Читать книгу Girl Online - Zoe Sugg - Страница 6

Оглавление

Pięć dni później

Powinien istnieć oficjalny zakaz pisania egzaminów w salach z widokiem na morze.

Czy to sprawiedliwe, że musimy tkwić w ławkach, walcząc ze skurczami palców od ściskania długopisu przez dwie godziny bez przerwy, kiedy za szybą tak cudownie skrzy się światło roztańczone na falach? Niby jak mam sobie przypomnieć, kim była czwarta żona króla Henryka VIII, skoro rozprasza mnie śpiew ptaków i mogę przysiąc, że słyszę radosną, beztroską melodyjkę zapowiadającą przyjazd samochodu z lodami?

Potrząsam głową, żeby rozwiać wizję wafelka z puszystą chmurką lodów, z której zawadiacko wystaje czekoladowy batonik, i zamiast tego próbuję nawiązać bezpośrednie połączenie z mózgiem mojego najlepszego przyjaciela, Elliota. On nie miałby najmniejszego problemu z faktami i datami na egzaminie z historii. Nazywam go Wiki, bo wydaje mi się, że jego mózg mieści w sobie tyle samo wiedzy co Wikipedia, podczas gdy moja pamięć przypomina raczej Snapchat – wszystkie informacje z powtórki już z niej wyparowały.

Wzdycham i próbuję się skupić na pytaniu egzaminacyjnym, ale słowa rozmywają mi się przed oczami i nie potrafię rozczytać własnych bazgrołów. Mam nadzieję, że temu, kto będzie oceniał moją pracę, pójdzie lepiej.

Decyzja, żeby zdawać historię na egzaminie końcowym GSCE, nie była najlepszym pomysłem. Wybrałam po prostu to samo co inni. Jedynym przedmiotem, na którym naprawdę mi zależało, była fotografia. Tak naprawdę nie mam pojęcia, kim chcę zostać, kiedy skończę szkołę.

– No dobrze, odłóżcie długopisy – prosi egzaminator z przodu sali.

Natychmiast zasycha mi w gardle. Nie wiem, ile czasu rozmyślałam o niebieskich migdałach, za to wiem, że nie skończyłam odpowiadać na wszystkie pytania. Od tych egzaminów zależy, czego będę się uczyć w przyszłym roku, a ja już dałam plamę. Dłonie mam lepkie od potu. Teraz nie słyszę śpiewu ptaków za oknami. Zamiast tego w uszach huczy mi skrzeczenie mew – mam wrażenie, że wyśpiewują chórem: „Pała, pała, pała”. Ściska mnie w żołądku i robi mi się niedobrze.

– Idziesz, Penny? – Podnoszę wzrok i widzę, że przy ławce czeka na mnie Kira, moja przyjaciółka i koleżanka z klasy. Nawet nie zauważyłam, kiedy egzaminator zabrał moją pracę.

– Tak, już. – Łapię torbę i wstaję się z krzesła.

W chwili, kiedy się prostuję, mdłości nagle zastępuje fala ulgi. Niezależnie od tego, jak mi poszło, mam to za sobą: mój ostatni egzamin. Na ten rok już koniec ze szkołą!

Przybijam Kirze piątkę z rozanielonym uśmiechem. Czuję się mocniej związana z moją klasą – zwłaszcza z bliźniaczkami, Kirą i Amarą – niż przez poprzednie lata w szkole. Po katastrofie z początku roku wszyscy stanęli za mną murem – to był prawdziwy mur przyjaźni, który osłonił mnie przed medialną burzą. Kiedy okazało się, że spotykam się z gwiazdą rocka, Noah Flynnem, w mediach rozpętało się prawdziwe piekło. Potem dziennikarze odkryli mój blog, ujawnili prywatne szczegóły z mojego życia i oskarżyli mnie o rozbicie związku Noah, który miał się wtedy umawiać z Leah Brown, wielką gwiazdą pop. To było jedno z najgorszych doświadczeń mojego życia, ale przetrwałam je dzięki przyjaciołom. A wszystkie te przejścia sprawiły, że bardziej się ze sobą zżyliśmy.

Wychodzimy na korytarz, a Kira pyta:

– Uczcimy to burgerami w GBK? Wszyscy tam idziemy przed koncertem. Na pewno strasznie się cieszysz, że znów zobaczysz się z Noah.

Czuję w brzuchu znajome łaskotanie. Pewnie, że się cieszę – ale jestem też zdenerwowana. Nie widziałam Noah od przerwy wielkanocnej, kiedy przyjechał spędzić ze mną moje szesnaste urodziny. Teraz mamy dla siebie dwa tygodnie. I chociaż to moje największe marzenie – i chociaż nie jestem w stanie myśleć o niczym innym – dręczy mnie też pytanie, czy będzie tak samo jak wcześniej.

– Spotkam się z wami na miejscu – odpowiadam. – Muszę zabrać kilka rzeczy z sali panny Mills, a potem idę do domu, żeby się przebrać.

Kira ściska mnie za ramię.

– Bosz, ja też muszę wymyślić, co założę!

Odchodzi szybkim krokiem, a ja uśmiecham się lekko na pożegnanie, ale euforia z powodu skończenia egzaminów zniknęła i znów ogarniają mnie wątpliwości. Wątpliwości w rodzaju: Czy-mój-chłopak-nadal-mnie-lubi. Wiem, że powinnam bardziej wierzyć w to, że podobam się Noah taka, jaka jestem. Łatwo powiedzieć, jeśli tak się składa, że twój pierwszy chłopak to obecnie jeden z najbardziej znanych młodych artystów na świecie.

Korytarze szkoły są już niemal puste, więc ciszę przerywa tylko skrzypienie moich conversów na podłodze wyłożonej linoleum. Nie mogę uwierzyć, że to moje ostatnie spotkanie z panną Mills, która uczy nas fotografii. Bardzo mi pomogła w tym roku – oprócz rodziców jest chyba jedyną osobą, której tak naprawdę zwierzyłam się z tego, co wydarzyło się w czasie przerwy z okazji świąt Bożego Narodzenia. Nawet Elliotowi nie zawsze wszystko mówię. I nie podejrzewałam, jak bardzo potrzebuję kogoś, kto mnie wysłucha bez oceniania.

W dodatku raz dostałam ataku paniki w prowizorycznej ciemni, którą panna Mills urządziła w szafie wnękowej w swojej sali. To było kilka tygodni po tym, jak w internecie zrobiło się głośno o mnie i Noah. Ciemnia zwykle działa na mnie kojąco, ale tym razem było inaczej. Zrobiło mi się słabo i prawie wpadłam na odczynniki – może zaszkodziły mi opary, może źle się poczułam w małej, zamkniętej przestrzeni, a może zestresowało mnie to, że właśnie wywoływałam zdjęcie przystojnej twarzy Noah, której miałam nie zobaczyć przez całe wieki. Na szczęście było już po lekcjach, więc oszczędziłam kolegom ze szkoły kolejnego widoku Spanikowanej Penny w akcji. Panna Mills poiła mnie wtedy herbatą i karmiła ciasteczkami, dopóki jej wszystkiego nie opowiedziałam – kiedy już otworzyłam usta, nie mogłam przestać mówić.

Od tamtej pory zawsze mi pomaga, ale wiem, co pomogłoby mi najbardziej: mój blog. Blogowanie dawało mi poczucie wolności. Po opublikowaniu ostatniej notki, „Od bajki do horroru”, zmieniłam ustawienia Girl Online, żeby była blogiem prywatnym, i czułam, że czegoś mi brakuje – wciąż mnie korciło, żeby dzielić się myślami ze światem. Przez ponad rok Girl Online była miejscem, w którym dawałam ujście mojej kreatywności i moim emocjom. Tęskniłam za tym uczuciem i za czytelnikami, którzy stali się moimi przyjaciółmi. Wiedziałam, że gdybym się do nich zwróciła, wspieraliby mnie w tym trudnym momencie, tak jak wspierali mnie na początku moich zmagań z atakami paniki.

Ale kiedy wyobrażałam sobie, że publikuję na blogu nową notkę, przed oczami natychmiast stawał mi obraz setek złośliwych ludzi pochylonych nad klawiaturą, którzy tylko czekają, żeby zmieszać mnie z błotem. Chociaż tylu czytelników okazało mi ciepło i życzliwość, wystarczył jeden przykry komentarz, żebym znów wpadła w rozpacz. Nigdy nie czułam się taka bezsilna. Nie byłam w stanie niczego napisać. Zwykle słowa same spływały mi spod palców, ale teraz wszystko brzmiało sztucznie i nie tak, jak trzeba. Zamiast bloga zaczęłam prowadzić pamiętnik w zeszycie, ale to nie było to samo.

Próbowałam opisać swoje uczucia pannie Mills. W mojej wizji internauci zamieniają się w klaunów z mocnym makijażem. Kiedy się uśmiechają, widać ich ostre, rekinie zęby. Wyglądają jak potwory, ale zamiast czaić się w ciemnościach, otwarcie na mnie czyhają. Łączą w sobie wszystko, czego najbardziej się boję. Są jak milion koszmarów w jednym. Przez nich mam ochotę się spakować i przeprowadzić do puszczy amazońskiej, żeby zamieszkać z jakimś nieznanym plemieniem, które wierzy, że samoloty to złe duchy zesłane przez bogów. Elliot mi o nim opowiedział. Założę się, że nikt tam nie słyszał o Girl Online ani o Noah Flynnie. Założę się, że nie wiedzą o istnieniu Facebooka. Ani Twittera. Ani virali, które chyba nigdy nie znikają.

Gdybym chociaż mieszkała tylko w Brighton w Wielkiej Brytanii, wszystko byłoby w porządku. Większość szkoły zdążyła już zapomnieć o „skandalu” ze mną w roli głównej, tak jak zapomnieli, kto wygrał X Factor w zeszłym roku. Mój tata mówi, że dzisiejsze gazety jutro posłużą za papier na rybę z frytkami. I ma rację – nikogo już nie interesuje ani mój blog, ani mój związek z Noah. Tylko że ja nie mieszkam w środku dżungli. Tak naprawdę nie mieszkam nawet w Brighton w Wielkiej Brytanii. W rzeczywistości jestem obywatelką planety Internet, a to teraz dla mnie najgorsze możliwe miejsce – boję się, że w internecie nikt nigdy nie zapomni o tym, co się wydarzyło.

Ale internet przyniósł mi przynajmniej jedną dobrą rzecz. Po tym, jak Pegasus Girl stanęła po mojej stronie, wymieniłyśmy się adresami mailowymi i teraz nie jest już najwierniejszą czytelniczką Girl Online, tylko jedną z moich najlepszych przyjaciółek – chociaż jeszcze się nie spotkałyśmy twarzą w twarz. Kiedy po raz tysięczny żaliłam się jej, jak tęsknię za Girl Online, powiedziała mi, że mogę zmienić ustawienia bloga tak, żeby mogli go odwiedzać tylko ci, którym dam hasło. Teraz ona, Elliot i panna Mills są jedynymi osobami, które czytają moje wypociny, ale to lepsze niż nic.

Widzę pannę Mills przez szkło w drzwiach do jej sali. Jasnobrązowe włosy opadają jej na czoło, kiedy pochyla się nad biurkiem, oceniając prace. Pukam we framugę, a ona podnosi głowę i uśmiecha się do mnie:

– Cześć, Penny. Jak tam, masz już z głowy ten rok?

Potakuję.

– Właśnie skończyłam pisać egzamin z historii.

– To świetnie! Wchodź.

Czeka, aż usiądę na jednym z twardych, plastikowych krzesełek. W sali rozstawione są czarne płyty piankowe z projektami fotograficznymi moich kolegów i koleżanek, przygotowane na wakacyjną wystawę. Chociaż panna Mills mnie namawiała, nie chciałam, żeby znalazły się wśród nich moje prace. Ukończyłam wszystkie projekty, ale nie mogłam znieść myśli, że ktoś zobaczy moje zdjęcia. Większość kolegów publikowała swoje portfolia online, ale ja przestałam wrzucać fotografie do internetu po Bożym Narodzeniu. Przerażała mnie myśl, że ktoś je znajdzie i wykorzysta, żeby się ze mnie nabijać. Zamiast tego wywoływałam zdjęcia i co tydzień przynosiłam teczkę pannie Mills. Fizyczny akt tworzenia działał na mnie terapeutycznie.

Panna Mills wyciąga moją teczkę i wręcza mi ją.

– Świetna robota, Penny, jak zwykle – mówi z uśmiechem. – Teraz przez jakiś czas nie będziemy się widziały, prawda? Chciałabym z tobą porozmawiać o twoim ostatnim wpisie na blogu. Naprawdę będzie ci łatwiej, wiesz?

Wzruszam ramionami. Jakoś udaje mi się przeżyć każdy dzień i na razie to wszystko, co umiem z siebie wykrzesać.

Panna Mills mówi dalej, jakby czytała mi w myślach.

– Według mnie stać cię na dużo więcej niż życie z dnia na dzień. Możesz się rozwijać, Penny. Tyle przeszłaś w tym roku szkolnym. Cieszę się, że postanowiłaś kontynuować naukę, zwłaszcza fotografii, ale nie przejmuj się tak wyborem przedmiotów. Nie musisz jeszcze wiedzieć, co chcesz robić.

Chciałabym jej wierzyć, ale to trudne. Wydaje mi się, że tylko ja jedna nie mam jeszcze na siebie pomysłu. Elliot tego nie rozumie. On wie, że chce studiować projektowanie mody i marzy o tym, żeby kiedyś stworzyć własną markę. Właśnie się dowiedziałam, że Kira planuje zostać weterynarzem, dlatego wybrała zajęcia z biologii i matematyki, żeby dostać się na dobry uniwersytet. Amara jest genialna z fizyki i odkąd pamiętam, chce podbić świat nauki, więc też ma już plan. Ja lubię tylko robić zdjęcia i pisać bloga, którego w dodatku publikuję w tajemnicy dla garstki najbliższych przyjaciół. Nie widzę w tym wielkiej kariery.

Wiem, że rozciąga się przede mną ocean możliwości, ale utknęłam na brzegu, bo nie jestem jeszcze gotowa się w nim zanurzyć.

– Czy pani zawsze chciała zostać nauczycielką? – pytam.

Panna Mills parska śmiechem.

– Raczej nie. Właściwie to był… przypadek. Chciałam zostać archeolożką! Dopóki nie zdałam sobie sprawy, że archeologia to nie przygody w stylu Indiany Jonesa, tylko klasyfikowanie maleńkich odłamków kości całymi godzinami. Bardzo długo czułam się zagubiona.

– Ja też tak się właśnie czuję – mówię. – Zagubiona we własnym życiu. A nie umiem się posługiwać kompasem. Czy można iść przez życie z GPS-em?

Znów rozśmieszam pannę Mills.

– Nie wiem, co usłyszysz od innych dorosłych, ale zdradzę ci pewien sekret: nie musisz jeszcze nic wiedzieć. Masz dopiero szesnaście lat! Możesz się bawić! Ciesz się życiem. Odwróć ten swój wewnętrzny kompas do góry nogami, zakręć nim i potrząśnij mocno, żeby sam stracił orientację w terenie. Powiedziałam ci już, że zaczęłam uczyć przypadkiem, ale musisz wiedzieć, że nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną. – Panna Mills pochyla się w moją stronę z uśmiechem: – Pewnie nie możesz się doczekać dzisiejszego koncertu. Na moich lekcjach uczniowie nie mówili o niczym innym. Noah jest suportem The Sketch, tak?

Odpowiadam uśmiechem, zadowolona ze zmiany tematu. Serce podskakuje mi w piersi na myśl o tym, że znów spotkam się z Noah. W pewnym momencie Skype i SMS-y przestają wystarczać – i ten moment właśnie nadszedł. Poza tym pierwszy raz zobaczę, jak śpiewa na żywo przed tysiącami piszczących dziewczyn.

– Tak, otwiera koncert. To dla niego ważny wieczór.

– Na to wygląda. No dobrze, uważaj na siebie w wakacje. I nie zapomnij przygotować się do zajęć. – Nauczycielka wskazuje na moją teczkę. – Jesteś pewna, że nie chcesz nic wystawić? Masz tu kilka niesamowitych prac, które zasługują, żeby je docenić.

Kręcę głową. Panna Mills wzdycha, ale wie, że nie wygra tej walki.

– Słuchaj, mogę powiedzieć ci tylko jedno: pisz dalej bloga, Penny. To twój talent. Potrafisz nawiązać kontakt z czytelnikami, nie zaniedbuj tego. Niech to będzie twoja wakacyjna praca domowa ode mnie, oprócz zdjęć. Kiedy wrócisz, czekam na dokładną relację z twoich podróży.

Uśmiecham się, wsuwając teczkę do torby.

– Bardzo mi pani pomogła w tym roku, panno Mills. Dziękuję.

Myślę o naszym letnim projekcie fotograficznym. Panna Mills poprosiła, żebyśmy poszukali wokół siebie „nowych perspektyw”, spojrzeli na świat z innego punktu widzenia. Nie mam jeszcze pojęcia, jak to zrobię, ale jestem pewna, że w trasie z Noah będę miała milion okazji.

– Nie ma za co, Penny.

Wychodzę z sali i znów idę opustoszałymi korytarzami. Czuję, jak serce wali mi w piersiach, kiedy przyśpieszam i zaczynam truchtać, a potem pędzić przez szkołę najszybciej, jak umiem. Wybiegam na zewnątrz, wyrzucam ręce do góry i robię obrót na progu. Na myśl o tym, jak obciachowo muszę wyglądać, oblewam się rumieńcem, ale ten rok szkolny był najtrudniejszy w moim życiu. Wolność jeszcze nigdy nie smakowała tak cudownie.

Girl Online

Подняться наверх