Читать книгу Lewy. Chłopak który zachwycił świat - Yvette Żółtowska-Darska - Страница 10
1
„Nasz syn będzie sportowcem”,
czyli jak Robert nie został Arnoldem
ОглавлениеLeszno to licząca sobie osiem tysięcy mieszkańców miejscowość na przedmieściach Warszawy. Leży na skraju Puszczy Kampinoskiej, słynnego rezerwatu przyrody, a do centrum stolicy dojechać stąd można autobusem w niecałą godzinę.
To tutaj, w tej spokojnej podwarszawskiej miejscowości mieszkali w latach 80. ubiegłego wieku państwo Iwona i Krzysztof Lewandowscy. Mieli nieduży, ale przytulny dom z ogrodem przy ulicy Polnej. Uczyli wf-u w lesznowskiej szkole podstawowej i w gimnazjum imienia Stefana Batorego. Byli fantastycznymi nauczycielami, prawdziwymi pasjonatami, a ich uczniowie co roku zdobywali trofea na szkolnych turniejach. Nic w tym zresztą dziwnego. Państwo Lewandowscy potrafili doskonale zmotywować swoich uczniów, gdyż sami uprawiali wcześniej zawodowy sport. I to ze znakomitymi wynikami.
Pani Iwona była siatkarką, reprezentantką i mistrzynią Polski.
Pan Krzysztof od małego trenował judo. Był w tym tak dobry, że został mistrzem Europy juniorów, a później mistrzem Polski.
Iwona i Krzysztof poznali się, kiedy mieli po dziewiętnaście lat. Oboje w tym samym czasie dostali się na studia w warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego, zwanej w skrócie AWF, i jako przyszli studenci tej uczelni musieli przejść obowiązkowe badania lekarskie. Działo się to jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego.
Wysoka, atrakcyjna brunetka, Iwona Dembek przyjechała specjalnie na badania z rodzinnego Grudziądza. Kiedy przed gabinetem zobaczyła długą kolejkę oczekujących, grzecznie w niej stanęła. Czekała już całkiem długo, gdy do poczekalni wpadł ciemnowłosy, dobrze zbudowany młodzieniec z wąsem. Na oko – warszawiak. Omiótł spojrzeniem poczekalnię i zobaczył, że z gabinetu właśnie wychodzi pacjent.
– Bardzo przepraszam, przyszedłem po wyniki badań. Wejdę tylko na chwilę, dobrze? – zwrócił się uprzejmie do oczekujących i zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować, czym prędzej zniknął w środku.
„Ale cwaniak!” – pomyślała Iwona.
Mijały minuty, a student, który miał wejść „tylko na chwilę” wciąż siedział w gabinecie. Kiedy wreszcie po pół godzinie wyszedł, dziewczyna popatrzyła na niego gniewnie i ostrym tonem zapowiedziała:
– Ja cię zapamiętam!
– Oj, te brązowe oczy to i ja zapamiętam – odpowiedział niczym nie zrażony chłopak i posłał Iwonie szelmowski uśmiech.
Bardzo szybko spotkali się ponownie. Iwona była na imprezie studenckiej, kiedy koleżanka-siatkarka, przedstawiła jej swojego kolegę, judokę.
– Krzysztof jestem – powiedział znajomy głos.– Czy myśmy się już wcześniej nie spotkali? Te oczy…
Iwonę zamurowało.
Przed nią stał ni mniej, ni więcej tylko… chłopak spod gabinetu lekarskiego.
Wystarczyło kilka minut, by niefortunne wspomnienie z poczekalni lekarskiej całkowicie odeszło w niepamięć. Krzysztof Lewandowski okazał się uroczym, szarmanckim mężczyzną, zdolnym rozkręcić każdego, a Iwona w jego towarzystwie czuła się znakomicie.
Między młodymi po prostu zaiskrzyło.
Stali się nierozłączni i pobrali się jeszcze na studiach.
Rok po ślubie spodziewali się dziecka i – jak wszyscy przyszli rodzice – zasiedli do wybierania imion.
– Będzie sportowcem, jak my, więc powinien mieć imię, które da się wymówić na całym świecie – powiedział pan Lewandowski. – Nie tak jak ja: K-r-z-y-s-z-t-o-f. Za granicą wszyscy sobie na mnie języki łamali.
Ponieważ nie było wiadomo, czy urodzi się syn, czy córka, postanowili przygotować się na oba warianty.
– Jeśli urodzi się dziewczynka, to nazwiemy ją Milena. Jeśli chłopak – Arnold. Co myślisz, kochanie? – spytał żonę Krzysztof.
Wzrok Iwony mówił sam za siebie.
– Nie? Trudno. Myślałem, że „Arnold” to fajne imię. Takie mocne, męskie. Ale jak nie chcesz, to może… – przyszły tata zamyślił się na chwilę, po czym rzucił: – A Robert? Zdrobniale: Bob. Podoba ci się?
Iwonie się podobało.
I w ten oto sposób w 1985 roku na świat przyszła… prześliczna Milenka.
Słodki chłopczyk o mocnym, męskim imieniu Robert urodził się dopiero trzy lata później, w pewną letnią niedzielę 21 sierpnia 1988 roku.
Jak widać, w kwestii imion swoich dzieci rodzice trzymali się wcześniejszych ustaleń.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.