Читать книгу Szukaj mnie - Wojciech Zawioła - Страница 5
Rozdział drugi
ОглавлениеTe dwa dni spędził właściwie na wyczekiwaniu na spotkanie z agentką. Myśl o nowym adresie zawładnęła nim niemal całkowicie – do tego stopnia, że nawet w księgarni wertował lektury dotyczące remontów mieszkań. Podejrzewał bowiem, że taki etap go czeka, choćby samo odświeżenie lokalu.
Przeglądał też inne ogłoszenia. Kilka z nich zachował wśród ulubionych stron, by móc do nich wrócić po środowym spotkaniu. Pierwsza oferta nie musiała być najlepsza.
Wtorkowy wieczór spędził na sprawdzaniu stanu kont, osobistych i maklerskich. Nie wiedział, ile dokładnie ma pieniędzy, a w kontekście zakupu mieszkania ta kwestia zrobiła się bardzo istotna. Zdawał sobie sprawę, że będzie musiał się zadłużyć, nie wiedział jeszcze, czy w banku, czy też u znajomych. Wątpił jednak, czy ktokolwiek posiada dużą gotówkę do dyspozycji.
– Mamo, chcę kupić mieszkanie – powiedział, kiedy zadzwonił do rodziców.
– Skąd nagle taka myśl? – odparła nieco zaniepokojona.
– Nie jest nagła, myślałem o tym od jakiegoś czasu.
– To jest bardzo dobry pomysł, Konrad – rzuciła radośnie matka. W pierwszej chwili bała się, że coś się stało. Czasem miał wrażenie, że rodzice woleliby, żeby nic się nie działo. Byłoby przynajmniej spokojnie.
– Masz pieniądze?
– Mamo… – Uśmiechnął się. – Przecież wiesz, że mam.
– A skąd mam wiedzieć? Już dawno nie opowiadałeś o księgarniach.
– Bo nie ma o czym. Nic się nie dzieje, rozwijamy się.
– My?
– No ja, księgarnie, Kasia, Jurek, wszyscy.
– Aaaa.
– Jesteśmy jedną wielką rodziną – parsknął ironicznym śmiechem. Ale poniekąd tak właśnie było. Traktowali się nawzajem nie jak partnerzy w biznesie, ale jak przyjaciele. Zarówno Kasia, jak i Jurek szybko nabrali do Konrada zaufania i wiele mu o sobie opowiedzieli. A on był z tego zadowolony, cieszył się, kiedy sprawiał im radość. Już po dwóch tygodniach dobrej pracy nagrodził ich premią, po miesiącu dał podwyżkę, zaznaczając jednocześnie, że na następną będą musieli nieco dłużej poczekać.
– Ładna ta Kasia? – zapytała mama.
Nie była ładna. Kiedyś nawet pomyślał, że wręcz niekobieca. Jedyne, co mu się w niej podobało, to uśmiech, który na szczęście bardzo często gościł na jej twarzy.
– A jakie to ma znaczenie? To nie jest agencja modelek, tylko księgarnia – odparł, wiedząc dokładnie, co mama ma na myśli. – Mam nadzieję, że nie zapytasz mnie, czy Jurek jest przystojny?
– Konrad! – krzyknęła, udając oburzenie.
– Jego wygląd jest równie ważny w moim biznesie jak fizjonomia Kasi. – Aż zacisnął pięść w geście triumfu, usatysfakcjonowany tym, co powiedział.
Po drugiej stronie słuchawki słychać było śmiech. Mama potrafiła się czasem wyluzować.
– Co to za mieszkanie? – zmieniła nagle temat.
– Jeszcze się nie zdecydowałem. Muszę je obejrzeć, ale na pierwszy rzut oka bardzo mi odpowiada.
– Pamiętaj, że gdybyś potrzebował pieniędzy, jesteśmy gotowi ci pomóc.
– Dziękuję, będę pamiętał.
Nie zaskoczyła go gotowość pomocy. Miał jednak nadzieję, że nie będzie zmuszony z niej korzystać.
Zanim położył się do łóżka, sprawdził jeszcze pocztę. Zapisał sobie imię, nazwisko i numer telefonu agentki. Wysłał mejl do Kasi i Jurka, by na niego nie czekali, poprosił też o przyjęcie towaru przed południem.
W ostatniej chwili zauważył wiadomość od Weroniki:
„Cześć, co słychać? Wszystko w porządku?”.
Uśmiechnął się. To miłe, że pamięta, ale stwierdził, że kompletnie nie jest mu to potrzebne. Po chwili zastanowienia odpisał:
„Wszystko w porządku. U Ciebie na pewno też. Pozdrawiam”.
Ledwo wysłał, pojawiła się nowa wiadomość.
„Powinnam Cię przeprosić za to, w jaki sposób się wtedy zachowałam” – brzmiał kolejny mejl od Weroniki.
„Nie powinnaś przepraszać, miałaś rację. Cieszę się, że tak wyszło. Dobrej nocy”. – Odczekał kilka minut, ale na tę wiadomość Weronika już nie odpowiedziała. Może dlatego, że się pożegnał, a może powód był inny…
Na spotkanie z panią Magdą wyjechał wcześnie. Nie lubił się spóźniać i źle znosił, kiedy ktoś spóźniał się na spotkanie z nim. W rezultacie musiał na nią poczekać kilka minut, choć stawiła się punktualnie.
„Duża jest” – pomyślał, kiedy ją zobaczył. Puszysta blondynka z ogromnym biustem podała mu rękę na powitanie i od razu zaprosiła do budynku.
– To mieszkanie jest puste? – zapytał, kiedy wchodzili do windy.
– Tak. I to już od dłuższego czasu. Rzadko pojawiał się ktoś z właścicieli. Sprzedajemy to mieszkanie właściwie korespondencyjnie.
– Jak to?
– Właściciel od dziesięciu lat mieszka w Finlandii. I od tylu lat to mieszkanie było zajmowane tylko od czasu do czasu. Głównie wynajmowane. Dwa lata mieszkała tu siostra właściciela, ale zmarła.
– W tym mieszkaniu zmarła? – zapytał z lękiem.
– Nie sądzę, bo długo chorowała.
Podobały mu się drzwi wejściowe. Widać było styl lat 50., były mocne, ciężkie i solidne.
– Mieszkanie ma dziewięćdziesiąt cztery metry, przestronne pokoje i jasną kuchnię…
Przestał jej słuchać. Zaczął się wnikliwie przyglądać wszystkiemu po kolei. Ściany z pewnością wymagały odmalowania. Pod sufitem wisiały piękne, choć zakurzone żyrandole. Na podłodze parkiet, co miało dla niego ogromne znaczenie, bo nie lubił paneli podłogowych. Przeraziła go jednak podłoga w kuchni. Jakieś stare, zniszczone linoleum. Duży pokój był ogromny, w sam raz na salon. Wychodziło się z niego na balkon w kształcie półkola, szerokości czterech i głębokości dwóch metrów. Kiedy stanął przy balustradzie, zaniemówił. Pod nim było mnóstwo drzew, między nimi idealnie skoszona trawa i kilka ławeczek. Taki mały, prywatny park. Naprzeciwko, w odległości około stu metrów, zauważył podobną kamienicę. Była jednak schowana między drzewami.
– Właściciel mówi o tym balkonie, że to najpiękniejsze miejsce w tym mieszkaniu – usłyszał za swoimi plecami.
– Kiedy był tutaj ostatni raz?
– Nie wiem. To nieco tajemnicza osoba, ale zapewniam pana, że wszystkie dokumenty są w porządku.
Nawet nie zdążył jeszcze pomyśleć o dokumentach. Zostawił to sobie na później. Najpierw chciał poczuć klimat tego miejsca. Ze zdziwieniem, ale i z satysfakcją stwierdził, że dobrze czuje się w tym mieszkaniu. W jego głowie pojawiło się już kilka pomysłów na przearanżowanie wnętrz.
Zajrzał jeszcze do drugiego pokoju, który w jego oczach od razu stał się sypialnią. Potem zatrzymał się w łazience. Nie ulegało wątpliwości, że wymagała całkowitego remontu.
– Jest dość czysto jak na niezamieszkane miejsce – zauważył, spoglądając na meble w kuchni.
– Pan Eugeniusz płaci pewnej pani za sprzątanie raz w miesiącu. Z tego co wiem, była tu trzy dni temu.
– Przelewem?
– Słucham?
– Czy przelewem płaci?
– Tego nie wiem, pewne sprawy są poza zainteresowaniem agencji.
Rozejrzał się jeszcze raz. Podobało mu się okno. „Będę przy nim jadł śniadania” – pomyślał. „Albo na balkonie” – przedłużył swoją myśl, kierując się jeszcze w stronę owego najpiękniejszego miejsca w mieszkaniu. Dopiero teraz zauważył, że pod jego stopami piszczała i poruszała się podłoga. Nacisnął delikatnie prawą stopą na dwie klepki. Podnosiły się.
– Pan Eugeniusz chętnie przystąpi do negocjacji. – Konrada rozbawiło, że agentka powiedziała to akurat w tym momencie.
– I słusznie – odparł, uśmiechając się. Już nieraz się przekonał, że w takich sytuacjach powinno się okazywać zwątpienie, wręcz niezadowolenie. Łatwiej wtedy negocjować.
W głowie próbował ocenić, jak kosztowny będzie remont. Ale w przypadku remontu księgarni dość znacznie się pomylił, więc postanowił poradzić się kogoś bardziej kompetentnego. Koniecznością jednak stało się dla niego wynegocjowanie niższej ceny.
– Pani będzie pośredniczyć we wszystkich formalnościach? – zapytał.
– Tak, mam wszelkie pełnomocnictwa.
– Mogę w takim razie spojrzeć w dokumenty?
Agentka położyła na stole w kuchni papierową teczkę. Akt notarialny, księga wieczysta, umowy najmu z ostatnich dziesięciu lat. Stos był na tyle pokaźny, że zniechęcił się do czytania wszystkich szczegółów. Sprawdził tylko najistotniejsze kwestie.
– Pani Magdo, pozostańmy w kontakcie – powiedział, podając jej rękę. – Kiedy tylko oszacuję koszt remontu, możemy rozpocząć negocjacje z panem Eugeniuszem.
– Dziękuję, przekażę mu taką informację.
– Proszę mi szczerze odpowiedzieć: czy poza mną ktoś jeszcze jest zainteresowany tym mieszkaniem?
– Tydzień temu z powodów finansowych zrezygnowało młode małżeństwo. Jest jeszcze pewna pani, ale ona chciałaby się od razu wprowadzić, a tu ewidentnie parę rzeczy trzeba zrobić – odpowiedziała agentka, nieco skrępowana.
– Zgadza się, dlatego muszę pomyśleć, policzyć i ponegocjować – powiedział Konrad stanowczym głosem.
Kiedy wyszli z budynku, wymienili się wizytówkami. W drodze do księgarni nie myślał o tym, czy powinien kupić to mieszkanie. Myślał już o tym, jak je urządzić.
Kolejne dni spędził na wirtualnym aranżowaniu mieszkania. Dokładnie przekalkulował koszty remontu, wybierając również materiały, które chciał zastosować. Dość szybko doszło także do porozumienia z panem Eugeniuszem. Zgodził się obniżyć cenę o niemal dokładnie taką kwotę, jaką Konrad zamierzał przeznaczyć na doprowadzenie mieszkania do stanu pozwalającego na wprowadzenie się.
Formalności nie były skomplikowane. Pani Magda zajęła się wszelkimi dokumentami i w ciągu dwóch tygodni gotowa była umowa przedwstępna.
Konrad czuł wyjątkowość sytuacji i mimo że wypowiedział już umowę najmu poprzedniego mieszkania, zawahał się przed złożeniem podpisu.
– Czy coś jest nie tak? – zapytała agentka.
Uśmiechnął się.
– Nie, wszystko w jak najlepszym porządku.
Złożył zamaszysty autograf w kilku miejscach i westchnął głęboko.
– Mam nadzieję, że to nowy, ciekawy etap mojego życia – szepnął właściwie do siebie samego.
– Na pewno – przytaknęła pani Magda.
Część kwoty, zgodnie z umową, przelał na konto pana Eugeniusza. Zastanawiał się przy tym, co poprzedni właściciel zrobi z tymi pieniędzmi w dalekiej Finlandii. Resztę pokrył bank, z którym podpisał umowę kredytową. Długi okres spłaty spowodował, że miesięczne raty zupełnie go nie przerażały.
No i wreszcie to ostatnie mieszkanie. Tak samo je lubił, jak i nie znosił. To w nim rozkwitał i skończył się związek z Weroniką. To tutaj odpadał tynk i pękały ściany. To tutaj musiał z własnej kieszeni pokryć koszty usunięcia awarii kanalizacji. Ale to mieszkanie kojarzyło mu się także z narodzinami jego drugiej księgarni, tu podpisywał umowy, tu obmyślał strategię.
Mimo wszystko nie było mu żal. Kolejne kartonowe pudła zapełniał z przyjemnością i niecierpliwością, bo ciągle zastanawiał się, kiedy będzie mógł zająć nowe mieszkanie.
– Nie śpiesz się – powiedział Damian, kiedy spotkali się starą paczką w jednym z pubów, by uczcić zakup.
Damian był łysy. Golił głowę, od kiedy Konrad pamiętał. Nie był to wyraz ani poglądów politycznych, ani też stylu życia. Damian po prostu lubił wygodę. Był instruktorem w klubie fitness i czupryna byłaby w jego mniemaniu tylko problemem. Piotr nosił włosy do ramion, ale Piotr był typem muzyka rockowego. Ciągle wyjeżdżał na festiwale i koncerty. Sam był niespełnionym gitarzystą, choć trudno było go namówić do zagrania czegokolwiek. Od kiedy podjął decyzję o zaprzestaniu prób związania się z jakąkolwiek firmą fonograficzną, grał tylko dla siebie.
– Właściwie po co ci to mieszkanie? – zapytał Dominik, który do pubu dojechał ze swoją narzeczoną Iwoną. Pasowali do siebie. Oboje mieli ciemne, krótkie włosy, kolczyki w uszach i bardzo swobodny sposób bycia, który charakteryzował się między innymi brakiem planów na przyszłość. – Mogłeś tę kasę jakoś inaczej spożytkować.
– Na przykład jak?
– Nie wiem, lubisz inwestować… Mógłbyś też objechać świat.
Konrad uśmiechnął się.
– Na to też się fundusze znajdą.
Wycieczka dookoła świata marzyła mu się od dawna. I to nie pieniądze były problemem. Nie chciał jechać sam, a nie spotkał dotąd nikogo, z kim chciałby spędzić tyle czasu w podróży.
– Mieszkanie to lokata kapitału, do tego fajna zmiana w życiu. Wreszcie mam coś swojego poza samochodem.
– Akurat ty nie masz prawa narzekać na brak własności – krzyknął, śmiejąc się, Damian.
– Nie mam na myśli interesów. Doszedłem do wniosku, że tego mi właśnie brakowało – swojego kąta, zwłaszcza takiego.
Przez niemal całe spotkanie opowiadał o mieszkaniu w kamienicy na Mokotowie. Przedstawił im całą wizję tego miejsca po remoncie i przeprowadzce. Dokładnie wiedział, co i w jakim miejscu będzie stać.
– To kiedy przeprowadzka? – zapytała Iwona.
– Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu. Ekipa jest w połowie robót. – Takie Konrad miał przekonanie. Spojrzał na wszystkich i już wiedział, że musi coś obiecać. – Jak tylko się wprowadzę, uczcimy to jeszcze raz.
Deklaracja spotkała się z głośnym entuzjazmem i kolejnym toastem. Kelnerka donosiła kufle piwa, dorzucając do nich świeże porcje orzeszków pistacjowych.
Z każdą minutą Konrad uciekał jednak myślami od tego pubu. Miał dziwne przeczucie, że coś się wydarzy. Coś, co zmieni jego życie lub przynajmniej bardzo znacząco na nie wpłynie.