Читать книгу Skazana na rozkosz - Wioletta Wilczyńska - Страница 5

ROZDZIAŁ 3

Оглавление

Kolejne spotkanie, mam mętlik w  głowie. Ciężki tydzień w  pracy i  kłótnia z  przyjaciółką na dyskotece. To nie sprzyja myśleniu o  seksownej historii. Męczy mnie, że przez faceta straciłam przyjaciółkę. Uległa jego wpływowi tak bardzo, że zapomniała o  samej sobie. Ja tylko próbowałam powiedzieć jej, jak to, na co pozwala, wygląda z  zewnątrz. Dziewczyna ma prawo tego nie dostrzegać, bo się zakochała. Nie kazałam jej rezygnować z  tego związku, tylko nie ulegać aż tak bardzo, bo jest strasznie wykorzystywana. I  mi się oberwało. Nauczka: nie wtrącaj się w  związki. Z  drugiej strony, ona kiedyś się opamięta i  jeśli bym tego teraz nie zrobiła, to mogłaby mieć do mnie żal po fakcie. Kiedyś się ocknie, mam tylko nadzieję, że nie za późno. Wiem, co to za uczucie, gdy świat ci mówi: Źle robisz. A  ty tkwisz w  chorym związku, bo miłość cię oślepia. Okłamując samą siebie, umierasz.

Nic, mam swoje życie i  swoje problemy, na przykład ten, że muszę teraz opowiedzieć sprośną historię, a  nie mam tematu.

Dzwonię do drzwi. Otwiera mi Brus, nie ukrywam zaskoczenia, bo nie potrafię.

– Dzień dobry, Skarbie.

– Dzień dobry, przepraszam, dziś nie mam tematu na historię. Miałam bardzo trudny tydzień.

Moje oczy wypełniają się łzami. Nie mam nad tym kontroli. Choć chciałabym zagrać twardzielkę, nie potrafię, przerosła mnie ta sprawa, a  przy Brusie się rozklejam. Nie powinno tak być. Ratunku!

– Wiem.

Brus bierze mnie pod rękę i  tuląc, prowadzi do oranżerii. Otwiera drzwi i  setki motyli wzbijają się w  powietrze. Już mam, mam pomysł na opowiadanie. Czuję, że się uśmiecham.

– Wie pan, może spróbuję coś powiedzieć.

Siadamy na ławce. Nawet nie zdaję sobie sprawy, że Brus nadal tuli mnie w  swoich ramionach. Zamykam oczy i  zaczynam mówić.

Budzę się rano. Jest strasznie zimno. Nie wiem, co się dzieje. Ogrzewanie się popsuło czy co. Otulam się kołdrą i  zastanawiam, co tu robić, by się rozgrzać. Wiem, pójdę do ogrodu botanicznego, tam zawsze jest ciepło. Wstaję, jem śniadanie i  po szybkim prysznicu wychodzę. Włosy doschną po drodze, wcale mnie nie martwią. Chcę po prostu jak najszybciej znaleźć się w  ciepłym, pięknym miejscu. Wsiadam do auta, włączam cicho muzykę i  jadę. Miasto jakby specjalnie opustoszało, ułatwiając mi dotarcie do ogrodu. Zabrałam książkę, mam czas na relaks. Nic i  nikt mnie nie powstrzyma. Po kupieniu biletu wchodzę i  delektuję się pięknym zapachem i  widokiem. Wtedy zjawiasz się ty.

– Chodź, coś ci pokażę. Mają coś nowego, na pewno ci się spodoba.

Prowadzisz mnie przez ogród pełen barw i  zapachów pobudzających moje zmysły. Przeciskamy się przez pachnący krzew, za którym czeka na nas koc, szampan i  truskawki.

– Tak w  ogóle to skąd wiedziałeś, że tu będę? Jeszcze rano nie wiedziałam o  tym, że się tu wybiorę.

– Gdybyś nie przyjechała, to miałem do ciebie dzwonić, by cię tu zaprosić.

– Dobra odpowiedź, bo już się bałam, że masz jakieś ukryte moce.

– Tak, mam i  zaraz się o  nich dowiesz, Kochanie.

Czekam z  niecierpliwością na rozwój sytuacji.

– Książka ci się teraz nie przyda.

– Zauważyłam, a  co mi się przyda?

– Prezerwatywy, Skarbie, prezerwatywy.

– Taaak. Już się na to cieszę. Ale wiesz, że nie pójdzie ci łatwo. To w  końcu jest miejsce publiczne.

– Wziąłem to pod uwagę i  zapłaciłem, by zamknięto tę właśnie cześć ogrodu na dwie godziny.

– Dwie godziny, to super, bo mam ochotę na ostre pieprzenie. Ale tylko dwie godziny to może być mało.

– Nie martw się, nie wpuszczą tu nikogo, dopóki nie zadzwonię do pewnego człowieka. Mam wszystko pod kontrolą.

– Uff, możemy się bawić.

– Tak, Kochanie.

Bierzesz mnie na ręce i  kładziesz na kocu, szepcząc:

– Nie opieraj się, dziś to twoja przyjemność jest najważniejsza.

Mrużę oczy i  mruczę cichutko. Mmmrrr, mmmrrr. Ty otwierasz szampana.

– Chcesz oblizać korek?

Kiwam tylko lekko głową. Ty wsuwasz mi delikatnie korek do ust. Ja zamykam oczy i  wyobrażam sobie ciebie dotykającego mojej twarzy penisem. Oj, lubię tę wizję.

– Będę mogła spróbować ciebie?

– Nie, to twój dzień i  to ja będę próbował ciebie.

– A  ja mam tak sobie leżeć i  korzystać?

– Tak, a  ja dam ci rozkosz, jakiej jeszcze nie miałaś.

– Wiem, co potrafisz i  lubię to baaardzo.

– A  na dziś mam coś specjalnego.

Otwierasz koszyk i  wyciągasz poduszkę.

– Weź, bo ci się przyda.

– To mam iść spać?

– Nie, masz zakrywać twarz, gdy będziesz krzyczeć.

– Mam nad tym kontrolę, pewnie to zauważyłeś wcześniej.

– Tak, ale nie tym razem.

Podajesz mi szampana. Upijam duży łyk i  kładę się na kocyku. Ty zaczynasz dotykać mojej szyi. Wrażliwe miejsce, to mnie zawsze nastraja na seks. Nie potrafię nie ulec tego rodzaju dotykowi. Ty zaczynasz mnie całować. Najpierw delikatnie i  czule, po chwili twoje pocałunki stają się nachalne i  coraz bardziej namiętne. Ulegam im i  dołączam do tańca naszych języków. Dzikie i  namiętne pocałunki rozpalają mnie coraz bardziej. Jednak gdy próbuję cię objąć, chwytasz mnie za nadgarstki i  przytrzymujesz na kocu. Niespodziewany zwrot akcji.

Skazana na rozkosz

Подняться наверх