Читать книгу Był sobie szczeniak. Ellie. Tom 1 - W. Bruce Cameron - Страница 7

2

Оглавление

Jakob wziął mnie na ręce i wyniósł z podwórka. Nie wierzyłam własnym oczom. Na Zewnątrz było większe, niż mogłam to sobie wyobrazić. Ciągnęło się w nieskończoność!

Przed domem przemykały wielkie, głośne „cosie” pachnące metalem, dymem i innymi ostrymi i nieprzyjemnymi zapachami. Nie miałam pojęcia, co to, ale byłam pewna, że są niebezpieczne. Jakob otworzył tył jednego z nich, a ja zwinęłam się w kłębek przy jego piersi i zakwiliłam.

– Wszystko w porządku, maleńka – powiedział. – To tylko mała przejażdżka furgonetką. Nie bój się, dobrze? To tylko furgonetka.

„Furgonetka”. Mówił kojącym tonem, ale i tak bardzo się bałam. Nie chciałam nigdzie jechać czymś, co tak pachniało.

W tyle furgonetki leżało coś podobnego do pudełka, tyle że z metalu. Jakob otworzył to jedną ręką, a drugą delikatnie włożył mnie do środka.

A potem mnie zostawił. Zostawił!

To nie było w porządku. Bez wątpienia. Oczywiście nie podobało mi się, że jestem zabierana od mamy i rodzeństwa, ale coś mówiło mi, że to naturalna kolej rzeczy. Psy miały być towarzyszami ludzi. Teraz moją rodziną był Jakob.

Ale to znaczyło, że powinien być przy mnie! Nie powinien za bardzo się oddalać i zostawiać mnie w zimnym metalowym pudełku z tyłu głośnej, cuchnącej furgonetki!

Szczekałam. Skamlałam. Robiłam wszystko, żeby tylko pokazać Jakobowi, że popełnił błąd i powinien wrócić. Widocznie mnie nie słyszał, bo nie pojawił się, żeby wyjąć mnie z pudełka. Usłyszałam głośne trzaśnięcie i metalowe pudło zaczęło się trząść, a furgonetka ruszyła. Kołysałam się tam i z powrotem, zupełnie jak wtedy, gdy wynoszono nas w pudełku na podwórko. Bardzo mi się to nie podobało! Furgonetka warczała i ryczała. Czułam, że zaraz mnie zje. Gdzie podziewał się Jakob?

Musiał w końcu usłyszeć moje szaleńcze szczekanie, bo gdy furgonetka wreszcie stanęła, wrócił i wyjął mnie z klatki.

– Nie było tak źle, co, mała? – zapytał.

Jak na to, przez co oboje właśnie przeszliśmy, wyglądał na naprawdę zanadto zadowolonego, jednak byłam mu tak wdzięczna, że wrócił, że nie miałam do niego o to pretensji. Wtuliłam się w jego pierś, gdy wnosił mnie po kilku kondygnacjach schodów do mojego nowego domu.

W środku było co zwiedzać. Kuchnia pełna zachwycających zapachów, z małymi drzwiczkami, których nie byłam w stanie otworzyć, nawet gdy uderzałam w nie łapkami. Salon z sofą pachnącą jak Jakob i pudełkiem, które czasami hałasowało. Balkon, na którym mogłam siedzieć z Jakobem i przyglądać się domom, podwórkom, drzewom i kolejnym pędzącym, głośnym „cosiom” podobnym do furgonetki.

Była i sypialnia z dużym łóżkiem, które też pachniało jak Jakob. Pierwszego dnia próbowałam się na nie wdrapać, ale kategorycznie mnie z niego przegonił.

– Nie, mała. Twoje łóżko jest tutaj – powiedział, pokazując mi miękkie, puchate kółko na podłodze. W dotyku przypominało trochę kocyk, na którym spałam z mamą i rodzeństwem, ale nie pachniało tak jak oni. Pachniało pustką i zimnem.

Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji

Był sobie szczeniak. Ellie. Tom 1

Подняться наверх