Читать книгу Szalony detektyw. Zabawny detektyw - StaVl Zosimov Premudroslovsky - Страница 3

SPRAWA №2
OBIEKT KRWI

Оглавление

APULAZ 1

Minęło pięć lat nudnego kolektywnego życia na farmie, a Ottila zaczął upijać się Intsefalapatomem, a dokładniej, celowo przylutował Klopa, aby przejąć w posiadanie swoją żonę. I błąd w umyśle, to pasowało. Tak, a Marshall nie zadzwonił.

– Tak, zadzwonię do siebie. – rzucił gwoździem w lewą rękę i młotkiem w kowadło, w którym gwoździe są wypoziomowane, prawą ręką do drugiego użytku. Był zszokowany dzwonkiem «dzwonka» i zaskoczył… – A jeśli mnie wyśle? – Ottila obejrzał swój domowy dziedziniec, gdzie przed nim: brama przed nim, kąpiel po prawej stronie, a pies stróżujący na dziedzińcu patrzył tępo na właściciela z dziury przymocowanej do szopy.

– Polkan! Ottila zawołał. Pies zamknął oczy. – Kel – pies szarpnął go za ucho – Jyat, jyat! – Pies zamknął oczy łapą, – Kel Manda, Katyam James! – Pies wszedł do kabiny. – Tutaj suka! – Po rosyjsku Klop był zdenerwowany. Był zdenerwowany, ale nie obrażony. W końcu kobiety są obrażone, a mężczyźni zdenerwowani, pomyślał on i jego ojciec. Był jednak zdenerwowany i wziął kamień z ogrodzenia klombu.

– Polkan. – bum, zajął drugie miejsce i rzucił się pierwszy – Palkan!! – bum, bum, – Polkan!!! – bum, bum, bum, – Wynoś drania!!!! – bum, bum, bum, bum, bum itp., aż kamienie w granicy kwiatów się skończą.

– Aaaaaaaaaaaa!!!!!!!!! – pies ryknął z bólu i zaskomlał. Nawet sąsiedzi słyszeli kości policzkowe. Ottila siedziała zadowolona i wydychała tlen z płuc. Ponadto przegląd widział go za płotem, a po lewej – wejście do części mieszkalnej chaty.

– Ottila, przyszli do ciebie! – krzyknął z progu Isolde. Błąd odwrócił się. Żona stała na baczność w drzwiach wejściowych. Spod spódnicy nagle pojawiła się urocza twarz Izi. Miał już siedemnaście lat. I uśmiechnęła się słodko białymi oczami.

– co tam robisz – zapytał przytłoczony ojciec – biologiczny ojczym.

– Cóż, wyjdź spod spódnicy! – Klepnęła się w głowę i wepchnęła głowę w siebie. Baska zniknęła.

– Zadzwoń do nich tutaj. Ottila odpowiedział i biorąc gwóźdź w lewą rękę, zaczął prostować ją młotkiem.

Z daleka w chacie rozległo się dziwne, nudne łomot. Wkrótce pojawił się Incefalopata, ciągnąc przestępcę za kark. Wyciągnął go na werandę i rzucił na środek domowego podwórza. Przestępca przetoczył się jak piłka do środka.

– Kto to jest? – zapytał zabity przez słońce Ottila.

– Tutaj, tu kaseta. Oooch! Złapany, apchi, na gorącym uczynku. Oooch Oooch

– Co on zrobił? – niechętnie zapytał komisariat.

– On, on, apchi, w wysypisku konopnym pocierać, apchi, rozumiem.

– Jak to? – Bug podniósł oczy na faceta i mechanicznie uderzył kciuk młotkiem. – Ach, kurwa!

– On kłamie. – Zatrzymany Idot skomlał imię Kolomiyytso, syn Pankrata, atamana lokalnych kozaków i ochrony przyrody.

– Ty, Idot, nie buzu, pole zostało zaorane. Pokutował, po prostu uderzył. Klop zaszczekał.

– Tak, nie pocieram! – szlochał Idot. – «Kopnięcie od mojego taty będzie». – poleciał w myślach.

– Cóż, nazwiemy ojca? Apchi, – zapytał bez tchu Intsefalopatia.

– Czy wyciągnąłeś go z sąsiedniego obszaru? Pluskwa spytała i walnęła młotkiem, wyrównując gwóźdź.

«Nie apchi», spocony Arutun Karapetowicz machnął głową. – jest tutaj, na wysypisku śmieci.

– Cóż, więc co zamierzamy zrobić? Ach, Idot? – Owad zacisnął zęby i ponownie wbił młotek w ten sam palec. -… Wstań!!! Kiedy rozmawiam z tobą Nie buduj z siebie robaka, owada, co robisz według swoich planów?

– Nie. – Idot przestał płakać, ale wciąż się bał.

– Co tam robiłeś? – zapytał sarkastycznie Ottila, ciągnąc powieki przez oczodoły i zwężając je, jak to zrobił Chińczyk. – Szarpiesz się? – wyciągnął uśmiech Klop. – Odpowiedz! – przez natychmiast znów zawołał Ottila.

– Myślę, że… cholera. – Idot przyznał się i spojrzał na Arutuna, czekając na nakaz egzekucji. A ten – pokiwał głową. – Byłem za kark, więc przetarłem spodnie, nie miałem czasu, żeby wytrzeć tyłek, więc uderzyłem szałas w spodnie i potarłem żaby. Teraz płonie.

Ottila przełknął ślinę.

– Co mu przyniosłeś? Nadal jest gówno z kilometra od niego.

– Więc on, apchi, oszczędzam, pocierając …!? – odpowiedział Intsephalopath. – Spójrz na dłonie, apchi, są one posmarowane haszem..

i cholera. – dodał Idot. – Nie wziąłem ze sobą papieru i wytarłem tyłek dłońmi.

– Która ręka? – zapytał sarkastycznie Klop.

– Oba. – Dziecko w wieku około piętnastu lat, kudłaty w stylu punk lub schmuck, zbadało dłonie i wybrało bardziej brudne. – tego.

– Daj spokój, Harutun, powąchaj to. – zapytał Ottila.

– co? apchi. – zapytał kapral.

– Wąchaj rękę i wyciągnij sanitarno-epidemiologiczny wniosek dotyczący składu substancji nałożonej na skórę. Masz to?

Incefalopata machnął głową, niechętnie podszedł do dzieciaka i delikatnie położył rękę na nosie. Wąchałem opary, które wyparowały z dłoni i potrząsnąłem czubkiem nosa, potem grzbietem nosa, a następnie bezwładnie fala przeszła na szyje, czoło i usta, i było jasne, jak to wszystko połknął. Kapelusz i palce dłoni Idota zacisnęły się gwałtownie, ściskając bardzo długi nos Arutuna i przyciągając go do siebie.

Harutun chwycił pięść obiema rękami, zmarszczył twarz i próbował oderwać ją od nosa, ale dzieciak wcześniej rozluźnił palce i nagle je zdjął. Incefalopata wskazał głową na tyłek i prawie upadł na tyłek. Wyzdrowiał i uderzył Idota. Ten, który otrzymał coś więcej niż jeden raz, unikał i Harutun, nie trafiwszy, a następnie bezwładność ręki, wpadł do klombu.

– Cóż, śmierdzi? – zapytał Klop i podał swoją małą rękę koledze, żeby mógł wstać.

– Mdaa, apchi. – Arutun wstał, odrzucając oferty Klopa.

– Co to jest «Mdaa»?

– Nie zrozumiałem, Apchi, – jąkając się i trzymając za nos, Harutun przeszedł.

– Sprawdziłeś jego dokumenty?

– Tak, to gość, apchi, z Kazachstanu, gdzie jest chuyka.

– Co za zapach?

– Cóż, apchi, dolina Czuiska, rośnie tam konopie.

– A co tu przyszło? – zapytała Idota Klop.

– A co tu przyszedłeś? – odpowiedział Idot.

– Czy jesteś chartem? Urodziłem się tutaj.

– Nie wygląda na to, żeby tu przyszedł? – Wskazał palcem na Intsefalopatę Patzana.

– A na czole? apchi. – potrząsnął nosem i chlapnął słoniami w rasy kaukaskiej Harutun.

– zapytałem, co tu przyszło?

– Rodaki się poruszył. Ja też tam nie chorowałem. – znudzony nastolatek.

– A czego nie możesz zapomnieć o Anashie? Pędzisz?

– Nie rozumiem o co ci chodzi? Mówię, gówno i wytarłem mu tyłek dłonią…

– A czym jesteś taki wulgarny? Nie Kents, to samo z tobą, a termin… Dziesięć świeci.. Che nie śmieje się?

– Przynajmniej apchi. – dodał Harutun. – Plus – opór wobec władz.

Dzieciak się zarumienił.

– A czego w Kazachstanie nie postawili na Anashę? – Ottila zmieniła ton.

– Cóż, właściwie to sadzą, – Idot potarł nos. – ale pracowałem legalnie.

– Co jest legalne? apchi. – zaskoczył Harutun.

– Konopie zebrane? Ay! – Ottila ponownie uderzył młotkiem w ten sam palec.

– Jak to jest? Coś ty, apchi, doprowadzasz do bzdur, schmuck. – Uderzenie Arutuna.

– Gdzie go złapałeś? – błąd Klop. – daleko stąd?

– Nie, przez dom, w koszu. Apchi, a co najważniejsze, rośnie tam równomiernie, jak w ogrodzie.. Zasadziłeś, apchi, pies?

– Poczekaj, Harutun,.. chodź tu syudy? – rozkazał Klop.

Idot niechętnie się zbliżył.

– Usiądź. Ottila wskazał na pobliskie wiadro i odwrócił je, ale nie było dna. Idot usiadł.

– Wyciągnij do mnie ręce, dłonie w dół… Tutaj. Harutun, przynieś gazetę.

– Skąd? apchi.

– Zapytaj swoją żonę..

– Pisyunya, daj mi gazetę! apchi.

– Kto? Pisyunya?

– Apchi, apchi, apchi … – Harutun zmienił kolor na czerwony

Idot zachichotał.

– Z czego się śmiejesz? – Ottila odwrócił się do werandy. «Izolda, przynieś papier tutaj!»

– Weź to sam! Nie macocha dorastała! Izolda warknęła.

– Idź po to. – cicho wysłał kapral Klop. Harutun przyniósł gazetę w pół godziny, Ottila zdążyła wyrównać sto gwoździ.

– Co kurwa poszedłeś na śmierć? Chodź tutaj.

Ottila wziął gazetę i rozłożył ją na kowadle.

– Trzy. – zamówił błąd

– Cztery. – odpowiedział oszołomiony Idot.

– Co, cztery?

– Cóż, trzy – cztery – pięć…

Żartujesz sobie ze mnie? pluć w swoje ręce i trzy, trzy do dziur. Usuń całe swoje gówno z rąk.

– dlaczego

– Czy chcesz to zademonstrować w rejonowym laboratorium policji?

– Nie.

– Potem trzy tutaj i szybko.

Dzieciak szybko przetarł piłkę groszkiem i podał ją Klopowi.

– W? Łał! – zaskoczył Klop.

– Natychmiast poczułam apchi, rękę profesjonalisty.

Groszek Ottila owinięty złotem z papierosa pod kawałkiem papieru. I podpal zapalniczkę. Papier spalił i osuszył groszek. Ottila rozłożył i uderzył młotkiem groszek. Poluzowany tytoniem wypatroszonym z papierosa i zdobytym. Zamknięte i zakończone na końcu. Umieściłem skręcony kawałek kartonu spod pudełka zapałek w miejscu filtra. I językiem zwilżył papierosa i zapalił go. Ościeżnica zatrzęsła się, a cofnięcie bezpośrednio wessało się do płuc posterunku i przypomniał sobie Afrykę. Jego otwarte przestrzenie i dżungla. Tańczę pod nim, a papuascas śmierdzą mi z ust. Olivier z mózgów czarnego mężczyzny z sąsiedniego plemienia, który przybył po sól. Pierwszy seks z hipopotamem i nie tylko. W końcu, wydymając się jak bańka, wstrzymał oddech, stopniowo wypuszczając skrzydłowy dym ginu w porywach. Jego krew była wzbogacona wesołym tlenem i czuł się, jakby leciał w zerowej grawitacji. Wszystko wokół było jasne i gwarne. Nastąpiło dzieciństwo Ottili i wszystko wokół zaczęło się podobać. Pies wyszedł z budki i, widząc głupie spojrzenie właściciela, tańczył i machał ogonem.

– Nic się nie srało! – Nie wypowiedział głosu i wręczył papieros Intsefalopacie. – na Harutun, poczekaj. Jako ekspert znajdź różnicę między gównem a gównem.

– I nigdy tego nie paliłem. Apczi. Nie wiem jak.

– Jak papieros, po prostu nie wypuszczaj dymu. Mówię: nie wkładaj go całkowicie do ust, pozostaw szczelinę do dostarczania powietrza do płuc i wciągnij, wciągnij i nie wypuść. Wciągnij i poczuj to w sobie.

Harutun powoli podszedł i podniósł ościeżnicę. Palił, jak nakazał szef. Po chwili zmienił się w warzywo i otępiał jak indyk.

– Daj dziecku. – Ottila zapomniał i zamówił Harutun. – Niech żart przed więzieniem … – po pół godzinie Ottila kontynuowała – Arutun, wszyscy. Co bierzesz

– Ach? Daj … – starzec pomachał i opamiętał się. Wyciągnął rękę z papierosem. Idot wziął oścież, dmuchnął i podał go po dzielnicy. Rozpoczął drugą rundę i wkrótce Incefalopata zakończył pięty.

– Cóż, co? – puść pluskwę. – palisz? Co ty palisz, dzieciaku?

– Belomor. – Dostałem paczkę Idota i zabrałem każdego papierosa i siebie. Odbyło się. Brali i palili.

– Cóż, powiedz mi, jak legalnie kosiłeś konopie? – zaczął Pluskwa.

– Hej, możesz mi powiedzieć na początku, jak legalnie ją zasadziłeś? – dodał Harutun.

– Hej. – przypięty Idot. – na ciągniku.

– Co prześladujesz, salaga? – szalał Harutun. – Na ciągniku zarysowuje się. Usiądź, draniu! Na całe życie!!!

– Tak, usiądź, ty, inaczej staniesz jak hak. Tam usiądź na ganku. – zasugerował kapral Bed Bug.

Krótko mówiąc, żart był w praktyce. – początek Idot.

– A kogo studiowałeś? zapytał Klop.

– Tak, dla generała kierowcy ciągnika. Cóż, wysłali do planów, konopie do czyszczenia lin. Plandeka na twój UAZ z lin konopnych jest szyta.

– Oto jak? – zaskoczyła Ottila. – i co?

– Cóż, umieścili mnie na maszynie do zbioru konopi.

– A co to jest? zapytał Klop.

– Tak – Potwierdzony Incephalopath.

– A skąd wiesz? – zaskoczył Klop.

«Jestem w młodości, Apchi», zaczął Harutun, ale Idot kontynuował:

– … był uzależniony od narkotyków.

– Zamknij się, szczeniaku! – Harutun był podekscytowany. – grasz, apchi, długo siadasz.

– Uspokój się, Harutun. – uśmiechnął się Klop. – kontynuuj.

– Cóż, w młodości mieszkałem i studiowałem na Kaukazie w Sharaga i mieliśmy przedmiot – nazywano go maszynerią rolniczą. Przeszliśmy przez maszynę do zbioru konopi. Ona, upchi, przylega do Białorusi lub MTZ-40. Voot, apchi.

– A co dalej? – zwrócił się do dzieciaka.

– Cóż, idę na górę … – kontynuował Idot.

– Jak to jest? zapytał Klop.

«Tak, jak kombajny, apchi, jeden po drugim», wyjaśnił Intsephalopath. – tylko my mamy oddział, a apchi, oni mają drabinę.

– Rozumiem. Co dalej?

– Cóż, idę. – początek Idot.

– Natychmiast się upiłem. – dodał Klop.

– Co, apchi, konopie to morze. – przypiął Harutun.

– Nie, szefie, UAZ zabrał nas do ciągnika z okręgowym funkcjonariuszem policji i pielęgniarką. Uderzenie ranetą można było przeprowadzić, ale nie więcej. Lekarz ciągle naciska. Ciągnik nie ma okien, ciepła, tylko dach i wiatr, zarówno z pieca, jak i szumu. Przez cztery godziny zmiana oddycha tak, że palenie nie jest konieczne. W końcu jesteś w tym sam. Tutaj I po polach wzdłuż drogi między niklami, w jeepie, Kazachowie łapią ciągnik i podjeżdżają, krzycząc: «Otwórz bęben. Tak.», Ale jeśli go nie otworzysz, zabiją. Więc słuchasz. Oczyszczacie ostrza bębna z kurzu, a pył jest haszem Galimovy. W tym celu wrzucają dolców do taksówki i wyrzucają. Ciężar do pięciu kilogramów, policz, pent! Mecz przez trzy godziny obejmuje pięć. To jest temat.

– A tak mało i trzy? – zapytał syn Izya, który cicho podsłuchał. – spróbować.

– Cóż, wskoczył do domu, palancie. Nie widzisz, że przesłuchuję?

– Niech słucha, to jest legalne i pouczające – matka, która również rozgrzała ucho, przerwała. – co dalej?

– Krótko mówiąc, idę, brzęczenie leci i przykryło mnie, ale nie pocierałem go, po prostu wąchałem powietrze. I wyglądam, partner jedzie z przodu, a on wyskoczy z ciągnika i pobiegnie na bok, a ciągnik nadal jedzie. Patrzę w lustro, w którym policjant UAZ i lekarz podchodzą do zmiany. Nie jestem na miejscu. A od UAZ pent wybiegł za uciekającym pomocnikiem, aby go dogonić.

– A dlaczego on tak prowadził, wyrzuty? – błąd Klop.

– Wędzone, kretynie, przed koszeniem. I szum wiatru, ogólnie rzecz biorąc, zniszczył wieżę biednego człowieka i wydawało mu się, że kosi muchy na plany planowanych, twoim zdaniem, kurierów narkotykowych. A potem, według rodzaju, pentes płonęły. Cóż, jest winien.

– Cześć hah hu huh huh. – Klop zachichotał, a Harutun unosił się gdzieś na Kaukazie … – i co, złapałeś?

– Tak, za godzinę. I ciągnik poleciał do kanału.

– Zabawa, apchi, tam. – Arutun wciągnął smark.

– Tak, fajnie. – obsługiwane Idot. – No poszedłem?

– Hehehehehe … – Pluskwa powoli przestała się śmiać. – Idź, a jutro w południe przyjdziesz. Nadal będziesz go pocierać, a potem znów cię złapiemy, zabierzemy cię i na pewno posadzimy.

– Po co? – Idot był zaskoczony i szlochał.

– Harutun, otrzymaj jego abonament o nie wyjeżdżaniu. – Bug wstał i wygiął plecy w łuk.

– A może się zgodzimy? – zasugerował Idot, który natychmiast przestał płakać. – Jutro przyjedziesz ze świnią, zobaczymy. Wszystkie wychodzą oba. Jestem zmęczona Dzień pracy się skończył.

– Daj spokój, apchi, idioto. – zasugerował Harutun i poszedł do wyjścia.

– Idot. – poszedł za cielesnym chłopcem.

– … A ze świnią przyniesiesz mi barana. Masz to? -Arutun zatrzymał się i ominął Idota z przodu. Kiedy Idot wyszedł na prowadzenie, Harutun kopnął go w tyłek i pchnął w plecy, śmiejąc się głośno…

Wkrótce wyszli i Ottila poszła do domu na obiad…


APULAZ 2


Ottila otworzył zmrużone oczy i w niewytłumaczalny sposób zbadał kuchnię. Był wyrzutek i strasznie chciał jeść, ale stół był pusty.

– Co to było? pomyślał. – Jest objęty!

Roztopiłem łzy z krzesła i chciałem tylko zacząć zbierać jedzenie na stole, gdy pilnował go cichy i błogi jęk dochodzący z sypialni mieszkalnej części chaty.

– Sarah? – zamigotał w głowie. – Ale ona …?!

Sarah była pierwszą córką Ottili i Isolde, ale miała wrodzoną wadę, to znaczy od urodzenia była głucha w obu uszach, ślepa w obu oczach i głupia, innymi słowy, ślepo głupia i dlatego nie musiała być wcześniej reprezentowana. Ale teraz nadszedł czas, zwłaszcza że należał do niej jęki dochodzące z głębi chaty. Nawiasem mówiąc, Bóg przyznał jej piękną figurę i ładną twarz.

Ale wstydził się jeszcze jednej wiadomości nadanej przez lekarza z Petersburga, dzień po badaniu, kiedy Sarah zachorowała i jej ojciec poważnie o niej myślał.

– Ona, panie, jest w ciąży, a to sprawia, że jest chora. – doktor szybko zakończył.

– A kto jest ojcem? W końcu nikt do niej nie przychodzi?! – zaskoczył Klop. – Oprócz gospodarstw domowych.

– Nieznany Testy DNA można wykonać, ale ta interwencja może zakłócać rozwój dziecka. Kiedy się urodzisz, zobaczysz: ojciec to Murzyn lub Chińczyk. – odpowiedział lekarz i szybko odszedł. Izzy poszła za nim.

– Doktorze, dziękuję, że mnie nie poddałeś.

– Po pierwsze, dziękuję, że nie zdobędziesz…

– Och, przepraszam, doktorze. – Izya wyjęła z kieszeni książeczkę czekową, zerwała czek z podanym wcześniej numerem i podała go lekarzowi.

– Ale wiedz, że lekarz wyciągnął rękę do czeku. – mieszanie krwi, to niebezpieczna rzecz. W osiemdziesięciu dziewięciu przypadkach płód może wyglądać bardzo źle.

– Jak to jest?

– Może się urodzić dziwak.

– Kto??? – Zaszczekał po drugiej stronie pluskwy i wybiegł na rozmówców.

Co tam było Okazuje się, że Izya i Sarah stały się jednocześnie dorosłymi. Ale życie jest życiem.

Ottila pogodził się z tym następnego dnia, ponieważ on sam jest synem kanibala. Co z tego

…Nagle rozległ się trzask drzwi do gabinetu i Ottila wzdrygnęła się.

– Znowu nie zamykaj drzwi do podpory. – Wściekła pluskwa.

W tej połowie koszar odgłosy Arutuna, który siłą ciągnął kogoś, były do rozwiązania.

– Harutun znów kogoś ciągnie. – mruknął Klop do siebie i zerknął na zegarek. – Och, jo-majonez! Już trzy noce?

Harutun pojawił się w drzwiach kuchni i wykrzyknął:

– W! Złapałem to! – i rzucił w środek starca, który spędził trzydzieści osiem lat w strefach. Było to widoczne na podstawie tatuaży na całym ciele. Jego tatuaże rozgrzewały się jak koszula, więc chodził tylko w majtkach, a nawet zimą. Starzec zamarł w oczekiwaniu na rytm.

– co to jest zapytał Klop.

– Wooh, apchi, ten shnir ten sam konop wcierał do kosza, a nawet podpisywał babcię Key. – Arutun oparł łokcie na ościeżnicy.

– Tak? – zaskoczył Klop. – I co ona też ociera się?

– Tak, nawet jak, ona rzuciła takie uderzenie, i wyciągnęła z kieszeni kulę bilardową.

– Czy to wszystko hash? – Wyciągnął rękę i wziął piłkę. Obrócił go w twarz, powąchał i rzucił. – Piętnaście lat potrwa. Konfiskata Co powiesz dziadku?

– On kłamie. – stary kucnął na podłodze. – to nie moja sprawa.

– A czyje? apchi.

– Pozdrawiam, to on.. i zależy od nas, a Claudia i ja właśnie pieprzyliśmy się w krzakach. Ogólnie to gówno z konia.

– co? – pękł Intsephalopath. – Ciekawe, co koń zrobił na wysypisku śmieci, oskubanej trawie, która tam nie rośnie? A może sprzęt? A konopie jadły, życie parowało, właściciel – schmuck, więc postanowił zapomnieć. A potem to niecierpliwe.

– Nie, pamiętam. Przechodził jakiś pasterz. Podniósł torbę lub potarł ją i wyszedł. A co Jest popularny, bez zabezpieczeń, ale nie ma pieniędzy na machnięcia. A więc chcę zapomnieć. Więc pasterz wjechał.

– Kurwa, mówisz? – Bug wspiął się na krzesło. – Nie jest trudno rano sprawdzić się w klinice.

«Kogo słuchasz, szefie, apchi», uśmiechnął się Harutun. – To było tak: babcia Klava jest naga, cała posmarowana wazeliną, bo nie mogła rozmazać jej pleców? Biegałem wokół śmieci, gubiąc się w krzakach konopi.

– Biegasz? – uśmiechnął się stary człowiek.

– Na początku jej pokazałeś, ale śmierdzisz, a ona wciąż jest kobietą, choć stara. A w krzakach nie pieprzysz się, a szorujesz błogi kurz, który utknął nożem z jej ciała, wbijając go w kulkę. I wrzuciłeś tam nóż, a rano go znajdziemy i twoje odciski palców na nim, a także na żądło noża – rozcięcie, to znaczy narkotyk.

Starzec leżał w milczeniu i wyglądał na zaskoczonego. W końcu wszystko było jak sugerowała wersja Harutun?!

– A jak ona jeszcze nie nakłuła nogi, stary głupiec. W końcu całe to gówno na wsi pochodzi z czasów zajezdni sów.

– Vo powiedział! – Pluskwa stała się dumna ze swoich podwładnych. – i skąd to obliczyłeś, kolego?

– Widział, że chciał zdjąć komórkę, ale bateria jest wyczerpana.

– Przepraszam – westchnął Klop.

– Co dokładnie? Apczi. zapytał Klop.

– Szkoda, że bateria jest wyczerpana. – Wyrzuciłem łzy z krzesła i obszedłem pokój. – Nie muszę ruszać mózgami.

– Tak, wszystkie te bzdury, szefie. Gówno jest zaprzężone w konie, a jeśli nie, nie jestem przyłapany na gorącym uczynku i wszystko tutaj jest po prostu podsumowaniem kwartalnego raportu o nagrodę. – zakończył staruszek i zaczął wstawać.

– Usiądź, apchi, draniu! – odepchnął staruszka Harutuna. – co powinniśmy zrobić, Patronie?

– To jest nadużycie władzy! – starzec był oburzony.

– A ty milczysz! Ottila szczeknął. – Badanie pokaże. Jesteś winny, a jeśli chcesz udać się do strefy, będziesz siedział do rana, kiedy przybędzie laboratorium eksperckie. Albo przydzielam ci sto godzin pracy w domu. forteca na dziedzińcu.

– To gdzie? – zapytał starzec w krótkich spodenkach leżący na podłodze w kuchni.

– Wstań i otrząśnij się, zatrzymany. Harutun wyjaśni wszystko po drodze. Tak, Harutun, prawie zapomniałem: weź od niego szczere wyznanie na wypadek, gdybyś nie pojawił się w pracy, znajdź nóż, po prostu nie dotykaj go rękami, zawiń w torbę. A ty, stary, jeśli będziesz chwalebnie ćwiczyć, będziesz kosztować tylko jeden cent dzika.

– Jeszcze? – starzec był oburzony. – Gdzie to dostanę?

– Zamknij się, apchi, kiedy szef wyda werdykt.

Nawiasem mówiąc, możesz to wyciąć. Idź jutro o szóstej rozpocznie się wydobycie. Tak, zabierz ze sobą szczoteczkę do zębów, a znajdę ci miskę. Spójrz, z kolei zjesz z psem. Jeśli Polkan pozwala. Będziesz spał w łaźni.

– A czy ostatnie słowo może być? zapytał dziadek.

– Śmiało!

– A kto będzie dowodził?

– Tylko ja. Dalej I nie zapomnij o dziku…

Ancefalopata poprowadził starca do wyjścia z twierdzy i szybko podszedł do Szefa.

– Co zrobimy? apchi!

– co? Czy jesteś współpracownikiem, narkomanem?

– Nie, kim jesteś Ale pomyślałem, że apchi, konieczne jest przeprowadzenie badania? I natychmiast.. A potem … – Harutun zawahał się.

– A co potem? Kwaśny – badając uderzenie ze wszystkich stron zapytał Ottil.

– Nie. Ale wiedza specjalistyczna. W końcu wyrok już został wydany?!

– Przez kogo? Sędzia?

– Nie, apchi, przez ciebie, ale masz prawo do wyroku przedprocesowego w sprawie szczególnie drobnych przestępstw, szczególnie przed snem tylko…

– No cóż, daj spokój, ale tylko ze względu na praktyczny wniosek.

Bili papierosa i usiedli, aby zapalić.

Zbliżał się ranek, a oni siedzieli przy stole i rozmawiali jak Holmes i Watson, tym bardziej, że Holmes palił opium, co nie powstrzymało go przed wyciąganiem dedukcyjnych wniosków. Ale Watson pił tylko whisky, wiśnię, o połowę krótszy, jak Lestrade, i z tego powodu byli głupi i mieli rację poniżej Sherlocka. Alkohol przytępia umysł, więc rząd świata pozwala, pije alkohol i zabrania kiełkowania na Ziemi. Ale głupiec wcale nie musi nic jeść. Jest tak, ponieważ jest głupcem i nie zna żadnej miary. Ale oboje byli odmienni i tak rozumowali.

– Kampania tutaj w wiosce, ktoś posadził konopie Chuy i zniszczył wioskę. – zaczął Pluskwa.

– Ale kto? apchi, idot czy starzec? – kontynuował Harutun.

– A może trzecia strona? I mogą to być tylko świadkowie tego, co się stało, i postanowili iść naprzód, próbując.

– Ropucha, apchi.

– Co, ropucha?

– Imię starca, apchi, – Ropucha.

– Ropucha? Heh Niech będzie ropucha… Biała ropucha na cześć białego łabędzia.

– co? apchi.

– Nie, nic. Cóż, idź?!.. Ale nie. Poczekaj… Chodź, zjedz to razem?!

Harutun otworzył oczy i nieco zaskoczony wyrzucił język.

– NIE przeciw? – zapytał, mrużąc oczy złośliwie na Ottila. – nie jadłeś cały dzień i noc zgodnie z planami kierowanych przez uzależnionych?

– Tak, dokładnie, apchi. – klaszcząc w dłonie, Harutun podbiegł nagle i usiadł na innym krześle.

– Co usiadło? – pojechał Ottila.

– Co, co.. ja i czym jestem? – Kapral się zarumienił i zarumienił.

– Idź, weź to: jest zupa, są łyżki, talerze, lodówka, – Klop zaczął wskazywać rękami, reprezentując kuchnię. -… jest kucharz. Cóż, wiesz… Poważna sprawa się rozwinęła.

– co? O Anashie? – dusząca zupa przez zupę, westchnął Harutun.

– Po prostu nie kichaj. Ssij i nie psuj apetytu.

Harutun podążył za radą szefa kuchni i wciągnął ją w siebie.

– Konieczne jest ustanowienie nadzoru nad niklem i złapanie wszystkich narkomanów.

– Po prostu apchi, spędzimy dzień pracy w społeczności w wiosce.

– Dokładnie! A marszałek pokryje wszystkie nasze wydatki. I opisać i zniszczyć wszystkie narkotyki…

– A potem zniszczymy ten nikiel.

– Czy to jest legalne? Apczi

– co?

– Cóż, o dziku apchi.

– Obrażasz się, wszystko to zostanie uwzględnione w raporcie jako bonus dla oficjalnego psa Polkana za schwytanie Idota i Ropucha.

– Ale to ja, apchi, złapałem ich?

– Ty, ale wciąż jesteś mi winien, pamiętasz?

– Tak, apchi, zapamiętałem… Niech będzie Polkan.

– … I wyślemy raport przez Internet do Marshalla.

– Czy widziałeś kiedyś marszałka, apchi. – Arutun zwolnił łyżkę.

– Nie. Chociaż kiedyś pracowałem jako jego przyboczny.

– Więc kto podpisał dokumenty? – Arutun sięgnął po śledzie, a rękaw dotknął tłustej warstwy barszczu. W jego drzwiach jest okno, jak w kasie: są tajne dokumenty i żarcie, do których, mówię ci sekret, pluję więcej niż raz.

– A on nie wiedział? apchi.

– Gdyby nie rozpoznał, nie byłoby mnie tutaj.

– Nie rozumiem, mieszkałeś tam jak ser w maśle, dlaczego musiałeś pluć?

– W tym kraju plucie jest zniewagą, aw mojej ojczyźnie jest to znak powitania i miłości, jak pocałunek. W końcu, kiedy się całujesz, ssasz ślinienie partnera. A to pocałunek w oddali… Nikt nie widział jego twarzy. No cóż, zjedz i idź oglądać bilon.

– A ty? apchi.

– I zamierzam pomyśleć. Jeśli co?!.. – Klop ziewnął. Jestem pod Zhinką.

– W sypialni?

– W toalecie, taran, oczywiście. Lepiej zamknij je w garażu. Stamtąd nadal nie wyjdą do rana.

– A samochód? apchi.

– Jaki samochód?

– Cóż, skoro garaż, apchi, to jest samochód?

– Był kiedyś, a dokładniej motocykl. Izya spłukana, teraz tylko zmięty kawałek metalu, leżący wokół…

– Cóż, poszedłem, szefie? apchi.


Rano przyszedł stary Ropucha i po otrzymaniu instrukcji poszedł posprzątać stodołę. W stodole przez długi czas ręka mistrza nie była przyłożona, a wszystko było pokryte gównem. Ottila jak zwykle usiadł, aby wyrównać gwoździe. Chcę zauważyć, że wszyscy detektywi mają hobby, które skłania ich do myślenia: Holmes ma skrzypce, Poirot ufa swoim szarym komórkom bez ingerencji, Agent Kay ma ciasto, a Klop prostuje paznokcie. A kiedy skończą, wbije je i oderwie, aby je wyprostować, a jednocześnie poczuć szum myśli.

Bela, bela, bela, bela. I tak godzina po godzinie, dzień po dniu, rok po roku i… Nagle z stodoły pojawiła się paskudna twarz Ropuchy i patrzyła, uśmiechając się do policjanta.

– Czego chcesz, śmierdzaku? – zapytała Ottila.

– Czy mogę palić, szefie? – zapytał niepewnie starzec.

– Co śmierdzi?

– Niewłaściwe słowo. Ty, wędrówka, odwróciłeś zgniłe zwłoki dinozaura?

– Nie, właśnie go strzepnąłem i wypuściłem małe dziecko, które samo się nie dotlenia.

– Dobra, dym.

Stary wyszedł i wyjął papierosa.

– Zaczekaj!

– Co szefie?

– Po prostu zostaw tyłek w stodole.

– Hehe, żart zrozumiał. – Przykucnął przy stodole i chciał zapalić papierosa…

– … Nie mogę, czy co? – Błąd robaka.

– Nie, szefie, tylko Belomor.

– Chodź tutaj.

Starzec wyciągnął papierosa. Ottila wziął go i zapalił. Papieros był czysty, bez dodatków.

– Włącz, pal. – Dał Ottilowi papierosa Toad.

– A ty przez długi czas do nas?

– Jestem tu od sześciu lat i myślę od zawsze. Pogodziłem się. Splunął na swoją karierę. Wymieniony za ten cudowny świat, z którego niesie gnój i gówno… Cholera. Krótko mówiąc, co mam już dość?

– Nie, kiedy mieszkałem tu do czasu mojej ostatniej służby, policjanci z dystryktu zmienili się jak rękawiczki.

– A dlaczego?

– Powody były różne: piły za dużo, a potem kradły.

– Cóż, to mi nie zagraża. Jestem wymieniony wśród moich przełożonych jako niepijący i sprzedający. Powiedz mi coś, czy mogę zakończyć budowę stodoły przed jesienią?

Starzec obejrzał budynek, który był w połowie z cegły. Zapadnięte luki w ścianach zostały załatane: albo zgniła sklejka, potem pokrycia dachowe, a potem worki.

– Możesz. Tylko to wszystko wymaga wymiany. Tak, a twoje ściany są przestarzałe.

– A ile mają lat?

– Och! Szefie, tak, o ile pamiętam, ten budynek stał. Tutaj był dziedziniec jakiegoś kupca. Mówią, że podczas rewolucji złapali uciekiniera z czerwonych piór i tam trafili z całą rodziną.

– Gdzie?

– Co, gdzie?

– Cóż, gotowe.

– Ach, więc tutaj w stodole. A potem był to magazyn, a po wojnie warownia.

– Zabawa. Umiesz to zrobić Oczywiście nie demontuj do końca. Młyny są nadal mocne, są również kamienne. Po prostu je skończ.

– Na dobry zegarek nie będzie działać. Ponadto potrzebujesz asystenta, a nie jednego, przynajmniej dwóch. I oczywiście zaliczka, wtedy pojawi się zachęta.

– Cóż, w miejscu z wyprzedzeniem będzie piękny zegar, ale zobaczymy. Ale zapłacę, jeśli będzie warto. Na przykład – dam chervonets, ale nie – sędzia da chervonets. Więc się zgodziliśmy. A u ucznia powiem ci Idot. Czy ty to wiesz

– Oczywiście. To kretyn z Kyzikhston. – starzec zamarł kwaśno.

– a co?

– Tak, on jest uzależniony od narkotyków, będę się pieprzył. – starzec nakłuł jabłko Adama palcami.

– A ty?

– ja? Cholera, to jest główny głupiec tego kretyna, którego słuchał.

– A co oni naprawdę komunikują się? jest dla niego dobra.

– Tak, zaoferował jej dodatkowy dochód. Oczywiście przez picie.

– Oczywiście w sądzie nie będziesz zeznawać przeciwko Idotowi.

– Za kogo mnie trzymasz, szefie. Nie jestem suką. Nie byłem w strefie i nie zatańczę do twojej fajki. Lepszy czas niż odręczne wiadro.

– Ochłodzić się. To ja Co jeśli?

Rozumiem, szefie.

– A czy Baba Klava będzie w stanie pracować?

– Oczywiście. Chociaż ma 65 lat, orka jak spychacz. Ale Idot? Będą problemy.

– Nie będą. Ja też ją przyciągnę.

– A pieniądze są równe dla wszystkich?

– Ty więcej, ale po dobrych godzinach.

– A jeśli to zrobimy i nie wypracujemy dobrego zegarka?

– Weź ode mnie ćwierkanie, a kara nie zostanie przyznana. Dużo pracy.

– Ale co jest do zbudowania?

– Chlew należy zwiększyć. Chcę mieć świnie. No więc, ręce?

Starzec wzruszył ramionami.

– Cóż, jeśli w tych warunkach trzy sztuki.

– Masz cztery lata i nie zapomnij o tym terminie.

«To i tamto» potrząsnął głową, mrużąc oczy w stodole, «oczywiście się zgadzam».

– Więc się zgodziliśmy. Zapłacisz Dam ci pieniądze, ale ty też jesteś popytem, obciąłeś je, Toad?

– Ooooch, ja?! Cholera, szefie, zróbmy to!! – Starzec wziął głęboki oddech i zapalił kolejnego papierosa. – Więc lubię brygadzistę?!

– Wygląda na to.

– A kiedy zacząć?

– Nawet teraz powiem Arutunowi, że przynoszą Idotę i babcię Klavkę. A tu jest Idot.

– Pamiętaj o kretynie, on się pojawi.

Idot pojawił się w drzwiach.

– Cóż, co przyniosłeś? – Pluskwa zwróciła się do Dzieciaka.

– W gotówce.

– ile?

– Kilka kawałków wystarczy?

– Dosyć, ale to nie wszystko. Pomożesz staremu, on ci wszystko wyjaśni.

– Do tego? No cóż, szefie, jest nieszczelny.

– Teraz wyrwę ci oko, odpowiedz na bazar, narysuj? – i Ropucha rzuciła się na Pitchfork, którzy byli niedaleko, w Idot.

– Zaczekaj! – Mam wiatrówkę Idota. – Teraz strzelę do jajek.

– Och Czy jesteś z bronią?

– Wszystko jest legalne, szefie. Ojciec dał. Tutaj z takich ślimaków.

– Nie boisz się? Jesteś tu aresztowany. Czy mogę zadzwonić do ojca? Nie sprawi, że będziesz nieszczelny, ale da ci pipety, zapamiętasz to na całe życie. A skąd masz, że Ropucha jest pełna dziur?

– Tak, wszyscy mówią w wiosce.

– Co drapiesz, twarz Kalbita. Dlaczego nie mówią, że sikają mi w oczy?

– Więc uspokój się i pracuj, jeśli nie chcesz problemów… Wszystko… Cicho! Powiedziałem: będziesz pracować w miejscu, kropka!!! – generał dzielnicy Klop Ottila Aligadzhievich krzyczał na cały dziedziniec.

– Więc yazh szalony? – zaskoczony Idot.

– OK Zacznijmy od początku: jaki bagażnik?

– Mój. To znaczy, ojciec dał.

– Czy jest pozwolenie?

– Są.

– Sprawdź to. Ale nie wściekłeś się na ten stan, więc zatrudniłeś kierowcę ciągnika, który zaorałby konopie. I wypracujesz z nim termin.

– A tutaj nie będę. Nie udowodnisz.

– Nie udowodnię? W tej chwili w Internecie wyślę nagranie na youtube z wczorajszej rozmowy, a tata nie pomoże.

– Dokładnie Chervonets? – dodał starzec.

– A ty zamknij grad, Schmuck! – przeraziłem Idota.

– Cicho, cicho. Widzisz, pimpochka? – Ottila wskazał na pierwszy haczyk na płocie. – To jest kamera wideo. Możesz przywitać się z rodziną.

Dzieciak nic nie powiedział.

– Toto, chodź tu za godzinę w ubraniach roboczych.

Możesz przyprowadzić ojca. Mam nadzieję, że z przyjemnością dowie się, co robi jego pasierb. Dziedzic! Możesz zepsuć jego reputację na zawsze.

– Nie trzeba mówić ojcu. Będę pracować

– To dobrze. Pod koniec uruchomienia otrzymasz również wieże. I mówisz ojcu, że znalazłeś u mnie pracę. Masz to?

– Tak

– Idź do Babci Klavki i powiedz, że dzwonię do niej pilnie.

– A jeśli ona nie przyjdzie?

– Powiedz, że aresztuję cię z całą surowością prawa… Idź.

Tak więc brygada zebrała się i przystąpiła do odbudowy stodoły, która niczym zgrzyt w oku Ottila, przed zgagą, przedrzekała przez jęczenie Islinga od pięciu lat. Pluskwa nie mogła lub nie chciała znaleźć na to czasu. Ogólnie rzecz biorąc, Ottila był zuchwały, a raczej łatwiej mu było złapać lwa niż zbudować lub oczyścić bydło. Wkrótce Arutun przyszedł z nożem ropuchowym i bez tych złapanych. Najwyraźniej Claudia ostrzegła wszystkich lub tych, którzy byli wyczerpani. Następnie funkcjonariusze organów ścigania chodzili po szopach w poszukiwaniu młodej krowy, która zniknęła z zamożnej rodziny Lidergos. Poszukiwania nie trwały długo, a burenka została znaleziona w szopie dużej zubożałej rodziny Sarikulowów. Ale sadzenie właściciela rodziny nie działało. Popadł w zaprzeczenie i obwiniał nieletnie dzieci, mówią, głodne, że ukradły krowę, a właściciel nic o tym nie wiedział, a powodem tego jest coroczne upijanie się. Burenka powrócił, a Sarikulowowi grożono, że prędzej czy później przyleci i usiądzie.


APULAZ 3


Następnego ranka Ottila obudziła się z serca rozdzierających maty załogowej brygady skazańców, w skład której wchodzili: Ropuchy – jako brygadzista, Idot – niezmierzony pomocnik i babka Klawka – gwiazdy drużyny.

– Gdzie rzuciłeś deskę, głupcze? – Oral Idot, przebijający nogę gwoździem.

– A co, żłobisz się w jaja? Ona wisi na twojej stopie! – Ropucha wstawia się za roześmianą damą.

– Ty, meduza, umierasz. – Idot odpowiedział starcowi – a ty, staruszka, nadal wrzucasz gwoździe do deski, wrzucę ją w tyłek.

– Słuchaj, nie zawracaj sobie głowy goździkami, zwłaszcza na Żabinie! – bas zabrzęczał bez babci Klava.

– Więc, przekonani, że krzyczymy, ale nie ma walki? – zapytał Ottila, uśmiechając się elegancko, który wyszedł na ganek.

– Tak, ten głupiec rozsypał stare deski, a ja nakłułem nogę. – Idot poszedł skromniej.

– Ostrożna potrzeba. Tutaj i moje dzieci chodzą.

– A co, Sarah już idzie? – cieszyła się babcia Clavka. – i jak idzie jej ciąża? jeszcze nie urodziłaś?

– Niestety, dzieje się to tylko we śnie. – właścicielka była przygnębiona i natychmiast została zaskoczona z powodu słowa «w ciąży». – co powiedziałeś?

– Przepraszam, proszę, ale czy to radość? – staruszka skromnie przeprosiła.

– Daj spokój, już zrezygnowałem. Jest pod nadzorem dr Smertiewa, profesora z Petersburga. «Ale nie rozumiem…» i Ottila zerwała z czasem.

– Od kogo jest w ciąży? – wyrzuciła stara kobieta.

– Skąd wiesz o ciąży? – błąd zadał błąd.

– A więc cała wieś wie i od kogo. babcia powiedziała z przekonaniem.

– A od kogo? – zapytał Ropucha, odrywając deskę od ściany.

– Więc nie jesteś gustowny czy co? – babcia była zaskoczona.

– Więc nie mów, Tomi, imię, siostra, imię, odpowiedziały starcowi.

– Więc twój syn, Izzy. – Z pewnością stara kobieta donosiła głosem.

– Ups, gówno dla siebie, żart! – dla łysego Idota.

– I ogólnie milczysz, ofiara aborcji. – babcia podeszła do dzieciaka.

– Cicho! – Pluskwa była zszokowana. – dlaczego dostałeś to, babciu Clavka? Kto powiedział ci tę herezję? – Ottila stał się tępy i ciemniejszy, ponieważ był ciemnoskóry.

Klawiatura zaśmieciła się i zaczęła wyglądać gorzej, dwadzieścia lat starsza niż siedemdziesiąt lat.

– Cóż, tak myślę – oblał Klavkę i zmienił wyraz twarzy i zaczął wyglądać jak trzynastoletnia dziewczynka, która po utracie sumienia spojrzała w lustro. Jej skóra była podciągnięta, a jej rzeczywistość ujawniła tylko bezzębna paszcza, z której tylko jedna wystaje czarna jak węgiel, ząb i kikuty nie wykończone próchnicą. – Ze wszystkich mężczyzn odwiedził ją tylko Izya… a ty? – babka się zakrztusiła. – ale ty jesteś jej ojcem! Tak mi się wydaje.

– W toalecie pomyślisz, ale tutaj, daj spokój, Pasza. – Idot przybył, – Co doprowadzasz człowieka do malowania? Chcesz wejść do telewizji? Sensacja! Brat zgwałcił siostrę i urodził się jako humanoid? Tak, wkrótce umrzesz, niż ktoś zwróci na to uwagę.

– A może jesteś jego ojcem? – złośliwie z babcią Klavką.

– Kto, policjant rejonowy, czy co? Ty prowadzisz, staruszko. – i Idot wrzucił do niej znaleziony nawóz.

– Że prowadziłeś gęsi. Moim zdaniem dotyczy to zarodka Sary, a nie matki pluskwy. – wyjaśniła babcia.

– Po pierwsze, nie zarodek, ale zarodek. Zarodek jest bezmyślnym stworzeniem. I osoba ma zarodek. Trzeba było uczyć się w szkole … – oświadczył Toad i zerknął na Idota.

– A po drugie? – wspominała babcia.

– A po drugie … – i Stary zwrócił oczy na Klopa, ale nigdzie nie było. – A gdzie jest Pluskwa? zapytał Keyboard.

– Właśnie tu byłem. – babcia wzruszyła ramionami.

– Tak, rzucił. Kto jest zadowolony, kiedy mówią o tobie. Co tam jest: po drugie? – zapytał Idot.

– Tak jest. Och? – Coś zaskoczyło Ropuchę. – Znalazłem dziurę w ścianie.

– Gdzie? – zapytał Idot i poszedł do Ropuchy głęboko do stodoły.

W ścianie była dziura, która wyglądała jak studnia pieca. Wszystko w sadzy i kulach.

– Tak, to jest stary piec… A może skarb jest w nim zakopany? – staruszka radowała się i przybrała swój pierwotny wygląd w swoim wieku. Ropucha włożyła rękę do dziury.

– Lub pułapka od szczurów. Hehe – przypięty Idot.

– Nie boję się śmierci. – A Kumak zanurzył dłoń w łokieć.

Nagle coś zaczęło szeleścić.

– Ahhhh!!! stary krzyknął i próbował wyciągnąć rękę.

– Co… pułapka? – weszła babcia. Ropucha wyłupiaste oczy. Ręka utknęła. Pot ściekał z czoła Toada, a jego wściekłe oczy przypominały tonącego w ciągu ostatnich dwóch minut.

Po chwili dłoń znów wibrowała, tak bardzo, że policzki Ropucha zadrżały i nagle wyciągnął rękę. Sucha mumia martwego, uśmiechniętego kota została zaciśnięta w zaroślach.

– Wo, mam członka! – zaskoczył Ropuchę i wyciągnął drażniącą twarz zwłok do zwiotczałej twarzy Claudii.

– Woah kup! – babcia drgnęła i po wskoczeniu na tyłek usiadła na swoim ogromnym tyłku prosto na gwoździu o wielkości stu pięćdziesięciu milimetrów, wystając z deski, którą wcześniej rzuciła. W wolach oddychaj w pełni…

– Ha, co powiedziałem? ten tyłek sprawi, że będziesz liczyć. – obciążony Idot.

I na przyjazne przyjacielskie słowa Idotowa babka zaszczekała na stare gardło.

– Poszedłem na farmę, żeby złapać babcie. – stara kobieta rozwścieczyła się i unosząc lewy ranny pośladek, rozerwała przybitą deskę do ciała. Gwóźdź był zardzewiały i miał falistą powierzchnię jak piła. Krew kapała z końca. Klawiatura zbadała go ze wszystkich stron i czując ból, krzyknęła gwałtownie.

– Z czego się śmiejesz, draniu? – zaszlochała i rzuciła deskę krwawym gwoździem w Idot. Uniknął i zaczął uciekać. Cegły wystrzelone na szlak poleciały w pościg. Jeden z kamieni uderzył pod kątem w tył głowy dziecka. Upadł i drgnął.

– Prowadzisz? – Przestraszony ropucha.

– Nic nie umrze. – babcia Klavka uspokoiła się i namaściła ranę śliną. Idot później wstał kołysząc się i kucając obok niego, trzymając oburącz obolałe miejsce.

– Uderzę cię. – Idot wpadł na podłogę swojego głosu.

– Och? Zobacz to! W brzuchu ma wiązkę płótna. – Ropucha wyciągnęła ten pakiet z żołądka kota i pokazała go wszystkim.

– Odwróć się, zapytał smutny Idot.

– Może są tam bruliki? – zasugerowała, że babka, która zapomniała o bólu, była klawiaturą. – A ty, Szczygieł, idź do pracy. warknęła na Idota. – twoje nazwisko Mukhin i lecisz nad dolią ze skarbu, jak mucha nad Paryżem.

– co mówisz A może pójdziesz do piekła, A? – Idot jechał dalej. – Teraz uderzyłem swoją sikorkę!

– Uh, dobrze! – Ropucha prychnął – Buzu zatrzymał oba. Chcesz zabrać pent? Podziel na trzy.

– W! I to jest szacunek dla ciebie. Przepraszam Źle cię zrozumiałem … – cieszył się płatny Idot.

– Nie proś wybaczenia, nie jestem czerwoną dziewczyną. Źle zrozumiałeś innego. Połowa dla mnie, a połowa dla nas.

– Po co to jest? – babka była oburzona.

– Od tego! – uśmiechnął się Ropucha. «Mógłbym wziąć to wszystko sam».

– A jak to się dzieje, że wieczorem sprawdzają wszystkich tutaj i czy w ogóle żyjesz tutaj bez wyjścia?

– Tak, dobrze gryźć, starzy ludzie. Otwórz to, a może nie stoi tam nic cholernego. – wprowadził Idot. – a gra nie jest warta świeczki.

Ropucha spojrzała na współwłaścicieli skarbu i bez trudu rozdarła zgniłą linę i powoli zaczęła otwierać pakiet. Świadkowie na straży.

– Cześć, butelki. Glina…

– Wagi…

– Sto mililitrów każdy…

– Sześć sztuk…

– A co jest napisane?

– Och, są zapieczętowane?

– Cork. Vintage, prawdopodobnie…

– A co jest napisane, pozwól mi zobaczyć? – Nie próbował wziąć jednego rusztowania.

– Nie troch, ty dzikusie! – babcia dzieciństwa klepnęła się po dłoni.

– Ach, ty suko … – Idot eksplodował i wepchnął babcię Key.

– Dobrze, mówię! – powiedział Ropucha i wziął sto milimetrową skalę. Wyczyściłem etykietę na piersi i ponownie przyjrzałem się … – Coś nie jest po rosyjsku…

– Daj mi syudy. – Idot wyciągnął rękę i wziął jedną małą skalę. – Spójrz, liczby: tysiąc… osiemset.. dziewięćdziesiąt siedem siódmy… lub tylko siódmy… To nie jest jasne.

– I spróbujmy! Wino, idź … – sugerowana klawiatura.

– Nie wiem, nie wiem. Chodź, spróbuj, jesteś kobietą, ty i diabeł nie upadniecie. – zgodził się ropucha.

– dlaczego – Idot interweniował – Lepiej w Sankt Petersburgu oddać sprzedawcę antyków, jak jest.

– Tak, spróbujemy pojedynczo, cóż,.. umyj, a resztę przekaż antykwarycznemu dealerowi… Tak, Toad?

– No cóż, kto jest pierwszy? – zapytał Idot.

– Klucz – powiedział Ropucha. – zasugerował.

– Cóż, tak, jeśli nie umrzesz, możesz pić.

– Co byście zrobili beze mnie, chłopi. I nie boję się umrzeć. Jestem moim…

– .. od mrugnięcia. – przedstawił Idota i, odchodząc, drania.

– Bydło! – Stara kobieta klepnęła go w ramię dłonią dziecka i, podnosząc kły, wyrwała korek z butelki. Wąchałam. «Wino…» uśmiechnęła się i wciągnęła zawartość jednym haustem. Przełknął i chrząknął. – Kryaaaa! spoko.

– Cóż, co? – zapytał Ropuch, przełykając ślinę.

– W porządku. Coś już zaczęło grać w mojej głowie.

– Tak bzdury. – odpowiedział Idot piskliwie, wypijając swoją butelkę.

– Tak, piekło wie. Ale czy jest stary? – powiedział, rozglądając się po swojej już pustej butelce, Toad.

– I jeszcze jeden … – zasugerowała wesoła babcia. – Tatarzy nie żyją bez pary.

– Więc pozostały tylko trzy. – Idot był oburzony. – Co powinniśmy przekazać?

– Słuchaj co? Pić, tak pić, po królewsku. Kiedy żyjemy. A butelki są już antyczne. Są puste lub pełne. Doceniane są butelki, a nie wino.

I wypili pozostałe trzy szklanki. Usiedli na pniu i zapalili papierosa: Idot – Marlboro, Toad – Belomor i babcia Clavka po dawnej kozie nodze. Więc zemdlały, nie kończąc palenia, siedząc…


APULAZ 4


– Ahhhh!! Ahhh!!! – usłyszałem z podwórka.

– co to jest – wyskoczył z łóżka Ottila, zadając sobie pytanie. Jego umysł wciąż śnił, a on powoli opadł na poduszkę i natychmiast chrapał.

– Ahhhh!!! – Chłopak znów podskoczył i upadł do góry nogami z łóżka. – o cholera. – Złapał się za czoło dłonią. – Co krzyczysz, głupcze?

Pale Isolda Fifovna weszła do pokoju szeroko otwartymi oczami, zasłaniając usta dłońmi.

– Aa, aa. warknęła i wskazała palcem na drzwi.

– Co jeszcze? – siedzący na podłodze zapytał Klop.

– Tam, w stodole…

– Co to jest w stodole? mów wyraźniej…

– Jest martwy kot…

– Który kot? – zapytał Ottila, pocierając opuchnięte czoło. – O czym ty mówisz?

– Mamusiu! – Po otwarciu oczu na podłogę głosu powiedziała.

– Teraz zobaczmy. – Ottila wstał i poszedł boso w majtkach do stodoły.

Wczoraj wrócił późno w nocy, kiedy wszyscy spali i dlatego nie pytał o sztuczki więźniów. Zhinka poszła za nim.

Stodoła wyglądała na zagraconą. Wszystkie źle rozmieszczone rozproszone pozostały niezmienione. Osteroid Odnoglazowicz siedział pośrodku kosza: emeryt, weteran pracy, szermierz szóstej klasy, urodzony w dniu astronautyki. Mąż babci Klawki, a dokładniej Claudius Aldarovna von Schluchenberg, córka barona, nieślubny syn Lenina. Powiedziała to wszystkim.

– Co tu robisz? – zapytał Ottil, starzec cierpiący na dystrofię.

– siedzę – Dziadek spokojnie odebrał i dokręcił telefon.

– Widzę, że nie pracujesz.

– A więc o co pytasz?

– Jak się tu dostałeś? – dodano bas Isolda.

– Idź, wymyślę to. powiedział pluskwa do żony i zwrócił się do dziadka. – odpowiedź

– Przez dziurę w ścianie Osteroid skinął głową.

Ottila przeszedł przez śmieci do dziury w ścianie i zobaczył grzbiet krowy, która uniosła ogon. Spojrzał na nią i był przerażony: dachy domów były widoczne.

– Czy jest ulica czy coś takiego? zapytał dziadka.

– Heh, oczywiście.

– A gdzie jest całe moje bydło? – Pierwszą rzeczą, która przyszła mi do głowy, Klopu, który z bocznym wzrokiem i włosami czuciowymi uszu rozejrzał się po stodole od wewnątrz. «Tak, zdejmij tyłek», krzyknął i pociągnął krowy za ogon. Zemsta nalała mu strumień, jak z węża pożarowego, pod ciśnieniem stu atmosfer. Ottila odleciała od ciśnienia o dwa metry w tył, a kark zanurzył się w oborniku. Isolda podbiegła do niego z pomocą bezwładności i przykucnęła, opierając głowę o jej wspaniałą pierś. I chciała szlochać…

– Fu! – Piskliwie odrzuciła głowę w gówno i widząc z boku, patrzyła, jak ucichł nacisk machi wylewającej się z dziury: «Muuuu!!!» – warknęła krowa, dartanula i zabrała ją z powrotem, machając ogonem od bzyka. i inne owady.

– Gdzie jest klucz? – zapytał dziadek i wypuścił pierścień dymu.

– Jaki jest klucz? – odpowiedział hebrajski Pluskwa, wstając z gnoju.

– Moja żona, którą skazaliście na niewolę!!! – Osteroid ryknął i oparł się na kolanach rękami. Jego twarz wyrażała śmierć.

– Isolda!!

– Co, kochanie?

– Gdzie widziałeś kota?

– Tam dziura. Wyszła stąd i przeprowadziła się? – wpadł w kolor Isolde. – Chciałem ją oszukać, wyglądając, a ona zamieniła się w mamusię i tego dziadka-babai.

– Gdzie jest moja żona, faszysta? – zmartwiona Osteroid.

Gdzie są ci pracownicy migrujący? – zapytała Żona Klopa.

– nie wiem – wzruszył ramionami Isolde. – Ostatniej nocy siedzieli tutaj w trójkącie.

– A potem? – Ottila wstał. – A ty – usiądź, teraz to rozgryziemy.

– A potem poszedłem spać.

– Gdzie oni poszli? Oba są w porządku, ale Ropucha?! Zostaje ukarany aresztowaniem przy użyciu pracy przymusowej. Uciekli. Uciec!!! Natychmiast zadzwoń do Intsefalata. Mamy ucieczkę.

– A gdzie jest moja żona? – powiedział dziadek drżącym głosem.

– Nie przyszła ćwiczyć pracy przymusowej. Siedzi tak samo … – Pluskwa była wściekła.

– Szefie!!! Apchi, powiedział Intsefalopata, i pojawił się w dziurze od strony ulicy.

– Och, już tu jesteś? – co ty krzyczysz – wyskoczyła pluskwa. – Szybko, pochwała.

– Blablabla, apchi, patron, jesteś tutaj? Myślałem, że jesteś w domu, więc krzyczałem.

– dlaczego

– Więc, apchi, przyniosłem…

– Kogo?

«Apteka, apczi», odpowiedział Intsefalopata, a zamiast kubka w otworze pojawiła się ruda, pokryta trądzikiem i węgorzami, skośny, niebiesko-czerwony pysk wieśniaka i natychmiast zmienił się w twarz Arutunowa.

– No to jak? – zapytał kapral.

– Co, jak? – Otila zamarł, pytając kwaśno. «Czy oferujesz mi to?» Jestem mężatką, proszę…

– Nie, nabój, zatrzymałem go, apchi, – I Incefalopata wepchnął chemika do dziury, – czołgaj się, chodź, gruby dupku. – Ale utknął w wymienionym miejscu w niej. Jak mówią: ani tudy, ani syudy. Zgadza się, pół centra w reklamowanym miejscu. Więc tyłek nie wszedł. Acefalopata pozostał za ścianą, obok tyłka aptekarza na ulicy.

– Co on zrobił? Tej samej konopi rub?

– Nie, gorzej. Kpi z domowych apchi, zwierząt. – odpowiedział Harutun zza ściany.

– Moje bydło, czego chcę, a następnie tworzę… fu, tworzę. – posypane słoniami, z seplenieniem chemika.

– A co on zrobił? – interweniował dziadek.

– Tak, odciąłem dzika kopytą piłą łańcuchową, apczim, sąsiadami i zadzwoniłem. – poinformował Harutun.

– A co to jest? Gdybym chciał żelowanego mięsa, – dla usprawiedliwienia zostałem zatrzymany. – a następnie rozkazać mi wyciąć całą świnię? Co więcej, wciąż nie ma wystarczającej masy, a lodówka wypaliła się.

– Tak, umarłaby za ciebie? – Zaskoczony, stojący za mężem Isolda i śmiał się.

– Tak, nie umarłbym, powiadam wam, leczyłem rany i uzdrawiałem rany, a potem szyłem.

«Żyłka, apchi», dodał Harutun.

– A co to jest?

– A co to jest przetwarzane? zapytał Klop.

– Bimber.

– Tak, znieczulony, apchi, – Harutun uśmiechnął się szeroko. – że świnia krzyczała o całą wioskę, że nawet Apczi, narkomani od niklu konopnego się pozbyli. Nawiasem mówiąc, ja, Apchi, minąłem je przez dwa dni, bez snu, bez jastrzębia, bez taśmy Isolda Apchi.

– Jaki rodzaj taśmy elektrycznej? zapytał dziadek.

«Cóż, umiłowani» Harutun zawahał się i zapłakał.

– Które ręce są związane w Ameryce. – zastanawiałem się Isolde.

– Szkocka czy co? – wyjaśnił Ottila. – Mdaaa, – wydęły się policzki Klopa. – to termin.

– Jaki jest termin? – chemik zapomniał.

– Dla znęcania się nad zwierzętami, artykuł… uh! Nie pamiętam Ale sędzia da trzy lata i przylutuje artykuł.

– Tak, zabiję go, jeśli to konieczne.

– Późno! – zakończył Ottil. – Zabierz go do Harutun i zamknij go w swojej stodole. warknął Harutun.

– Tak, aby zepsuł całe bydło Apchi?

– Nie trzymasz świń? Koran nie zamawia. – Dodano Osteroid.

– Jestem buddystą, po pierwsze apchi, a po drugie moim kutasem? – zaskomlał Harutun – wsadził kolczyki do przegrzebka.

Szalony detektyw. Zabawny detektyw

Подняться наверх