Читать книгу Modelka - Zuzanna Bijoch - Страница 7

Część pierwsza Początek

Оглавление

* * *

– Co robisz?

– Nie przeszkadzaj – odburknęła Julia.

– Weź przestań! Zagrajmy w coś! Ja podaję pierwszą i ostatnią literę, a ty wymyślasz słowo.

– Nie.

– No to ja wymyślam osobę, a ty zgadujesz, kto to jest.

– Nie.

– To może…

– Nie, nie, nie! Sara, daj mi spokój. Posłuchaj muzyki, poczytaj coś. Specjalnie kupiliśmy całą stertę gazet. Zrób z nich użytek.

– Czytanie jest nudne, a poza tym będę miała chorobę morską i pożałujesz!

– To idź spać!

Wakacje rodziny Rostowskich były bardzo udane. Południe Francji okazało się świetnym miejscem na coroczny urlop. Malownicza plaża, świetne jedzenie i piękna pogoda. Cały tydzień upłynął im na lenistwie i wypoczynku.

Rostowscy nie należeli do zamożnych ludzi. Raz do roku pozwalali sobie na drobne szaleństwo w postaci zagranicznych wakacji. Był to spory wydatek w ich budżecie, jednak stanowił dobrą odskocznię od przygnębiających realiów codziennego życia.

Po siedmiu dniach pobytu na Lazurowym Wybrzeżu pan Rostowski odebrał niepokojącą wiadomość. Okazało się, że jego matka poważnie zachorowała. Zelektryzowało to całą rodzinę. Bez chwili namysłu podjęli decyzję o przerwaniu wakacji i przyspieszonym powrocie. Szybko spakowali swoje rzeczy i jeszcze tego samego dnia ruszyli do Polski.

Sara ze złością spojrzała na stos magazynów porozrzucanych na tylnym siedzeniu samochodu. Chwyciła pierwszą z góry kolorową gazetę tak szybko i mocno, że twarz uśmiechniętej, pyzatej nastolatki patrzącej z okładki przedarła się na pół.

Słysząc drący się papier, Julia rzuciła siostrze groźne spojrzenie, po czym wróciła do swojej lektury.

„Przynajmniej ją ruszyło” – pomyślała Sara ze szczerą satysfakcją i zabrała się za kartkowanie czasopisma.

Sara należała do niezwykle ambitnych i inteligentnych nastolatek. Bardzo wcześnie zaczęła dostrzegać i rozumieć mechanizmy rządzące tym, co wokół niej, by zaraz potem wykorzystać je na swój własny użytek.

Lubiła wiedzieć, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Przerzucając magazyny, jeden po drugim, zauważyła między nimi wiele podobieństw. Dziewczyny z okładek miały długie rozpuszczone włosy, były zawsze promienne i uśmiechnięte, ubrane najczęściej w ciuchy, które reklamowano kilka stron dalej. Reklamy stanowiły pokaźną część każdego magazynu.

„Muszą na tym dobrze zarabiać” – pomyślała.

Niepodpisane z imienia i nazwiska horoskopy wydały się mało wiarygodne. Szybko je ominęła.

– Julia, żyjesz?

– O co chodzi?

– Zobacz, w gazecie pisze, że…

– Jest napisane!

– Oj dobra. Jest napisane, że organizują konkurs. Konkurs na modelkę. Wystarczy tylko wysłać swoje zdjęcie, wymiary i…

– Widziałam.

– To co, wyślemy?

– Ja zamierzam wysłać zgłoszenie.

– Ej, to ja też!

– Sara, masz trzynaście lat, jesteś za młoda.

– Wcale że nie! Jeśli ty możesz, to ja też! I to w ogóle nie twoja sprawa. I nie mów mi, co mam robić!

– To ty zaczęłaś tę rozmowę – odpowiedziała starsza siostra poirytowanym głosem.

– A wiesz już, jakie zdjęcie wyślesz?

– Miałaś mi nie przeszkadzać!

– Wydaje mi się, że musimy zrobić nowe, takie bardziej profesjonalne.

– Jezu, Sara! Chcesz się w coś pchać, a nie masz o tym zielonego pojęcia. Wysyłasz proste zdjęcia na białym tle, bez makijażu, w T-shircie, i tyle.

– Myślisz, że możemy wygrać?

– Tutaj nie chodzi o jakąś wygraną, ale o współpracę z agencją, poznanie ludzi, pierwszy krok w karierze. Wiesz, że jeśli się spodobasz, to będziesz musiała pojechać do Warszawy?

– No a ty byś pojechała?

– Jasne, a co to za problem?!

– No to ja też!

– Ale z ciebie dziecko…

– Dziewczyny, przestańcie się kłócić. Przed nami jeszcze długa droga. Nie denerwujcie ojca – odezwała się pani Rostowska.

* * *

Weronika była kompletnym przeciwieństwem Sary: pewna siebie, wygadana, kokieteryjna, zawsze otoczona gromadką koleżanek. Jeśli na najbliższą przyjaciółkę wybrała właśnie Sarę, to być może dlatego, że nie dostrzegała w niej konkurencji. Fakt, że były tak różne, zdawał się jeszcze bardziej umacniać ich przyjaźń.

Dziewczyny znały się od zawsze. Mieszkając po przeciwnej stronie ulicy, praktycznie dorastały razem. Swoje mamy nazywały nawzajem ciociami, a po szkole godzinami mogły rozprawiać o chłopakach – raz u jednej, raz u drugiej w domu. Wspólne zabawy w piaskownicy szybko zamieniły się w szkolne wycieczki i wypady na zakupy. Co pewien czas Sara zdradzała Werze o jeden sekret za dużo, a potem modliła się, żeby przyjaciółka zostawiła go tylko dla siebie. Weronika nigdy nie zawiodła. Dziewczyny zawsze mogły na siebie liczyć. Sporadyczne wagary czy wyprawy do kina w szkolnym towarzystwie? Rodzice nie musieli o wszystkim wiedzieć. Głupich pomysłów miały pod dostatkiem. W szkole nauczyciele regularnie musieli rozsadzać je do osobnych ławek, bo kiedy sprzyjała im wena, były jak wulkan energii. Mogły godzinami dyskutować o tym, gdzie powinny pojechać, jaką karierę wybrać, z kim się pocałować i co nowego kupić. Z biegiem lat ich cele i pragnienia zaczęły się rozchodzić, dziewczyny były jednak za młode, żeby to zauważyć.

A może starały się to zignorować? Wiedziały przecież, że potrzebują się nawzajem, że razem podbiją świat i nigdy nie będą czuć się samotnie – bez względu na to, co przyniesie im życie.

W porównaniu z Sarą Wera nie za bardzo przejmowała się szkołą. Opuszczała często lekcje, nie przykładała się do nauki, a mimo to zawsze wychodziła na prostą. Anielski, rozbrajający uśmiech, trochę sprytu i każdy puszczał w niepamięć jej przewinienia. O takiej dziewczynie jak Weronika mówiono, że na pewno nigdy nie zginie. Weźmie od życia to, na co przyjdzie jej ochota.

Pierwszego dnia po powrocie z wakacji dziewczyny nie mogły się nagadać. Przeskakiwały z tematu na temat.

Z pasją relacjonowały wydarzenia ostatniego miesiąca, Sara pokazywała Werze imponującą galerię zdjęć w telefonie – zachody słońca, plaże, klimatyczne restauracje. Rozmawiały o spotkanych ludziach i wakacyjnych zauroczeniach.

– Chyba ci jeszcze nie mówiłam, że wysłałam zgłoszenie do agencji modelek – zmieniła temat rozmowy Sara.

– Że co? Żartujesz chyba? – Kąciki ust Weroniki wyraźnie się napięły, a głos przybrał nerwowy ton.

– Razem z Julą wysłałyśmy zgłoszenie do VPN Models. Organizują jakiś konkurs w Warszawie.

– Ty modelką?! Nigdy nie mówiłaś, że masz takie ambicje. – Jej głos był zimny jak lód.

– Zrobiłam to dla zabawy.

– No więc po co ci to? Myślisz, że się odezwą? – Weronika nie umiała ukryć irytacji.

– Właściwie to już się odezwali. Kilka dni temu zadzwonili, że chcą nas zobaczyć.

Przyjaźń dziewczyn od zawsze była rozpisana na role – Sara mądra, a Weronika śliczna, ale niegrzesząca rozumem. Nadchodzące wydarzenia miały zburzyć dotychczasowy układ.


W deszczowy wrześniowy poranek siostry Rostowskie stały na peronie i niecierpliwie wypatrywały pociągu do Warszawy.

– Julia, pilnuj Sary i zadzwońcie zaraz po przyjeździe.

Pani Rostowskiej nie do końca podobał się pomysł wyjazdu córek do stolicy, nawet na jeden dzień. Czuła, że modeling to nic dobrego, szczególnie dla tak młodych dziewczyn. Dużo czytała o zagrożeniach, jakie może przynieść taka przygoda.

Po urlopie przedłużonym ze względu na chorobę teściowej nie zdecydowała się jednak na kolejny dzień wolnego. W pracy mogłoby się to nie spodobać.

Dziewczyny musiały pojechać same, bez niczyjej opieki. Był to ich pierwszy samodzielny wyjazd.

– Macie sto złotych na taksówki i obiad, a wieczorem tata odbierze was z dworca. Uważajcie na siebie!

Na miejscu zamiast połyskującego szklanego wieżowca, czerwonego dywanu i konsjerża w recepcji zobaczyły starą warszawską kamienicę.

Przed drzwiami budynku, w którym mieściła się agencja, stała mała grupka ludzi. Wszyscy wyglądali na osoby z branży.

Mężczyzna prezentujący się jak model, ubrany w dżinsowe spodnie i idealnie skrojony płaszcz, nonszalancko palił papierosa. Drugi, nieco niższy, w szarej czapce, okularach z czarnymi rogowymi oprawkami, rękawiczkach bez palców i skórzanej kurtce, uważnie przeglądał zdjęcia.

Ich wygląd wskazywał jednoznacznie, że należą do świata mody.

Obok na obdrapanym murku siedziała dziewczyna. Wyglądała na dwadzieścia cztery lata. Miała rude włosy związane w wysoki kucyk, sweter w nieregularne wzory, ciemne spodnie khaki i skórzane botki na wysokich obcasach. Musiała być modelką. Jej piegowaty nos i jasne zielone oczy miały w sobie tyle uroku i ciepła, że trudno było przejść obok niej obojętnie.


Sara, chcąc zaimponować starszej siostrze przebojowością, już miała ruszyć w ich kierunku, gdy niespodziewanie ruda dziewczyna podniosła głos.

– …i ja jej mówię: „Kurwa, no tak być nie może”, a ona na to: „Jesteś pijana, dziewczyno”. A ja na to: „Nie piłam jeszcze nic, a jak piłam, to za swoje, suko”. No mówię wam, taka historia. Nic, tylko książkę pisać.

– Chyba żartuuuujesz! – zareagował na to mężczyzna w okularach.

– Słuchaj, ja bym jej powiedział tak: „Pocałuj mnie w dupę” – wtrącił atrakcyjny model, pokazując środkowy palec.

Sara spojrzała znacząco na Julię.

To była pierwsza bardzo ważna lekcja:

W świecie zbudowanym z pozorów nic nie jest takie, jak się wydaje.

Dziewczyny niczym płochliwe antylopy przemknęły obok stadka lwów i dyskretnie prześliznęły się do środka. Żaden drapieżnik nie wykazał nawet odrobiny zainteresowania zwierzyną.

I oto nadszedł ten moment.

Sara i Julia stanęły przed masywnymi rzeźbionymi drzwiami, na których dumnie połyskiwała złota plakietka „VPN Models Management”.

Obie wystrojone, zmęczone i zestresowane. Tego ranka Sara ubrała się w czarną rozkloszowaną spódnicę, różową bluzkę na ramiączkach i lakierki. Na głowę nałożyła opaskę z różowej tasiemki, w której zdaniem pani Rostowskiej wyglądała przesłodko. Julia wybrała prostą czarną sukienkę i buty na obcasach.

Pchnęły ciężkie drzwi…

VPN Models nie było duże. Cztery stoły złączone w jeden spory blat. Na prawo od niego całkiem nieźle prezentowało się duże podświetlane akwarium z kolorowymi, mieniącymi się rybkami. Z głośnika pod sufitem płynęła leniwa jazzowa muzyka.

Pracownicy agencji poruszali się powoli i ospale, jak w dziwnym transie. Sprawiali wrażenie, że każdy ruch wymaga od nich wiele wysiłku i skupienia, chociaż nic szczególnego się nie działo. To, co zobaczyły, nijak się miało do tego, czego oczekiwały.

Gdzie są te wszystkie modelki, ubrania znanych marek, kwiaty, okładki magazynu „Virgo” na ścianach? Gdzie jest ten przepych, który widzi się na filmach i w telewizji?

– Witam, jestem Jessica!

„No, przynajmniej imię jest pretensjonalne” – pomyślała Sara, spoglądając na stosunkowo młodą dziewczynę.

– Wy to zapewne Sara i Julia? Witamy w VPN! Chcecie się czegoś napić? Kawy, herbaty? Zdejmijcie płaszcze i dajcie mi chwilkę. Mamy dzisiaj urwanie głowy. Za chwilę się wami zajmę.

Sara ściągnęła płaszcz i usiadła na bardzo niewygodnej białej plastikowej kanapie w stylu modern art.

Skrzyżowała nogi i poprawiła włosy, naśladując zachowanie Julii.

Cała ta sytuacja bardzo ją bawiła. Nie dość, że obie siedziały, czekając nie wiadomo na co, to po upływie dwudziestu minut dalej nikt się nimi nie zainteresował.

Jedna z kobiet przeglądała magazyn, inna oglądała portal plotkarski. Słowem – polska rzeczywistość biurowa.

– Może o nas zapomnieli? – szepnęła Sara.

Siostry spotkały się wzrokiem, wymieniając półuśmiechy. Sytuacja była absurdalna.

Po następnych piętnastu minutach zza parawanu wynurzyła się uśmiechnięta Jessica z aparatem w ręku.

– Która idzie na pierwszy ogień?

Sara podniosła się z kanapy.

Na razie cała wycieczka wydawała jej się wielką stratą czasu i rozczarowaniem. Głodna, zmęczona, niewyspana czekała, aż jakaś dziewczyna zrobi jej kilka zdjęć, z których zapewne nic nie wyniknie.

Cierpliwość nie należała do najmocniejszych stron Sary. Porywczość i impulsywność zdecydowanie były jej bliższe.

– Zaczniemy od prostych portretów, potem oba profile, cała sylwetka i wideo, na którym się przedstawiasz, mówisz, ile masz lat i z jakiego miasta przyjechałaś, okej?

– Jasne.

Po kilku minutach Sara była wolna, a jej miejsce zajęła Julia.

– A właśnie, dziewczynki, prawie bym zapomniała. Na stole są ankiety, które musicie wypełnić – powiedziała Jessica, nie odrywając wzroku od ekranu lustrzanki.

Sara chwyciła jedną kartkę ze stosu identycznie zadrukowanych ankiet i spojrzała na pytania. Wzrost, wymiary, waga, rozmiar buta i kilka nieco dziwnych typu:

„Czy posiadasz tatuaże? Jeżeli tak, to jakie? Zlokalizuj ich miejsce.

Czy nosisz kolczyki? Jeśli tak, to ile i w jakich miejscach?

Czy masz coś przeciwko robieniu zdjęć w futrach?

Czy masz coś przeciwko robieniu aktów?”.

Oczyma wyobraźni Sara zobaczyła nagą, protestującą, wytatuowaną i wypiercingowaną modelkę.

Sięgnęła po długopis i zaznaczyła: NIE, NIE, NIE, TAK.

Reszta pytań była mniej podchwytliwa. Dotyczyła danych osobowych i adresu zamieszkania.

– Widzę, że wszystko już wypełnione, cool! Proces wygląda następująco: przejrzymy zdjęcia, podejmiemy decyzję i jeśli będziemy zainteresowani, to się odezwiemy.

* * *

Tej jesieni każdy dzień wydawał się trwać wieki. Było mokro, zimno i ponuro. Na dodatek sporo nauki. Codziennie po przyjściu ze szkoły dziewczyny oczekiwały wieści z Warszawy. Filmowa prawda „Odezwiemy się do pani” zaczęła być drażniącą rzeczywistością. Telefon milczał. Mijały kolejne tygodnie wypełnione rutyną codziennych zajęć i obowiązków. Wszyscy zdążyli zapomnieć o wycieczce do Warszawy, wizycie w VPN Models i o całym tym zamieszaniu. Gdy sprawa wydawała się już zamknięta, zadzwonił telefon.

– Halooo, tutaj prywatna rezydencja państwa Rostowskich. W czym mogę pomóc?! – zażartowała Sara.

– Witam, z tej strony Matylda Spirowska, szefowa agencji VPN Models Management. Czy mam przyjemność rozmawiać z panią Rostowską?

Przez głowę Sary przemknęła myśl: „A jednak się udało!”.

Tętno skoczyło jej na wyższe obroty, ręce zaczęły robić się mokre, a na plecach poczuła mrowienie. Nie była w stanie nic powiedzieć.

– Halo…?!

Julia, widząc paraliż siostry, wyrwała jej z ręki słuchawkę.

– Dobry wieczór, Julia Rostowska… Aha, rozumiem… Dobrze… Sądzę, że o dwudziestej drugiej. Świetnie. Dziękuję i nawzajem. Chce rozmawiać z naszą mamą – oświadczyła Julia, upewniwszy się, że słuchawka jest prawidłowo odłożona na widełki.

– Myślisz, że podpiszą z nami kontrakt? – ocknęła się wreszcie Sara.

– Cholera ich wie.

W głowie Sary kotłowały się różne myśli. Wizje dalekich podróży, cudowne markowe ubrania, luksusowy styl życia. Puściła wodze fantazji. Wielki świat był w zasięgu ręki.

VPN rzeczywiście było zainteresowane podpisaniem kontraktu. Nawet bardzo. Ale tylko z jedną z sióstr. Warszawskiej agencji zależało na Sarze.


To była następna lekcja:

Świat mody jest bezwzględny i nie ma w nim miejsca na sentymenty.

Pan Rostowski, który od tego momentu prowadził z VPN wszystkie rozmowy w imieniu niepełnoletnich córek, podjął decyzję – albo obie podpiszą umowę z agencją, albo żadna.

Drugi warunek związany był z wiekiem Sary. Chciał otrzymać od agencji zapewnienie, że do modelingu zostanie wprowadzona stopniowo, a ewentualne wyjazdy zagraniczne na razie poczekają.

Agencja, długo się nie zastanawiając, przystała na zaproponowane warunki.

Następnego dnia rano, gdy rodzice poszli już do pracy, a Julia wyszła do szkoły, Sara pobiegła do łazienki. Zamknęła drzwi i zaczęła bardzo dokładnie wpatrywać się w swoje odbicie.

Jej ciemnobrązowe włosy opadały luźno na ramiona, długie rzęsy okalały zielone oczy, a mocno zarysowane brwi podkreślały owal twarzy.

– Co oni we mnie widzą? Może faktycznie jestem taka piękna? – Zbliżyła się do lustra tak blisko, że przy każdym oddechu na jego powierzchni osadzała się para. Przejechała palcem po brwiach. Były bardzo grube i ciemne. Za bardzo!

Chwyciła pęsetę leżącą na półce, wzięła głęboki wdech i jednym pociągnięciem wyrwała ich małą kępkę. Głośno przy tym jęknęła.

„Jezu, jak to boli… ale wygląda całkiem dobrze. Jeszcze tutaj można by trochę wyrwać… i tutaj. Okej. Teraz symetrycznie druga”.

* * *

Kto ci to zrobił?! – krzyknęła Weronika, widząc przyjaciółkę z wyskubanymi brwiami.

– Bez komentarza, proszę! Wystarczy, że sama jestem na siebie wściekła.

– Ale co się stało? – nie odpuszczała.

– Regulowałam brwi.

– No okej, i co dalej?

– Robiłam to pierwszy raz w życiu, swoją drogą chyba ostatni.

– Spokojnie, zaraz coś poradzimy. Chodź do łazienki. Mam specjalną kredkę. Jest genialna. Nie będzie nic widać!

– Ratujesz mi życie!

– Nie ma sprawy. Zresztą za chwilę twoja kolej. Nie zapomnij o mnie podczas sprawdzianu z matematyki.

* * *

Sporadyczne wyjazdy dziewczyn na sesje do Warszawy okazały się miłą odmianą w poukładanym szkolnym życiu. Nie zaburzały również spokojnego rytmu dnia państwa Rostowskich. Do czasu…

Zbliżały się osiemnaste urodziny Sary. Podświadomie czuła, że zaczyna się nowy okres w jej życiu. Z jednej strony czekała na zmiany, z drugiej – miała sporo obaw. W przerwie między lekcjami zadzwoniła komórka.

– Hej, kochana. Tutaj Jessica z VPN Models. Mam dla ciebie cudowną wiadomość. Siedzisz? Lepiej usiądź! Szefowa dostała bardzo ważny telefon, z samego NOWEGO JORKU!

Amerykański „Teen Virgo” chce ciebie do sesji! Zdjęcia na jachcie, na wyspie Korfu! To niesamowite! Od razu zostałaś potwierdzona! Bez żadnych próbnych zdjęć, tylko na podstawie polaroidów! Fenomenalnie, kochana! FE-NO-ME-NAL-NIE!!! Na dodatek stoi za tym sama Cesarzowa, naczelna „Virgo Magazine”.

– Wow, bardzo się cieszę! Czy to znaczy, że polecę do Grecji? Nigdy tam nie byłam.

– Tak. Wylot masz jutro. Zdjęcia trwają dwa dni. Powrót w sobotę. Najlepiej, jak wylecisz z Okęcia. Po drodze dwie przesiadki: we Frankfurcie i Atenach. Bilety wyślę ci na maila.

– Moment, moment! W środę mam ważny test z matematyki, którego nie mogę ominąć.

– Jaka matematyka? Jaki test? Czy ty myślisz, że my tutaj organizujemy szkolne wycieczki? To jest, kochana, konkretna praca dla konkretnego tytułu. „Virgo” to biblia mody. Wyciągnęłaś szczęśliwy los na loterii i teraz musisz odebrać nagrodę. Nie gadaj mi głupot o klasówkach.

– A może da się przesunąć te zdjęcia na następny tydzień?

– Piękna, mówimy o amerykańskim „Virgo”, o Nowym Jorku, stolicy światowej mody! Nikt nie będzie pytał o ciebie dwa razy. To oczywiste, że polecisz. Musisz! Taka szansa może się już nie powtórzyć.

– Jessica, pozwolisz, że najpierw porozmawiam z rodzicami?!

– Yyyy, no tak. Jasne. Ale proszę, oddzwoń do godziny, bo musimy zabukować bilety. A, i przyślij mi wcześniej skan twojego paszportu. Potrzebuję do rezerwacji.

Sara wybrała numer taty. Po trzech sygnałach usłyszała jego głos.

– Cześć, Saro! Wszystko dobrze?

– Tak, tak, jestem w szkole. Za chwilę kończy się przerwa. Dostałam przed chwilą bardzo dziwny telefon z VPN Models. Czy mógłbyś do nich zadzwonić?

– Dobrze, zaraz się z nimi skontaktuję.

Minęły kolejne dwie godziny, podczas których Sara na pewno nie myślała o nauce. Czekała w napięciu na wiadomość z domu. Cisza ją martwiła. Czuła, że nie oznacza nic dobrego. Im dłużej myślała o „Virgo” i Grecji, tym bardziej zależało jej na wyjeździe.

Gdy otworzyła drzwi mieszkania, w powietrzu unosił się smakowity zapach pieczeni.

Pan Rostowski zamaszyście gestykulował, jakby starając się podkreślić wagę słów, które kierował do żony.

– O, Sara! Dobrze, że jesteś. Rozmawiałem z VPN Models. Ci ludzie są niepoważni. Chcą, żebyś jechała na drugi koniec świata, opuściła tydzień w szkole, a ze swojej strony nic nie gwarantują. Pracowałabyś za darmo, była jedną z wielu modelek, a publikacja zdjęć w magazynie nie jest nawet gwarantowana. Co to dla Ciebie za interes?

– Ale mówimy o „Virgo Magazine”, najbardziej prestiżowym tytule modowym świata – płaczliwie jęknęła Sara, powtarzając słowa, które niedawno usłyszała od Jessiki. – Tutaj nie działają mechanizmy takie jak w innych branżach. Liczy się prestiż, a w tym przypadku jest on ogromny!

– Jesteś młoda, nie masz pojęcia o biznesie. Nieważne, co robisz: jeśli pracujesz, musisz dostać za to pieniądze! Inaczej chcą cię oszukać, i tyle – kontynuował ojciec.

Rozmowa ciągnęła się jeszcze przez godzinę. Na zmianę włączali się do niej Sara, Julia, pani i pan Rostowscy. Ostateczna konkluzja, pomimo protestów Sary, była jednak prosta – wyjazd nie ma sensu.

– Sara, zadzwoń do Jessiki, czy jak jej tam, i powiedz, że dziękujesz, ale rezygnujesz z tej „niesamowitej oferty”.

Sara nie miała odwagi, a poza tym nie była wystarczająco asertywna, by osobiście przekazać tę wiadomość.

Zdecydowała się wysłać krótki e-mail.

Hej! Przepraszam, że tak długo to trwało, ale jednak nie lecę. Może następnym razem?

Buziaki.

Sara.

Pięć minut później na wyświetlaczu telefonu pojawił się nieznany numer. Był wyjątkowo długi i zaczynał się od 1.

„To chyba nie jest połączenie z Polski?” – pomyślała.

Modelka

Подняться наверх