepiórek, a po rowach i bagnach sennie nukały żaby. Dziecińskie wrzawy, śpiewki, to poryki bydła, rżenia, beki, gęgoty i turkotania wozów trzęsły się nad wsią, zaś po drogach, nad stawem i kaj729 się kto z kim zetknął, rajcowano zawzięcie o wypadkach, to o tym, z czym chłopi powrócą od dziedzica.
Mateusz wracający z tartaku nasłuchiwał tu i owdzie, ale jeno spluwał, klął z cicha i wymijał rozgadane kumy, dopiero pyskujące przed Płoszkami tak go rozeźliły, że się już wstrzymać nie poredził730 i powiedział wzburzony:
– Hanka nie miała prawa jej wyganiać, na swoim siedziała. Antkowa może za taką śtukę dobrze posiedzieć i zapłacić!
Zakrzyczała go gruba, rozczerwieniona Płoszkowa:
– Hanka grontu731 jej nie zapiera, wiadomo! Ale że Antek leda732 dzień wróci, to czego inszego się bojała733! Hale, upilnuje to domowego złodzieja! A może miała patrzeć przez sitko, co?
– I… grał, a trawy się dzierżał, wiecie! Gadacie, co wama734 ślina przyniesie, ale nie ze sprawiedliwości, a jeno735 przez czystą zazdrość!
Jakby wraził kij między osy, tak się wszystkie rzuciły na niego.
– A czegóż to mamy jej zazdrościć, co? Czego? Że latawica i tłuk, że ganiacie za nią kiej736 te psy, że każdy by do niej rad pod pierzynę, że wstyd i obraza boska przez nią idzie na całą wieś, co?
– Może i tego wam żal, pies ta was wyrozumie! Pomietły juchy, strach im słońca. A bych737 była kiej738 Magda z karczmy i robiła co najgorsze, to byście jej przepuściły, ale że urodniejsza nad wszystkie, to każda by ją z osobna utopiła w łyżce wody.
Rozjazgotały się nad nim, jaże739 musiał uciekać.
– Żeby wam, psiekrwie, poodpadały jęzory! – klął i przechodząc mimo domu Dominikowej zajrzał w otwarte okna. W izbie się świeciło, Jagusi jednak dojrzeć nie mógł, a wejść się wagował740, więc westchnął jeno741, zawracając ku swojej chałupie, ale jakoś pokrótce natknął się na Weronkę, idącą do siostry.
– Dopiero co byłam u was. Stacho drzewo obrobił i dół wykopał, można by rznąć, kiedy przyjdziecie?
– Kiedy? A może na święty nigdy! Tak mi już wieś mierznie, że cheba742 prasnę743 wszystko o ziem744 i pójdę, kaj745 mnie oczy poniesą746 – zakrzyczał gniewnie i poleciał.
– Dobrze go cosik ugryzło, kiej747 się tak bzdycy748! – myślała zwracając się do Borynów.
Hanka sprzątała już po kolacji, ale zaraz ją wzięła na bok, opowiadając wszystko, jak było. Weronka z rozmysłem pominęła Jagusiną sprawę, a tylko rzekła o Grzeli:
– Kiej pomarł, to wam jego część przychodzi do działu.
– Prawda, jeszczech o tym nie pomyślałam.
– A z tym, co dziedzic musi dać za las, to po jakie półwłóczku wypadnie na każdego, troje was jeno! Mój Boże, bogatym to i cudza śmierć na profit się obraca – westchnęła żałośnie.
– Co mi tam bogactwo! – broniła się Hanka, lecz skoro się porozchodzili spać, wzięła rachować po swojemu i skrycie się cieszyć.
Zaś potem klękając do pacierzów szepnęła z rezygnacją:
– A skoro już pomarł, to już taka była wola boska. – I szczerze westchnęła za jego duszę.
Nazajutrz kole749 południa wszedł do izby Jambroży.
– Kajżeście to chodzili750? – spytała rozpalając ogień na kominie.
– U Kozłów byłem, dziecko się im oparzyło na śmierć. Wołała mnie, ale tam już jeno751 trumny potrza i pochowku.
– Któreż to?
– A to mniejsze, co je na zwiesnę przywiezła752 z Warsiawy753. Wpadło do grapy754 z ukropem i prawie się ugotowało.
– Cosik755 nie wiedzie się jej z tymi znajdami.
– A nie wiedzie. Nie traci ona na tym, dają na pochowek! Ale nie z tym do was przyszedłem.
Podniesła na niego niespokojne oczy.
– Wiecie, Dominikowa pojechała z Jagusią do sądu, pono756 skarżyć was będzie o wygnanie córki…
– A niech skarży, co mi ta zrobi!
– Były z rana u spowiedzi, a potem długo radziły z dobrodziejem, nie podsłuchiwałem juści, a mówię, co me jeno doszło piąte przez dziesiąte; tak się na was skarżyły, jaże757 proboszcz pięścią wygrażał.
– Ksiądz, a wsadza nos w cudze sprawy! – wyrzekła porywczo, tak jednak zgryziona tą wiadomością, że cały dzień chodziła kiej758 błędna, pełna trwóg i najgorszych przypuszczeń.
O samym mroku jakiś wóz przystanął przed opłotkami.
Wyleciała z chałupy zestrachana i dygocąca, wójt siedział na bryce.
– O Grzeli już wiecie! – zaczął. – No, nieszczęście i tyla! Ale mam la759 was i dobrą nowinę: oto dzisiaj abo760 najdalej jutro powróci Antek!
– Nie zwodzicie mnie aby? – nie śmiała już zawierzyć.
– Wójt wama761 mówi, to wierzcie! w urzędzie mi powiedzieli…
– To i dobrze, kiej762 wraca, największa pora! – mówiła chłodno, jakby całkiem bez radości, a wójt pomedytował cosik763 i pomówił wielce przyjacielsko:
– Źleście sobie poczęli z Jagusią! Już na was wniesła764 skargę, mogą was pokarać za samowolę i gwałt. Nie mieliście prawa jej ruchać765, siedziała na swoim. Dopiero to będzie, jak Antek wróci, a was wsadzą! Z czystego przyjacielstwa wam radzę, załagodźcie tę sprawę! Zrobię, co jeno766 będę mógł, aby skargę odebrały ze sądu, ale krzywdę musicie sami odrobić.
Hanka wyprostowała się i rzekła prosto z mostu:
– Kogóż to bronicie, pokrzywdzonej czy swojej kochanicy?
Sypnął koniom takie baty, jaże767 z miejsca poniesły768!
539
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
540
kiej (gw.) – kiedy; tu: ale. [przypis edytorski]
541
me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
542
cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
543
spiera w dołku (gw.) – o bólu brzucha, szczególnie żołądka. [przypis edytorski]
544
me mgli (gw.) – mdli mnie. [przypis edytorski]
545
w oktawę – osiem tygodni po. [przypis edytorski]
546
kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
547
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
548
wywarty (gw.) – otwarty. [przypis edytorski]
549
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
550
zawdy (gw.) – zawsze. [przypis edytorski]
551
kiej niekiej (gw.) – niekiedy. [przypis edytorski]
552
kijanka – deseczka służąca do prania w rzece, używana daw. na wsi. [przypis edytorski]
553
wwodzić – wprowadzać. [przypis edytorski]
554
kole (daw., gw.) – koło. [przypis edytorski]
555
cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
556
Zdrowaś – jedna z modlitw w kościele katolickim, zaczynająca się od słów „Zdrowaś Mario, łaskiś pełna”; tu: czas potrzebny na odmówienie tej modlitwy. [przypis edytorski]
557
kiej (gw.) – kiedy, gdy. [przypis edytorski]
558
na ludzim ich wywiódł (daw., gw.) – konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; znaczenie: na ludzi ich wywiodłem. [przypis edytorski]
559
gospodarkęm (…) ostawił (daw., gw.) – konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; znaczenie: gospodarkę ostawiłem (zostawiłem). [przypis edytorski]
560
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
561
kromie (daw., gw.) – oprócz. [przypis edytorski]
562
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
563
jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
564
buczeć (gw.) – płakać. [przypis edytorski]
565
barzej (gw.) – bardziej. [przypis edytorski]
566
snadź (daw., gw.) – widocznie. [przypis edytorski]
567
piąciu (gw.) – pięciu. [przypis edytorski]
568
wiedła (gw.) – wiodła. [przypis edytorski]
569
wlekła (gw.) – wlokła. [przypis edytorski]
570
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
571
kaj niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
572
wiater (gw.) – wiatr. [przypis edytorski]
573
kiej (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
574
wywarty (gw.) – otwarty. [przypis edytorski]
575
wrótnie (gw.) – wrota, brama. [przypis edytorski]
576
wszędy (gw.) – wszędzie. [przypis edytorski]
577
porozwierane (gw.) – pootwierane. [przypis edytorski]
578
kajś niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
579
ktosik (gw.) – ktoś. [przypis edytorski]
580
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
581
deliberować – rozprawiać, rozmyślać. [przypis edytorski]
582
skądciś (gw.) – skądś. [przypis edytorski]
583
kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
584
nie wiada (gw.) – nie wiadomo. [przypis edytorski]
585
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
586
cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
587
ozwać się (gw.) – odezwać się. [przypis edytorski]
588
la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
589
latoś (daw., gw.) – tego roku. [przypis edytorski]
590
łoni (daw., gw.) – poprzedniego roku. [przypis edytorski]
591
ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
592
rychło (daw., gw.) – szybko. [przypis edytorski]
593
wzion (gw.) – wziął. [przypis edytorski]
594
kiejże (gw.) – kiedyż. [przypis edytorski]
595
zawdy (gw.) – zawsze. [przypis edytorski]
596
wrażać – wsadzać. [przypis edytorski]
597
kaptować – przeciągać na swoją stronę. [przypis edytorski]
598
któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
599
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
600
jagły – kasza jaglana. [przypis edytorski]
601
kole (daw., gw.) – koło, przy. [przypis edytorski]
602
jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
603
przepomnieć (daw., gw.) – zapomnieć. [przypis edytorski]
604
wszyćko (gw.) – wszystko. [przypis edytorski]
605
kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
606
nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
607
każden (gw.) – każdy. [przypis edytorski]
608
wagować się (gw.) – wahać się. [przypis edytorski]
609
cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
610
snadź (daw., gw.) – widocznie. [przypis edytorski]
611
kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
612
przeciech (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
613
podniesła (gw.) – podniosła. [przypis edytorski]
614
któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
615
wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
616
wiano – majątek własny wnoszony do wspólnego gospodarstwa przez żonę w momencie ślubu. [przypis edytorski]
617
la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
618
juści (gw.) – pewnie. [przypis edytorski]
619
trza (gw.) – trzeba. [przypis edytorski]
620
jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
621
ruchać (daw., gw.) – ruszać. [przypis edytorski]
622
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
623
kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
624
ktosik (gw.) – ktoś. [przypis edytorski]
625
baczyć (daw., gw.) – uważać. [przypis edytorski]
626
wzienam (gw.) – wzięłam. [przypis edytorski]
627
la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
628
cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
629
poredzić (gw.) – poradzić. [przypis edytorski]
630
kole (daw., gw.) – koło, wokół. [przypis edytorski]
631
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
632
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
633
wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
634
nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
635
rad – tu: chętnie. [przypis edytorski]
636
me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
637
szydliwy – szyderczy. [przypis edytorski]
638
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
639
cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
640
przyniesła (gw.) – przyniosła. [przypis edytorski]
641
la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
642
zapaska – rodzaj długiego fartucha wiązanego w pasie na sukience i osłaniającego ubranie od pasa w dół dookoła; część tradycyjnego stroju ludowego. [przypis edytorski]
643
poredzisz (gw.) – poradzisz. [przypis edytorski]
644
rozebrać – rozwiązać, rozszyfrować; tu: przeczytać. [przypis edytorski]
645
wymiarkować – zrozumieć. [przypis edytorski]
646
ciepnąć (gw.) – rzucić. [przypis edytorski]
647
barzej (gw.) – bardziej. [przypis edytorski]
648
se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
649
folga – ulga. [przypis edytorski]
650
me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
651
kreminał (gw.) – kryminał. [przypis edytorski]
652
loboga (gw.) – skrócone: dla Boga. [przypis edytorski]
653
oczymgnienie (gw.) – okamgnienie. [przypis edytorski]
654
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
655
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
656
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
657
lakudra (gw.) – łachudra. [przypis edytorski]
658
przez (gw.) – bez. [przypis edytorski]
659
la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
660
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
661
sołdat – żołnierz. [przypis edytorski]
662
jeno co (gw.) – tylko że. [przypis edytorski]
663
przeciek (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
664
kulas (gw.) – noga. [przypis edytorski]
665
kiejśta (gw.) – skrócone od: kiej jesteśta, tj. kiedy jesteście, skoro jesteście. [przypis edytorski]
666
nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
667
dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
668
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
669
zaniesła (gw.) – zaniosła. [przypis edytorski]
670
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
671
kiejby (gw.) – jakby. [przypis edytorski]
672
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
673
dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
674
me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
675
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
676
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
677
jeszczek (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
678
krwie (daw., gw.) – krwi (D.lp). [przypis edytorski]
679
poredziła (gw.) – poradziła; zdołała. [przypis edytorski]
680
żenie (daw., gw.) – rzuca, wyrzuca. [przypis edytorski]
681
wyniesła (gw.) – wyniosła. [przypis edytorski]
682
poredzi (gw.) – poradzi; da radę, zdoła. [przypis edytorski]
683
ochfiarowała (gw.) – ofiarowała. [przypis edytorski]
684
wezwyczajony (daw., gw.) – przyzwyczajony. [przypis edytorski]
685
kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
686
bych (gw.) – aby, żeby. [przypis edytorski]
687
poniesła (gw.) – poniosła. [przypis edytorski]
688
łacno (daw., gw.) – łatwo. [przypis edytorski]
689
ambit – ambicja. [przypis edytorski]
690
poredziła (gw.) – poradziła; poradzić tu: zdołać, dać radę. [przypis edytorski]
691
odemsta (gw.) – zemsta. [przypis edytorski]
692
kieby (gw.) – jakby, niby. [przypis edytorski]
693
niesły (gw.) – niosły. [przypis edytorski]
694
jakieś Zdrowaś – czas potrzebny na odmówienie modlitwy Zdrowaś Mario. [przypis edytorski]
695
uniesła (gw.) – uniosła. [przypis edytorski]
696
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
697
jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
698
zemglić (gw.) – zemdlić. [przypis edytorski]
699
podniesła (gw.) – podniosła. [przypis edytorski]
700
pogroza (gw.) – groźba. [przypis edytorski]
701
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
702
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
703
kiej (gw.) – kiedy, gdy. [przypis edytorski]
704
podniesła (gw.) – podniosła. [przypis edytorski]
705
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
706
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
707
trza (gw.) – trzeba. [przypis edytorski]
708
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
709
pleć – oczyszczać z chwastów; pielić. [przypis edytorski]
710
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
711
pogroza (gw.) – pogróżka. [przypis edytorski]
712
poletę (gw.) – polecę. [przypis edytorski]
713
powiedają (gw.) – powiadają. [przypis edytorski]
714
stojał (gw.) – stał. [przypis edytorski]
715
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
716
któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
717
bierąc (gw.) – biorąc. [przypis edytorski]
718
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
719
scheda – spadek. [przypis edytorski]
720
majdrować – majstrować. [przypis edytorski]
721
snadź (daw., gw.) – widocznie. [przypis edytorski]
722
turbacja (daw., gw.) – kłopot. [przypis edytorski]
723
rozniesły (gw.) – rozniosły. [przypis edytorski]
724
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
725
poreda (gw.) – porada; tu: rozmowa. [przypis edytorski]
726
krzykać (gw.) – krzyczeć. [przypis edytorski]
727
raić – namawiać; tu: rozmawiać. [przypis edytorski]
728
niesły (gw.) – niosły. [przypis edytorski]
729
kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
730
poredził (gw.) – poradził; poradzić tu: zdołać, dać radę. [przypis edytorski]
731
gront (gw.) – grunt, ziemia. [przypis edytorski]
732
leda (daw., gw.) – lada. [przypis edytorski]
733
bojała (gw.) – bała. [przypis edytorski]
734
wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
735
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
736
kiej (gw.) – jak, niby. [przypis edytorski]
737
bych (gw.) – żeby. [przypis edytorski]
738
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
739
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
740
wagować się (gw.) – wahać się. [przypis edytorski]
741
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
742
cheba (gw.) – chyba. [przypis edytorski]
743
prasnąć – trzasnąć, rzucić. [przypis edytorski]
744
o ziem (daw., gw.) – o ziemię. [przypis edytorski]
745
kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
746
poniesą (gw.) – poniosą. [przypis edytorski]
747
kiej (gw.) – kiedy; skoro. [przypis edytorski]
748
bzdycy (gw.) – bzyczy. [przypis edytorski]
749
kole (daw., gw.) – koło. [przypis edytorski]
750
kajżeście (…) chodzili (gw.) – konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: kaj chodziliście, tj. gdzie chodziliście. [przypis edytorski]
751
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
752
przywiezła (gw.) – przywiozła. [przypis edytorski]
753
Warsiawa (gw.) – Warszawa. [przypis edytorski]
754
grapa (z niem. Grapen) – metalowe naczynie na trzech nogach, służące do gotowania; beczka do przyrządzania ługu. [przypis edytorski]
755
cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
756
pono (daw., gw.) – podobno. [przypis edytorski]
757
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
758
kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
759
la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
760
abo (gw.) – albo. [przypis edytorski]
761
wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
762
kiej (gw.) – kiedy; tu: skoro. [przypis edytorski]
763
cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
764
wniesła (gw.) – wniosła. [przypis edytorski]
765
ruchać (daw., gw.) – ruszać. [przypis edytorski]
766
jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
767
jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
768
poniesły (gw.) – poniosły. [przypis edytorski]