Читать книгу Boss - Sierra Cartwright - Страница 7

ROZDZIAŁ pierwszy

Оглавление

Zręcznie trzymając w rękach dwa duże papierowe kubki kawy z czekoladą i dodatkową porcją bitej śmietany, elektroniczny klucz, torebkę i sportową torbę z butami i ubraniem treningowym, Kelsey Lane wyszła z windy i skierowała się w stronę dwuskrzydłowych drzwi na końcu korytarza. Ponieważ nawet nie minęła siódma, miała dla siebie niemal cały budynek. Lubiła to, zwłaszcza w poniedziałkowe poranki. O tak wczesnej porze, jeśli sama prowadziła samochód, zwykle nie musiała przebijać się przez korki na ruchliwych ulicach Houston. Jeśli jechała kolejką, zawsze mogła znaleźć wolne miejsce do siedzenia. Niezależnie od tego lubiła rozpocząć tydzień pracy wcześniej od innych, by wszystko zorganizować i przygotować, zanim telefon zacznie dzwonić.

Światła w biurze były włączone, więc nacisnęła klamkę, mając nadzieję, że ekipa sprzątająca wciąż pracuje w środku i że gabinet jest otwarty. Na szczęście był.

– Dzień dobry! – zawołała, żeby nikogo nie zaskoczyć swoim nagłym pojawieniem się.

Pchnęła stopą drzwi i zamknęła je za sobą.

Podeszła do swojego biurka, postawiła na nim kawę i położyła klucze, a torebkę i sportową torbę rzuciła na pokrytą wykładziną podłogę. Obróciła się, by odsłonić żaluzje i za chwilę zobaczyć, jak w blasku wschodzącego słońca zalśnią ściany sąsiednich wieżowców. To był jeden z największych plusów jej pracy. Spektakularna panorama Houston oglądana z wysokości czterdziestego piętra.

Odwracając się, zauważyła w rogu donicę z żółtym hibiskusem. Nie stał tam, kiedy opuszczała biuro w piątkowy wieczór. Był piękny, ale Samuel Newman nie przyniósłby tu kwiatu.

– Dzień dobry.

Zaskoczona spojrzała w stronę, z której dobiegł ją męski, bardzo seksowny baryton, zupełnie nieprzypominający głosu jej szefa.

Gwałtownie wstrzymała oddech na widok nieznajomego mężczyzny stojącego w otwartych drzwiach. Miał niewiarygodnie szerokie ramiona. Nosił białą koszulę z długimi rękawami i podwójnymi mankietami. Jasnoszary krawat luźno zawiązał pod szyją. Stał z ramionami skrzyżowanymi na piersi, patrząc na nią spod lekko zmarszczonych brwi.

Strach i niepewność przyspieszyły jej tętno do galopu.

– W czym mogę panu pomóc? – Sięgnęła do telefonu, aby zawiadomić ochronę o obecności intruza, chociaż zastanawiało ją, jak ktoś mógł przejść niezauważony obok strażników w holu.

– Pani jest Kelsey Lane. I zapewniam, że nie musi pani dzwonić po pomoc.

Spojrzała na niego gniewnie.

– Wygląda na to, że ma pan nade mną przewagę, panie…

– Donovan. Nathan Donovan.

Wypuściła oddech i odsunęła rękę od telefonu. Oczywiście. Chociaż nigdy nie spotkała żadnego z braci Donovanów, znała ich reputację. Zimni. Bezkompromisowi. Wyrachowani.

Nathan, jeśli dobrze pamiętała z licznych artykułów, które czytała w biznesowym tygodniku wychodzącym w Houston, był najmłodszym synem. Podobno miał niesamowity talent do liczb, do inwestycji. Jako finansowy mózg w rodzinie Donovanów bezwzględnie przejmował spółkę za spółką, usprawniał ich działanie, niektóre wyprzedawał, a z innych czerpał zyski, redukując zatrudnienie i eksploatując tych pracowników, których nie zwolnił. Ale jedno firmy miały ze sobą wspólnego – zanim się ich pozbył, wszystkie stawały się dochodowe.

– Widzę, że pani o mnie słyszała.

– Któż by nie słyszał? – odparła.

Mówiło się, że Nathan Donovan ma pozornie przyjacielski sposób bycia, maskujący jego prawdziwą, makiaweliczną osobowość. Nie wolno było go nie doceniać. Ale ważniejsze pytanie brzmiało: co on, u diabła, robi przed siódmą rano w biurze Samuela Newmana?

– Czy coś z tego było pozytywne? – zapytał.

– Coś z…?

– Z tego, co pani słyszała.

Spojrzał na nią zaskakująco zielonymi oczami, a intensywność jego wzroku sprawiła, że przeszedł ją dreszcz. Głos Donovana był barytonem o bogatej, głębokiej barwie. Chociaż domyślała się, że jego słowa miały brzmieć lekko i zachęcać do rozmowy, żołądek skurczył się jej z niepokoju.

– Czy pan Newman jest w biurze?

Wykręciła się od odpowiedzi na jego pytanie. Przechyliła głowę, starając się zajrzeć do drugiego pomieszczenia, ale Nathan przesłaniał jej widok.

Po jego twarzy przemknął grymas niezadowolenia.

– Sądziłem, że pani mnie oczekuje.

Chwilę wcześniej wydawał się wyluzowany, przyjazny. Teraz jego twarz przybrała wściekły wyraz. Z zaciśniętymi szczękami zrobił krok w jej stronę.

– Nie dzwonił do pani? Nie kontaktował się w żaden sposób?

Pokręciła głową.

Drgnęła, gdy zaklął ordynarnie.

– Newman powinien był panią uprzedzić – powiedział.

– Uprzedzić mnie o czym? – Nogi się pod nią ugięły i żeby nie upaść, przysiadła na krawędzi wypolerowanego do połysku biurka.

– Że już tu nie pracuje.

– Ale… – Chwyciła torebkę i wyjęła z niej komórkę. To było po prostu niemożliwe. – Co pan ma na myśli, mówiąc, że tu nie pracuje? To jego firma.

Newman Inland Marine miała prawne i finansowe problemy, ale nie było to nic, czego nie dałoby się przezwyciężyć. A przynajmniej tak jej się wydawało. W piątek została w biurze do późna, żeby przejrzeć jeszcze pewne papiery, i powiedziała szefowi, że nie ma planów na weekend, więc jeśli będzie potrzebował pomocy w jakiejkolwiek sprawie, może w każdej chwili do niej zadzwonić i poprosić, żeby przyjechała.

Newman spojrzał na nią wtedy znad okularów, posłał jej zdawkowy uśmiech i podziękował. Gdy się z nim pożegnała, w żaden sposób nie dał jej do zrozumienia, że dzieje się coś niezwykłego.

Wstukała kod w telefonie, żeby przejrzeć wiadomości. Nie było żadnych esemesów ani nieodebranych połączeń.

Nathan stał tam, wielki dosłownie i w przenośni, pozwalając jej powoli rozeznać się w sytuacji.

– Obawiam się, że czegoś nie rozumiem. – Nie chciała nazwać go kłamcą, ale…

– Proszę go zapytać. – Ruchem głowy wskazał jej telefon.

Zgodziła się i wybrała numer. Odezwała się poczta głosowa pana Newmana.

Nagranie było głośne i widziała, że Nathan je słyszy. Zostawiła krótką wiadomość, a potem wysłała jeszcze esemes. Nie żeby spodziewała się, że Samuel odpisze. Wolał bezpośrednią rozmowę z ludźmi. Wiele razy powtarzał, że pisanie esemesów i e-maili jest absurdalnie bezosobowe i nigdy nie będzie w ten sposób robił interesów. Był dumny z tego, jak Newman Inland Marine traktuje klientów. Telefony odbierali żywi ludzie, a nie automatyczna sekretarka.

I dlatego jego obecne zachowanie było jeszcze bardziej zagadkowe.

– Pani powinna być powiadomiona jako jedna z pierwszych osób.

Odłożyła telefon na biurko.

– Panie Donovan, obawiam się, że dopóki nie usłyszę, że jest inaczej, pozostanę lojalna wobec pana Newmana. I proszę, żeby opuścił pan jego biuro.

Nieznacznie skinął głową.

– Kiedy pani czeka na to, żeby oddzwonił, czemu nie spojrzy pani na oznakowanie drzwi?

Spojrzała na niego gniewnie, zsunęła się z biurka i podeszła do drzwi.

Przy każdym kroku czuła, że Nathan Donovan uważnie bada ją wzrokiem.

W korytarzu spojrzała na mosiężne tabliczki.

Zabrakło jej tchu.

Kiedy wychodziła stąd w piątkowy wieczór, górna tabliczka nosiła napis „Newman Inland Marine”. Teraz widniało tam „Donovan Logistics”.

Druga tabliczka – ta z wygrawerowanym nazwiskiem jej szefa – została zastąpiona inną, z nazwiskiem Nathana. Metal błyszczał, nowy i obiecujący.

Nie mogąc się powstrzymać, drżącym palcem obwiodła literę D.

I co teraz?

Wszystko, co powiedział Nathan, wydawało się prawdą. Niezależnie od tego, jak potężni byli, Donovan Worldwide nie dostałoby zezwolenia, aby wejść do budynku w weekend, wymienić oznakowanie i uzyskać dostęp do biura kierownictwa firmy. Fakt, że pan Newman z nią nie porozmawiał, najwyraźniej nie miał znaczenia. To nią wstrząsnęło. Uchodziła za jego najbliższą powiernicę, wtajemniczoną we wszystko, co działo się w firmie. Czego jeszcze nie wiedziała?

Wyprostowała ramiona, opuszczone pod wpływem przygnębienia. Nie miała innego wyjścia niż stawić czoło swojej przyszłości. Co nie znaczyło, że musi jej się to podobać.

– Zadowolona? – zapytał.

Stał pośrodku pokoju – jej pokoju – z rękoma skrzyżowanymi na szerokiej piersi i lekko rozstawionymi nogami. Wyglądał imponująco, władczo, był odprężony i swobodny. Jakby był właścicielem całego tego pieprzonego miejsca. Na co zresztą wyglądało.

– Jestem zakłopotana – przyznała.

Obchodząc go, ruszyła do swojego biurka. Miękka wykładzina tłumiła odgłos jej kroków. Aż do tej chwili nie zauważała, jak mało było tu miejsca. Gdy nosiła szpilki, niewielu mężczyzn zdolnych było sprawić, że czuła się drobna. Ale przy potężnym ciele Nathana mającego dobrze ponad metr osiemdziesiąt wzrostu wszystko wydawało się karłowate.

Poczuła się trochę nieswojo, więc usiadła za biurkiem w zaprojektowanym na zamówienie, ergonomicznym fotelu i sięgnęła po kawę.

Ponieważ stał przed nią i nad nią górował, pożałowała, że to zrobiła.

– Czy byłby pan uprzejmy wyjaśnić mi, co się dzieje? – zapytała.

– Może przeszlibyśmy do mojego gabinetu?

W pierwszym odruchu chciała powiedzieć, że ten gabinet nie należy do niego. W drugim, że wolałaby zostać w swoim pokoju. Wtedy ciekawość wzięła górę.

Trzymając w jednej ręce kubek z kawą, drugą chwyciła komórkę i ruszyła za nim.

Na widok biura wstrzymała oddech. W ciągu dwóch dni całkowicie się przeobraziło.

Zniknęły wszystkie oprawione fotografie rodziny i przyjaciół Samuela. Ogromnego zdjęcia, na którym z uśmiechem ściskają sobie dłonie z gubernatorem Teksasu, nie widziała nigdzie. A to był dopiero początek zmian.

Bibeloty i pamiątki usunięto. Jeszcze w piątek każdy ważny moment w życiu Samuela był tu w jakiś sposób upamiętniony, przez wycinki z gazet i trofea, certyfikaty i nagrody.

A teraz… Półki na książki zostały rozebrane. Kusząco wygodne skórzane fotele zniknęły sprzed biurka. Dwa niskie, modernistyczne, stały teraz daleko pod ścianą i wyraźnie nie zachęcały, by się w nich zasiedzieć.

Żaluzje zastąpiono ekranami na szyby, a na parapecie postawiono minimalistyczne terrarium wypełnione kaktusami. Nawet zapach dymu z cygar został w jakiś sposób usunięty. Zamiast przytulnej zieleni ściany pokrywała chłodna i praktyczna stalowa szarość. Nazwę Donovan Logistics namalowano na niej grubymi czarnymi literami za pomocą szablonu. Zniknął wszelki ślad po Samuelu Newmanie i jego przyjaznej, radosnej osobowości.

Nathan przysunął jej fotel.

– Proszę, niech pani usiądzie.

Kelsey nadal stała. To nie przeszkodziło mu zapaść się w fotel o futurystycznym kształcie, kunsztownie wykonany ze stali i pokryty oddychającą siatkową tkaniną. Jego biurko i bufet w tym samym stylu dominowały w pomieszczeniu. To było najodpowiedniejsze słowo: dominowały. Meble były masywne.

Nathan miał ogromny, podwójny płaskoekranowy monitor z logo Bonds Electronics. Jego telefon komórkowy stał na podpórce, więc nawet nie musiał opuszczać wzroku, żeby zobaczyć, kto dzwoni. To wyglądało na miejsce, z którego Nathan Donovan mógł rządzić imperium.

Oparł się w fotelu i bez słowa czekał na jej decyzję.

Kelsey usiadła. Fotel nie był tak niewygodny, na jaki wyglądał.

Na biurku Nathana zauważyła stos papierowych teczek. Ta leżąca na górze była otwarta. Kelsey rzuciła na nią okiem. Jej własna teczka personalna.

Serce jej zamarło. Aż do tej chwili niepokoiła się tylko o Samuela, jednak teraz uświadomiła sobie, że Nathan prawdopodobnie zamierza usunąć również ją. Oczywiście jej profil zawodowy nie był ostatnio uaktualniany. W obecną pracę zainwestowała kilka lat, rozwijając firmę i relacje z jej pracownikami. Szczerze mówiąc, prawdopodobnie poświęciła zbyt wiele, również jeśli chodzi o życie osobiste.

– Było już wiele zmian – powiedział, gdy napotkała jego stanowcze spojrzenie. – A Samuel uświadomił Donovan Worldwide, jak ważna pani będzie, aby przejęcie firmy przyniosło sukces.

Nie użył słowa „fuzja”. To znaczyło, że sprawy nie mają się najlepiej. Westchnęła.

– Jeśli nadal chce pani tu pracować, panno Lane, jest pani moją nową asystentką.

– Pańską… – Rzadko zdarzało się, aby Kelsey zabrakło słów, więc upiła łyk kawy, aby zyskać na czasie. – Pan Newman jest dla mnie kimś więcej niż szefem. Jest mentorem. Pracowałam tu jako stażystka podczas studiów i zatrudnił mnie, kiedy zdobyłam dyplom magistra. Bardzo wiele mu zawdzięczam.

– I może się pani za to zrewanżować, pozostając tu, przynajmniej na razie.

Skrzyżowała nogi w jedną, potem w drugą stronę.

– Nie mogę niczego przyrzec, dopóki nie porozmawiam z panem Newmanem.

– Oczywiście.

Myśli kotłowały się w jej głowie. Jeśli ona nie wiedziała, co się wydarzyło, zapewne nikt inny nie wiedział. Pozostało tylko czterdzieści pięć minut, zanim reszta pracowników pojawi się w biurze.

– Dlaczego nie spróbuje pani jeszcze raz do niego zadzwonić?

To nie było podobne do pana Newmana. Zawsze odbierał telefony od niej. Z drugiej strony wszystko, co się wydarzyło przez ostatnie dziesięć minut, było surrealistyczne. Wybrała numer i tym razem usłyszała dźwięk połączenia. Kiedy już była pewna, że znów odezwie się automatyczna sekretarka, Newman odebrał.

– Kelsey. – Głos miał cichy, przygnębiony.

Nie musiał nic dodawać. Zrozumiała, że wszystko, co Nathan powiedział, było prawdą. Zderzyła się z rzeczywistością, której próbowała zaprzeczyć.

Nie potrafiła rozmawiać, kiedy Nathan jej się przyglądał, więc wróciła do swojego biurka i ciężko usiadła w fotelu.

– Jestem tchórzem – powiedział Newman.

Tchórzem?

– Miałem zamiar zadzwonić do ciebie wczoraj. Ale… – Usłyszała zmęczone westchnienie. – Wybacz mi.

Poczucie zdrady i konsternacja wytrąciły ją z równowagi. Jak mógł to zrobić? Nie chodzi tylko o nią, ale o całą firmę, setki ludzi.

– Potrzebuję twojej pomocy.

Zacisnęła powieki. Na to absolutnie nie była przygotowana.

– Kelsey…

Obudził się jej biznesowy instynkt i odsunęła na bok osobiste uczucia.

– Czy jest… czy był plan, żeby powiedzieć o tym pracownikom?

– Miało być inaczej… – Przerwał. – Zamierzałem przyjść i spotkać się ze ścisłym kierownictwem i przedstawić Nathana. Mieliśmy iść do doków, żeby mógł oficjalnie spotkać się z ludźmi. Był tam już wcześniej, kilka tygodni temu.

– Okay. Jaka jest nowa strategia?

Usłyszała jakiś ruch, a potem kobiecy głos.

– Kelsey?

– Pani Newman?

– Kochanie, jesteśmy w szpitalu.

Kelsey poczuła, że szczęka jej opada.

– Chodzi o serce.

Zanim Kelsey zdążyła wydobyć z siebie słowo, Holly kontynuowała:

– Lekarze mówią, że z tego wyjdzie. Ale…

Niech to szlag.

– Firma cię potrzebuje.

Przez ostatnie kilka lat Kelsey wiele razy rozmawiała z panem Newmanem, podkreślając, że konieczny jest plan sukcesji. Zachęcała go, by szkolił kadrę menedżerów gotowych przejąć kierownictwo albo pomyślał o ściągnięciu kogoś z zewnątrz. Był uparty. Miał zamiar żyć wiecznie i twierdził, że było jeszcze mnóstwo czasu.

Zamrugała, żeby nie wybuchnąć płaczem. Nie było więcej czasu. Newman Inland Marine miała nowego właściciela, a stres załamał Samuela.

Samuel i Holly coś do siebie szeptali, w tle było słychać syk i pikanie szpitalnej aparatury.

– Samuel chce, żebym ci powiedziała, że na ciebie liczy. Chce, żeby Donovan odniósł sukces.

Głos Holly był napięty pod wpływem emocji, być może frustracji, gniewu, a z pewnością także lęku.

– Mogę go odwiedzić?

Holly podała jej nazwę jednego z renomowanych szpitali w Houston i dodała:

– Ale nie dzisiaj, kochanie. Może jutro. Musi trochę odpocząć. Ale, Kelsey, szybciej poczuje się lepiej, jeśli będzie wiedział, że może ci zaufać. Boi się o pracowników, jestem pewna, że to rozumiesz.

Kiwnęła głową, chociaż Holly nie mogła tego widzieć.

– Możecie na mnie liczyć.

Po wymianie uprzejmości – głównie banałów – rozłączyła się.

Odłożyła telefon i potrząsnęła głową z westchnieniem, starając się ochłonąć. Kiedy uniosła wzrok, zobaczyła, że Nathan jest w pokoju.

– Jak długo pan tu stoi?

I jak wszedł tu tak cicho?

– Wystarczająco długo – powiedział i przysunął sobie fotel.

Ten kontrast ją zaskoczył. Jeszcze kilka minut wcześniej siedział za swoim biurkiem, władczy. Teraz pochylał się w jej stronę, ze złączonymi czubkami palców i brwiami ściągniętymi w wyrazie zatroskania. Był jakby mniej onieśmielający i przez to bardziej niebezpieczny.

– Atak serca? – zapytał.

– Pani Newman nie powiedziała tego wprost.

Znając swego szefa, wiedziała, że przekazanie interesu komuś tak bezwzględnemu jak Donovan mocno go poruszy. Nie była pewna, co do tego doprowadziło, ale wiedziała, że musiało to zabić coś w Samuelu. Ta myśl wywołała w niej gniew, poczuła wściekłość na Donovana.

Ponieważ to w niczym nie mogło pomóc, wzięła głęboki oddech, by opanować emocje.

– Podobno rokowania są dobre.

– Cieszę się, że to słyszę.

– Doprawdy? – odparła.

Zapewne to nierozsądne zrażać go do siebie, ale był jedynym ujściem dla jej gniewu i frustracji. W rzeczy samej wydawał się ich powodem.

Nathan opadł na oparcie fotela. Zatroskanie zniknęło zastąpione przez irytację, która zapłonęła w jego oczach gwałtownym płomieniem.

– Jak na kogoś, kto nie uczestniczył w negocjacjach, nie wie nic o mnie i moich relacjach z Newmanem, to zachowanie jest nie do przyjęcia.

– Mówi pan, że jestem ignorantką?

– Jest pani niedoinformowana – odparł. – I z pewnością panią oświecę, gdy będziemy razem pracować.

Stanowczość w jego głębokim głosie sprawiła, że dreszcz przebiegł jej po plecach. Ten facet dobrze zasłużył na swoją reputację. Był opanowany i nieustępliwy.

– Jest pani podporą tej firmy, panno Lane – mówił dalej.

Pokręciła głową przecząco.

– Pan Newman nią jest.

– Był. Mówiąc jego własnymi słowami, była pani jego najbardziej zaufanym doradcą. Nikt poza panią nie wie, kim jest każdy z pracowników, do czego się nadaje, jaka jest jego wartość dla firmy. A jeśli ta ma przetrwać, a tym bardziej rozwijać się i kwitnąć, będzie potrzebna pani pomoc.

– To wielka odpowiedzialność, jak na asystentkę prezesa.

– Jest pani kimś cholernie dużo ważniejszym niż asystentka prezesa, i dobrze pani o tym wie. Według tego, co jest w pani papierach i co mi powiedział Newman, pełni pani taką samą funkcję co członek ścisłego kierownictwa albo wiceprezes. Ma pani dyplom z… jak to się nazywa? Globalnego zarządzania energią?

Był dobrze poinformowany.

– Zaryzykuję twierdzenie, że wie pani o biznesie tyle samo co wszyscy tutaj. – Spojrzał na zegarek, dziwacznie wyglądający gadżet. Zauważyła, że jest czymś więcej niż czasomierzem. – Mamy około czterdziestu minut do rozpoczęcia dnia pracy – powiedział. – Niektórzy z kierowników wkrótce zaczną się tu schodzić. Pojawią się plotki. Prasa to odkryje. Musimy to wszystko uprzedzić.

Przeczesał ręką włosy.

Właśnie w tym momencie dostrzegła w nim omylną ludzką istotę. Liczył, że Samuel zawiadomi ludzi. Nie pojawił się w biurze dziś rano, żeby zająć się tym sam.

– Wchodzi pani w to, panno Lane? – zapytał z napięciem w głosie. – Zaoferuje mi pani swoją lojalność?

– To cholerna prośba, panie Donovan.

– To więcej niż prośba – odparł Nathan, starając się, by jego głos brzmiał spokojnie. – To żądanie. Otaczam się wyłącznie ludźmi, którym mogę bezwarunkowo ufać.

Chociaż widział zdjęcia i czytał akta osobowe, znał jej ambicje i słyszał od Newmana, jak jest inteligentna i niezastąpiona, Kelsey Lane była zupełnie inna, niż się spodziewał.

Dziś rano przyjechał tu krótko po piątej, a potem niewyraźnie usłyszał, jak wchodzi do swojego pokoju. „Dzień dobry” zawołała w taki sposób, że wyrwał się z zamyślenia, w którym był pogrążony, odkąd zaczął czytać profile zawodowe najważniejszych pracowników, od kapitanów holowników po dyrektora finansowego, starając się zapamiętać ich nazwiska i umiejętności i wyobrażając sobie, jak każda z tych osób może przyczynić się do sukcesu firmy. Właściwie zaskoczyła go nie tyle wesołość jej głosu, co jego ton. Był trochę niższy, niż się spodziewał, seksownie zachrypnięty i przywodził mu na myśl wszystko, tylko nie biznes.

Gdy stanął w drzwiach, jej widok na chwilę zbił go z tropu.

Włosy spływały jej z ramion do połowy pleców. Na zdjęciach, które widział, prawdopodobnie miała je upięte.

Była również znacznie wyższa, niż sądził. Jej biznesowy kostium wyglądał profesjonalnie. Dopasowana spódnica kończyła się tuż nad kolanem. Biała jedwabna bluzka opinała ciało, a żakiet wyraźnie był uszyty na miarę.

Wszystko tu było stosowne, poza jego myślami. Nosiła gładkie pończochy, które w wyobraźni zastąpił kabaretkami. Wysokie czółenka zamienił na sandały na szpilkach.

Potrząsnął głową, by powrócić do rzeczywistości.

Wtedy odwróciła głowę i napotkała jego wzrok, a jej oczy go urzekły. Były bardziej piwne niż zielone. Brwi miała ciemne, idealnie wyprofilowane.

Ale absolutnie najbardziej fascynujący – i najgroźniejszy – był w tej kobiecie seksualny magnes, który zadziałał na niego niczym uderzenie.

Chociaż często otaczały go piękne kobiety, tak w pracy, jak w Deviation, minęło dużo czasu – pewnie lata – odkąd zareagował w taki sposób. To go zaintrygowało. Kelsey nie wyglądała na osobę, którą łatwo onieśmielić, była wściekle lojalna i według tego, co mówił Newman, miała naturalną zdolność rozumienia, jak działa biznes. Nathan to szanował. Rozum, uroda i żadnego zainteresowania jego osobą.

Już było po nim.

Zegarek na jego nadgarstku zawibrował w zupełnie nowy sposób. Spojrzał na niego zirytowany i zaciekawiony. Ujrzał pulsującą ikonkę w kształcie różowego serca. Kiedy na nie patrzył, zaczynało bić coraz szybciej.

Kurwa.

Czyżby Bonds mówił serio? To coś mogło mu powiedzieć, kiedy jakaś kobieta go pociąga? Gdy trenował, ta przeklęta rzecz pokazywała słupki. Jak to możliwe, że zegarek potrafił odróżnić wysiłek fizyczny od pożądania?

A jednak nie było błędu. Żądza to mocne, precyzyjne określenie. I czuł ją na widok tej kobiety. Nie mógł się oprzeć jej obrazowi, jak klęczy, patrząc na niego wzrokiem pełnym oczekiwania i ufności, i być może oszałamiającej szczypty niepokoju w piwnych oczach.

Stanowczo odsunął tę myśl i obciągnął mankiet, by zakryć szkiełko zegarka. Milczał, podczas gdy Kelsey zastanawiała się nad odpowiedzią, jednak już zgadł, co usłyszy.

Dziś rano przyniosła tu dwie kawy, co znaczyło, że po drodze pomyślała o Newmanie. Nathan gotów był się założyć, że jej szczera troska o innych weźmie górę nad niechęcią do niego.

Musiał jedynie poczekać, aż sama dojdzie do wniosku, że to nieuniknione.

– Chcę postawić sprawę równie jasno – odparła w końcu, patrząc na niego. – Nie mogę i nie będę bez namysłu obiecywać panu swojej lojalności. To nie jest coś, co ślepo rozdaję. Trzeba na nią zasłużyć. – Leciutko uniosła głowę. – Lojalność to jest przedłużenie szacunku.

– Dobrze powiedziane – przyznał.

– Nie zrobię tego, dopóki pana bliżej nie poznam i nie dowiem się, jaką etyką pan się kieruje.

Głos jej się zniżył i Nathan dosłyszał w nim mieszankę emocji – zdenerwowanie, ale i przekonanie. Z pewnością sprawdzała go tak samo, jak on sprawdzał ją.

– Jeśli nie może pan tego zaakceptować, panie Donovan, to obawiam się, że będę musiała złożyć rezygnację.

– Zawsze stawia pani sprawę tak otwarcie, panno Lane?

– Uznałam, że jest pan człowiekiem, który będzie wdzięczny, dowiadując się, co naprawdę myślę. A prawda jest taka, że siedzę tu tylko dlatego, że poprosili mnie o to Newmanowie. Nie robię tego dla pana. Robię to dla nich i dla naszych pracowników. Uważam za wysoce nieodpowiednie, że weszłam do gabinetu i zastałam nowy napis na ścianie, a wszystkie rzeczy zostały usunięte. Samuel Newman jest tu kochany. Przez wszystkich, nie tylko przeze mnie – podkreśliła.

– Tak słyszałem.

I niekoniecznie było to dobre. Newman Inland Marine często pojawiała się na listach tych firm w Houston, które były najbardziej przyjazne dla pracowników. Nathan wiedział, że Newman uchodził za świętego, był życzliwy w sposób, z jakiego prezesi nie bywają znani. Ale to miało swoją cenę. Akceptował wykręty, kiedy nie powinien tego robić, wybaczał błędy, które powinny kosztować utratę posady, pozwalał pracownikom pobierać wynagrodzenie za więcej godzin, niż naprawdę przepracowali. A w końcu chronił szypra holownika, który był zamieszany w kosztowny w skutkach wypadek.

Prawda była taka, że Newman zwrócił się do Donovan Worldwide. To desperacki krok, aby zabezpieczyć przyszłość jego firmy. Z powodu tego wypadku stracił już dziesiątki tysięcy dolarów. Wyniki śledztwa miały zostać ogłoszone w ciągu miesiąca, a Newman był na tyle bystry, by przewidzieć, że orzeczenia mogą zniszczyć reputację firmy.

– Większość z nich nie przyjmie dobrze faktu, że teraz pracują dla jednej ze spółek Donovanów – powiedziała.

Zacisnął szczęki, a potem, kiedy to sobie uświadomił, zmusił się, by wyluzować.

– I pomogę dziś panu ze względu na pana Newmana. Powiedział mi, że miał zamiar spotkać się z członkami ścisłego kierownictwa, żeby pana przedstawić. Rozumiem, że mieli panowie również wybrać się do doków.

Uznał za nieważne wszystko, co powiedziała, i koncentrując się na interesach, wprowadził ją w szczegóły.

– Newman miał się pojawić około siódmej. Przedstawiłby mi panią. Potem zaprosilibyśmy ścisłą kadrę kierowniczą na ósmą do sali konferencyjnej.

– To niewiele czasu. – Spojrzała na zegarek. – Ale da się zrobić. Czy dał panu listę nazwisk?

– Powinna była znaleźć się w mojej poczcie w sobotę w południe.

– Ale jej nie było?

– Dlatego przeglądałem dokumenty z działu HR.

Kelsey sięgnęła pod biurko, żeby włączyć komputer.

– Ponadto sugerował, żebyśmy po południu odbyli spotkanie ze wszystkimi pracownikami.

– Będziemy trzymać się tego planu. Jaki miał być komunikat?

– Że przechodzi na emeryturę.

Oczy jej się zwęziły.

– Spodziewaliście się, że ludzie w to uwierzą?

– Słucham?

Podniosła kubek z kawą i upiła łyk. Trudno było nie zauważyć, że nie zaoferowała mu drugiego kubka, ale nie chciał o to prosić. W rzeczy samej przydałaby mu się teraz kawa, i to tak bardzo, że byłby gotów wypożyczyć Thompsona, sekretarza swojego starszego brata Connora.

Procedury związane z przejęciem firmy Newmana trwały od kilku tygodni, co znaczyło, że wszystko poszło błyskawicznie, ale staranne przygotowania do niego zajęły mu miesiące, a nawet rok.

Poszerzenie działalności w obszarze logistyki stanowiło dla Donovan Worldwide naturalny kierunek rozwoju. Ich transportem zajmowały się firmy brokerskie. Przez większość czasu wszystko dobrze działało, ale jeśli sami pośredniczyliby dla innych, mogliby na tym zarabiać i Nathan od dawna rozglądał się za odpowiednią okazją.

Zawsze mogli otworzyć własny biznes w branży logistycznej, ale możliwość przejęcia spółki znajdującej się w kiepskiej kondycji wzbudziła entuzjazm jego i pozostałych członków rodziny. To jednak oznaczało, że od co najmniej kilku tygodni sypiał mniej niż cztery godziny dziennie.

– Pan Newman zawsze działał uczciwie. Transparentność to jedna z naszych podstawowych wartości.

– Zatem wszyscy wiedzą, że kapitan holownika miał już wcześniej wypadek?

Otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęła.

– Był wyczerpany. Niedawno urodziło mu się dziecko.

– No i co?

Twardo wytrzymała jego spojrzenie i zapytała:

– Panie Donovan, czy zawsze jest pan takim nieczułym łajdakiem?

Jej słowa zawisły między nimi, bardziej jako wyzwanie niż pytanie. Każdy inny pracownik zostałby wylany za niesubordynację i Nathan podejrzewał, że ona to wie. Ale ponieważ jej potrzebował i ponieważ usłyszał nutę prawdziwej emocji w jej głosie, utrzymał nerwy na wodzy.

– Panno Lane, nie chroni się jednej osoby, gdy zagraża to całej spółce. Czy nie nauczyła się pani tego w szkole biznesu?

– W życiu nie wszystko jest takie proste. Dał pan kiedyś komuś drugą szansę?

– Kiedy ktoś w księgowości się pomyli? Jasne. Ale kiedy ryzyko jest tak wysokie? Nigdy. – Przerwał na chwilę, żeby upewnić się, że zrozumiała jego stanowisko. – Kiedy jego żona urodziła, Seward mógł wystąpić o urlop. Są na to przepisy. Nawet płatny urlop. Zamiast tego brał tabletki, żeby nie zasypiać. To wyjdzie na jaw w śledztwie. A ponieważ Samuel go chronił – i nadal to robi – firma może zostać pociągnięta do odpowiedzialności.

Ramiona jej opadły.

– Grzywny mogą sparaliżować jej działanie. Seward powinien zostać zwolniony po pierwszym wypadku. Firma prowadzi politykę zerowej tolerancji dla narkotyków i alkoholu. Okazanie wyrozumiałości ustanawia zły precedens. Moją pierwszą decyzją jako prezesa rozwiązuję z nim umowę. Może pani zawiadomić dział HR albo ja to zrobię. Co pani woli?

Drżącą ręką odstawiła kawę na biurko.

Widział, że jej oczy zwęziły się, ledwie ukrywając gniew.

– Ja to zrobię. – Podniosła głowę.

– Donovan podejmuje tu ryzyko. Wielkie, pieprzone ryzyko, panno Lane.

– Proszę nie oczekiwać ode mnie albo od naszych pracowników, że to docenimy – odpowiedziała irytująco. – Przedstawiając pana Newmana jako łajdaka albo kogoś nieudolnego, jedynie zrobi pan złe wrażenie.

Pod tym względem miała rację.

– Więc co pani radzi? – zapytał.

– Powiemy, że pan Newman zdał sobie sprawę, że ma pewne problemy zdrowotne i że chce spędzać więcej czasu z rodziną. Pan działał zakulisowo, żeby zmiana odbyła się gładko. Trzeba było przyspieszyć terminy.

Kiwnął głową na zgodę.

– Zintensyfikował pan działania, żeby mu pomóc w trudnej sytuacji. Zrobimy wszystko, żeby pan dobrze wypadł. Jak bohater. – Wzruszyła lekko ramionami, jakby to było niemożliwe. Nie dając mu szansy odpowiedzieć, kontynuowała: – Na tym porannym spotkaniu ogłosimy datę bankietu z okazji oficjalnego przejścia pana Newmana na emeryturę. – Pokiwała głową i zaczęła robić notatki na podkładce. – Zorganizujemy imprezę dla wszystkich pracowników, barbecue albo coś innego, jak tylko pan Newman będzie w stanie w nim uczestniczyć.

– Musimy pilnować budżetu.

– Utrata kadr może pana kosztować dużo więcej niż bankiet – odparła. – Sugerowałabym, żeby nie pozbawiał pan ludzi okazji pożegnania się i oddania hołdu panu Newmanowi. Wielu z nich całe lata przepracowało w tej jednej firmie. To dziś niespotykane w środowisku biznesowym. Czy panu się to podoba, czy nie, będzie pan obiektem ich gniewu.

Wolałby jej nie ulegać. Po ślubie Connora i bankiecie z okazji stulecia istnienia rancza imprez wystarczyło mu na następne dziesięć lat. Wszystko, czego pragnął, to wieczór w Deviation dla doładowania energii. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że ona ma rację.

– Bardzo dobrze.

Kiwnęła głową.

– Będzie pan musiał wręczyć mu jakiś symbol uznania. Tablicę pamiątkową, nagrodę… – Postukała długopisem. – Cokolwiek. I będzie to dobry moment, żeby rozdać korporacyjne prezenty reklamowe. Koszulki, worki marynarskie, firmowe smycze i tym podobne.

– Budżet, panno Lane – powtórzył.

– Niech pan nie będzie pazernym sknerą, panie Donovan.

Ta kobieta… Przez wszystkie lata pracy w biznesie nigdy nie miał do czynienia z kimś, kto tak bardzo podważał jego autorytet.

– Często bywają tu bezsensowne zgromadzenia?

– Ma pan na myśli podnoszące morale? – poprawiła go niezrażona. – Tak. Dwa razy do roku dla całej firmy. I imprezy z pizzą po każdym kwartale, który przyniósł zyski.

– Pani mówi poważnie.

– Każdy zespół ma również wydatki uznaniowe na ten cel. Chodzi o budowanie kolektywu.

Westchnął. Przynajmniej zobaczył, w jakich obszarach będzie można w przyszłości ciąć koszty.

– Czy pani to organizuje?

– Nie. Na ogół wynajmuję firmę zewnętrzną.

– Dobrze. Firma mojej szwagierki, Encore Events, zajmie się tym. – Przynajmniej w ten sposób będzie miał nad tym pewną kontrolę. – Sofia Donovan. Proszę do niej zadzwonić, kiedy zaproponuje pani datę. Numer jest w moich kontaktach. I proszę to dodać do mojego kalendarza.

– Dał mi pan do niego dostęp?

Popukał w zegarek. Pojawił się denerwujący hologram Juliena Bondsa. Nathan go usunął.

– Co to jest, u licha?

– Produkt, który testuję – powiedział, nie podnosząc wzroku.

– Czy to był Julien Bonds? Jak on to zrobił? – mówiła, nie czekając na odpowiedź na pierwsze pytanie.

– To pewien rodzaj elektronicznych czarów. Gdyby nie było tak irytujące, byłoby najbardziej użytecznym narzędziem, z jakim pracowałem. – Ponieważ wprowadził już jej nazwisko i firmowy e-mail, wystarczyło dwa razy puknąć w ikonkę, by dać Kelsey dostęp do swoich dokumentów i kalendarza.

Na ekranie wyświetliła się wiadomość:

Czy chce pan dodać zdjęcie panny Lane? Jeśli tak, proszę dodać je teraz albo kliknąć, aby je zrobić. Albo znajdziemy jej zdjęcie w mediach społecznościowych. To może być interesujące.

Jak, u licha, program Juliena to robi? Cholernie dziwne.

Nathan kliknął, pochylił zegarek w stronę Kelsey i powiedział:

– Proszę uśmiechnąć się do aparatu.

Zachowała poważną minę.

Mimo to sfotografował ją.

Z surowo zaciśniętymi ustami i lekko ściągniętymi brwiami wyglądała bardzo pociągająco.

Ładowanie zakończone.

Spojrzał na zdjęcie i bijące serce znów przepłynęło przez ekran.

Rozdrażniony przeciągnął palcem, usuwając je z ekranu, i z gniewem dostrzegł, że zamiast zniknąć, jak sobie życzył, przesunęło się w prawy górny róg.

Panie Donovan, czy chce pan powiadomić pannę Lane, że ma już dostęp?

– Tak – odpowiedział.

Wiadomość wysłana.

Odezwał się telefon Kelsey. Dobrze wiedzieć, że firmowy e-mail ma w telefonie.

– Może pan rozmawiać z tym czymś? – zapytała.

– Ma intuicję pozwalającą komunikować się z nim w sposób, w jaki sobie życzymy.

Z wyjątkiem cholernego monitora tętna, który się zacina.

Spojrzała na swój telefon.

– Mój adres e-mail jest już zmieniony na Donovan Logistics – stwierdziła z niedowierzaniem.

– To załatwiono wczoraj.

Albo dziś wczesnym rankiem. Od piątkowego wieczoru wszystko działo się naraz.

– Szybko pan działa.

Przyjrzał się jej sponad złożonych dłoni.

– Może się pani tak wydawać. I przykro mi z tego powodu, ale sprawy były w toku już od pewnego czasu.

Oparła się bezsilnie w fotelu, jakby uszło z niej powietrze.

– Zasadą w interesach jest chwytanie okazji, ale ja nigdy nie ryzykuję. Działam metodycznie, upewniając się, że wszystko jest w porządku. – Zetknął palce wskazujące. – Czas nas gonił, ponieważ Samuel miał nadzieję, że zmiana własności pozwoli mu odroczyć albo obniżyć kary i grzywny. Gdyby pani spojrzała na to obiektywnie, stwierdziłaby pani, że to była cholernie dobra decyzja. I że nie jestem łajdakiem, jak mnie pani nazwała.

– To, panie Donovan, dopiero się zobaczy.


Boss

Подняться наверх