Читать книгу Sekret Amishy - Sejal Badani - Страница 8

Оглавление

1

Gdy miałam pięć lat, poprosiłam mamę o psa. Rasa ani wielkość nie miały dla mnie znaczenia. Chciałam mieć kogoś do kochania i przytulania. Mama zrobiła mi niespodziankę i trzy dni później czekał na mnie szczeniak. Był cudowny. Zabierałam go wszędzie, spał ze mną co noc. Parę miesięcy później uciekł z podwórka i zaginął. Siedziałam na łóżku i płakałam godzinami, a mama stała w progu mojego pokoju i patrzyła na mnie bez słowa. W końcu usnęłam, wyczerpana rozpaczą. Następnego ranka zauważyłam, że mama przykryła mnie w nocy kocem i wyłączyła światło. Nigdy nie wspomniała ani słowem o mojej stracie.

*

Patrzę na wodę, która rozbija się o kamienie. W oddali wyje syrena; statek sunie przez rzekę Hudson. Otulam się mocniej kurtką. Kilogramy, których mi przybyło w ciąży, stopniały. Zabrały mi upragnione ciepło. Lodowaty podmuch przedziera się przez wełnę i wywołuje dreszcze.

Zdejmuję ciemne okulary i unoszę twarz ku słońcu, które przeziera zza chmur. Dopiero październik, ale temperatura już wyraźnie spadła. To ostrzeżenie, że wkrótce nadejdzie zima. Nie boję się chłodu i śniegu. Dzięki nim będę mogła ukryć pod warstwami ubrań ciało, schować je przed światem. Nie zawsze byłam taka, rzadko wybierałam samotność, ale też nigdy nie wyobrażałam sobie, że moje życie będzie tak wyglądać.

Wsuwam dłonie pod uda i opieram się plecami o ławkę. Siedzę, słucham samochodowych klaksonów i syren statków, które uwalniają mnie od wiecznie brzmiącego w mojej głowie echa smutku.

– Przepraszam za spóźnienie.

Nie odwracam się.

– Wszystko w porządku – mówię, choć oboje wiemy, że kłamię. Nic nie jest w porządku i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie. – Jak w pracy?

– Wszystko w porządku.

Staliśmy się ludźmi, którzy powtarzają po sobie słowa? Patrick siada obok. Ciemne włosy falują mu na wietrze. Opatulił się szalikiem, który kupiłam w zimie dwa lata temu. Kupowanie mu rzeczy przychodziło mi naturalnie. Znam jego ulubioną markę butów, deseń krawatów, jaki lubi i najbardziej twarzowy krój marynarki. Pomiędzy fazą zalotów a małżeństwem poznajemy się nawzajem, ale nawet najdłuższy wspólnie spędzony czas nie uczy, jak radzić sobie z rozpaczą.

– Dobrze. – Znowu spoglądam na rzekę i zastanawiam się, czy znajdę odpowiedzi w jej głębi. – To dobrze.

Patrick przykrywa moją dłoń swoją i nasze palce odruchowo się splatają. Nieufnie zerkam na niego. Zabieg miałam trzy miesiące temu. Od tego czasu prawie ze sobą nie rozmawiamy.

– Pamiętasz ten pierwszy dzień na trzecim roku studiów? – Patrick nie czeka na moją odpowiedź. – Weszłaś do klasy w koku, z którego sterczał ołówek. Miałaś na sobie podarte dżinsy i bluzę z napisem: Jeśli pierwszy raz się nie udał, skoki ze spadochronem nie są dla ciebie.

– Uwielbiałam tę starą szmatę. – Wyrzuciłam bluzę, gdy po studiach zamieszkaliśmy razem. W rękawie zrobiła się dziura, która stopniowo powiększyła się aż do ramienia. – Nie byłeś wielkim fanem spadochroniarstwa.

– Jakże niesłusznie pozwoliłem ci wybrać miejsce naszej drugiej randki. – Patrick mocniej ściska moje palce. Nie potrafię się powstrzymać, odwzajemniam uścisk, chłonę ciepło jego ciała. – Gdybym tylko wiedział…

– Odmówiłbyś? – Zaskoczona, spoglądam mu w oczy i czekam na odpowiedź. Widziałam, że był tego dnia zdenerwowany, ale włożył skafander i wyskoczył z samolotu bez słowa protestu.

– A poszłabyś wtedy na trzecią randkę?

– Uwielbiałam te skoki – przyznaję. Po raz pierwszy skoczyłam na pierwszym roku studiów, to był zakład. Dla takiej grzecznej dziewczynki jak ja to dobry sposób na przełamanie codziennej rutyny. Skoki stały się moim narkotykiem, naturalnym odlotem. – Byłoby kiepsko, gdybyś odmówił.

– Wobec tego cieszę się, że nie odmówiłem. – Kiwam głową, rozumiejąc czego nie powiedział, wiem że nie żałuje tych wszystkich wspólnych lat. – Od lat nie skakałaś – przypomina.

Rzeczywiście. Nie skakałam, odkąd zaczęliśmy starać się o dziecko. Po pierwszym poronieniu Patrick prosił, a potem błagał o rozmowę, ale nie byłam na to gotowa. Skupiłam się na ponownym zajściu w ciążę – pewna, że to lek na wszelkie zło, które przyniosło pierwsze poronienie. Ale każda kolejna klęska coraz bardziej odsuwała nas od siebie.

– Powinnaś znowu zacząć – stwierdza Patrick. – Tak bardzo to kochałaś.

– Czasami miłość to za mało, prawda? – Oboje wiemy, że nie mówię o spadochroniarstwie. Patrick puszcza moją dłoń i choć tak bardzo chcę go zatrzymać, pozwalam mu się odsunąć. – Znalazłeś mieszkanie?

Rozstawaliśmy się etapami. Po zabiegu Patrick zaczął sypiać w pokoju gościnnym. W weekendy wybierał się z kumplami na wycieczki albo odwiedzał rodzinę na Florydzie. Spytałam w końcu, czy to separacja. Gdy odpowiedział, że szuka mieszkania, znowu coś we mnie pękło, coś już nadwątlonego, ale nie odezwałam się ani słowem.

– Tak. – Jego odpowiedź jest ledwie słyszalna. – Dwie ulice od ciebie. Jedna sypialnia. Będę wynajmował je przez pół roku, zanim znajdę coś na stałe.

Chcę wierzyć, że Patrick został tak blisko z mojego powodu, ale logika podpowiada, że to z wygody. Z obecnego mieszkania możemy chodzić piechotą do pracy i do wszystkich naszych ulubionych knajpek. Ciekawe, czy spotkam go w osiedlowej restauracji, albo zobaczę w niedzielny poranek czytającego gazetę w kawiarni, w której można dostać bajgle prosto z pieca, a właściciel wie, które lubimy. Patrick lekko przypieczone i z dużą ilością sera, a ja…

– Jaya? – Po jego tonie poznaję, że powtórzył moje imię co najmniej raz.

– Przepraszam. – Pocieram skroń, żeby wrócić do rzeczywistości. – Na chwilę odpłynęłam. – Odwracam się, nie chcę zdradzać mojej tajemnicy, że te odloty zdarzają się coraz częściej. – Co mówiłeś?

– Powiedziałaś rodzicom? – Patrick waha się przez chwilę. – O nas.

– Tak. – Rozcieram napięty kark i dopiero po chwili odwracam się do niego. – Dzwoniłam do nich w zeszłym tygodniu. – Przed nami powoli przepływa statek, a ja odtwarzam w pamięci tę rozmowę. – Tata spytał, jak sobie radzę, mama milczała.

– Jaya… – zaczyna Patrick, ale przerywam mu gestem.

– Jadę do nich na weekend. Wszystko im wyjaśnię.

– Mam pojechać z tobą? – Spogląda mi prosto w oczy. – Pomóc im zrozumieć.

Patrick jest synem, którego mój ojciec się nie doczekał. Matka, choć była przyjazna i wydawała się zadowolona z naszego związku, traktowała go z dystansem – jak wszystkich.

– To bez znaczenia. – Mimo że Patrick stara się mi ulżyć, oboje wiemy, że to nie zmieni postawy matki. – I tak nie będzie chciała o tym rozmawiać.

Patrick zaciska usta i wiem, że powstrzymuje jakieś słowa. Przepaść między nami pojawiła się, gdy zaczęliśmy starać się o dziecko. Po latach leczenia i zabiegów in vitro on zaczął się odsuwać, a ja niecierpliwić. Każda dyskusja dotyczyła tego, jakie kolejne kroki powinniśmy podjąć, aby doprowadzić do poczęcia. Kiedy w końcu po raz pierwszy nam się udało, miałam wrażenie, że te miesiące rozłamu nigdy nie miały miejsca. Świętowaliśmy razem i marzyliśmy o nowym członku rodziny. Gdy dwanaście tygodni później doszło do poronienia, ja się rozsypałam, a on się odsunął. Moja rozpacz pożarła wszystko, nie zostawiła miejsca na nasze małżeństwo i na niego. Tak się rozpoczął cykl, który przeprowadził nas przez dwa kolejne poronienia.

Patrick wstaje i mocniej otula się szalikiem, odgradza się ode mnie.

– Pod koniec weekendu wpadnę po resztę rzeczy.

– Będę w domu. – Choć Patrick nadal ma klucz, traktuję go już jak nieproszonego gościa.

– To do zobaczenia.

Chcę go poprosić, żeby został, ale słowa ulatują. Robi mi się sucho w ustach i wypowiedzenie zdania staje się niemożliwe. W oczach mam palące łzy, ale nie spływają po policzkach. Odprowadzam Patricka wzrokiem, aż znika. Wówczas odwracam się i patrzę na rzekę. Gdy zapada ciemność, wzywają mnie światła miasta i ruszam w długą drogę do domu.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Sekret Amishy

Подняться наверх