Читать книгу Serce nie sługa - Tara Pammi - Страница 3

ROZDZIAŁ DRUGI

Оглавление

Krople wody spadały z jej mokrych włosów na zbyt obszerny podkoszulek, który sięgał jej do połowy uda. Wytarła głowę i wrzuciła ręcznik do kosza.

Pływała przez godzinę, jakby chciała uciec przed samym diabłem.

Chciałem cię dla siebie…

Godzinami rozważała ich wzajemne relacje. Tak jak powiedział, znali się od dziesięciu lat. Tyle wspomnień, tyle rzeczy, które teraz widziała inaczej.

Chciała wierzyć, że powiedział to wszystko, ponieważ litował się nad nią, ale ten ogień w jego oczach… jakby stanowiła dla niego kolejne wyzwanie.

Nie pamiętała, jak wsiadła do samochodu ani co mówiła, kiedy ją tu przywiózł. Uciekła do sypialni, a potem, o północy, wskoczyła do basenu.

Korytarz prowadził do ogromnego otwartego salonu z olśniewającym widokiem na zatokę Biscayne z jednej strony i Miami Beach z drugiej.

Krążyła po penthousie, podminowana po doznanej klęsce.

Była tam piwniczka na wino, zewnętrzny taras, basen i jacuzzi z pomostem.

Jej stopy zanurzyły się w grubym ciemnym dywanie, kiedy weszła do sali multimedialnej. Po wielkim ekranie przesuwały się bezgłośnie barwne obrazy, migocząc na ścianach pomieszczenia.

Było to nagranie jednego z jej meczów – finał Pucharu Świata sprzed trzech lat.

Poczuła nagły ból.

Zauważyła, że siedzi między rzędami foteli. Kruczoczarne włosy połyskiwały wilgocią. Obok, na dywanie, stała opróżniona do połowy butelka ze złotym trunkiem.

Jakby na dany sygnał Mia na ekranie posłała potężnym kopnięciem piłkę, która poszybowała w stronę siatki i minęła ręce bramkarki. Dźwięk był wyłączony, ale w jej uszach rozbrzmiał ogłuszający aplauz, jakby stała teraz na boisku w promieniach hiszpańskiego słońca.

Pojawiło się jej zbliżenie, spoconej i radosnej. Po chwili zrobiła zwycięską rundę wokół boiska, no i wreszcie ten idiotyczny taniec i kręcenie tyłkiem…

Nagranie zatrzymało się na tym obrazie.

Nikandros oglądał mecz z uwagą świadczącą o obsesji. Był znany jako zapalony kibic i można by pomyśleć, że to mecz przyciąga jego uwagę.

Ale nie, on patrzył na nią, na Mię.

Zeszła niżej, czując łomotanie serca.

‒ Wyłącz to.

Odwrócił się i popatrzył na nią, obrzucając ją uważnym spojrzeniem od stóp do głów. Usta zdradzały diaboliczne rozbawienie.

‒ Tylko mi nie mów, że to twoje kolejne dziwactwo… nie oglądać własnej gry.

‒ Kolejne?

‒ Lubisz popływać sobie o północy. Odosobnienie przed wielkim meczem.

Wzruszyła ramionami. To, jak bardzo był świadomy jej nawyków, jak bardzo interesował się jej karierą piłkarską, było niczym narkotyk uderzający do głowy i… działający na inne części ciała.

‒ Dopiero przed kilkoma miesiącami pogodziłam się z myślą, że nigdy więcej nie wyjdę na boisko. – Patrząc na ekran, czuła ból, który nigdy nie przeminął. – Ta część mojego życia dobiegła końca.

Odwróciła się i wyszła na korytarz.

Coś się zmieniło tej nocy, może nawet w ciągu kilku ostatnich minut – została przekroczona linia między egzystowaniem a życiem. Otępienie, które ją od dawna prześladowało, jakby zaczęło ustępować. Zatrzymał ją ucisk silnej dłoni na ramieniu.

‒ Nie zdawałem sobie sprawy… – zaczął, a ona miała wrażenie, że ten mężczyzna emanuje jakąś niepokojącą energią – przez co przechodziłaś w ciągu ostatniego roku.

Obrócona do niego plecami, oparła się czołem o ścianę, nie mogąc złapać tchu. Ten nieznaczny fizyczny kontakt przyprawiał o drżenie każdą cząstkę jej ciała.

‒ Nie znoszę, kiedy tak to ujmujesz… jakbym była ofiarą. Najpierw losu, potem Briana. Nienawidzę tego. Mam wrażenie, że nad niczym nie panuję. Przez rok użalałam się nad sobą. Ale kiedy wyszły na jaw jego romanse… o dziwo, odnalazłam się na nowo. Nie chcę być już ofiarą.

Jego palce głaskały jej skórę.

‒ Zdumiewasz mnie, Mia. – Te słowa pobrzmiewały tęsknotą.

Nie zrobił jednak nic więcej.

Bała się, że zrobi, i była jednocześnie niepocieszona, że tak się nie stało.

‒ Jestem ci wdzięczna, że byłeś tam ze mną. – Nie dbała o to, że głos ją zdradza. – Nie uświadamiałam sobie, jak bardzo jest mi potrzebny… ktoś znajomy.

Poczuła jego dłonie na swoich ramionach. Wyczuwała plecami ciepło i pragnienie.

Odsunął jej włosy i zaczął masować ramiona; jego kciuki zaczęły wodzić po wrażliwej skórze karku. Oddychała z trudem, jej wnętrze przepełnione było tęsknotą.

A potem, tak po prostu, puścił ją.

‒ Powiem dobranoc… i do widzenia.

Odwróciła się na pięcie.

Ciemny zarost nadawał mu łobuzerski wygląd. Śniada skóra kontrastowała z błękitem oczu.

Wydał jej się jakiś inny. Urok i zewnętrzna atrakcyjność często charakteryzowały sportowców, których Mia spotykała w swojej karierze, ale w przypadku Nikandrosa było to jednie zewnętrzna powłoka. Najbardziej przemawiała do niej jego nieodparta żywotność, męskość człowieka, który mierzył się z siłami natury i wygrywał.

Słowo pożegnania ciążyło jej niczym kamień. Nie była na nie przygotowana.

‒ Dokąd jedziesz? – spytała w końcu, starając się nie patrzeć na jego usta.

‒ Do Drakonu.

To, że Nikandros odwrócił się przed laty od swojej rodziny, stanowiło łakomy kąsek dla mediów, które odgrzewały to co kilka miesięcy. Nikt jednak nie znał przyczyny tego zerwania.

‒ Wracasz do kraju?

‒ Na jakiś czas. Demencja mojego ojca stała się tajemnicą poliszynela. Wezwał mnie następca tronu. Siostra i matka, choć rozwiodła się jakiś czas temu z moim ojcem, też uważają, że jestem potrzebny.

‒ Jak długo cię tam nie było?

‒ Chyba z dziesięć lat. – Obojętność w głosie nie mogła zamaskować niepokoju w oczach. – Mój brat, Andreas, mnie odszukał. Po raz pierwszy.

Nikandros nie spodziewał się tego najwyraźniej.

‒ Przykro mi – powiedziała, wyczuwając jego ból.

Nachylił się gwałtownie, ocierając się twardym mięśniem uda o jej nogę.

‒ Nie znoszę litości.

‒ Czy śmierć Briana kazała ci litować się nade mną? Zmienić o mnie zdanie?

‒ Nie – odparł bez wahania.

‒ Szczery jesteś.

Oparł się o ścianę, jej głowa znalazła się między jego rękami. Czas jakby się gdzieś ulotnił, sekundy trwały niczym minuty. Chciała, by trwało to wiecznie.

‒ Kiedy wyjeżdżasz?

‒ Jutro rano.

Poczuła, jak gaśnie w niej serce.

‒ Mam nadzieję, że cokolwiek rozdzieliło cię z ojcem… okaże się bez znaczenia.

Ujął jej dłoń, którą zaciskała przy boku. Poczuła dreszcz, kiedy zaczął wodzić palcami po jej skórze.

‒ Wiemy oboje, że nic nie może zniwelować różnic, jakie narastały latami. Chciałbym powiedzieć bratu, że mam gdzieś ojca, jego i Drakon… ale chyba nie mogę.

Kiedy zdawało jej się, że zna go bardzo dobrze, on mówił coś takiego. W oczach miał smutek, nawet ból. Nie chciała poznawać jego przyczyny, pytać, dlaczego porzucił swe przeznaczenie, skoro rodzina coś dla niego jednak znaczyła.

‒ Najwidoczniej jestem słabeuszem – oznajmił z kpiną.

‒ Albo cierpisz na kompleks bohatera – powiedziała, chcąc, by się uśmiechnął. Choć nią pogardzał, został na konferencji prasowej. Uwielbiał ryzyko, ale jednocześnie miał poczucie odpowiedzialności. – W rodzinach zdarzają się komplikacje, ale powinieneś skorzystać z okazji i pożegnać się z ojcem.

‒ Ty też z rodziną zerwałaś?

Wzruszyła ramionami. Nie było sensu zagłębiać się nawzajem w przeszłość, skoro mieli się już więcej nie zobaczyć, ale nie ulegało wątpliwości, że tego wieczoru zdawał się potrzebować jej tak bardzo, jak ona jego.

Głaskał ją po nadgarstku, po wrażliwej skórze łokcia. Czuła napięcie każdego nerwu. Nie potrafiła oderwać wzroku od jego palców. Pragnęła zanurzyć się w cieple tego mężczyzny.

‒ Nie chcę się jeszcze z tobą żegnać.

‒ Jeśli potrzebujesz ramienia, na którym mogłabyś się wypłakać, to śmiało. – W jego głosie pojawił się gniew. – Wiem, jak to jest, kiedy człowiek się zadręcza.

Brakło jej słów. Nie potrafiła wyrazić swego pragnienia. Jak zdołał w tak uprzejmy sposób wyznać jej, że była jego obsesją towarzyszącą mu przez tyle lat?

Przywarła ustami do kącika jego ust i poczuła ukłucie zarostu na wargach. Jego mięśnie pod jej dłońmi przypominały stalowe zwoje.

Czując szaleńcze bicie serca, pocałowała jego brodę. Policzek. Ponownie kącik ust.

Jego niebieskie oczy przybrały ciemną barwę burzy, kiedy na nią spojrzał. Czuła, że chce ją odepchnąć; nie mogła na to pozwolić.

Drżąc na całym ciele, przywarła do jego warg. Ogarnął ją żar, o którego istnieniu już zapomniała.

Whiskey i gorąco – smakował grzechem, głębokim pożądaniem, któremu nigdy się nie oddała.

Nie całowała żadnego mężczyzny już od dawna, ale wydawało się to naturalne, prawie nieuniknione od chwili, gdy ujrzała go w kłębiącym się tłumie na konferencji prasowej.

Patrząc na niego śmiało, wodziła językiem po jego dolnej wardze, chwytała jej miękkość zębami. I wniknęła w jego usta.

Miała wrażenie, że ziemia zatrzęsła się pod jej stopami.

Zamknął ją w sobie ramionami, ona zaś pogrążała się w nim całkowicie. Rozsunął jej stopy, jego twarde udo wciskało się między jej nogi, jego język dotykał jej języka, przyprawiając ją o niepowstrzymane fale gorąca.

Jedną ręką ujął ją za kark, drugą chwycił biodro i przyciągnął do swojej twardości.

‒ Nie bój się tego, Mia.

Niemal straciła oddech. Jego udo napierało na jej łono, pobudzając wrażliwe nerwy, a usta pochłaniały ją, jakby była dla niego upragnionym powietrzem.

Wszystko to było niczym balsam na głębokie rany zadane jej przez małżeństwo.

‒ Do diabła, miałem nadzieję, że się mylę. – W jego głosie słychać było niemal gniew. – Sądziłem, że zdołam jakoś wytłumaczyć sobie to pragnienie.

Miał rację. Ten ogień między nimi płonął jaśniej i silniej z każdym wzajemnym dotykiem. Nie miało znaczenia, dlaczego go pociąga ani dlaczego pragnie czuć siłę jego mocnego ciała.

Zanurzyła palce w jego włosach, powierzając pamięci rysy twarzy, kiedy wziął ją na ręce i ruszył przed siebie.

Jego sypialnia była ogromna, za rozsuwanymi drzwiami rozciągał się olśniewający widok na morze. Jedyne umeblowanie, prócz masywnego łoża, stanowiły zasłony i telewizor.

Mia popatrzyła na łóżko. Przykrywała je ciemnoszara pościel. Poczuła, że się rumieni, wyobrażając sobie ich splecione ciała.

‒ Boisz się.

Zobaczyła, że Nikandros rozpina koszulę i ściąga ją z ramion. Wszelkie obawy ustąpiły na widok jego szerokiej piersi.

‒ Nigdy… – Te słowa zamarły gwałtownie, gdy na jego twarzy pojawił się mroczny grymas. Uniosła dumnie brodę. – Nie boję się.

‒ Udowodnij to.

‒ Jak?

‒ Zdjąłem koszulę. Teraz twoja kolej.

Zbliżyła się do łóżka i odsunęła pościel, gdy usłyszała nagle jego ostre: „Nie”.

‒ Co?

‒ Tutaj, Mia. Przede mną.

‒ Masz zbyt wiele wymagań – zauważyła, chłonąc wzrokiem zwarte mięśnie jego brzucha. Wyobraziła sobie, jak przesuwa po nich językiem, i oblizała wargi.

‒ Jestem wymagającym człowiekiem. Nie ukryjesz się przede mną ani przed sobą. Zdaję sobie sprawę, że decydujesz się na to wszystko, ponieważ nigdy więcej się nie zobaczymy. Ale ta noc jest nasza. Miałem dziesięć lat na to, by wyobrażać sobie tę chwilę. Zrobimy to bardzo starannie i w pełnym świetle. Chodź, Mia. Niech cię zobaczę.

Przesunęła się posłusznie na środek pokoju. Przypomniała sobie złośliwe uwagi Briana w takiej sytuacji. Nadszedł czas, by dowiedzieć się prawdy.

‒ Jeszcze dwa kroki – nakazał.

‒ Za bardzo się tym bawisz – zauważyła.

‒ O to chyba chodzi… żebyśmy się oboje bawili.

Zatrzymała się przed nim w odległości trzydziestu centymetrów. Widział każdy skrawek jej skóry.

‒ Musisz mi oddać podkoszulek.

Zdjęła go z siebie i rzuciła Nikandrosowi.

Przesunął spojrzeniem po jej piersiach, ledwie zakrytych koronkowym stanikiem. Czuła, jak sutki napierają na cienki materiał. Nie czekała na dalsze rozkazy i rozpięła biustonosz na plecach.

Wyszeptał coś. Dałaby wszystko, by się przekonać, czy jej ciało sprawia mu zadowolenie.

‒ Podejdź bliżej. – Jego głos był jak jedwabny dotyk na jej nagiej skórze. – Chryste, Mia, nie spieraj się ze mną.

‒ Jesteś mi winien część swojej garderoby, książę – zażądała, unosząc brodę.

Rozpiął spodnie, potem bokserki, i zdjął je z siebie.

Jego potężna męskość celowała w jej brzuch.

‒ Wystarczy poprosić, Mia, a będziesz to miała – zamruczał, pokonując dzielący ich dystans jednym krokiem.

Zdała sobie sprawę, że ma na sobie tylko majtki. Nigdy nie była tak podniecona.

Tej nocy był tylko ten olśniewający mężczyzna i ona.

Nikandros przyciągnął Mię do siebie i obdarzył pocałunkiem, który przyprawił ją o falę rozkoszy. Jego szorstkie palce drapały jej skórę, wywołując w niej reakcje, o jakie się nie posądzała. Pochłaniał jej usta, jakby nie chciał, by choć ich skrawek pozostał nietknięty.

Wodził kostkami dłoni po jej plecach w górę i w dół; przypominało to grę na ulubionym instrumencie. Oddała się bez reszty jego pocałunkowi. Jej sutki ocierały się o jego aksamitną pierś, prowokując oboje do cichych jęków.

Dotyk jej ud był istną torturą. Zawsze traktowała swoje ciało jak narzędzie – rzeźbione i ćwiczone latami z bezwzględną determinacją. I dobrze jej służyło w trakcie kariery.

Teraz jednak straciła nad nim kontrolę. Im więcej Nikandros jej dawał, tym bardziej było spragnione.

Uniósł ją z podłogi, aż niemal cała do niego przylgnęła – ramionami, brzuchem. Czuła napór jego twardej męskości, a ból między nogami narastał coraz bardziej.

Nie miała pojęcia, kiedy ściągnął z niej majteczki; uświadomiła to sobie dopiero wtedy, kiedy wbił place w jej pośladki. Całując ją w szyję, naparł biodrem na jej łono.

Mia załkała, pragnienie przyprawiało ją niemal o obłęd.

‒ Proszę, Nikandros… – załkała, pozbawiona wszelkich hamulców.

Posadził ją na wysokim łożu i popatrzył na jej piersi z błyskiem pożądania w oczach. Zawsze odznaczała się smukłością lekkoatletki, biust też miała mały, ale gdy wziął go w dłonie i zaczął zmysłowo całować przesmyk między piersiami, poczuła się jak najbardziej seksowna kobieta na świecie.

Kiedy wziął w usta ciemny sutek i polizał go, wygięła się ku niemu z pełnym pożądania jękiem. Wciąż jej dotykał wargami, przyprawiając o rozkosz, która sięgała samego jej łona.

‒ Nie zniosę tego – wyszeptała.

‒ Ale dopiero zacząłem – odparł, napotykając jej wzrok.

Diabelski błysk w jego oczach sprawił, że zadrżała na całym ciele. Potem znów wziął w usta jej sutek i zrobił coś, czego nigdy nie wyobrażała sobie między kobietą a mężczyzną, a co przyprawiło ją o ogień.

Wstrząsały nią dreszcze, kiedy jego dłonie głaskały ją całą, od pleców do pośladków. Jej usta odnalazły jego biceps. Smakował jak niebo, gdy go lizała.

Jego palce rozsunęły fałdy jej łona.

‒ Proszę, Nik, teraz – powiedziała błagalnie.

Ale on zawładnął tylko jej ustami. Pocałunek był wilgotny i gorący, a ona z wolna odzyskiwała oddech, potem jednak znów zaczął podsycać jej pożądanie, raz za razem.

Penetrując jej wilgotne łono dwoma palcami.

Ssąc jej sutek.

Ilekroć zbliżała się do spełnienia, powstrzymywał ją, a ona powtarzała jego imię, błagając o uwolnienie.

Odsunął włosy z jej czoła, patrząc na nią wzrokiem pełnym wewnętrznego żaru.

‒ Czego chcesz? – spytała, drżąc na całym ciele.

Znowu musnął językiem jej sutek, przyprawiając o jeszcze większą wilgotność między nogami.

‒ Widzieć cię taką… twoje ciało, wilgotne i spragnione… ciebie, swoją niewolnicę w moim łóżku.

‒ Nienawidzę cię – rzuciła dla zasady, choć jej ciało wygięło się, kiedy poczuła jego język na pępku.

‒ Wiem – odparł z bezczelnym uśmiechem i zaczął ocierać się pokrytą zarostem brodą o skórę jej ud.

Wbiła mu palce w ramiona.

‒ Nikandros…

‒ Pozwól mi, Mia…

Rozsunął jej nogi, a ona otworzyła się cała dla jego wygłodniałych oczu. Zakłopotanie, wyczekiwanie, pożądanie – była istnym kłębkiem emocji.

Jej uda zadrżały, gdy pochylił głowę i polizał przeciągle jej wilgotne fałdy.

Wsunęła mu palce we włosy, oddając się rozkoszy, o jaką przyprawiał ją jego ruchliwy język. Wiła się i jęczała, ale trzymał ją mocno.

W chwili, gdy zaczął ssać jej wrażliwe ciało, Mia nie wytrzymała, doznając przyjemności tak intensywnej, że w jej oczach pojawiały się na przemian ciemność i światło. Poczuła na policzkach łzy.

Obrócił ją na brzuch i podciągnął do góry, aż opierała się na kolanach i dłoniach. Włosy opadły jej na twarz, ograniczając pole widzenia. Wciąż dyszała po tamtym spełnieniu.

Przyciągnął ją do siebie dłońmi zaciśniętymi na jej biodrach.

Zastygła, świadoma tej tak intymnej pozycji.

Pochylił się nad nią i dotknął ustami jej ramienia. Jego twarda męskość wbijała się w jej pośladki. Mia drgnęła gwałtownie, słysząc jego chrapliwy oddech.

‒ Nie podoba ci się? – spytał i pocałował ją, gryząc skórę.

Każdy skrawek jej ciała płonął pożądaniem, jakby było stworzone tylko dla tego jednego celu, tylko dla tego mężczyzny.

Oblizała wargi, starając się przemienić myśli w słowa.

‒ Nie wiem.

Od razu wyczuła, że nie podoba mu się ta odpowiedź.

Przesunął palcem wzdłuż jej kręgosłupa aż do rozwarcia między pośladkami; poczuła, jak ją całuje; czerwieniła się i płonęła na przemian. Bolały ją ręce, a ciało wydawało się obce.

Posłyszała dźwięk rozdzieranej paczuszki, potem szelest naciąganej prezerwatywy.

‒ Sprawię ci rozkosz. Ufasz mi?

Oddychając z trudem, skinęła głową.

‒ Powiedz to – nakazał.

‒ Ufam ci, Nikandrosie. Bardziej niż komukolwiek.

Wszedł w nią jednym pchnięciem, które rozpaliło jej nerwy.

‒ Ale jesteś ciasna. – Znieruchomiał. – Powiedz, że wszystko w porządku.

Najpierw pojawiło się bolesne, osobliwe doznanie.

‒ Ja… To wydaje się.. dziwne, ale… jakbym była pełna.

Pochylił się nad nią, szepcząc czułości, które przyprawiały ją o łzy.

Nie oczekiwała od niego czułości. Jakby była zbyt krucha, by mógł wykorzystywać ją tak, jak chciał. Pragnęła być dla niego kobietą.

Zaczęła z wolna poruszać biodrami, dostosowując się do jego rytmu. Jej łono nabrzmiewało coraz silniejszym pożądaniem. Jego oddech zwolnił, kiedy na niego naparła.

‒ Podoba ci się? – rzuciła w aksamitną ciemność nocy.

Wydając z siebie gardłowe przekleństwo, wsunął palce w jej włosy. Trzymał ją tak mocno, że ból mieszał się z rozkoszą. Nik wysuwał się z niej prawie do końca, a potem uderzał z całej siły.

Doznawała przyjemności tak intensywnej, że bała się, że zemdleje.

Gdyby nie Nikandros, mogłaby umrzeć, nie wiedząc, że można przeżywać coś takiego. Jęczała coraz głośniej, gdy się w nią wbijał, wymawiając jej imię. Jej ciało zmierzało ku następnemu szczytowi.

Przyciągnął ją jeszcze bardziej, jego ruchy stały się szybsze, bardziej zwarte, dłoń powędrowała między nogi.

‒ Dojdź, Mia – nakazał, a potem nie miała wyjścia, musiała wsunąć się obrzmiałym łonem na jego palce. Kontrapunkt dla jego bezlitosnych uderzeń.

Wydała z siebie rozdzierający krzyk.

Rozkosz napływała falami. Jego pchnięcia straciły rytm, przemieniły się w coś zwierzęcego.

Tego potrzebowała. Tego wspaniałego, silnego mężczyzny, który przywrócił jej część samej siebie, zatracając się w jej wnętrzu. I chciała zabrać jego część, tak jak on robił to z nią.

Jego spełnienie przywodziło na myśl jakąś magię, która kształtowała ją na nowo.

Osunęła się zapłakana na łóżko i ukryła twarz w pościeli. Zaciskając wargi, powstrzymała szloch i pozbawiona sił oddała się jego ramionom, gdy przyciągnął ją do siebie. Popatrzyła na ich nagie ciała, połyskliwą skórę i pościel w blasku księżyca. Wciąż złakniona, przesunęła spojrzeniem po jego twardym udzie i biodrze. Poczuła głód pożądania i coś jeszcze.

Pocałował ją delikatnie w ramię.

‒ Dobrze się czujesz?

Mogła tylko skinąć głową. Miał w oczach blask, jakby i on był poruszony intensywnością wspólnego przeżycia, jakby i on także…

Nie!

Miała do czynienia z księciem, który słynął ze swych łóżkowych umiejętności. Nie mogła przypisywać tej chwili niczego więcej.

Poczuła nagły ciężar na piersiach, a słowa utkwiły jej w krtani. Po raz pierwszy od miesięcy uwolniła się od furii i żalu.

Kiedy przytulił ją do siebie i owionął oddechem jej skroń, poddała się zmęczeniu, które ogarnęło jej umysł, duszę i ciało.

Nikandros był spełnieniem fantazji i dał jej coś niezmierzonego i nieokreślonego.

Ale to wszystko, co mógł jej dać.

Serce nie sługa

Подняться наверх