Читать книгу Elżbieta I i Robert Dudley - Sarah Gristwood - Страница 7

Przedmowa

Оглавление

Mija prawie pół wieku od pojawienia się ostatniej popularnonaukowej książki dotyczącej relacji Elżbiety Tudor i Roberta Dudleya. Napisanie tego typu pracy wydaje się prawie niemożliwe. Istnieje, rzecz jasna, mnóstwo wersji tej historii: dwa wysokobudżetowe seriale telewizyjne poświęcone najczęściej filmowanej angielskiej monarchini, bestsellerowa powieść Philippy Gregory o samym związku Elżbiety i Roberta, wspaniała teatralna sztuka Schillera Maria Stuart z Robertem schwytanym w potrzask między królową serc a królową umysłów oraz wcześniejszy film fabularny, zatytułowany po prostu Elżbieta, którego motywy odbijają się echem w sequelu Złoty Wiek. Nie wspomnę już o wielu nowych, popularnych czy też naukowych, biografiach Elżbiety, a także o licznych pracach na temat Roberta Dudleya; a pomijam też starsze pozycje, z czasów pamiętnej kreacji Glendy Jackson w Elżbiecie R oraz niezliczone opowieści Margaret Irwin czy Jean Plaidy.

Na moje szczęście apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wydaje się jednak, że nowa, faktograficzna wersja historii Elżbiety i Leicestera może się okazać mniej smakowita niż wartka kolorowa fantazja. Istnieje bowiem wiele nieścisłości wynikających z plastyczności materiału źródłowego (wątpliwe pogłoski, listy ambasadorów, które czytamy wyłącznie w tłumaczeniach). Jednak im bardziej atrakcyjne i przekonujące są nowe fikcyjne wersje, tym większa pojawia się chęć dotarcia do prawdziwej historii. Podobnie jak kolejne pokolenia historyków, pragniemy osobiście zbadać dowody – tak, jakbyśmy żyli w czasach Roberta i Elżbiety.

Ostatnia książka poświęcona tej tematyce została wydana w 1961 r. przez Elizabeth Jenkins. Wcześniejsza biografia pióra tej pisarki portretowała Elżbietę jako kobietę, która nieustannie uciekała przed samą sobą, szukając „męskiej opieki i oparcia”. Inne, bardziej współczesne i zarazem feministyczne studium królowej Elżbiety, marginalizowało rolę mężczyzn w jej życiu, podczas gdy nowa praca na temat wiecznie oczernianego Roberta koncentrowała się na jego pochodzeniu, poglądach, sprawach finansowych, a także przedstawiała go jako jednostkę absolutnie niezależną. Rozpoczynając pracę nad książką, prześledziłam, wbrew powszechnej praktyce, wszystkie lata tego długiego związku, a nie tylko początkowy okres. Próbowałam także odkryć jego prywatne oraz polityczne znaczenie oraz określić jego wpływ na panowanie Elżbiety i na jej królestwo. Któż wie, czego można się dowiedzieć, jeśli poprzez pryzmat tego związku (oraz poprzez punkt widzenia Roberta Dudleya, człowieka, który znał królową lepiej niż inni) zbadamy ponownie jeden z najbardziej znanych, lecz wciąż fascynujących okresów w angielskiej historii?

Zainteresowanie Elżbietą nigdy nie osłabnie, ale jej miłosna relacja z Leicesterem stanowi szczególny obiekt fascynacji. Pojawia się pytanie – dlaczego? Nie tylko z powodu obsesyjnego śledzenia erotycznych smaczków czy też nienasyconej ciekawości związanej z prywatnym życiem władców. Być może przyczyna tkwi w niezwykłym zrównoważeniu sił w tym związku, co nadaje mu współczesny wydźwięk. Być może odczuwamy dziś potrzebę poznawania tych pamiętnych, trwałych relacji, opartych na wzajemnym wspieraniu się i namiętności, które to jednak nie rozwinęły się drogą tradycyjnych romantycznych historii.

Materiał ten jest pod wieloma względami mało obiecujący. Dla Elżbiety związek z Robertem Dudleyem, hrabią Leicester, był prawdopodobnie najważniejszym w jej życiu. Dzika zaborczość, która kazała jej określać Roberta jako „Naszą własność”, z całym autokratyzmem królewskiego „My”, w żaden sposób nie umniejszała znaczenia Roberta w jej oczach. Dla kobiety, która miała tak niewielu żyjących krewnych, Robert stanowił namiastkę najbliższej rodziny. Dudley aż do swej śmierci w roku 1588 (po której pogrążona w żałobie Elżbieta siedziała w odosobnieniu, dopóki ministrowie nie wyważyli drzwi do komnaty) był jej doradcą, nieoficjalnym małżonkiem oraz dowódcą jej wojsk. Robert kochał Elżbietę, okazywał zrozumienie, siedział przy jej łożu boleści, a także reprezentował w państwowych uroczystościach. Ona z kolei doprowadziła go – syna i wnuka skazanych zdrajców – do zaszczytów przynależnych najpotężniejszemu człowiekowi w kraju.

Elżbieta jednak potrafiła też upokorzyć Roberta. Traktowała go jak zabawkę na sznurku i zmuszała, aby tańczył w obecności konkurentów. Próbowała ukarać go więzieniem, kiedy ostatecznie udało mu się urwać z uwięzi, angażując się w związki z dwiema innymi kobietami. Nie jest to bynajmniej prosta opowieść o Romeo i Julii. Co więcej, opisując ten związek, musimy zmierzyć się z kilkoma ciągle niewyjaśnionymi kwestiami. Jedna z nich dotyczy oczywiście seksualnych relacji tej pary. Król Francji mawiał, że jedno z wielkich pytań Europy brzmi: „Czy królowa Elżbieta jest dziewicą, czy nie”. Kwestia ta jest nadal obiektem fascynacji. W trakcie pracy nad niniejszą książką, ku swej niemałej konsternacji stwierdziłam, że to pytanie zadawał mi każdy, kto słyszał, że zamierzam pisać o Elżbiecie i Robercie Dudleyu. Pytało mnie o to „kilku” − jeszcze zanim przestałam liczyć − znajomych dziennikarzy, paleontolog z Cambridge, emerytowany dyplomata, jedenastoletnie dziecko, brygadier i majster, który przyszedł naprawić zmywarkę. Kilkoro z nich poprzedzało swoje pytanie stwierdzeniem: „Właściwie nie interesuję się historią, ale...”. Kiedy jesienią 2005 r. ukazał się telewizyjny portret Elżbiety kreowanej przez Helen Mirren, wszystkie popularne magazyny poświęciły tej sprawie swoje bezcenne strony. Cztery miesiące później ukazał się serial BBC i sytuacja powtórzyła się. We wszystkich artykułach pytano: zrobili to czy nie?

Powszechne zainteresowanie tym problemem nie jest chyba prymitywnym zaglądaniem pod spódnicę. Każdy, kto chce poczytać na temat życia seksualnego rodów królewskich, może to zrobić bez zagłębiania się w czterysta lat historii. Być może zainteresowanie dotyczy sposobu, w jaki prywatne życie Elżbiety przenikało się z jej publiczną karierą: jest ona w końcu rzadkim okazem wczesnej feministki. Ale co znacznie ważniejsze, z ikonograficznym wizerunkiem dziewicy Elżbiety identyfikujemy naszą własną przeszłość. Historia Królowej Dziewicy tworzy mit tajemniczy na równi z Camelotem Artura, a jednocześnie stanowi niezbity i doniosły fakt jak zwycięstwo Nelsona pod Trafalgarem. Teraz jednak pozostaje nam dociec, czy sprzedano nam bajeczkę. W epoce zmian i zawirowań podważamy wiele dawnych, znanych legend i chcemy sprawdzić, czy ta konkretna rozsypie się w pył czy pozostanie wiarygodna.

Na to pytanie jednak nigdy nie znajdziemy w pełni satysfakcjonującej odpowiedzi. Możemy tylko przedstawić fakty – historie i relacje, które stanowią źródło spekulacji od czasów samej Elżbiety. Dysponując tymi materiałami, poczułam, że znam odpowiedź, choć inni mogą się z moją teorią nie zgodzić. W Posłowiu i Suplemencie omawiam krótko różne opinie historyków, a także niektóre najpopularniejsze mity dotyczące pary, a ponadto pradawną plotkę, według której Robert i Elżbieta doczekali się w tajemnicy syna – Arthura Dudleya. Fascynujące, że skandale seksualne nigdy nie przestają wybuchać. (Nasuwa się również analogia do plotek krążących wokół śmierci Diany i jej przypuszczalnej sekretnej ciąży). Nigdy również nie dowiemy się, czy Robert rzeczywiście zabił swą żonę, by móc poślubić Elżbietę, czy też może sama królowa zleciła zabójstwo Amy, aby nie zostać zmuszoną do poślubienia Roberta. Mamy chyba szczęście, że możemy żyć w takiej niepewności. Mówię „my”, ponieważ chyba każdy, kto sięgnie po tę książkę, będzie już wiedział coś na ten temat. Każdy z nas ma już swoją wersję tej historii.

To jest jeden z problemów badacza. Byłoby zbyt łatwo, gdybyśmy sięgali po źródła tylko po to, by potwierdzić rzeczy, które już wiedzieliśmy wcześniej. Spoglądamy na utrwalony wizerunek Elżbiety i powtarzamy znane frazesy. Lecz jeśli zamiast tego skierujemy uwagę na słowa wypowiadane przez osobę stanowiącą przedmiot badań, będziemy zaskoczeni i wdzięczni za otrzymanie tak nadzwyczajnego materiału.

Obraz Elżbiety odmalowywany w ostatnich dekadach ukazuje kobietę kierującą się seksualnymi impulsami, a także osobę, w której owe impulsy zostały okiełznane w wyniku politycznej konieczności. Priorytety królowej wydają się częścią jej nowoczesnego wizerunku. Obraz Roberta Dudleya jest uwspółcześniony w znacznie mniejszym stopniu i tu pojawia się obszar, w którym możemy zyskać coś nowego, przyjmując szerszą historyczną perspektywę. Romantyczny bohater fikcyjnych opowieści – wysoki, ciemnowłosy i przystojny, na białym koniu – nigdy nie pasował do końca do sprzedajnej, bezwolnej marionetki ze starych opowieści. W dawnych czasach sytuacja faworyta (a szczególnie męskiego faworyta) nie była łatwa. Widać to na przestrzeni wielu stuleci.

Przywracając Robertowi godność należną mu jako politykowi i patriocie, torujemy sobie drogę do poważnego spojrzenia na jego związek z Elżbietą. Kiedy postrzegamy go jako nieustanne źródło niezręcznych sytuacji lub jako człowieka zdolnego jedynie do kierowania się niejasnym interesem własnym, jego związki z królową stanowią problem, który wywoływał spór nawet wśród jej najbardziej gorliwych zwolenników. Usuńmy tę przeszkodę i może zacznijmy postrzegać Roberta jako jednostkę inteligentną, niezależną politycznie i społecznie. Nadal będziemy akceptować fakt, że jego rola w przeważającej mierze sprowadzała się do aspektów ściśle osobistych − Robert był tak bardzo związany emocjonalnie z Elżbietą, jak to tylko możliwe w relacji z kobietą.

Może tym, co nas obecnie najbardziej interesuje, jest zamazywanie konwencjonalnego obrazu tożsamości płciowej i poczucia, że seks i jego brak niekoniecznie są niezbędnym, ostatecznym warunkiem istnienia lub rozpadu związku. Może dziś chcemy spoglądać dalej, poza romantyczną historię serc i kwiatów. Może jesteśmy skłonni uznać, że seks przychodzi często zbyt łatwo i że długotrwały związek jest niczym Święty Graal.

Kiedy rozpoczęłam pracę nad tą książką, zafascynowały mnie szczególnie dwie rzeczy. Pierwsza to kwestia dowodów: to, co pewne, a to, co prawdopodobne. Odnośniki źródłowe zamieszczone na końcu książki są celowo ograniczone. Prawie wszystkie dostępne cytaty odnoszące się bezpośrednio do Elżbiety przez całe stulecia były przerzucane jak piłeczki pingpongowe. Same informacje mają na celu zapoznanie czytelnika z gmatwaniną różnych relacji na temat jej panowania. Są to relacje fragmentaryczne i często ze sobą sprzeczne. Stanowią one materiał, na kanwie którego utkano tradycyjne historie. Jeśli przyjrzymy się im uważniej i zestawimy je w kolejności, wówczas okaże się, że mogą być pomocne w obalaniu stereotypów.

Druga sprawa, która mnie zafrapowała, to długotrwałość tego związku. Po pierwszym okresie wzajemnego zauroczenia, Elżbieta Tudor i Robert Dudley wypracowali platoniczny związek łączący namiętność, polityczne partnerstwo z wciąż świeżą osobistą bliskością. Zastanawiające, iż wszyscy uważają ten związek za krótkotrwały: zaledwie osiemnaście miesięcy od pierwszego udokumentowanego zbliżenia dorosłego Roberta i Elżbiety do skandalu towarzyszącego śmierci żony Roberta, Amy. Nie dostrzega się jednak faktu, że relacja ta trwała w istocie przez trzy pierwsze dekady panowania Elżbiety! Nawet góry lodowe skrywają zaledwie dziewięć dziesiątych swego oblicza. Wydaje się, że tutaj brakuje nam aż dziewiętnaście dwudziestych opowieści. Trudno wyobrazić sobie lepszy powód do napisania nowej biografii.

Elżbieta I i Robert Dudley

Подняться наверх