Читать книгу Paryska nieznajoma - Santa Montefiore - Страница 8

Rozdział drugi

Оглавление

Antoinette z przerażeniem wpatrywała się w oczy stojącej naprzeciw niej nieznajomej blondynki, która twierdziła, że jest jej pasierbicą. Pomyślała, że kobieta wygląda na bardzo młodą, możliwe, że jest młodsza od Davida, co by znaczyło, że George był jej niewierny na początku małżeństwa. Niespokojnie załamywała ręce, ale była zbyt wstrząśnięta, by płakać.

– Naprawdę, nie sądzę, by czas i miejsce… – zaczęła Rosamunde, zdejmując okulary, ale Antoinette ją powstrzymała.

– Mam trzydzieści jeden lat – powiedziała dziewczyna, opuszczając wzrok. Nie wyglądała na więcej niż dwadzieścia jeden.

– Muszę usiąść – oznajmiła Antoinette, chwytając siostrę za rękę. Obezwładniła ją ulga, bo to znaczyło, że George jej nie zdradził.

Rosamunde poprowadziła ją do fotela przed kominkiem, podczas gdy Tom z rozbawieniem i niedowierzaniem wpatrywał się w nowo poznaną siostrę. David poczuł się tak, jakby cały świat zawirował. Jak to możliwe, że przez kilka zwykłych słów mogła się na zawsze znaleźć poza jego zasięgiem?

– Jesteś pewna, że jesteś córką mego ojca? – zapytał, mając nadzieję, że zaszła jakaś pomyłka.

– Całkowicie pewna – stanowczo odparł Julius. – Lord Frampton i Phaedra zbadali sobie DNA, zanim lord Frampton zmienił testament.

Wszyscy spojrzeli na niego ze zdumieniem.

– George zmienił testament? – bez tchu krzyknęła Antoinette.

Rosamunde prychnęła z dezaprobatą.

– Nigdy mi o tym nie powiedział – dodała wdowa.

– Chciał w nim uwzględnić swoją córkę, lady Frampton.

– Ale przecież na pewno powiedziałby mi o tym.

Tom podszedł do siedzącej w fotelu matki i wziął ją za rękę.

– To wszystko stało się tak nagle – powiedział. – Czy naprawdę trzeba było poruszać ten temat w dniu pogrzebu ojca? Nie widzicie, że matka jest zdenerwowana?

– Tom ma rację. Uważam, że postąpiliście nad wyraz nietaktownie – zawtórowała mu Rosamunde, biorąc się pod boki. – Najlepiej będzie, jak się stąd wyniesiecie i wrócicie, gdy lady Frampton odzyska siły.

– Przepraszam. Długo się nad tym zastanawiałam… – zaczęła Phaedra zbolałym głosem.

Pochwyciła spojrzenie Davida, lecz gwałtownie odwróciła wzrok, bo dojrzała w jego oczach tęsknotę, która ją przestraszyła.

– Lord Frampton życzył sobie, by Phaedra stała się częścią jego rodziny – wyjaśnił Julius władczym tonem. – Omówiliśmy to w szczegółach. Phaedra ma prawo być tu dzisiaj, a przecież byłoby niezręcznie, gdybym jej wam nie przedstawił. Z pewnością zastanawialibyście się, kim ona jest i co ją łączy z lordem Framptonem. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy powiedzieć prawdę.

Antoinette spoglądała na ogień w kominku, zmagając się z rozpaczą, która ją ogarnęła.

– George zawsze pragnął mieć córkę – westchnęła.

– Od jak dawna wiesz, że George jest twoim ojcem, Phaedro? – zapytała Rosamunde.

– Mniej więcej od półtora roku – oznajmiła dziewczyna.

– Półtora roku – powtórzył Tom. – Tata tak długo trzymał to w tajemnicy?

Phaedra westchnęła, rozumiejąc, że niełatwo będzie jej to wyjaśnić.

– Jakieś dwa lata temu zmarł mężczyzna, który był moim ojcem przez pierwsze dziesięć lat mego życia. Po jego śmierci mama postanowiła mi powiedzieć, że moim biologicznym ojcem nie był on, lecz lord Frampton. Zdecydowałam się go odszukać, nie wiedząc, czy zechce mnie poznać. Przyjechałam do Wielkiej Brytanii i go znalazłam. W pierwszej chwili mi nie uwierzył. Mówiąc delikatnie, sytuacja była trochę niezręczna. Podałam mu wszelkie szczegóły i wróciłam do Paryża, gdzie mieszkałam, z myślą, że nigdy się do mnie nie odezwie. Ale po trzech miesiącach zadzwonił. Postanowiliśmy się spotkać i cóż, resztę już wiecie.

– Trudno mi uwierzyć, że George ukrywał przede mną coś tak ważnego – powiedziała Antoinette. – I na dodatek tak długo. Nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Przynajmniej ja tak myślałam.

Phaedra się uśmiechnęła i słodycz wyrazu jej twarzy nieco złagodziła napięcie.

– Trzymał moje istnienie w tajemnicy, bo bał się, że panią zrani. Był pani bardzo oddany.

– Cóż, jego obawy były uzasadnione – skomentowała Rosamunde.

Antoinette przygryzła dolną wargę.

– Czy twoja matka także go kochała?

– Był miłością jej życia. – Phaedra spłonęła rumieńcem i opuściła wzrok. – Ale ona nie była jego miłością.

Właśnie wtedy otworzyły się drzwi i do biblioteki weszła Margaret.

– Wracam do domu – oznajmiła, nie dbając o to, że przerywa rozmowę. Omiotła władczym spojrzeniem pełne powagi twarze i zassała policzki. – Na miłość boską, czyżby umarł ktoś jeszcze?

– Chyba już pójdę – powiedziała Phaedra.

– Pozwól, że cię odprowadzę – zaproponował David.

– Ja z tobą pójdę – oznajmił Julius z naciskiem.

– Nie, naprawdę. Sama trafię do drzwi. Dziękuję. – Po czym dodała, zwróciwszy się do Antoinette: – Przykro mi, że tak wtargnęłam w wasze życie. Było mi miło w końcu poznać was wszystkich. I chcę, żebyście wiedzieli, że ja także go kochałam.

To rzekłszy, wyminęła Margaret i zniknęła w długim korytarzu.

– Kim jest ta grubiańska dziewczyna? – spytała Margaret.

– Twoją wnuczką – odpowiedziała Antoinette.

Teraz Margaret padła na sofę. David podał jej kieliszek sherry, a Tom otworzył okno.

– To nieprawda! – zaprotestowała.

– George z pewnością miał zamiar nam o niej powiedzieć – posępnie rzekła Antoinette.

– Absurd. Córka, o której nic nie wiedzieliśmy.

– To Amerykanka – wyjaśniła Rosamunde.

– Kanadyjka – sprostował Tom.

– Amerykanka?! – krzyknęła przerażona Margaret. – Dobry Boże, mam amerykańską wnuczkę? – Jej twarz przybrała surowy wyraz. – Po prostu nie do wiary.

– Są na to dowody – powiedziała Antoinette. – Spytaj pana Beechera.

– Faktycznie, lady Frampton – potwierdził Julius. – Badania DNA wykazały, że Phaedra jest biologiczną córką lorda Framptona.

– Uwzględnił ją w testamencie – dodała Antoinette.

– Zmienił testament? Wiedziałaś o tym? – spytała Margaret, zwracając się do synowej.

– O zmianie testamentu oprócz mnie wiedział wyłącznie lord Frampton. Nikt więcej – podniosłym tonem oznajmił Julius. – Ponieważ jestem prawnikiem, musiałem zająć się tym wszystkim. Phaedra nie miała pojęcia, że została uwzględniona w testamencie. Powiadomiłem ją o tym dopiero wtedy, gdy informowałem o śmierci ojca.

– A więc ona mieszka w Anglii – sapnęła Margaret.

– Obecnie zatrzymała się u przyjaciół w Londynie – odparł Julius. – Ale rozumiem, że wkrótce wróci do Paryża.

– Czym się zajmuje?

– Jest fotografikiem.

– Nie ma jakiejś prawdziwej pracy? – warknęła Margaret.

– Fotografowanie jest prawdziwą pracą, babciu – przerwał jej David.

– Czy są z tego jakieś pieniądze? – nie dawała za wygraną Margaret. – Czy może mój syn ją utrzymywał?

Julius się zawahał.

– Panie Beecher? – spytała zaniepokojona Antoinette.

– Lord Frampton bardzo chciał ojcować Phaedrze – ostrożnie odparł Julius. – Ale muszę powiedzieć, że ta dziewczyna jest bardzo niezależna. Nigdy nie chciała przyjąć od niego nic poza przyjaźnią.

– To doprawdy bardzo dziwne – oznajmiła Margaret, przełknąwszy spory łyk sherry.

– Co teraz zrobimy? – spytała Antoinette.

– Zrobimy?! – ostro krzyknęła Margaret. – Dlaczegóż mielibyśmy cokolwiek robić?

– Bo ona należy do rodziny – odparł David.

– I dlatego, że chciał tego tata – dodał Tom, spacerując po pokoju. Poczuł, że potrzebuje ruchu.

– Cóż, ja nie będę nic robić – stanowczo stwierdziła Margaret. – To nie do pomyślenia. Pojawiła się w dniu pogrzebu mego syna i spodziewa się, że przyjmiemy ją na łono rodziny jak córkę marnotrawną. Nie znam jej i George nigdy o niej nie wspomniał.

– Planował, że o niej wspomni, lady Frampton – powiedział Julius.

– Może i tak, panie Beecher, ale jeśli chodzi o mnie, sprawa jest pozbawiona jakichkolwiek konsekwencji.

Na widok uporu malującego się na twarzy Margaret Antoinette poczuła chęć przeciwstawienia się jej. Wstała.

– Dla mnie sprawa wiąże się z wielkimi konsekwencjami – powiedziała, uważając, że ma do tego prawo. Po czym z zadowoleniem stwierdziła, że jej teściową po usłyszeniu tego, aż zatkało. – Skoro George pogodził się z tym, że jest jego córką, ja także tak uczynię. Chcę ją przyjąć na łono rodziny. Jest częścią George’a, a tym samym cząstką mnie.

– Na miłość boską, Antoinette, to bardzo szlachetne, ale czy rozważne? – spytała Margaret. – Przecież nic o niej nie wiesz.

– Trzymam z tobą – niespodziewanie powiedział Tom do matki. – Podoba mi się, że mam siostrę i na dodatek taką ładną.

– Ja także – oznajmił David. – Skoro tak chciał tata. Ona jest krwią z jego krwi i kością z jego kości.

– Krew nie woda – dodała Rosamunde, stając obok siostry jak lojalny pies gończy.

– Chciałabym jak najszybciej się spotkać z panem, panie Beecher, aby poznać treść testamentu – powiedziała Antoinette, zwracając się do Juliusa.

– Jestem do usług, lady Frampton – odrzekł. – Zatelefonuję w poniedziałek po powrocie do biura i ustalimy datę spotkania. Nie będę pani już niepokoił. Cieszę się, że postanowiła pani uznać Phaedrę za swoją pasierbicę.

Margaret sapnęła z niezadowolenia.

– Obawiam się, że przekonanie mnie zajmie nieco więcej czasu. Mam dość jak na jeden dzień. Wystarczy, że pochowałam syna. Dziękuję bardzo. Wracam do domu. Możemy o tym porozmawiać jutro, gdy poczuję się silniejsza. Odprowadź mnie do samochodu, Davidzie.

David posłusznie poprowadził babcię korytarzem do holu. Goście rozstąpili się, by ich przepuścić. Harris pomógł starszej pani okryć się etolą. David podał jej ramię i sprowadził po schodach. Przy samochodzie czekał szofer lorda Framptona, by odwieźć ją do ładnego domu w stylu królowej Anny, położonego w przeciwnym końcu posiadłości.

– Wiesz, co mnie zasmuca najbardziej? – spytała z wahaniem przed otwartymi drzwiami auta. – Że mój syn nie miał do mnie zaufania.

– Nie zaufał nikomu – pocieszył ją David.

– Ale ja jestem jego matką.

– Myślę, że matki często dowiadują się ostatnie.

– George i ja byliśmy sobie bardzo bliscy. Nie mogę pojąć, dlaczego mi nie powiedział. Jak długo znał tę dziewczynę?

– Półtora roku.

– Osiemnaście miesięcy! Jak mógł tak długo trzymać w sekrecie coś tak ważnego? Przyznaję, że oczywiście byłabym zaskoczona, ale nie potępiłabym go.

– Prawdopodobnie grał na zwłokę, czekając na odpowiednią chwilę.

– Z pewnością. Nie mógł przewidzieć, co się stanie!

David patrzył, jak auto odjeżdża z podjazdu i skręca w lewo na drogę przecinającą posiadłość. Jego matkę irytowało to, że Margaret mieszka tak blisko i odwiedza ją tak często. Dwór znajdował się na trasie jej codziennego spaceru przez park, na który zabierała swego yorkshire terriera o imieniu Basil. Źle znosząc własne towarzystwo, babka niemal dzień w dzień zjawiała się z niezapowiedzianą wizytą, a Antoinette czuła się zobowiązana do zabawiania jej, podczas gdy Bertie i Wooster uganiały się za Basilem po korytarzach. Wszakże kiedyś ten dom należał do niej i do jej zmarłego już męża, Arthura, zanim przenieśli się, by ustąpić miejsca synowi i jego powiększającej się rodzinie. Antoinette nie mogłaby jej odtrącić.

David nie miał ochoty wracać do siebie. Wilgotna trawa lśniła w jaskrawym słońcu, zachęcając go, by po niej pospacerował. Zdawało się, że mgła wypolerowała okolicę, ponieważ stała się ona oszałamiająco piękna. David wciąż jeszcze był rozczarowany; nie mógł się pogodzić z tym, że pierwsza dziewczyna, która go zachwyciła po wielu latach braku zainteresowania płcią przeciwną, okazała się jego przyrodnią siostrą. Zupełnie jakby życie spłatało mu paskudnego figla.

Postanowił przejść się wokół ogrodów. Bertie i Wooster nastawiły uszy i patrzyły, jak znikał za żywopłotem. Chwilę potem psy zbiegły po schodach, by się do niego przyłączyć, mając nadzieję na długi spacer. Na widok ich entuzjazmu nie sposób było się nie uśmiechnąć, chociaż David miał posępny nastrój. Jego dusza tonęła w ciemności, a żal ściskał mu serce.

Ojciec był dominującą osobą w życiu Davida; nie potrafił sobie wyobrazić, że już nigdy się tu nie pojawi. David spojrzał na niebosiężne drzewa i lekko falisty trawnik, myśląc o tym, że nic nie trwa wiecznie. Nawet ta ziemia, po której stąpa. W końcu wszystko przeminie.

Życie na wsi toczyło się spokojnym trybem. Ojciec doradzał mu, by się wcześnie ustatkował, tak jak on. David jednak nie znalazł odpowiedniej dziewczyny. Bywał w związkach, ale prawdziwa miłość zawsze mu umykała. Patrzył, jak Joshua poślubia Robertę, i wiedział, że nie chce takiego pozbawionego radości małżeństwa jak ich. Nie chciał również wieść takiego życia jak Tom – zupełnie pozbawionego korzeni. Co noc inna dziewczyna, aż wszystkie zlewały się w jedną bezduszną masę.

Phaedra naprawdę mu się spodobała. Myśląc o tym teraz, doszedł do wniosku, że przyciągała go, bo w ich żyłach płynęła ta sama krew. Możliwe, że podświadomie wyczuł łączące ich więzy. Cokolwiek to było, pociąg okazał się bezowocny. Gdy znowu zobaczy Phaedrę, będzie go musiał stłumić.

Pomyślał, że wykazała się odwagą, przychodząc tu, ale oznaczało to też brak wyczucia. Matka, co zrozumiałe, była zdenerwowana całą sytuacją. On zaś bardziej był zaskoczony niż zdenerwowany. Nagle w wieku dwudziestu dziewięciu lat odkryć, że ma się przyrodnią siostrę – to wielka niespodzianka. Ani trochę nie przejął się tym, że ojciec zmienił testament. Jeśli chciał, by znalazł się w nim zapis dla jego córki, to wyłącznie jego sprawa. Tom także nie będzie miał nic przeciwko. Nie jest skąpy, tylko w ekstrawagancki sposób wydaje to, co ma. Joshua i Roberta to całkiem inna sprawa. David zastanawiał się, jak przyjmą tę wiadomość. Podejrzewał, że nie będą zadowoleni. Jeśli ktoś będzie robił awanturę o pieniądze, to właśnie Roberta.

Phaedra wjechała swoim błękitnym fiatem do zatoczki i wyłączyła silnik. Oparła głowę na kierownicy i zacisnęła powieki. Ponad wszystko pragnęła zjawić się na nabożeństwie poprzedzającym pogrzeb George’a, lecz teraz zrozumiała, że popełniła wielki błąd.

Wzdrygnęła się na wspomnienie wyrazu przerażenia na twarzy Antoinette i sposobu, w jaki owdowiała kobieta z drżącymi dłońmi osunęła się na fotel, a także pełnego wyrzutu skrzywienia warg jej siostry Rosamunde i niedowierzania, które oblało rumieńcem policzki chłopców. Tylko Julius pozostał stanowczy i niewzruszony, jakby się cieszył, że panuje nad nimi. Żałowała, że nie może usunąć swego nazwiska z testamentu. Żałowała, że pojawiła się na nabożeństwie żałobnym. Ach, gdybyż teraz mogła po prostu zniknąć.

Problem polegał na tym, że George umarł, nie dając jej czasu na pożegnanie. Powiedziałaby mu, że go kocha. Powiedziałaby, że mu przebacza. Nie musiał zmieniać testamentu, by jej zadośćuczynić, nie chciała jego pieniędzy. Nie chciała prezentów. Chciała innego rodzaju bezpieczeństwa, jakiego teraz już jej dać nie mógł.

Potrzebowała George’a, człowieka, mężczyzny. Ten, którego uważała za ojca, odszedł od jej matki, gdy Phaedra miała dziesięć lat, i wyjechał do Nowej Zelandii. W końcu ożenił się powtórnie i założył nową rodzinę. Phaedra została zapomniana lub zagubiona w mrokach przeszłości i nie ujrzała go nigdy więcej. Od tamtej pory matka przeskakiwała z jednego nieodpowiedniego mężczyzny na innego jak żaba w sadzawce porośniętej liliami wodnymi, mając nadzieję, że z następnym odnajdzie szczęście. Nie zdawała sobie sprawy, że przy każdym skoku ciągnie za sobą swoje nieszczęście i nie potrafi uciec od samej siebie. Miała żal do Phaedry, ponieważ była ona dla niej żywym przypomnieniem mężczyzny, który ją odtrącił, oraz niechcianą odpowiedzialnością. Tak więc, gdy matka topiła swoje smutki w butelce dżinu, Phaedra podążała własną drogą, polegając na swych marzeniach i przyjaciołach, którzy pomagali jej przetrwać ciężkie czasy. Gdy była wystarczająco dorosła, na zawsze opuściła dom i matkę. Nie miała najmniejszej ochoty wracać. Nie tylko zamknęła rozdział, lecz również pozbyła się całej książki.

Można powiedzieć, że George rzucił jej linę ratunkową, obiecując stabilizację, stałość i miłość. Uchwyciła się jej obiema rękami i trzymała ze wszystkich sił. Ale lina się urwała i George odszedł, pozostawiając ją znowu samotnie dryfującą. Nic w naszym życiu nie jest trwałe – myślała – tylko miłość. Doszedłszy do tego wniosku, zapłakała głośno nad swoim rozpaczliwym położeniem i nad przyszłością, która umarła wraz George’em.

Po chwili uspokoiła się i wytarła nos i oczy o rękaw czarnego płaszcza. Spojrzała w lusterko wsteczne i na swój widok aż podskoczyła. Urządziła niezłe przedstawienie na nabożeństwie – chciała zaprezentować się jak najlepiej. Gdyby zobaczyli ją teraz, taką nieszczęsną, z czerwonymi, zapuchniętymi oczami i plamami na twarzy, byliby jeszcze bardziej przygnębieni.

Zapaliła silnik i włączyła radio. Muzyka nieco podniosła ją na duchu. Nie będzie się zamartwiała przyszłością, lecz będzie brała życie takie, jakie jest. A co się tyczy przeszłości – ta żyje teraz wyłącznie we wspomnieniach i budzi ból, ilekroć się o niej pomyśli. Nie będzie więc do niej wracała. Jadąc, rozglądała się wokół. Świeże zielone pączki przypominały jej o odnawiającym się życiu. Skoro one mogą się przebudzić po zimie, ona także będzie mogła.

Wróciwszy do salonu, David stwierdził, że większość gości już się rozeszła. Zostali tylko Molly i Hester oraz jeden stary, zrzędliwy kuzyn ojca. Siedząc przy kominku, sączyli sherry z małych kryształowych kieliszków. Julius wyszedł. Antoinette wycofała się do sypialni, by się położyć, a Rosamunde i Tom zostali w bibliotece razem z Joshuą i Robertą, którym właśnie przekazano nowinę.

– To nie do wiary – mówiła siedząca na sofie Roberta. – Jej pobladła, kanciasta twarz nabrała barwy popiołu i odcinała się od czarnego żakietu.

– Przypuszczam, że już wam o tym powiedziano. Tata zmienił testament – oznajmił David, wchodząc do biblioteki z Bertie i Woosterem. Cierpiętniczy wyraz twarzy bratowej nastroił go prowokująco.

– Nie mogę uwierzyć, że zrobił coś takiego – ciągnęła Roberta, padając na poduszki i załamując ręce. – Jak dawno temu ją poznał? Półtora roku? Myślicie, że zechciałaby wejść do jego rodziny, gdyby był prostym farmerem?

– Nie mierz jej swoją miarą, Roberto, i nie wyobrażaj sobie, że zależy jej na pieniądzach taty. Nie wiesz przecież, czy nie ma własnego majątku. – David podszedł do tacy z drinkami. – A poza tym o testamencie dowiedziała się dopiero po śmierci taty.

– Jesteś naiwny, Davidzie – odparła z pogardliwym prychnięciem Roberta. – Dla kogoś takiego jak ona angielski lord to synonim wielkiej fortuny.

– Chodzi ci o to, że jest Amerykanką? – spytał Tom z fotela klubowego, gdzie palił papierosa.

– Tak.

– Więc przyjmij do wiadomości, że ona nie pochodzi z jakiejś wioski w Kansas. Jest Kanadyjką, a to zupełnie co innego. Kanadyjczycy nie lubią, gdy się ich myli z Amerykanami.

– Jest ładna? – spytała Roberta.

David nalał sobie szklaneczkę whisky.

– Bardzo ładna – odpowiedział, żeby jej sprawić przykrość.

– Jest naprawdę niezła – dodał Tom z szerokim uśmiechem. – Chociaż, jak na mój gust, wygląda trochę zbyt zdrowo.

– Ty, Tom, zachwycasz się wszystkim, co nosi spódnicę! – prychnęła Roberta.

– Chyba ją widziałem – zamyślił się Joshua. – Długie jasne loki i bardzo jasne szare oczy.

– Dość szczegółowy rysopis jak na kogoś, komu się tylko wydaje, że ją widział, mój drogi – powiedziała Roberta z przekąsem.

– To była jedyna osoba przed trzydziestką w całym kościele – wyjaśnił Joshua.

– Tak dla ścisłości, ma lat trzydzieści jeden – sprostował David.

– Wy, chłopcy, zaślepieni jej urodą, nie potraficie jej przejrzeć. Tylko kobieta potrafi dobrze ocenić drugą kobietę, prawda, Rosamunde?

– Nie jestem pewna – odpowiedziała Rosamunde. Zawsze uważała, że Roberta nazbyt się panoszy.

– Ile jej zapisał? – nie dawała za wygraną Roberta.

– Nie wiemy – powiedział Tom.

– Kiedy się dowiemy? Uważam, że nie powinniśmy się godzić na nowy testament.

– Dlaczego? – zapytał David, padając na sofę i wyciągając przed siebie długie nogi.

– Bo to jest nieuczciwe. Część, którą dla niej przeznaczył, mogłaby być spadkiem dla naszych córek.

– Myślę, że dziedziczymy wystarczająco dużo – powiedział Joshua cicho, niezadowolony, że jego żona urządziła taką scenę.

– Nie o to chodzi, mój drogi. Chodzi o zasadę – odparła.

– Antoinette nie ma najmniejszego zamiaru sprzeciwiać się nowemu testamentowi – oznajmiła Rosamunde autorytatywnie.

– Jest zmęczona i rozemocjonowana. Zmieni zdanie, gdy trochę odpocznie – zapewniła ją Roberta.

– Może powinnaś pójść i omówić to z babcią… – podsunął Tom i uśmiechnął się krzywo, wyobrażając sobie, jak obie damy rozdziobują resztki nieszczęsnej Phaedry, uprzednio rozszarpawszy ją na kawałki.

– A więc Margaret wreszcie się ze mną zgadza – powiedziała Roberta, uśmiechając się z zadowoleniem.

– Babcia nie chce rozmawiać na ten temat – odrzekł David. – Ale myślę, że zgodziłaby się z tobą. Co nie znaczy, że wasze opinie mają jakiekolwiek znaczenie, jeśli chodzi o testament. Tata miał prawo go zmienić. Nie możemy go unieważnić. A mama nie chciałaby tego. Pomimo że jest zmęczona i rozemocjonowana, Roberto, mama chce uszanować życzenie taty. Tak samo jak ja i Tom.

– Jasne, jakiekolwiek by były – powiedział Tom, strząsając popiół z papierosa do kominka. – Ale to wszystko jest raczej dziwne, nie uważacie?

David obracał szklaneczkę, podzwaniając kostkami lodu.

– Ma lat trzydzieści jeden – zaczął – co oznacza, że urodziła się w 1981 roku. Ja urodziłem się dwa lata później, czyli tata przespał się z jej matką rok przed poślubieniem naszej mamy.

– To by pasowało – powiedział Joshua. – Tylko że tata, zanim się oświadczył, spotykał się z mamą przez prawie rok.

– Może to była przelotna przygoda – wtrąciła Roberta.

– Ciii, mów ciszej – skarcił ją Joshua, myśląc o matce w sypialni na górze.

– Phaedra powiedziała, że tata był miłością życia jej matki, więc to musiało być coś więcej niż przelotna przygoda – cicho przypomniał Tom.

– Ale ona nie była miłością życia waszego ojca – pospiesznie dodała Rosamunde. – Myślę, że dla George’a był to krótki romans, lecz nieszczęsnej dziewczynie złamał serce. Takie rzeczy wciąż się zdarzają, choć w tym przypadku George zostawił bułeczkę w piekarniku, co było wielką nieostrożnością.

– Dlaczego mu nie powiedziała, że jest z nim w ciąży? – spytała Roberta. – Skoro była w nim tak zakochana, mogła przecież pomyśleć, że postąpi uczciwie i ją poślubi. Teraz ludzie nie mają za grosz poczucia obowiązku, ale wtedy, w latach osiemdziesiątych, czy pozamałżeńska ciąża nie wpłynęłaby źle na reputację?

– Zależy, z jakiej wywodziła się rodziny – odparła Rosamunde. – W większości szanujących się rodzin nawet teraz byłoby to źle widziane.

– Sądzę, że nigdy mu nie wyjawiła prawdy – odparł David. – Gdyby mu powiedziała, zająłby się nią. Nie jestem pewny, czyby się z nią ożenił, ale tata był dobrym człowiekiem; nie uciekłby, zostawiając ją samą z dzieckiem. Tak, jestem przekonany, że mu nie mówiła.

Roberta zmrużyła oczy.

– Dla mnie to wszystko jest jakieś podejrzane. Zjawia się w dniu jego pogrzebu i oznajmia, że jest jego nieślubną córką. To trochę naciągane – stwierdziła.

Tom wydmuchnął dym kącikiem ust.

– Wcale nie – odparł. – Matka samotnie wychowuje córkę, mówi jej, kto jest jej ojcem, córka go szuka, co jest całkiem naturalne. Ojciec czuje się winny, że nie był przy niej, gdy dorastała, więc ją uwzględnia w swoim testamencie. Nic podejrzanego.

– Po prostu mam takie przeczucie – upierała się Roberta. – Wy wszyscy jesteście zbyt ufni.

– Posłuchaj. Nie ma tu taty, żeby odpowiedział na nasze pytania – powiedział David. – Jedyną osobą, która zna odpowiedzi, i to prawdopodobnie nie na wszystkie nasze pytania, jest Phaedra. Proponuję ją zapytać, gdy znów się zobaczymy.

– Chyba nie myślisz, że znów ją zobaczymy? – zgorszyła się Roberta.

– Czemu nie? Nie chcesz poznać choćby części odpowiedzi? – odpowiedział David pytaniem na pytanie.

– Boże, masz zamiar ją tu zaprosić?

– Możliwe – odparł David.

– Jeśli pozwoli ci matka – wtrąciła Rosamunde.

Roberta zwróciła się do męża po wsparcie.

– Josh, nic nie powiesz?

– Myślę, że powinnaś się uspokoić, moja droga. I zaczekajmy, aż się dowiemy, co jest w testamencie – poradził. – Możliwe, że ona otrzyma tak niewiele, że nie ma o co robić zamieszania.

– Albo otrzyma dużo, a wtedy będzie o co – powiedziała Roberta stanowczo.

Paryska nieznajoma

Подняться наверх