Читать книгу Dzieci kartografa - Sarah McCoy - Страница 40

Od autorki

Оглавление

Kreślenie mapy Sarah według Sarah

Według dziennika w moleskinowej oprawie, z którym się nie rozstaję, pierwszy zarys pomysłu na tę powieść przyszedł mi do głowy piątego czerwca 2011. Chodził za mną kobiecy głos, który powtarzał: Pies to nie dziecko. Na rynku, gdzie kupowałam paprykę, nocami, gdy nasłuchiwałam chrapania męża, w kuchni przy zaparzaniu herbaty i pieczeniu ciasteczek, na spacerze z psem po naszej okolicy – wszędzie słyszałam ten głos, wołający do mnie z ganku domu na Apple Hill.

Gdy wreszcie, piątego czerwca, zapisałam to zdanie, poczułam się, jak gdybym otworzyła szeroko drzwi powieści, bo natychmiast pojawiło się dwanaście pospiesznie zanotowanych stron o dzisiejszym miasteczku New Charlestown. Podobnie jak w przypadku innych moich powieści imiona miałam wybrane od początku: Eden i Jack Andersonowie.

To zabawne, jak ukształtowane są już postacie, gdy przychodzą do autora. Naszym obowiązkiem pozostaje subtelnie, lecz z zapałem obudować je narracją. Nakreśliłam więc fikcyjny krajobraz. Wiedziałam, że Andersonowie mieszkają w pobliżu autentycznych miasteczek Harpers Ferry i Charles Town w Zachodniej Wirginii. Wyguglowałam adresy przy ulicach: Wolności, Duncana Fielda, Washingtona. Ich zabudowę stanowiły domki z epoki królowej Anny, z eleganckimi werandami i spadzistymi dachami. Piękna architektura. Na stronie agencji nieruchomości wyczytałam, że są to fasady dawnych posiadłości z XIX wieku. Tryby mojej historii zaczęły się kręcić. Miałam już miejsce akcji.


Sarah Brown

(fot. West Virginia State Archives)

Natychmiast zaczęłam szkicować rozdziały historii Eden, ale dopiero we wrześniu 2011 w moim dzienniku pojawia się nazwisko Johna Browna. Przerysowane z Internetu drzewo genealogiczne Brownów ma obok notatki innej opowieści, która mi się obsesyjnie przypominała. Notatki gryzmolone są w pośpiechu, jakbym się bała, że zapomnę, co chcę zapisać: Cela więzienna. Strażnik. John powieszony przed południem. Żona. Córki. I tak znalazła się Sarah Brown.

Szczegóły jej charakteru wylały się na papier jak z przechylonej filiżanki. Podobnie jak charakterystyki Freddy’ego, pani Silverdash, Cleo i Miltonów. Tłoczyli się w mojej wyobraźni i każde domagało się wpisania na listę, żebym o nich nie zapomniała.

W październiku rozpoczęłam badania nad rodziną Brownów, ze szczególnym uwzględnieniem Sarah. Fascynowało mnie jej prawie zapomniane życie. Uzdolniona artystka, wczesna feministka, abolicjonistka, przyjaciółka słynnej rodziny Alcottów (Louisy May i pozostałych), znajoma wszystkich przywódców ruchu Kolei Podziemnej oraz Tajnego Komitetu Sześciu Johna Browna, doskonale wykształcona, pracownica mennicy, sadowniczka, nauczycielka sierot, opiekunka nie swoich dzieci, ponoć najpiękniejsza z dzieci Johna Browna, a jednak do końca życia niezamężna, nawet niezaręczona, chociaż całe jej rodzeństwo pozakładało rodziny. Dręczyło mnie, że nie znam bliżej jej historii.

Rozpoczęłam więc trzyletni, jak się okazało, proces kreślenia mapy Sarah na obszarze całego kraju. W Concord w stanie Massachusetts odwiedziłam Orchard House, w którym mieszkała u rodziny Alcottów, ucząc się w prywatnej szkole Franklina Sanborna. Byłam też w Bostonie, gdzie odwiedziła „przyjaciół” swego ojca Johna Browna. Obeszłam starannie całe Harpers Ferry w Zachodniej Wirginii, od torów kolejowych po brzeg rzeki. W towarzystwie mojego taty udałam się do remizy strażackiej, gdzie bunt z Harpers Ferry miał swój sławetny, krwawy finał, w którym zginęli bracia Sarah i inni buntownicy, wolni i niewolni, czarni i biali.

Staliśmy z ojcem w skwarze letniego dnia roku 2012, przytłoczeni brzemieniem wirgińskiej historii. „Ci synowie... ci chłopcy – wszyscy zginęli. Co za straszna tragedia” – powiedział tata. Na te słowa dostałam gęsiej skórki.

Sto pięćdziesiąt lat później na miejscu straconej przyszłości stał inny ojciec pogrążony w żałobie. Mam dwóch braci, Jasona i Andrew. Sama będąc siostrą, umiem wyobrazić sobie ból ich straty. Mogę zostać uznana za samolubną, ale na miejscu Sarah chciałabym po prostu odzyskać rodzinę – jakkolwiek cel ich walki był słuszny i skuteczny, gdyż stała się katalizatorem wojny secesyjnej i zniesienia niewolnictwa w całym kraju.

Potem pojechałam do Charles Town. Stary gmach sądu, w którym John Brown był więziony, sądzony, a następnie powieszony, wciąż stoi na swoim miejscu, stateczny i biały, naprzeciwko wieży zegarowej, ratusza i strzelistego kościoła. Niby to spokojne typowo amerykańskie miasteczko, a taką ma tragiczną historię. Tam właśnie ujrzałam Sarah i Eden razem, jedną obok drugiej, jak postacie odbite w symbolicznym lustrze.


Autorka Sarah McCoy przed Muzeum Historycznym w Saratodze

Podążałam dalej śladem Sarah, z Zachodniej Wirginii przez cały kontynent do Red Bluff w Kalifornii. Uprzejma pani dyrektor Działu Archiwaliów i Zbiorów Muzeum Historycznego w Saratodze otworzyła przede mną drzwi poza godzinami zwiedzania. Cierpliwie odpowiadała na litanię moich pytań, udostępniła wszystkie interesujące mnie dokumenty, którymi dysponuje muzeum, pozwoliła robić zdjęcia, spacerować po obsadzonym różami terenie i kontemplować obrazy Sarah.


John Brown i Mary Day Brown: portrety wykonane przez Sarah Brown

(fot. Saratoga Historical Foundation)

Pięć wystawionych w Muzeum Historycznym obrazów to jedyne zachowane prace Sarah Brown. Obejmują one ołówkowo-kredkowe portrety Johna i Mary Brownów oraz obrazy olejne zatytułowane: Brzoskwinie, Widok z górą Diablo i Misja karmelitańska. Uwzględniając lata studiów Sarah i późniejsze zamówienia, musiało być tych obrazów znacznie więcej – niestety, tak jak jej życie, pojawiły się i zniknęły bez pisemnej wzmianki, zostały pogrzebane wraz z ludźmi, którym Sarah pomagała jako abolicjonistka, z sierotami, którymi się zajmowała, rodzinami, przyjaciółmi i miejscową społecznością, której pozostała oddana do końca życia.

Obeszłam również miasteczko Red Bluff. Choć położone w odległości trzech tysięcy mil, Red Bluff ma prawie identyczną ulicę główną jak Concord, Harpers Ferry czy Charles Town: mieszkańcy załatwiają codzienne sprawy, dzieciaki drepczą za nimi, a biznesmeni witają się uprzejmie, nie inaczej niż w XIX wieku. Odwiedziłam grób Sarah, przysiadłam przy nim na usianej sosnowymi szyszkami ziemi i wsłuchałam się w szept jesiennych liści. Z całą odpowiedzialnością wyznaję, że poczułam obecność Sarah tam, na cmentarzu Madronia, i jestem pewna, że została aniołem stróżem tworzenia tej powieści. W najczarniejszych chwilach towarzyszyła mi kobieta, która wiodła niekonwencjonalne życie i pozostawiła po sobie nadzwyczajny ślad. Z jej manifestowanej wiary czerpałam siłę. Inspirowała mnie ta twórcza, niezależna postać.

Proszę jednak zrozumieć, że nie było moim celem napisanie biografii Sarah Brown ani romantycznej wersji faktów z jej życia. Jako opowiadaczka posłużyłam się narzędziami swego rzemiosła do wyobrażenia sobie, jak mogło wyglądać życie Sarah, co mogła czuć, jakie były jej zmagania i radości, o czym mogła śnić, tak jak ja wyśniłam jej istnienie. Latami odrabiałam pracę domową: czytałam gazety z epoki, listy; kontaktowałam się z żyjącymi potomkami Brownów; badałam sztukę i działalność Sarah, pamiątki po ruchu Kolei Podziemnej, symbole, szyfry, dzieje bimbrowników, lalki oraz wielką obfitość informacji o Johnie Brownie dostępnych w bibliotecznych archiwach.

Symbole obrazkowe, które opisuję, są wierne dokumentacji szyfrów Kolei Podziemnej i organizacji niewolniczych. Szyfrogramy połączyłam z teorią o domniemanym użyciu dziecięcych lalek do przemycania tajnych wiadomości oraz leków do niewolników w „podbrzuszu Ameryki” podczas wojny secesyjnej. Bardzo mi w tym pomogła dyskusja o lalce Nina, wystawionej w Muzeum Konfederacji w Richmond, w stanie Wirginia. Rodzina, która ofiarowała muzeum Ninę, twierdziła, że lalka jest dowodem na słuszność teorii o szmuglu w lalkach. Przekazywana z pokolenia na pokolenie wraz ze swą legendą Nina stała się dziś celebrytką z uwagi na swoją niezwykłą przeszłość. Właśnie ta lalka podsunęła mi wątek łączący w powieści Sarah i Eden.

Przyznaję, że niektóre zdarzenia i fakty potraktowałam swobodnie. Chodziło mi bardziej o przedstawienie psychiki Sarah i jej przyszłego wpływu na współczesną Eden niż o stworzenie oficjalnego profilu. Niniejsza książka jest w całości produktem mojej wyobraźni.

Przyznaję jako pisarka i czytelniczka, że najwięcej satysfakcji w trakcie tworzenia postaci bohatera (historycznego, współczesnego, prawdziwego czy fikcyjnego) daje odbywana u jego boku podróż emocjonalna, podczas której ta osoba usamodzielnia się i nabiera siły. Wierzę, że i autor czerpie siłę z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości swoich postaci. Zaczynamy widzieć świat i własne życie jako jedną gigantyczną mapę, na której drogi, decyzje, dzieje i przeznaczenia łączą się i krzyżują, choćbyśmy sami nie widzieli ich związków. Zapewniam, że z dystansu i właściwej perspektywy są one niepodważalne i ostatecznie boskie. Tę prawdę objawiły mi Sarah i Eden. Mam nadzieję, że ich historia – czy dwie historie w jednej – dowiedzie tego samego czytelnikowi, obecnemu czy przyszłemu. To historia niezapomnianej kobiety z przeszłości.

Dzieci kartografa

Подняться наверх