Читать книгу Sejf - Tomasz Sekielski - Страница 4

PROLOG

Оглавление

Mężczyzna był wściekły. Dzwonek telefonu przerwał mu sen. Początkowo próbował go zignorować, licząc na to, że dzwoniący da sobie spokój. Telefon milkł jednak tylko na chwilę i odzywał się na nowo. Niczym syrena alarmowa. To skojarzenie wywołało niepokój u mężczyzny. Uznał jednak, że jest przewrażliwiony, jak każdy pracujący w pogotowiu. Stres związany z pracą coraz częściej dawał mu się we znaki. W końcu trzydzieści lat spędził za kółkiem karetki reanimacyjnej. Kurwa mać, czy człowiek nie może mieć chwili tylko dla siebie? Całkiem już rozbudzony dał za wygraną i wygramolił się z łóżka. Podszedł do aparatu zawieszonego na ścianie w przedpokoju. Kolejny głośny dzwonek… Ręka wyciągnięta po słuchawkę… Jeszcze jeden… Wreszcie cisza, słuchawka przy uchu…

– Czego? – mężczyzna nie krył irytacji. Dopiero co wrócił z całodobowego dyżuru, a ktoś nie daje mu spać. Przecież wszyscy wiedzieli, że nie należy go niepokoić, gdy ma dzień wolny. Ożeż kurwa. W piątkowy ranek nikt nie ma prawa mu przeszkadzać.

– Pan Kaliski? – Głos w słuchawce brzmiał bardzo oficjalnie.

– Tak, i co z tego? – Niepokój chwycił go za serce. Poczuł jego lodowaty chłód. Trzeba było nie odbierać.

– Pan Andrzej Kaliski?

Cisza. Krótkie, ledwo słyszalne potwierdzenie. Tak jakby chciał zaprzeczyć, tak jakby mogło to coś zmienić. Mężczyzna wiedział już, jakie będzie kolejne pytanie.

– Czy jest pan ojcem kapitana Roberta Kaliskiego, urodzonego 12 sierpnia 1977 roku?

Pytanie zadane przez anonimową osobę odbija się echem w głowie mężczyzny. Przebłyski wspomnień: Robert na rowerze, wspólna wyprawa na ryby, pożegnanie, ostatni uścisk. Nie, nie, nie.

– Tak, to ja…

– Mówi pułkownik Jastrzębski z 15. Mazurskiego Batalionu Saperów w Orzyszu. Mam do przekazania bardzo złą wiadomość… Robert, to znaczy kapitan Kaliski, zginął dziś rano w Iraku… Nieszczęśliwy wypadek, eksplozja w magazynie…

Mężczyzna już nie słucha. Małe trzypokojowe mieszkanie robi się jeszcze ciaśniejsze i ciemniejsze. Brakuje powietrza, jest duszno. Syn, Irak, wojna, śmierć. Wszystko wiruje. Z szeroko otwartymi ustami mężczyzna wygląda jak wyrzucona na brzeg ryba, próbuje krzyknąć. Słychać jedynie charczenie. Grymas bólu wykrzywia jego twarz. Ciemność i kobiecy głos z oddali:

– Andrzej, co się stało? Andrzej, powiedz coś! Na pomoc! Na pomoc!!!

Sejf

Подняться наверх