Читать книгу 1968. Czołgiem na Czechosłowację - Tadeusz Oratowski - Страница 6

Początek, czyli WSTĘP do żołnierskich wspomnień

Оглавление

Oto, Drogi Czytelniku, do Twoich rąk trafiają moje żołnierskie wspomnienia z okresu końca lat sześćdziesiątych ubieg łego wieku. Był to czas, gdy jako świeżo upieczony, młody oficer, absolwent Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych w Poznaniu otrzymałem przydział służbowy do batalionu czołgów w 11. pułku zmechanizowanym 4. Dywizji Zmechanizowanej, stacjonującym w garnizonie Krosno Odrzańskie. Od tego właśnie momentu rozpoczyna się opis wydarzeń, które na trwale zapisały się w pamięci. Moje wspomnienia zapewne nie różniłyby się od setek podobnych żołnierskich relacji, gdyby nie fakt, że na szarzyznę życia w garnizonie i intensywne szkolenie poligonowe mojego macierzystego pułku nałożyły się brzemienne w skutki wydarzenia związane z wkroczeniem wojsk interwencyjnych ówczesnego Układu Warszawskiego do Czechosłowacji z tzw. bratnią pomocą. Jej celem było uniemożliwienie oderwania się tego kraju od obozu państw socjalistycznych. Nastąpiło to w sierpniu 1968 roku, ale przygotowania do tej interwencji trwały już od wiosny. Tuż przed tym miały jeszcze miejsce tzw. wypadki marcowe w 1968 roku, które doprowadziły nasze społeczeństwo do stanu wrzenia. A krótko po tym doszło w kraju do krwawych wydarzeń w Gdańsku i na Wybrzeżu.

I właśnie temu czasowi postrzeganemu oczami młodziutkiego jeszcze oficera, tkwiącego po uszy w realiach życia koszarowego w garnizonie zagubionym gdzieś na zachodnich rubieżach kraju, pragnę głównie poświęcić swe wspomnienia...

Skąd w ogóle wziął się taki pomysł?

Spośród wielu pamiętników i wspomnień byłych wojaków, które wpadły mi w ręce, większość stanowiły opisy bohaterskich zmagań na wszystkich frontach świata. Niewiele jednak było takich, które dotyczyły czasu pokoju. Unikatami natomiast są nadal wspomnienia, które szczerze, bez zbędnego patosu i koloryzowania mówią o szarej codzienności żołnierzy zawodowych i ich rodzin w leśnym garnizonie. Bywało przecież, że niekiedy problemy naszej mikrospołeczności odsuwały w cień widziane z perspektywy leśnego garnizonu Wielkie Wydarzenia i Sprawy, które wstrząsały naszym krajem i światem.

O tym jednak nikt, spoza świadomie wówczas izolowanego środowiska wojskowego, nie miał przecież zielonego pojęcia! Stąd też z rzadka podejmowano tematykę dotyczącą realiów życia wojskowej społeczności, a jeszcze rzadziej próbowano rozwiązywać trudne problemy tego środowiska. I dlatego wiedza naszego społeczeństwa o życiu garnizonowym kadry zawodowej i żołnierzy w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej u schyłku XX i na początku XXI wieku była i jest znikoma. I dzieje się tak nadal, pomimo wzmagającego się okresowo wzrostu zainteresowania opinii publicznej problemami wojska. Wynika to jednak głównie z naszego militarnego zaangażowania (z wszelkimi konsekwencjami) w licznych misjach pokojowych pod flagą ONZ czy NATO w czasie konfliktów zbrojnych: w byłej Jugosławii, na Bliskim Wschodzie (wzgórza Golan), a także w Iraku, w Afganistanie itp. Przy czym nie bez znaczenia jest tu fakt ponoszenia ofiar w ludziach i w sprzęcie wojskowym oraz znacznego obciążenia budżetu państwa kosztami takich ekspedycji.

W swoich wspomnieniach pragnę jedynie przekazać obrazy i klimaty zdarzeń z minionych lat mojej służby wojskowej, postrzeganych oczami wówczas młodego oficera – dowódcy plutonu czołgów, którego pole widzenia było tylko takie, jakie zapewniał mu to peryskop w wieży jego czołgu.

Z czasem przybywało wiedzy i doświadczenia, więcej też było pod stopami szczebli drabiny wiodących do oficerskiej kariery. Ale czy pozwalało to widzieć dalej niż poza linię horyzontu?

W ówczesnych realiach... – „dalej” mogła ponieść tylko wyobraźnia! Stąd też, ponieważ czuję się najpewniej, stąpając twardo po ziemi, pragnę, abyś Czytelniku we wspomnieniach znalazł opis tylko tych zdarzeń (o co zabiegałem ze szczególną troskliwością i starannością), których byłem uczestnikiem i mogę potwierdzić ich autentyczność. Unikając opisywania wyłącznie sytuacji tragicznych i ponurych, przypomniałem tu także zdarzenia i scenki, które nawet po latach wywołują uśmiech i nie pozwalają zapomnieć, że nawet w chwilach grozy człowiek zawsze pozostaje tylko sobą, a strach, radość i smutek towarzyszą mu zawsze.

We wspomnieniach tych nie brak też wątków bardzo osobistych, bowiem żołnierzowi trudno jest traktować służbę i życie rodzinne w sposób rozłączny. Starałem się jednak zachować pewną prywatność intymnych wątków życia rodzinnego, własnego i kolegów, bacząc pilnie, by w jakikolwiek sposób nie uwłaczać i nie uchybiać nikomu w sferze dobrych obyczajów, czasem tylko dając upust ciężkiemu, pancernemu językowi... Wymagała tego jednak wierność opisywanych zdarzeń i zawodowego slangu, świadczące o ich autentyzmie!

Na zainteresowanie moimi wspomnieniami liczę głównie ze strony czytelników, którzy sami mieli okazję zasmakować „rozkoszy” życia w wojskowym (często „leśnym”) garnizonie. We wspomnieniach tych może odnajdą oni wiele znanych sobie osób, zdarzeń czy miejsc. Nie zamierzam jednak adresować tego pamiętnika tylko do kręgu byłych i aktualnie pełniących służbę żołnierzy zawodowych. Myślę, że może po te wspomnienia sięgnie także wielu spośród zagorzałych cywilów, a także młodych chłopców czy dziewczyn żądnych poznania realiów żołnierskiego żywota i przeżycia prawdziwych, męskich przygód – ot, choćby z potrzeby spenetrowania nieznanych sobie obszarów wiedzy o wojsku i autentycznych wojakach...

Oczywiste jest, że każdy ma prawo posiadać swój własny osąd opisywanych w tych wspomnieniach osób i zdarzeń. Dla mnie istotne jest tylko to, by u starszych czytelników przywołać realizm tamtych czasów, a młodemu pokoleniu przedstawić to, czego pewnie dotąd nie znali… Aspekt polityczny opisanych wydarzeń i sytuacji pozostawiam ocenie specjalizujących się w tym przedmiocie ekspertów i badaczy historyków.

Przyszło nam żyć w ciekawych czasach i byliśmy świadkami ogromnych przemian, które wpłynęły nie tylko na wizerunek naszego kraju, lecz także zmieniły naszą mentalność. Warto ocalić od zapomnienia tyle barwnych postaci, niezwykłe losy ludzi uwikłanych w wydarzenia, które działy się również z naszym aktywnym udziałem.

Niech więc, mówiąc z patosem, te wspomnienia starego wiarusa będą wypełnieniem jednego z obowiązków, jakie nasze pokolenie ma względem tych, co po nas…

Na koniec muszę wyznać, że zamysł spisania tych żołnierskich wspomnień powstał z poduszczenia i za aprobatą wielu moich wiernych przyjaciół i kolegów z lat służby. Wprawdzie zamiar ten dojrzewał już od dość dawna, ale proza życia i ciągły „wyścig szczurów” powodowały, iż dotąd jego realizacja odkładana była w bliżej nieokreśloną przyszłość...

Ale w końcu, jak długo można było z tym zwlekać? Coraz bardziej bowiem narasta świadomość o lukach w pamięci i przemijaniu...

A więc, do dzieła stary pancerniaku!

A Ty, Drogi Czytelniku, osądź sam, czy trud ten wart był zachodu?

Tadeusz Oratowski

(pancerniak w stanie spoczynku)

1968. Czołgiem na Czechosłowację

Подняться наверх