Читать книгу Północny Atlantyk 1914-1918 - Tomasz Fijałkowski - Страница 5

Pierwsze niemieckie U-Booty

Оглавление

Historia niemieckiej broni podwodnej sięga początków XX w. W Niemczech główną rolę w przemyśle zbrojeniowym odgrywała firma Kruppa, inwestująca w badania naukowe, budowę i produkcję nowych typów uzbrojenia. W 1903 r. wybudowała pojazd podwodny Forelle, aby zwrócić uwagę rządu na nowy typ broni. Stał się on prototypem podwodnej floty Niemiec. Dwa lata później, kiedy fabryki Kruppa otrzymały zamówienie od rządu rosyjskiego na budowę trzech okrętów podwodnych, niemieckie dowództwo marynarki zainteresowało się budową tych okrętów i zamówiło jedną jednostkę. Firma Kruppa wybudowała pierwszy bojowy okręt podwodny dla Niemiec według projektu inż. Gustava Berlinga[1].

Cesarskie Niemcy były ostatnim mocarstwem światowym, które wprowadziło do użytku nową broń. Pierwszy niemiecki okręt podwodny — U-1 — zbudowano dopiero po uchwaleniu przez Reichstag na ten cel dotacji w wysokości półtora miliona marek. Do służby we flocie niemieckiej wszedł 14 grudnia 1906 r. (w 1907 r. przystąpiono do testów z U-1).

Dzięki błyskawicznemu postępowi technologicznemu w kolejnych latach pojawiały się coraz większe okręty o większym zasięgu. W 1913 r. rozpoczęto próby z silnikiem diesla, który był bezpieczniejszy, bardziej niezawodny i dawał nadzieję na budowę okrętu podwodnego pełnomorskiego.

Do okrętu przystosowano silnik spalinowy diesla napędzany ropą naftową. W pracach adaptacyjnych brał udział sam Rudolf Diesel. Budowa jednostki była otoczona ścisłą tajemnicą, a wynalazca znalazł się pod wnikliwym nadzorem policji. We wrześniu 1913 r. Diesel wypłynął z Antwerpii na pokładzie statku Dresden, lecz do miejsca docelowego, Londynu, przybił już bez niego. Według oficjalnej wersji trapiony kłopotami finansowymi wynalazca popełnił samobójstwo. Po cichu mówiono jednak, że go zgładzono, bowiem za dużo wiedział o niemieckich okrętach podwodnych, o słabych i mocnych stronach nowej broni.

Wprowadzenie okrętu podwodnego do służby wiązało się ze zmianą mentalności konserwatywnej admiralicji. Przed wybuchem I wojny światowej Niemcy rozbudowywały flotę wojenną z zamiarem pokonania floty wojennej Anglii. Cel ten zamierzano osiągnąć głównie dzięki przewadze liczebnej okrętów nawodnych i po zniszczeniu Royal Navy w pobliżu własnych brzegów. Nie wierzono w skuteczność bojową okrętów podwodnych. Dopiero pozytywne rezultaty prób z U-1 skłoniły dowództwo marynarki niemieckiej do zamówienia serii następnych jednostek.

W latach poprzedzających I wojnę światową, po serii pomyślnych prób, potwierdzono, że okręty podwodne są skuteczną bronią przeciwko drednotom. Wszystko przemawiało za tym, by Krupp zbudował ich jak najwięcej. Dlaczego więc do 1912 r. w stoczni Germania (Germaniawerft) wyprodukowano zaledwie 10 okrętów podwodnych? Dlaczego nie zwodowano ich więcej, skoro koszt budowy był niższy nawet od kosztów budowy torpedowców?

U-Bootów nie budowano, ponieważ były… zbyt tanie. Tę „zagadkę” starało się rozwiązać wielu ludzi, choć odpowiedź była prosta. Okręt liniowy budowany w stoczni Germania kosztował 40 mln marek i przynosił ok. 5 mln czystego zysku. Koszt budowy okrętu podwodnego wynosił 2 mln, a zysk po jej sprzedaży nie przekraczał 250 000 marek. Gdy prasa paryska alarmowała w 1906 r., że 10 okrętów podwodnych mogłoby zniszczyć całą francuską flotę śródziemnomorską, kruppowski organ prasowy „Rheinisch-Westfälische Zeitung” świadomie pomniejszał możliwości swych jednostek[2].

Niemcy, poznawszy walory nowej broni, w 1911 r. zdecydowali się rozbudować swą flotę podwodną. Produkcja nowych okrętów postępowała szybko i z rozpoczęciem I wojny światowej Niemcy mieli już 26 okrętów podwodnych w służbie oraz 25 — w budowie. Dowodzący nimi oficerowie byli jednak słabo wyćwiczeni, głównie z powodu zbyt krótkiego czasu, jaki upłynął od momentu wybudowania okrętu do rozpoczęcia działań militarnych w roku 1914[3].

Opóźnienia we wprowadzaniu niemieckich U-Bootów były częściowo spowodowane naciskiem, który adm. Alfred von Tirpitz kładł na rozbudowę niemieckich wielkich okrętów liniowych. Tirpitz wolał inwestować w pancerniki oraz kosztowną rywalizację z Anglią na światowych akwenach. Również z tego powodu w 1914 r. niemiecka flota podwodna była słaba. Rywale dysponowali wówczas już większą liczbą okrętów podwodnych niż Niemcy. Francja na początku I wojny światowej miała ich 77, Wielka Brytania — 55, Stany Zjednoczone — 38, a Rosja — 33[4].

Początkowo dowództwo niemieckie zakładało, że działania wojenne będą miały ograniczony zasięg i szybko się zakończą. U-Booty otrzymały zadania rozpoznawcze w ramach systemu obrony wybrzeża. Do działań ofensywnych w momencie wybuchu wojny nie przewidziano ani jednego okrętu tego typu. Dwie flotylle U-Bootów (20 okrętów) podporządkowano Hochseeflotte, a pozostałe jednostki skierowano na Bałtyk. Wraz z wybuchem wojny zamówiono w stoczniach 17 nowych jednostek, które miały być gotowe dopiero za półtora roku. Dowództwo marynarki niemieckiej uważało wówczas, że nie zdążą wziąć one udziału w wojnie, która według niego do tego czasu powinna się zakończyć. U-Booty z początku wojny w 1914 r. były uzbrojone w cztery wyrzutnie torpedowe (od typu U-19). Tylko U-21 oraz U-25 miały na swych pokładach zamontowane działa, pozostałe okręty wyposażono w działa dopiero w 1915 r. Zaletami ówczesnych jednostek podwodnych były najlepsze peryskopy i łączność radiowa umożliwiająca kontakt z dowództwem[5].

W Niemczech borykano się z poważnymi problemami z zaopatrzeniem U-Bootów w torpedy, co poważnie hamowało program ich budowy. Niemiecka Admiralicja początkowo chciała przekazać monopol na produkcję torped niemieckiej fabryce Schwarzkopffa, która hucznie reklamowała domniemane zalety swoich torped z brązu. Tirpitz zaprotestował jednak; po pierwsze dlatego że przedsiębiorstwo, które posiadało monopol, było skłonne bardziej dbać o roczne dywidendy niż o postęp techniczny broni; po drugie, przekonał się o wyższości stali nad brązem; po trzecie, większość dużych flot obcych państw przechodziła wówczas na własną produkcję (nie należało się spodziewać pieniędzy napływających z zagranicy); po czwarte, firma nie mogłaby wykonać najważniejszych prób na wodzie, gdyż były one zastrzeżone dla niemieckiej Admiralicji.

Tirpitzowi udało się powołać państwowe zakłady do produkcji torped. Rozwój broni torpedowej polegał m.in. na zwiększeniu zasięgu strzału, który w momencie powszechnego wprowadzenia torped wynosił 400 m, a zimą 1915/1916 sięgał 12 000 m[6].

W 1914 r. torpedy niemieckie kal. 500 mm miały długość 7 m, ważyły 1300 kg, a ich zasięg sięgał 8000 m przy prędkości 28 węzłów. Ładunek wybuchowy (190 kg) był przeszło dwukrotnie większy niż w torpedach używanych w czasie wojny rosyjsko-japońskiej (1904–1905). Żaden z okrętów wybudowanych przed 1905 r. nie „przeżyłby” nawet jednego trafienia taką torpedą[7].

Wybuch I wojny światowej zaskoczył II Rzeszę, jej armię oraz marynarkę wojenną. Max Valentiner, najsławniejszy niemiecki podwodniak, tak wspominał początek światowego konfliktu: „Następnego dnia wojna zapukała do nas naprawdę. Wyciem syren i dudnieniem bębnów wojna rozpoczęła marsz ulicami Kilonii. Nie tak to sobie wyobrażałem. Miały być okrzyki radości i śmiech — myślałem. Ale stało się inaczej. Humor oczywiście nam dopisywał, ale był to humor wisielczy. Mieliśmy zbyt dużo trosk. Zbyt dobrze znaliśmy angielską flotę, z którą mieliśmy się zmierzyć.

Byłem wówczas dowódcą okrętu podwodnego U-3, chyba najmłodszym dowódcą okrętu w całej cesarskiej flocie. Ale co to było za dowództwo! U-3, stary, rozlatujący się grat, był zużyty przez liczne rejsy szkoleniowe. Kojarzył mi się ze straszliwym wspomnieniem jego katastrofy. U-3 był bowiem tym nieszczęśliwym okrętem, który w roku 1911 [17 stycznia] poszedł na dno w Kilonii. Na czymś takim miałem walczyć! Niestety, nie pozwolono mi nawet wyjść na nim w morze”[8].

Pierwszymi jednostkami niemieckiej cesarskiej marynarki wojennej, które miały wyjść w morze, były niemieckie U-Booty. Przewidziano je do obrony zatoki Helgoland w razie pojawienia się w niej angielskiej floty.

30 lipca 1914 r. U-Booty nagle otrzymały rozkaz wyjścia w morze. Wieczorem tego dnia miało się odbyć spotkanie oficerów z inspektorem broni podwodnej. Do tego momentu załogi powinny przygotować do użytku uzbrojenie zgodnie z mobilizacją. Na statek Acheront przybył o ustalonej godzinie kmdr Siemens, inspektor broni podwodnej, aby osobiście pożegnać się z oficerami podległych mu U-Bootów. W swoim przemówieniu poinformował oficerów, że mają natychmiast wyjść na wody Helgolandu, aby zabezpieczyć wybrzeże.

2 sierpnia 1914 r. dowódców wezwano do szefów półflotylli, a załogi okrętów stanęły do zbiórki na lądzie. Załogom U-Bootów odczytano rozkaz mobilizacyjny. Wzniesiono trzykrotnie okrzyk „Hurra” na cześć Naczelnego Dowódcy Wojsk. Było jasne, że w ciągu kilku godzin nad Europą rozpalą się pierwsze ognie wojny[9].

1 S. Sutowski, Okręty podwodne. Fantazja i rzeczywistość, Warszawa 1989, s. 137.

2 A. Liebfeld, Arcykapłani zbrojeń. Z dziejów handlarzy i fabrykantów broni, Katowice 1975, s. 258–259.

3 O. Żukrowski, Stalowe rekiny. Krótka historja i opis łodzi podwodnych, Warszawa 1931, s. 76.

4 T. Benbow, Wojna na morzu 1914–1918. Od Coronelu do Atlantyku i Zeebrugge, przeł. K. Bażyńska-Chojnacka, P. Chojnacki, Poznań 2011, s. 88.

5 W. Głębowicz, U-Booty i ich załogi, Warszawa 1997, s. 6.

6 A. Tirpitz, Wspomnienia, przeł. J. Kumaniecka-Szymańska, Warszawa 1997, s. 48.

7 W. Supiński, Sto lat torpedy, „Morze” 1969, nr 4, s. 23.

8 M. Valentiner, U-38, przeł. N. Haładaj, Gdańsk 2012, s. 9.

9 W. Szreniawski, W kręgu U-Bootów, t. 1, Gdańsk 2013, s. 8–9.

Północny Atlantyk 1914-1918

Подняться наверх