Читать книгу Anatomia skandalu - Sarah Vaughan - Страница 9

Sophie

Оглавление

22 października 2016

3

Historię zdobył „Mail”. Muszą czekać do pierwszego wydania, by się przekonać, jak bardzo źle to wygląda.

Jest z nimi szef komunikacji z kancelarii premiera, Chris Clarke. Bez przerwy przemierza pokój z telefonem przy uchu lub przynajmniej w dłoni. Jego szczurza twarz jest napięta w oczekiwaniu, małe oczka zwężone po obu stronach ostrego nosa, cera zszarzała i niezdrowa od zbyt wielu posiłków na wynos i niezliczonych wczesnych pobudek po zarwanych nocach.

Sophie nie może go znieść. Jego mówienia przez nos, wysokiego mniemania o sobie, tego jego koguciego kroku – kroku człowieka o wzroście sto siedemdziesiąt pięć centymetrów, który przy jej mężu wygląda jak karzeł. I nie może znieść jego wiedzy, że jest niezbędny premierowi.

– Orientuje się w zwykłych sprawach, sprawdza nas, wie, czego nam brakuje i jak temu zapobiec – tłumaczył jej kiedyś James, próbując rozwiać jej instynktowny brak zaufania.

Sophie brakuje barometru, którym mogłaby zmierzyć tego byłego dziennikarza „News of the World” z Barking. Samotny, bezdzietny, ale ponoć nie gej, przed czterdziestką. Polityka wydaje się pochłaniać go bez reszty. Uosobienie frazesu „poślubiony pracy”.

– Kurwa mać – cedzi znad iPada, na którym przegląda artykuł, czekając na dostarczenie grubego pliku sobotniej prasy. Krzywi się, jakby miał w ustach cierpki smak. Sophie czuje, że na widok nagłówka do gardła podchodzi jej fala żółci. Czyta: Minister romansuje z asystentką, i dalej: Przyjaciel premiera na schadzkach w kulisach władzy.

Przebiega wzrokiem pierwszy akapit. Słowa tworzą coś do niemożliwości rzeczywistego. „Najatrakcyjniejszy spośród brytyjskich ministrów uprawiał seks ze swoją asystentką w parlamentarnej windzie, jak ujawnia »Daily Mail«”.

I dalej: „James Whitehouse, wiceminister spraw wewnętrznych i zaufany człowiek premiera, miał romans z asystentką od badań parlamentarnych w pałacu westminsterskim. Żonaty ojciec dwojga dzieci dzielił również pokój z dwudziestoośmioletnią blondynką Olivią Lytton podczas partyjnej konferencji”.

– No to już było naprawdę głupie – rozbrzmiewa w ciszy głos Chrisa.

Sophie nie wie, co zrobić, by być spokojną i przekonującą. Walczy o panowanie nad sobą, ale przegrywa; czuje, że zbiera jej się na wymioty. Zrywa się, szybko wychodzi z pokoju i kieruje się do kuchni, gdzie pochylona nad zlewem czeka, aż fala mdłości minie. Chrom jest chłodny w dotyku i lśniący. Sophie podnosi wzrok na rysunek Finna, jeden z niewielu, które uznała za dość dobre, by przyczepić je do lodówki. Przedstawia cztery patykowate postaci z wielkimi uśmiechami. Postać ojca góruje nad resztą – jest o połowę wyższy od żony i dwa razy wyższy od syna. Wizja świata według sześcioletniego chłopca. Pod spodem widnieje napis: „Moja rodzina”, naskrobany fioletowym flamastrem.

Rodzina Finna. Jej rodzina. Znów zbiera jej się na płacz, ale szybko mruga i dotyka mokrych rzęs, by zapobiec rozmazaniu tuszu. To nie czas na użalanie się nad sobą. Myśli, co zrobiłaby w tej sytuacji jej matka: nalałaby sobie podwójną whisky i zabrałaby psy na długi, ożywczy spacer na klify. Ale tu nie ma psów. Nie ma też odległych nadbrzeżnych szlaków dających zapomnienie lub schronienie przed natrętnymi dziennikarzami, którzy – jak można sądzić z historii romansów innych ministrów – wkrótce zaczną krążyć przed ich frontowymi drzwiami.

Jak wytłumaczyć to wszystko dzieciom, oczekującym, że wieczorem jak zwykle pójdą na lekcję baletu lub na basen? Te aparaty, kamery, reporterów? Finn da się zbyć, ale Emily? Pytaniom nie będzie końca: Kim są ci ludzie? Czy tatuś ma kłopoty? Kim jest ta pani? Mamusiu, czemu oni chcą nam zrobić zdjęcie? Płaczesz, mamo? Dlaczego płaczesz, mamusiu? Znów czuje mdłości na samą myśl o tym, że będą narażeni na wstyd i publiczne śledztwo, a ona w tym czasie będzie musiała ich zapewniać, że nic się nie dzieje, choć będą padać kolejne pytania.

Potem będą strzępki informacji, na wpół zrozumiałe, zasłyszane na placu zabaw, i spojrzenia innych kobiet pełne współczucia lub źle skrywanej uciechy. Przez głowę przebiega jej myśl, by zapakować dzieci do samochodu i zawieźć do matki na głuchą wieś w Devon z dala od uczęszczanych dróg. Ale ucieczka sugeruje winę oraz brak jedności. Jej miejsce jest tutaj, przy mężu. Napełnia szklankę kranówką i pije duszkiem, a potem wraca do salonu, by dowiedzieć się, jak może ochronić swoje małżeństwo i pomóc ocalić karierę polityczną męża.

– Czyli to klasyczny przykład wzgardzonej kochanki? – Chris Clarke, pochylony do przodu, patrzy badawczo na Jamesa, jakby starał się znaleźć jakieś zrozumiałe wyjaśnienie.

Sophie nagle przychodzi do głowy, że być może jest aseksualny. Czuć w nim jakiś chłód, jakby nie był w stanie pojąć ludzkich słabości, a tym bardziej kłopotliwego braku rozwagi w kwestiach pożądania.

– Powiedziałem jej, że nasz romans był błędem. Że to koniec. Nie była cytowana wprost, prawda? Czyli nie poszła do gazet?

– Pracuje w Westminsterze. Wie, jak puścić historię w świat.

– Przyjaciele…? – James zerka zatroskany na kolumny tekstu przed sobą.

– Otóż to. „Wykorzystał ją. Sądziła, że to prawdziwy związek, tymczasem on potraktował ją skandalicznie… – powiedziała nam przyjaciółka panny Lytton”.

– Czytałem. Nie musimy tego powtarzać.

Sophie siada na kanapie naprzeciwko męża, na prawo od szefa komunikacji. Może się wydawać masochistką, skoro chce znać wszystkie szczegóły, ale niewiedza nie wchodzi w grę. Musi dobrze zrozumieć, z czym ma tu do czynienia. Próbuje ponownie przeczytać artykuł – łącznie z wypowiedzią „przyjaciółki” Olivii i opisem zdarzenia w windzie parlamentu. „Wcisnął guzik stopu pomiędzy piętrami i jazda zajęła trochę czasu”. Wyobraża sobie ten uśmieszek, gdy reporter umieszczał w tekście ten dwuznaczny cytat, te tłumione chichoty lub uniesione brwi czytelników. Lecz choć słowa porażają ją dosłownością, same fakty, historia, nie składają się w sensowną całość.

Podnosi wzrok i zauważa, że Chris nadal mówi.

– Tak więc plan działania jest taki: szczerze żałujesz swojego udziału w tym przelotnym romansie i bólu, jaki sprawiłeś rodzinie. Twoim obecnym priorytetem jest odbudowa tych relacji. – Mówiąc to, zerka na nią. – Nie planujesz zrobić nam jakiejś niespodzianki, Sophie?

– Na przykład jakiej?

– Takiej jak ogłoszenie, że odchodzisz, pójście do prasy z własną wersją historii, przeprowadzka w świetle księżyca.

– Musisz o to pytać?

– Jasne, że tak. – Patrzy na nią z aprobatą.

– Nie, nie zrobię żadnej niespodzianki. – Udaje jej się zachować neutralny ton, który nie zdradza, że owszem, oczywiście myślała o ucieczce, o zniknięciu w króliczej norze, z dala od Londynu i tej nowej, bolesnej rzeczywistości, i o tym, by, jak odgadł, dać upust swej wściekłości.

Chris kiwa głową, najwyraźniej usatysfakcjonowany jej odpowiedzią, i odwraca się do Jamesa.

– Mamy oczywiście dwa problemy: a) działałeś z pozycji władzy i b) oskarżenie o rżnięcie się w godzinach pracy. Na koszt podatników.

– Konferencja partii nie jest finansowana z podatków.

– Ale twoja praca ministra w rządzie Jej Królewskiej Mości jest. A idea tarzania się w windzie, gdy powinieneś pomagać rządzić krajem, jest co najmniej problematyczna.

– Wiem o tym.

Sophie rzuca Jamesowi szybkie spojrzenie, zszokowana, że nie wyraził sprzeciwu wobec tak dosadnego opisu sytuacji. Szef komunikacji się uśmiecha, a ona zastanawia się, czy poniżanie ich nie sprawia mu przypadkiem przyjemności. Może w ten sposób się wywyższa: pokazując im, gdzie ich miejsce, potwierdza własną wartość, udowadnia, jak ważny jest dla premiera. Tak widzi go Sophie. Ale wydaje się, że chodzi o coś więcej niż tylko to, więcej nawet niż jego dziennikarskie rozsmakowanie w dobrej historii. Mimo jego reputacji człowieka bezlitosnego, stosującego brudne polityczne sztuczki, niecofającego się przed szantażem z wykorzystaniem plotek, wydaje się traktować tę sprawę z wyjątkowym osobistym krytycyzmem.

– Najważniejsze to odmawiać komentarzy na temat szczegółów. Nie daj się sprowadzić do poziomu plotkarskich detali. W swoim oświadczeniu podkreślisz, że ten chwilowo błędny osąd w żaden sposób nie wpłynie na twoją pracę w ministerstwie. Nie dasz się sprowokować do zaprzeczeń, bo one zawsze kiedyś wracają, by cię prześladować. I nie będziesz się rozwodził nad tą sprawą. Trzymaj się wyznaczonego kierunku: głęboki żal, przelotny romans, rodzina priorytetem. Umniejszaj i lekceważ, ale nie zaprzeczaj. Rozumiesz?

– Oczywiście. – James posyła jej uśmiech, który ona ignoruje. – I nie muszę się podawać do dymisji?

– A czemu miałbyś to robić? Jeśli premier będzie chciał twojej dymisji, sam to zakomunikuje. Ale wiesz, że on nie zostawia przyjaciół w potrzebie, a ty jesteś jednym z najbliższych. – Chris wskazuje iPada z artykułem z „Mail” i dodaje: – Tak jest tu napisane.

– Tak – potwierdza James i prostuje zgarbioną sylwetkę.

Tom Southern i on znają się od czasów Eton, byli razem w Oxfordzie, dorastali razem od trzynastego roku życia. To pozytyw, którego należy się trzymać: premier jest znany ze swej lojalności i zrobi wszystko, co w ludzkiej mocy, by nie zawieść swojego najstarszego przyjaciela. Sophie czepia się tej myśli: Tom nie wystawi Jamesa. Nie może tego zrobić, bo to nie leży w jego naturze, a poza tym zbyt wiele mu zawdzięcza.

– Zapewnił mnie o tym wcześniej – mówi James ze ściśniętym gardłem. – Zaoferował wsparcie.

– Więc rozmawialiście? – pyta Sophie z ulgą.

James kiwa głową, ale nie zdradza nic więcej. Jego przyjaźń z Tomem jest wyjątkowa i absolutnie prywatna. Ich popijawy, szkolne kawały, wspólne wakacje po dwudziestce, w czasie których planowali karierę polityczną Toma, a później też Jamesa po tym, jak zdobył już nieco doświadczenia w realnym świecie – to wszystko połączyło ich niezniszczalną więzią, jakiej najwyraźniej nie było w stanie stworzyć dwanaście lat małżeństwa i dwoje dzieci. Ciekawe, że Tom – o którym ona nadal nie potrafi myśleć jak o najpotężniejszym człowieku w kraju, którego widywała upitego do nieprzytomności w czasie wspólnych wakacji w Toskanii – jest stroną bardziej zależną. Odkąd został premierem, nie rzuca się to tak bardzo w oczy, ale Sophie wie, że istnieje w tej relacji nierównowaga, którą być może jedynie ona zauważa. Tom nie tylko pyta jej męża o radę, ale też polega na jego dyskrecji w dochowywaniu sekretów.

– Z poparciem premiera nic ci nie będzie – rzuca Chris pokrzepiająco. – W dzisiejszych czasach afera seksualna nie przekreśla kariery, o ile szybko ucichnie. Kłamstwo owszem. A raczej przyłapanie na kłamstwie. – Marszczy nos z nagłym niesmakiem. – Poza tym nie jesteś jakimś biednym durniem, przyłapanym na grzebaniu w gaciach i nagrywaniu tego smartfonem. Część starszych wyborców płci męskiej uzna wdanie się w przelotny romans z ładną dzierlatką za w pełni zrozumiałe. To będzie tylko twoja prywatna sprawa, o ile da się wszystko szybko zamieść pod dywan i więcej się to nie powtórzy.

– A co z dochodzeniem w sprawie romansu z osobą zatrudnioną przez partię?

Sophie czuje, że zaciska jej się żołądek. Przeraża ją myśl o przewlekłym dochodzeniu wewnętrznym, o prasie drążącej temat i narzekającej na brak odpowiedzialności władzy i mydlenie oczu wyborcom. Takie rozdmuchiwanie sprawy, którą należałoby głęboko zakopać, mogłoby nie tylko zniszczyć mu karierę, ale też podkopać ich związek.

– Czy premier o tym wspomniał? – szczeknął Chris, szeroko otwierając szczurze, opalizujące na błękitno oczka.

James potrząsnął przecząco głową.

– Zatem nie ma takiej potrzeby. To tylko głupi romans, który szybko pójdzie w niepamięć; o ile powiedziałeś mi o wszystkim.

James kiwa głową.

– Cóż, należysz do ścisłych współpracowników premiera. Jeśli ta sprawa szybko zniknie z pierwszych stron gazet, to żadne dalsze działania nie będą potrzebne.

Sophie ma ochotę się roześmiać: Jamesowi nic nie będzie, bo jest właśnie takim typem, nigdy nie zrobił niczego nielegalnego i chroni go premier. Omija go wzrokiem i patrzy na regał z książkami, gdzie stoją tomy cromwellowskich powieści Hilary Mantel, w których kapryśna łaska króla stanowiła prawo. Od tamtego czasu minęły ponad cztery wieki, a jednak w partii Toma nadal da się wyczuć posmak dworskiego życia.

Przymyka powieki, starając się pozbyć myśli o planie rozpisanym na dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu oraz o mentalności sfory, która bierze w ludziach górę, gdy historia zaczyna żyć własnym życiem w mediach społecznościowych. W dzisiejszych czasach wiadomości rozchodzą się tak szybko. Ale wszystko będzie dobrze, jak powiedział Chris, który przecież jest realistą, może nawet cynikiem. Nie ma powodu, by ich oszukiwał. Żadnego.

Sophie otwiera oczy i wreszcie patrzy na męża.

Jednak jego klasycznie piękna twarz o wysokich kościach policzkowych i silnej szczęce jest ściągnięta. Promieniste linie w kącikach oczu, świadczące o zamiłowaniu do przebywania na świeżym powietrzu i skłonności do śmiechu, nie wyrażają teraz niczego.

James patrzy na Chrisa, a ona wychwytuje w tym spojrzeniu coś nietypowego, ledwie zauważalny ślad wątpliwości.

– Mam nadzieję, że się nie mylisz.

Anatomia skandalu

Подняться наверх