Читать книгу Dzieci kartografa - Sarah McCoy - Страница 41
Podziękowania
ОглавлениеJestem dozgonnie wdzięczna
dzielnym kobietom (członkiniom rodziny, przyjaciółkom, sąsiadkom, nieznajomym, żyjącym i zmarłym), które otwarcie toczyły swoje prywatne walki i batalie emocjonalne, znosząc lęki i ból fizyczny, dla zdefiniowania i stworzenia „rodziny”. Wdzięczna jestem również tym mężczyznom, którzy wspierali i kochali rzeczone kobiety na dobre i na złe. Niniejsza powieść napisana została na ich cześć;
Mollie Glick, mojej superagentce (to tytuł oficjalny), koleżance po literackim fachu i drogiej przyjaciółce. Emily Brown, dowcipnej, bystrej pomocnicy. Kristin Neuhaus za zapowiedzenie tej książki na świecie, zanim jeszcze napisałam ostatnie słowo. I wszystkim w Foundry za to, że są po prostu fantastyczni;
mojej cudownej redaktorce Christine Kopprasch (której funkcję potwierdza skandaliczny fartuch); Mai Mavjee i Molly Stern za mistrzostwo i niezłomność. Mojej ognistej drużynie Aniołków Charliego z Crown: Jayowi Sonesowi (alias Charlie), Annsley Rosner, Sarah Breivogel, Rachel Meier; oraz moim stałym aniołom: Meagan Stacey, Emily Davis i Kirze Walton. Bonnie Thompson za sokole oko (tak, zdarzyła mi się prawie homofoniczna literówka w czasowniku) i Mary Dorii Russell za błyskotliwy wstęp;
Katie Alexander, dyrektor Saratoga Historical Foundation’s Archives and Collections, która była uprzejma otworzyć dla mnie muzeum po godzinach, abym mogła obejrzeć obrazy Sarah i inne pamiątki, porobić notatki i zdjęcia oraz zadać tysiąc pytań o rodzinę Brownów, czym zajęłam jej całe popołudnie. Wizyta w Muzeum Historycznym Saratogi była fundamentalna dla poznania przeze mnie życia Sarah w Kalifornii;
pracownikom cmentarza Madronia za to, że pozwolili dziewczynie z Teksasu w kowbojskich butach posiedzieć nad grobem Sarah Brown, nazbierać liści i szyszek sosnowych, pogładzić kamień nagrobny i pogadać ze zmarłą, a przy tym odwiedzająca nie zyskała u nich miana wariatki;
następującym instytucjom i kolekcjom muzealnym za udostępnienie mi swoich zbiorów: Archiwum Johna Browna Uniwersytetu Wirginii, które dodatkowo wykonało dla mnie skany artykułów ze „Staunton Spectator”; Uniwersytetowi Missouri-Kansas City za udostępnienie kopii listów Johna Browna; Wydziałowi Historii i Kultury Zachodniej Wirginii, Archiwom Wirgińskiego Instytutu Wojskowego, Wirgińskiej Fundacji Nauk Humanistycznych; archiwum „Harper’s Weekly”; the Miller-Cory House Museum za spis ziół kolonialnych i ich zastosowań; Alice Keesey Mecoy za blog John Brown Kin; Muzeum Figur Woskowych Johna Browna, Harpers Ferry National Historic Park, Stowarzyszeniu Historycznemu Harpers Ferry; Muzeum Hrabstwa Jefferson; Narodowemu Muzeum Medycyny Czasu Wojny; Bibliotece Publicznej Hrabstwa Jefferson; programowi PBS History Detectives – tu specjalne podziękowanie historyczce Gwen Wright; Muzeum Konfederacji; the Louisa May Alcott Orchard House; the Saratoga Historical Foundation oraz EVMS Jones Institute for Reproductive Medicine.
Muszę oddać sprawiedliwość autorom, którzy przede mną zajmowali się historią i przekazywali swoje ustalenia w książkach, esejach, artykułach i innych źródłach. Nie napisałabym tej książki bez ich uprzedniej pracy i krzepiącej świadomości posiadania na półce następujących dzieł: Damon G. Nalty, The Browns of Madronia; Jean Libby, The Californians: After Harpers Ferry: California Refuge for John Brown’s Family; Gladys-Marie Fry, Stitched from the Soul: Slave Quilts from the Antebellum South. A oto literatura fabularna, która rozpaliła moją wyobraźnię: Russell Banks, Cloudsplitter; Charles Frazier, Zimna Góra; Louisa May Alcott, Małe kobietki, i wreszcie Hans Christian Andersen, Baśnie.
Wielkie dzięki przyjaciołom, którzy dzielili moje zwątpienia i nie oburzali się na moje niemądre pytania, gadaninę i niewczesne łzy. Dzięki za Waszą przyjaźń i rodzinne potraktowanie dla: Christy i JC Fore, Stacy Rich i Erica Schattena, Mary i Courtney Holland, Kristin i Jasona Romesburgów. Wasze pociechy – moje przyszywane siostrzenice i siostrzeńcy – są połączeniem współczesnych cudów i starożytnych obietnic.
Specjalne podziękowanie dla mojej gwiazdy przewodniej, Christy Fore. Bez Ciebie nie dopełniłby się mój proces twórczy. Ja sama bym się nie dopełniła. Mogłabym mnożyć superlatywy, ale pozostawmy je prywatnej korespondencji. Całusy dla Kelseya, Grace i Lainey Faith (gdyż i oni zasługują na wzmiankę w tej książce).
Najszczersze dzięki molom książkowym z całego kontynentu i globu, którzy mnie wspierali, darzyli sympatią i zachęcali do pisania tej powieści, a konkretnie: „Peppah Sister” Jennie Blum, Caroline Leavitt (kowbojce), Beth Hoffman (# Happydale), Emmy Miller (mamie-bogince), Robin Kall Homonoff i mojej honorowej rodzince MOT (Emily, Burtowi, Davidowi i Ariemu), Chrisowi Bohjalianowi, Jen Pooley, mojej SSS (Lovin, wiesz, o kogo chodzi); Edanowi Lepuckiemu, Patrickowi Brownowi i D’Bean za udowodnienie, że rodzice pisarze są über-cool (ekologiczne granaty i legginsy do jogi górą!); Therese Walsh (siostrze T-ea) i kolegom z Writed Unboxed; Kathy Parker, Marcie Koehler i ślicznotkom z Best Book Club; niezależnym księgarniom i klubom czytelniczym w kraju i na świecie za rozpropagowanie mojej pracy (jesteście bez wątpienia paliwem mojej rakiety).
Żadne słowa nie wyrażą mojej wdzięczności rodzinie. Jesteście podporą mojego ducha. Bez Was byłabym zgubionym guzikiem. Wasze codzienne wsparcie, modlitwy i miłość są definicją prawdziwej rodziny. Mam na myśli moich przebojowych młodszych braci, Andrew i Jasona McCoyów – moich przyjaciół i bohaterów; dziadków Wilfreda i Marię Noratów; babcię Monę Louisę McCoy oraz wszystkich pozostałych krewnych, bliższych i dalszych. Specjalne dzięki cioci Glorii O’Brien za ukazanie mi piękna rodziny adopcyjnej. Dziękuję Titi Ivonne Tennent za to, że była mi drugą matką i śpiewała Going to the Chapel w samochodzie w dniu mojego ślubu, matką, z którą śmiałam się i płakałam na przemian w to październikowe popołudnie 2003 roku, i za znacznie więcej. Jesteś moją magiczną matką chrzestną.
Ale przede wszystkim dziękuję moim Rodzicom, Eleane i Curtisowi McCoyom. Czuję się zaszczycona, że jestem Waszą córką. Mommacita, Ty znasz wszystkie tajniki mojego serca. Daddio, któremu książka ta jest dedykowana, Ty jesteś synonimem agape. Dzięki, że mnie zawiozłeś do Zachodniej Wirginii i w nieznośnym upale przemierzyłeś ze mną Harpers Ferry od końca do końca, okazując wiele entuzjazmu moim postaciom. Nigdy się nie dowiemy, czemu przenieśli starą remizę, ale zawsze możemy zjeść kurczaka w KFC w drodze powrotnej.
Dziękuję mojemu mężowi Brianowi (alias Doc B). Od szkoły średniej jedziemy na jednym wózku, ale przez lata, gdy pisałam tę powieść, Twoja odwaga, niezłomna pogoda ducha i wiara przeprowadziły nas przez wszystkie mielizny. Co dzień na nowo zadziwiasz mnie swoimi uzdolnieniami, wielkim sercem i ogromem miłości. Dzięki, że zaprosiłeś mnie na bal maturalny lata temu i za to, że wciąż mi powtarzasz, że Ci wystarczam, a czasem aż nadto. Nastaw kasetę K-Ci & JoJo. Bogu dziękuję, że Cię w końcu znalazłam.