Читать книгу Człowiek Nad Morzem - Jack Benton - Страница 17

12

Оглавление

W piątek rano obudził się na tak potężnym kacu, jakiego nie miał od wielu tygodni. Zerknął na puste butelki po winie w śmietniku, a potem postarał przywrócić siebie do stanu używalności za pomocą dużej smażonej jajecznicy w kawiarni na rogu swojej ulicy.

Tego popołudnia Ted znowu miał pojawić się na plaży. Tylko po co Slim miał go dalej obserwować? W kółko powtarzał ten sam rytuał. Poza tym Emma kazała mu spadać. Nie miał czego tam szukać.

Gdy wracał do domu zadzwoniła jego komórka. To był Kay Skelton, jego kolega-tłumacz.

- Slim? Próbowałem się wczoraj do ciebie dodzwonić. Możemy się spotkać?

- Teraz?

- Jeśli to możliwe.

Ponaglający ton głosu Kaya rozchwiał Slima. Podał koledze nazwę baru, znajdującego się kilka ulic od kawiarni. Do momentu jego dotarcia na miejsce lokal powinien być już otwarty.

Dwadzieścia minut później zastał barmana wchodzącego właśnie do środka i włączającego światła. Zwalczył potrzebę wczesnego picia i zamówił kawę. Znalazł miejsce w przyciemnionym kącie, usiadł i czekał na Kaya.

Tłumacz pojawił się pół godziny później. Slim pił właśnie trzecią kawę, a szereg butelek z whisky stojących za barem niebezpiecznie go kusił.

Slim nie widział się z Kayem w cztery oczy od czasów wojska. Mężczyzna miał teraz biurową pracę, tłumacząc zagraniczne dokumenty dla firmy adwokackiej. Wyraźnie zyskał przez to na wadze. Wyglądał na takiego co je za dobrze, a pije za mało.

Slim wciąż był jedynym klientem w barze, więc Kay od razu go dostrzegł. Zamówił u barmana podwójne brandy i usiadł naprzeciwko.

Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. Obaj nieszczerze skomplementowali wzajemnie swoją formę. Kay zaproponował Slimowi drinka, lecz ten odmówił. Następnie tłumacz westchnął, jakby miał zrobić coś, na co nie miał najmniejszej ochoty i wyciągnął z torby teczkę. Położył przedmiot na stole przed Slimem.

- Pomyliłem się – stwierdził.

- Słucham?

- Masz tu transkrypcję. Sprawdziłem jeszcze raz tłumaczenie i o ile prawidłowo odczytałem sens, pochrzaniłem jeden mały fragment.

Kay wyciągnął kartkę z teczki. Część tekstu była zakreślona na czerwono. Było to niedbałe pismo odręczne. Slim wziął ten fragment za łacinę.

- Chodzi mi o to. Twój gość każe czemuś wrócić. To coś musi wrócić do domu. Tylko, że wcale tak nie jest – Kay wskazał na słowo, które było dla Slima tak nieczytelne, że nawet nie zawracał sobie głowy jego rozszyfrowaniem. – To nie jest „przyjdź”, tylko „idź”.

- Idź stąd?

Kay przytaknął.

- Twój cel boi się czegoś. I cokolwiek to jest, już się tu pojawiło.

Człowiek Nad Morzem

Подняться наверх