Читать книгу Polscy szpiedzy - Sławomir Koper - Страница 7

Оглавление

Rozdział 1


Ofiara koleżeńskiej zawiści – Jerzy Sosnowski

Nasz kraj może się poszczycić asami wywiadu, których akcje, odwaga i pomysłowość przewyższają najśmielsze pomysły powieściopisarzy. Doskonałym potwierdzeniem tej tezy jest życiorys Jerzego Sosnowskiego, przy którego wyczynach dokonania Jamesa Bonda opisywane w powieściach Iana Fleminga wypadają nad wyraz blado. Jednak, czy Sosnowski był superagentem działającym z pobudek patriotycznych, czy też kobieciarzem i bon vivantem, który ze szpiegostwa uczynił sposób na wygodne i ciekawe życie?

Niezwykła biografia to jednak nie to samo, co biografia zakończona happy endem, o czym boleśnie przekonał się nasz bohater, będący nie tylko najbardziej barwną, ale też najtragiczniejszą postacią polskiego wywiadu. Agent Oddziału II Sztabu Generalnego, odnoszący ogromne sukcesy w Berlinie lat 20. i 30., skończył w bezimiennym, sowieckim grobie gdzieś na dalekim Powołżu. Jak to się stało, że człowiek, który wykradł Niemcom najpilniej strzeżone tajemnice wojskowe, po powrocie do kraju został oskarżony o zdradę i skazany na wieloletnie więzienie? Czy faktycznie był zdrajcą, czy też padł ofiarą zawiści kolegów po fachu?


Lwów – rodzinne miasto rotmistrza

Poświęcono mu kilka książek, a także wiele obszernych fragmentów prac zagranicznych autorów specjalizujących się w tematyce szpiegowskiej. W 1954 roku w RFN nakręcono o nim film fabularny, kilkanaście lat później kolejny, a w USA zrealizowano film dokumentalny.

W Polsce realizowano poświęcone mu programy telewizyjne i audycje radiowe, a mimo to jego postać nadal budzi kontrowersje. Sądy III Rzeczypospolitej uznały, że nie ma przesłanek do rehabilitacji rotmistrza, a prezydent Bronisław Komorowski stwierdził, że ta sprawa nie należy do jego kompetencji.


Jerzy Sosnowski podczas służby w armii Habsburgów

Berlin, 27 lutego 1934 roku

Tego dnia wieczorem baron Georg von Nalecz-Sosnowski wydawał w swoich apartamentach ekskluzywne przyjęcie, na którym pojawiła się śmietanka towarzyska Berlina. Przystojny i zamożny, a do tego lubiący wydawać pieniądze arystokrata cieszył się nad Sprewą nieustannym zainteresowaniem stołecznych elit ze szczególnym uwzględnieniem płci pięknej. Organizowane przez niego przyjęcia uważane były za ważny punkt programu życia towarzyskiego stolicy Niemiec, tym bardziej że niejedną damę z miejscowej elity łączyły z Sosnowskim kontakty intymne. Nikomu też nie przeszkadzał fakt, że baron był z pochodzenia Polakiem – liczyły się tylko jego pieniądze oraz to, że deklarował się jako zajadły wróg bolszewizmu.

Bawiono się znakomicie, jednak tym razem przyjęcie miało się zakończyć inaczej niż zwykle. Późnym wieczorem do apartamentów Sosnowskiego wkroczyło gestapo, aresztując wszystkich jego gości. Tłum eleganckich pań i panów w strojach wieczorowych trafił prosto do aresztu, a rankiem następnego dnia po Berlinie rozeszła się wieść, że baron okazał się polskim szpiegiem, a wśród aresztowanych było wielu jego współpracowników. Plotki te wkrótce potwierdziła prasa, nie szczędząc intymnych szczegółów z życia Sosnowskiego. Podobno nad Sprewą miał on prywatny harem złożony z dam należących do wyższych sfer, a panie te bez wahania zdradzały swój kraj, by tylko zaskarbić sobie względy barona. Przy okazji zarabiały też duże pieniądze, których Sosnowski im nie szczędził. W tej sytuacji wszyscy niecierpliwie oczekiwali procesu siatki szpiegowskiej i surowego ukarania winnych.

Niespokojny duch

Jerzy Ksawery Franciszek Sosnowski urodził się w grudniu 1896 roku we Lwowie. Jego ojciec, Józef, był z zawodu architektem i prowadził własne przedsiębiorstwo budowlane. Uznanie zdobył, współpracując przy powstaniu pomnika Mickiewicza, a w późniejszych latach zasłużył się przy odbudowie ze zniszczeń wojennych gmachu Sejmu Krajowego oraz lwowskiej elektrowni. Matka, Ada z domu Czarnowska, uchodziła za osobę szczerą, powściągliwą i prostolinijną. Przyszły agent już od najmłodszych lat zdecydowanie różnił się od swoich statecznych rodziców. Jako nastolatek trafił do 1. Pułku Legionów, następnie służył pod rozkazami słynnego Beliny-Prażmowskiego. Zawirowania polityczne związane z niepowodzeniem akcji naboru do Legionów Piłsudskiego spowodowały, że ostatecznie wylądował w armii austro-węgierskiej. Fakt ten wcale nie zniechęcił go do wojaczki, toteż jako dobrze zapowiadający się kawalerzysta trafił do szkoły oficerskiej w Holicach. Walczył na froncie rosyjskim, był pięciokrotnie odznaczony za męstwo na polu walki, dosłużył się też stopnia porucznika.

W tych czasach uważano, że żołnierze niepokorni służą w kawalerii, ale ci najbardziej szaleni trafiają do lotnictwa. Faktycznie, ten stosunkowo nowy rodzaj sił zbrojnych wymagał niezwykłej odwagi, bo liczba wypadków była ogromna, w związku z czym ludzie zasiadający za sterami samolotów uchodzili za prawdziwych straceńców. Nic zatem dziwnego, że Sosnowskiego wysłano na oficerski kurs lotniczy w Wienner Neustadt, po którym już do końca wojny służył on w lotnictwie. Walczył z Rosjanami, zaliczył także epizod na froncie albańskim.

W szeregach polskiej armii pojawił się wraz z końcem wojny światowej, rozpoczynając służbę w 8. Ppułku Ułanów. Dowodził szwadronem karabinów maszynowych, podczas walk z bolszewikami cztery razy odznaczono go Krzyżem Walecznych, otrzymał też awans na rotmistrza. Przełożeni zachwycali się Sosnowskim, wróżąc mu wspaniałą karierę.

„Oficer ten [jest] wyjątkowo uzdolniony jako kawalerzysta – stwierdzał podpułkownik Marian Przewłocki ze Sztabu Generalnego. – Wyśmienity sportsmen. Wyjątkowy kolega. Wysoce inteligentny. W zupełności zasługuje na stanowisko dowódcy pułku”[1].

Szczególnie podkreślano jego odwagę i zimną krew na polu walki, a pozytywne opinie wydawali nie tylko bezpośredni przełożeni. W korpusie oficerskim o Sosnowskim zaczynało się robić głośno.

„Za akcję pod Maniewiczami – oceniał generał Edward Rydz-Śmigły – gdzie wzorowo poprowadził przeciwko hordzie bolszewickiej dwa szwadrony karabinów maszynowych, zasługuje na najwyższą pochwałę”[2].

Dostrzegano również, że rotmistrz jest oficerem „o wykwintnych formach towarzyskich, poważnym, towarzyskim, bardzo dobrym kolegą”. Niebawem miało to zwrócić na niego uwagę Oddziału II Sztabu Generalnego.

Afery i skandale

W marcu 1921 roku podpisano z bolszewikami pokój w Rydze i nastał czas odbudowy państwa polskiego. Czupurny rotmistrz nie potrafił jednak odnaleźć się w nowej rzeczywistości; brakowało mu codziennej dawki adrenaliny, do jakiej przyzwyczaił się na froncie. Rekompensował to sobie bujnym życiem towarzyskim, uwielbiał płeć piękną, zresztą z głęboką wzajemnością. I trudno się temu dziwić, bo był przystojny, wysportowany, znakomicie też władał językami obcymi. Słabość do urodziwych pań sprawiła, że jego świetnie zapowiadająca się wojskowa kariera stanęła pod znakiem zapytania. Kochliwy rotmistrz uwiódł bowiem narzeczoną swojego byłego dowódcy, podpułkownika Karola Rómmla, co zakończyło się głośnym skandalem. Panowie mieli stanąć na udeptanej ziemi, ale wskutek interwencji władz wojskowych do pojedynku ostatecznie nie doszło. Rómmla odesłano do innej jednostki, a Sosnowski wylądował w Warszawie jako referent w Departamencie Kawalerii. Rozrywkowy ułan nie mógł gorzej trafić, bo praca za biurkiem zdecydowanie nie była jego powołaniem.


Jerzy Sosnowski w mundurze rotmistrza

Jednak to, co było problemem w pułku, okazać się miało ważnym atutem dla wywiadu. Sosnowskiego pilnie obserwowano już od pewnego czasu, a do pierwszego spotkania z kapitanem Marianem Chodackim doszło w popularnej w tych latach stołecznej restauracji Oaza. Nie wiadomo, jak przebiegała ich rozmowa, ale nie ulega wątpliwości, że Sosnowski wyraził zainteresowanie pracą w wywiadzie.

Oferta przyszła dla niego w najbardziej odpowiednim momencie. Wprawdzie ożenił się z byłą narzeczoną Rómmla, ale jego małżeństwo nie układało się najlepiej, na co zapewne wpływ miało to, że partnerka była o 18 lat starsza. Na domiar złego rotmistrz nie zamierzał zrezygnować z rozrywkowego trybu życia, co nie rokowało dobrze temu związkowi. Powszechnie było wiadomo, że miał słabość do trzech rzeczy: kobiet, koniaku i koni. Pierwsze dwa upodobania mogły zachwiać każdym związkiem, a z czasem okazało się, że i ta ostatnia pasja może być kłopotliwa. Żyjąc ponad stan, musiał w 1924 roku zastawić swoje konie wyścigowe, gdyż jako człowiek honoru nie mógł sobie pozwolić na niespłacanie długów. W misternym planie Oddziału II Sztabu Generalnego ten aspekt życia rotmistrza okazał się niezwykle ważny.


Podpułkownik Karol Rómmel

Sosnowski był idealnym kandydatem do planowanej przez Oddział II misji w Berlinie. Dotychczasowy przedstawiciel polskiego wywiadu nad Sprewą, porucznik Józef Gryf-Czajkowski, nie odnosił sukcesów, a na domiar złego popadł w alkoholizm, w związku z czym narastały podejrzenia co do jego lojalności. Z czasem miało się zresztą okazać, że był podwójnym agentem i rzeczywiście współpracował z Abwehrą.


Jerzy Sosnowski

W tej sytuacji szefowie Oddziału II postanowili zmienić metody działania w Niemczech, wykorzystując fakt, że w biurach niemieckich sił zbrojnych (Reichswehry) zatrudniano wówczas wiele kobiet. Zostało to wymuszone postanowieniami traktatu wersalskiego, które ograniczyły liczbę etatów oficerskich, wskutek czego sporo stanowisk biurowych zajmowały panie. Z reguły pochodziły one z dobrych rodzin, były jednak źle opłacane i przepracowane, najczęściej też nie miały stałych partnerów życiowych. W wyczerpanych wojną Niemczech nie było wówczas łatwo o dobrą partię małżeńską, toteż samotne i sfrustrowane pracownice Reichswehry mogły się stać łatwym łupem szarmanckiego ułana.

1 CAW 1769/89/4775.

2 Ibidem.

Polscy szpiedzy

Подняться наверх