Читать книгу Ta nasza młodość... Jak dorastało się w PRL - Tomasz Ławecki - Страница 6

Wstęp
Ta nasza młodość

Оглавление

Jak wyglądało późne dzieciństwo i młodość w PRL-u? Na takie pytanie nie ma jednej odpowiedzi, bo Polska pod rządami komunistycznymi nie stanowiła monolitu, nie daje się zapisać jako jednorodny rozdział w naszych dziejach. To było czterdzieści pięć lat nasyconych wydarzeniami, prawie pół wieku z dość wyraźnymi cezurami, które rozgraniczały cztery PRL-owskie okresy. I o tym należy koniecznie pamiętać: dzieciństwo i młodość za Gierka a za Bieruta to niebo i ziemia, sytuacje zgoła nieporównywalne. Pod każdym względem, począwszy od tego, co w garnku i na talerzu, poprzez możliwości dostępu do kultury, a kończąc na warunkach i atmosferze nauki lub pracy.

Nieprzypadkowo zaczynamy od żołądka i pierwszych powojennych lat, gdy bezprzykładnie wyniszczony kraj biedował, dzieci i młodzież nie dojadały, specjalistyczne raporty mówiły bez ogródek, że takie powszechne i chroniczne niedożywienie może postawić pod znakiem zapytania normalny rozwój fizyczny i umysłowy całego pokolenia. Jednocześnie po krótkim okresie odbioru amerykańskich paczek od „Cioci UNRRY” komunistyczna władza pod radzieckie dyktando ze względów ideologicznych demonstracyjnie zrezygnowała z pomocy, jaką objął zachodnią Europę plan Marshalla i dzięki któremu jej sytuacja się poprawiła. Trzeba więc było poczekać, zanim otworzył się dostęp do najprostszych choćby artykułów „luksusowych”, jak oranżada w butelce z kapslem i sypane do torebek landrynki. A kiedy za Gierka Polacy rozsmakowali się w mięsnych obiadach na domowym stole, znów załamała się hodowla i z trudem ratował nas fermowy kurczak – żywiciel narodu, choć i to okazało się luksusem, gdy w kryzysowych latach za Jaruzelskiego na pustych półkach sklepowych stał wyłącznie wszechobecny ocet i konieczny okazał się powrót do kartek żywnościowych.

Gdy tylko po pierwszych latach walki o pełnię władzy komuniści ją osiągnęli, zaczęło się wychowywanie „nowego człowieka” według wzorców organizacyjnych i osobowych dokładnie przenoszonych ze Związku Radzieckiego. Przodująca młodzież z ZMP paradowała w czerwonych krawatach, a niby-harcerze w czerwonych chustach, wszyscy z internacjonalistyczną pieśnią Naprzód młodzieży świata na ustach. Poemat pedagogiczny Antona Makarenki stał się wychowawczą biblią, a czyn społeczny i czyn produkcyjny – w przypadku młodzieży pracującej – stanowiły najwyższy nakaz patriotyczny. Jednocześnie – spójrzmy na drugą stronę medalu – dla setek tysięcy dzieci robotniczych i chłopskich otworzyły się niedostępne dotąd progi oraz drogi nauki czy awansu. Punkty za pochodzenie, a także za aktywność społeczną, oraz stypendia ułatwiały wstęp na uczelnie, a hasło: „Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z Ciebie oficera” też nie było przecież czczym zawołaniem.

Gdy przyszła polityczna odwilż, symbolizowana przez Październik ’56, młodzi Polacy zachłysnęli się wreszcie dostępną (chociaż selektywnie) literaturą zachodnioeuropejską i iberoamerykańską, włoskim i francuskim filmem, prezentowanymi w importowanych albumach awangardowymi „izmami” sztuk pięknych, muzyką jazzową słuchaną już legalnie. Potem przyszły wielkie festiwale: piosenki polskiej w Opolu, zagranicznej w Sopocie, wreszcie Jarocin – największy i najsławniejszy festiwal muzyki młodzieżowej, głównie rockowej, w krajach Bloku Wschodniego. Gorzej było z dyskusjami światopoglądowymi, o czym mogli przekonać się między innymi bywalcy Klubu Krzywego Koła brutalnie rozpędzonego, gdy – zdaniem władzy – zaczęto pozwalać sobie na zbyt wiele. Tak działo się, gdy władzę sprawował Władysław Gomułka; podobnie jak w dekadzie Edwarda Gierka – kiedy bojówki zwane „grupami robotników” wpadały na odbywające się w prywatnych domach zajęcia Latającego Uniwersytetu, zaś bezpieka represjonowała jego uczestników, organizatorów i wykładowców; także pod rządami generała Wojciecha Jaruzelskiego – gdy uparcie, ale mało skutecznie tropiono konspiracyjne drukarnie, a każdy młody człowiek z opornikiem przypiętym do swetra był dla organów porządkowych wichrzycielem. Generalnie, partia chwilami godziła się na więcej swobód dla młodzieży pod warunkiem, że wszelkie nowe inicjatywy i działania będzie mogła sama licencjonować oraz kontrolować. Inne projekty były z założenia wrogie. Dlatego naturalnie źle widziano na przykład młodzieżowe subkultury kopiowane zazwyczaj z Zachodu.

Kolejne „etapy” PRL-u przynosiły istotne zmiany w warunkach bytowych najmłodszych i młodych. Okres rządów Władysława Gomułki – prócz tego, że zerwano z obligatoryjnym wzorcem komsomolskim i umożliwiono powrót do wielostrukturalnej organizacji ruchu młodzieżowego – razem z „naszą małą stabilizacją” przeniósł uczniów z siermiężnej bylejakości szkół lokowanych po wojnie, gdzie się dało, do cywilizowanych „tysiąclatek”, szkół-pomników Tysiąclecia Państwa Polskiego zbudowanych ze społecznych oraz państwowych funduszy. Setkom tysięcy zapewnił udział w tanich albo nawet bezpłatnych zorganizowanych wyjazdach wakacyjnych na obozy i kolonie, które dla bardzo wielu stanowiły całkowitą nowość. Dekada Edwarda Gierka dała niespotykany w „krajach bratnich” dostęp do zachodniej kultury oraz rozrywki. Telewizyjne ekrany zapełniła importowanymi serialami, na estrady wkroczył rock’n’roll w wydaniu zagranicznym i krajowym, dla kamuflażu nazywany u nas big-beatem. Dzieci majętnych rodziców bawiły się w domu lalkami Barbie, matchboxami i grami elektronicznymi, a po wakacjach wymieniały się opowieściami o rodzinnych wakacjach na czarnomorskim wybrzeżu. Natomiast wchodzący w dorosłe życie i planujący założenie własnej rodziny marzyli o Fiacie 126p, a jeszcze bardziej o własnym „M” w bloku z wielkiej płyty, a potem wyposażeniu mieszkania w poręczne meblościanki oraz sprzęt AGD, które w handlu uspołecznionym trzeba było nie tyle kupić, co „zdobyć”. W ostatnim dziesięcioleciu PRL-u, po zdławionym „karnawale Solidarności”, a potem stanie wojennym, marzenia młodzieży uległy znacznej reorientacji – liczni swój nowy autorytet moralny odnaleźli w polskim papieżu i już tylko myśleli, „kiedy to się zawali”, inni, już dorośli, zastanawiali się, czy, kiedy i jak wyemigrować na Zachód.

Młodzież w każdych warunkach szuka większego oddechu, radości i słońca, zawsze chce się wyszumieć, a przy tym ludzka pamięć chętnie korzysta z dobrodziejstwa „tendencji optymistycznej”. Nic więc dziwnego, że pozostały na przykład wspomnienia o wakacjach przeżywanych w spartańskich warunkach na dmuchanym materacu pod namiotem, lecz niezapomnianych, nieprzesłoniętych współczesnymi wyjazdami do dalekich krajów, bo ich autor właśnie tam nawiązał pierwszą przyjaźń, która przetrwała lata, albo poznał smak pierwszego pocałunku. Nie zaskakuje i to, że o rywalizacji „w zośkę” czy emocjach przy grze w cymbergaja starsi panowie potrafią opowiadać z większymi emocjami niż ich wnukowie o nowościach, które pojawiły się na ich PlayStation. Nie przypadkiem taką popularnością niezmiennie cieszy się piosenka Janusza Laskowskiego wciąż przypominana przez Marylę Rodowicz i wykonawców młodego pokolenia: „Kiedy patrzę hen za siebie,/ W tamte lata, co minęły/ Kiedy myślę, co przegrałam,/ A co diabli wzięli,/ Co straciłam z własnej woli,/ A co przeciw sobie,/ Co wyliczę to wyliczę,/ Ale zawsze wtedy powiem,/ Że najbardziej mi żal:/ Kolorowych jarmarków, blaszanych zegarków,/ Pierzastych kogucików, baloników na druciku,/ Motyli drewnianych, koników bujanych,/ Cukrowej waty i z piernika chaty”. Bo to była nasza młodość – mówią sobie ci najbardziej wzruszeni słuchacze.

Na książkę składa się zbiór subiektywnych tekstów, w znacznej mierze pisanych z autopsji, ale – ponieważ powstały po wielu latach, z perspektywy współczesnej wiedzy na temat minionego okresu – spojrzenie „na tamte lata” zostało niejako zobiektywizowane. Bohaterami 45 lat PRL-u jest szeroko pojęta młodzież, od późnego dzieciństwa po lata studiów i pierwszej pracy. Choć wówczas często – na przykład po zasadniczych szkołach zawodowych – podejmowano pracę już w okolicach pełnoletności. Z reguły wcześnie zawierano też małżeństwa, ale – głównie ze względów lokalowych – liczne młode pary, także z dziećmi, długo mieszkały z rodzicami, korzystając z ich wsparcia materialnego, a stłoczenie w ciasnych lokalach trzech lub czterech pokoleń (jeśli dziadkowie byli długowieczni) wcale nie było takie rzadkie.

Ta nasza młodość... Jak dorastało się w PRL

Подняться наверх