Читать книгу Wypalona mama - Sheryl Ziegler - Страница 6
ОглавлениеWstęp
Całe swoje życie zawodowe poświęciłam pracy terapeutycznej z dziećmi, dlatego ktoś mógłby zapytać, jak to się stało, że napisałam książkę o matkach. Rzecz w tym, że pełne zaangażowanie w terapię dziecka wymaga jednoczesnej pracy z jego rodzicami. Dla niektórych terapeutów jest to wyzwanie, ale dla mnie stało się pasją. Już na początku swojej drogi zawodowej zrozumiałam, że młodzi nowojorczycy, z którymi pracuję, po zakończeniu programu terapeutycznego wrócą do tych samych domów, w których się wychowali. Uświadomiłam sobie, że duża część naszej pracy terapeutycznej wcale nie przełoży się na trwałą poprawę i będzie miała niewielki wpływ na życie tych młodych osób, kiedy znów znajdą się one w chaosie i ubóstwie, z którego wyszły. Rozpoczynając studia doktoranckie w Kolorado, wiedziałam, że chcę nadal pomagać dzieciom, ale chciałam również zrozumieć wszelkie systemy, w jakich młodzi ludzie funkcjonują i będą funkcjonować w dorosłym życiu – system rodzinny, środowiskowy, zawodowy. W miarę pogłębiania wiedzy na ten temat stopniowo przenosiłam swoje zainteresowanie z dziecka na rodzinę jako całość. Dzięki swojej pracy w ciągu minionych czternastu lat dobrze poznałam niełatwy los amerykańskich matek. W tym czasie świętowałam, płakałam i przechodziłam żałobę z tysiącami kobiet. Moje własne doświadczenie macierzyństwa znacznie się wzbogaciło, kiedy bliżej poznałam te matki, ich złożone historie oraz siłę ich miłości.
Przyszłam na świat w Harlemie jako dziecko samotnej, nastoletniej imigrantki. Żyłyśmy z mamą w Nowym Jorku z zasiłku i bonów żywnościowych. Doświadczyłam wszystkich rodzajów wykluczenia i dyskryminacji. Nie jest mi obce życie niższej i wyższej klasy średniej. Ukończyłam studia dzięki pełnemu stypendium fundacji Billa i Melindy Gatesów. Moje życiowe doświadczenia sprawiły, że potrafię utożsamić się niemal z każdym człowiekiem. Codziennie dokładam starań, by dotrzymać obietnicy złożonej samej sobie i fundatorom mojego stypendium, że na wszelkie możliwe sposoby odwdzięczę się za dar, który otrzymałam.
Niniejsza książka także jest rezultatem owych starań. Miałam okazję obserwować tysiące matek robiących wszystko, co w ich mocy, by dobrze wychować swoje dzieci. Od wielu kobiet słyszałam, że są przeświadczone, iż tylko one doświadczają tak trudnych problemów rodzicielskich i małżeńskich. Po latach słuchania ich opowieści miałam wrażenie, że skrywam jakąś wielką tajemnicę. A chociaż moja praca w dużej mierze polega na dochowywaniu tajemnic, to pomyślałam, że akurat tym sekretem warto się podzielić. W 1963 roku Betty Friedan pisała w przełomowej książce Mistyka kobiecości o nienazwanym problemie. W 2010 roku uznałam, że moje doświadczenie zawodowe pozwala na stworzenie zestawu uniwersalnych prawd na temat macierzyństwa w dzisiejszych czasach. A badając te prawdy i potwierdzając je, zastanawiałam się, czy obraz macierzyństwa mógł się zmienić. Czy nazwanie nienazwanego problemu Friedan, przynajmniej w kontekście mojej pracy, sprawi, że kobiety będą zdrowsze i szczęśliwsze? I czy w rezultacie poprawi się też jakość życia ich dzieci? W ten właśnie sposób doszłam do tego, że owym problemem jest wypalenie macierzyńskie.
Pozwól, że cofnę się o kilka lat. W tym czasie zostałam dyrektorem klinicznym w ośrodku terapeutycznym dla dzieci, otworzyłam prywatną praktykę, a jednocześnie starałam się o dziecko, żeby mieć własną rodzinę. I sama zaczęłam doświadczać tego, co dotychczas tylko obserwowałam u innych kobiet. Nie mogłam zajść w ciążę. Dwie godziny dziennie zajmowały mi dojazd zatłoczoną autostradą do bardzo stresującej pracy i powrót do domu. Byłam świeżo upieczoną mężatką mieszkającą w Kolorado, której przyjaciele i rodzina zostali w Nowym Jorku. Sama myśl o tamtym okresie mojego życia wywołuje stres, niepokój i poczucie osamotnienia.
Kiedy po roku starań nie zdołałam zajść w ciążę, zaczęłam rozglądać się za metodami leczenia niepłodności, zrezygnowałam ze stanowiska, spędziłam trochę czasu w ośrodku jogi, a w końcu wyjechałam z mężem na urlop na Hawaje. I oto podczas tego wyjazdu poczęliśmy córkę. Gdy ludzie mówili mi wtedy: „Widzisz, po prostu potrzebowałaś odpoczynku”, ledwo się powstrzymywałam, żeby nie odpowiedzieć za ostro. Co to miało znaczyć? Pragnęłam dziecka tak bardzo, że zrobiłabym wszystko, by je mieć, a oni próbują mi wmówić, że sama jestem winna swojej niepłodności? Absolutnie nie mogłam się z tym zgodzić. Nie chciałam brać na siebie ciężaru winy.
Wróćmy do teraźniejszości. Jestem mamą trojga dzieci. Pierwszego syna poczęliśmy z mężem na Kostaryce, a przy drugim w ogóle nie wyjeżdżaliśmy z kraju! Tylko o najmłodsze dziecko nie musieliśmy się specjalnie starać. Wiedząc wszystko, co wiem dzięki pracy terapeutycznej z kobietami, niestrudzonym badaniom nad oddziaływaniem stresu i doświadczeniom z leczenia niepłodności, pogodziłam się w końcu z tym, że stres wpłynął negatywnie na moją zdolność sprowadzenia dzieci na ten świat. Było to trudne do przyjęcia, gdyż niczego nie pragnęłam bardziej niż zostać matką. Dziś jednak rozumiem, jak bardzo byłam przytłoczona stresem i jak naiwnie myślałam, że mogę go pokonać i osiągnąć to, co chcę. Teraz jestem mądrzejsza.
Poczułam potrzebę napisania tej książki mniej więcej w czasie, gdy urodziłam drugie dziecko i cały mój świat stanął na głowie. Niespodziewanie wszystko nabrało zawrotnego tempa. Dotąd tak cudowne i dające się kontrolować życie, jakie ja i mój mąż Steve wiedliśmy z jednym dzieckiem i ukochanym psem w nowoczesnym lofcie, zmieniło się diametralnie z dnia na dzień – musieliśmy się przeprowadzić do domu z prawdziwego zdarzenia i nieźle gimnastykować przy godzeniu różnych obowiązków. Między moim najstarszym i średnim dzieckiem są dwa lata i trzy miesiące różnicy, więc praktycznie miałam w domu dwa bobasy. W tym samym czasie karmiłam piersią i prowadziłam trening czystości. A na przytłaczający nawał obowiązków domowych nakładała się większa rozpoznawalność zawodowa. Zaczęłam otrzymywać prośby o wywiady dotyczące mojej dziedziny i nagle stałam się polecaną terapeutką, specjalistką od wszelkich problemów z dziećmi. Choć to było niezwykle ekscytujące, było też wyjątkowo wyczerpujące. Kiedy idziesz do telewizji, chcesz wyglądać jak najlepiej. Ja zaś ciągle nie wróciłam po ciąży do swojej wagi. Musiałam zadbać o fryzurę. Musiałam być świeża i wypoczęta. A wtedy ani trochę taka się nie czułam!
Kiedy jedenaście tygodni później skończył mi się urlop macierzyński, stwierdziłam, że chodzenie do pracy jest znacznie łatwiejsze niż bycie w domu. Byłam teraz mamą dwójki dzieci, oczywiście dużo bardziej kompetentną i oświeconą, miałam zatem więcej do zaoferowania klientkom. Chłonęłam ludzkie historie i patrzyłam na nie z nowego punktu widzenia. Zaczęłam dostrzegać u matek wzorce poczucia winy, wstydu, żalu i zwątpienia. O wiele głębiej niż dawniej postrzegałam doświadczenie macierzyństwa, znacznie silniej i bardziej osobiście utożsamiałam się ze zmaganiami kobiet będących matkami. Mogłam wreszcie naprawdę zrozumieć swoje klientki, gdyż byłyśmy w tej samej sytuacji. Dzięki temu stałam się lepszą terapeutką.
Sądzę, że ta zmiana w moim życiu pozwoliła mi emocjonalnie głębiej angażować się w pracę terapeutyczną z dziećmi. Podchodziłam do młodych klientów z ogromną empatią. Z bólem słuchałam o tym, jak są dręczeni przez rówieśników, jak przeżywają rozwód rodziców, rozmaite traumy i akty przemocy. Aby zapewnić im jak najlepszą terapię, potrzebowałam odzyskać równowagę. To stało się możliwe dzięki wspieraniu ich matek. Nadając wspólną nazwę wypalenia macierzyńskiego całej gamie problemów przyczyniających się do stresu, wyobcowania, przygnębienia i poczucia porażki kobiet, a także opracowując plan wsparcia matek w wyrwaniu się z tego błędnego koła, mogłam w bardziej rozległy sposób wpływać na życie dzieci. Przeszłam od bycia terapeutką niebędącą matką do bycia terapeutką, która jest również matką, i to dzięki temu przeobrażeniu odkryłam, jak poważnym problemem może być wypalenie macierzyńskie.
Ta książka powstawała przez siedem lat. Wciąż mnie to zdumiewa, że praca nad nią trwała tak długo, ale przez te lata rozmawiałam z większą liczbą mężczyzn i kobiet, niż zdołałabym zliczyć. I za każdym razem spotykałam się z tą samą reakcją: „Musi pani jak najszybciej napisać tę książkę”. Mam nadzieję, że oddałam tym wszystkim ludziom sprawiedliwość i że zapoznając się z prawdziwymi historiami różnych kobiet, zestawionymi z moimi własnymi doświadczeniami oraz z wynikami badań naukowych, będziesz się uczyć i rozwijać – a także skutecznie walczyć z wypaleniem macierzyńskim.
Dzięki temu przedsięwzięciu zyskałam i nauczyłam się więcej, niż mogę opisać. Poszerzyłam swoją wiedzę na temat wpływu stresu na mózg i ciało, a przede wszystkim przekonałam się, że niezależnie od tego, kim jesteśmy, ile pieniędzy mamy na koncie, gdzie mieszkamy i czy pracujemy poza domem, czy nie, łączy nas o wiele więcej, niż na ogół sądzimy.