Читать книгу Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący - Krajewski Michał Dymitr - Страница 5

Rozdział IV

Оглавление

Po tak chwalebnym popisie, udarowany zaświadczeniami szkolnemi o moiey wielkiey nauce, powróciłem do domu. Powitanie, które uczyniłem do matki, było, prawda, nieprzygotowane, ale nie bez ozdob i kwiatów retorycznych, ponieważ naturalnie weszły mi figury podziwienia, zapytania… i kilka uczonych rzeczy z historyi poetyczney, które gładko przystosowałem do niey: o Rumilii, Sterkucyuszu i Krepitusie. Matka moia, napełniona radością, widząc mię tak uczonego, żałowała, iż w powtórnym postanowieniu swoim była iuż bez nadziei podobnego syna.

Pierwsze dni na wsi były dla mnie pomyślne. Zdarzyn, gniazdo imienia naszego, nie był nigdy bez uczonych ludzi i bez dysputy u stołu o cnocie plastyczney41, o początku uszczególniaiącym42, o opowiadanym powszechnym pośledniczym43, a czasem nawet, zapędzaiąc się w materye teologiczne, o Adamie ieżeli miał wlaną umieiętność i tak był stworzony iak my, którzy się rodziemy44, przechodziliśmy przez subtelności Doktora Halskiego45 i wszystkich iemu podobnych. Ponieważ zaś naybardziey miałem głowę nabitą historyą o bogach pogańskich, nie zamilczałem nigdy o Faetonie i Febie, gdy mówiono o wschodzie albo zachodzie słońca; Parnas, Helikon, wody kastylskie, Muzy, Apollo, Parki i fauny były zawsze na placu. Czas nazywałem Saturnem, ogień Wulkanem, morze, ziemię, niebo i piekło – Neptunem, Temizą, Olimpem, Plutonem.

Nie każdy mógł zrozumieć to, co mówiłem w potocznym nawet dyskursie, ale ponieważ za moich czasów ztąd46 tylko poznawano mądrych, kiedy tak wysoko pisali i mówili, iż ich nikt nie zrozumiał, matka moia słuchała wszystkiego z radością, a oyczym, aby się iey przypodobał, chwalił wysoką łacinę, którą mieszałem z polszczyzną, chociaż sam niewiele umiał, bo raz tylko przeszedł w Biczu Donata na pamięć.

Sława przymiotów moich napełniała całą okolicę. Nie opuszczaiąc żadney okazyi, która się podawała do okazania mego rozumu, podiąłem się chętnie mieć mowę do Wielmożney JMść Panny Regentówny przy oddawaniu jey wieńca ślubnego. Nayprzód anagramma z iey jmienia Eleonora tak mi pięknie wypadło, że z niego wziąłem cały assump, potym47 alluduiąc do wieczności, która iest iak koło wieńcowe. „Lubo48 – mówiłem – nietrwała z kwiatem uciecha, przecież kwiecisty ten prezent przy łaskawych Olimpu influencyach nie spełznie, kiedy na nim saydak swóy składa Kupido. Prędzey niebotyczne cedry Saturn zaiadłym zębem obali; prędzey wyschną helikońskie zrzódła, aniżeli rozkrzewioną w serdecznych wirydarzach miłość rozprzęże zazdrosna Juno. Aequa Venus Teucris Pallas iniqua fuit… Przyim ten znak symboliczny, illumque honora Eleonora, który ci Wielmożny JmPan Susceptant49 ofiaruie, aby suscipiat a te50, bo velle suum cuique est. Który czyli życzliwego szczęścia zawieią Zefiry, czyli surowe przeciwney fortuny zadmą Akwilony, stateczny trwać będzie aż do kupressu51”.

Mało takich było z przytomnych gości, którzy by się poznali na wszystkich kwiatkach retorycznych tey mowy. Owszem, Pani Sędzina ciągnąca mię w taniec, gdym iey powiedział, iż taka zabawa nie przystoi uczonym, śmiała pierwsza z tym się odezwać, żem był żakiem szkolnym. Niech sądzi czytelnik, z iakim pomieszaniem i niecierpliwością czekałem końca tych god52, gdzie, zamiast dysputy o uczonych rzeczach, czasem tylko słyszeć się dał spór między urzędniczkami ziemi naszey o pierwszą parę w tańcu, gdzie damy poglądały na mnie tym samym okiem iak Pani Sędzina, a kawalerowie śmiechem zbywali zagadnienia moie filozoficzne.

Przyszedł na koniec oczekiwany piątek, który według zwyczaiu staroświeckiego kończył uciechy weselne. Powrociłem do domu, ale z wielką odmianą w zdaniu matki i oyczyma o przymiotach moich. Ten maiąc się za rozumnieyszego ode mnie, iż znał to lepiey, co iest potrzebnieyszego do życia, śmiał się z materyi pierwszey i z formy Arystotelesa, a matka, dawszy mi do porachowania prowentowe regestra53, przekonać się żadnym sposobem nie dała, iż mądrzy ludzie gardzą tą nauką, która samym tylko kupcom i rachmistrzom iest pożyteczna.

Jm dłużey bawiłem w Domu, tym lepiey co dzień widziałem, iż serce matki stygnąć ku mnie poczęło. Opiekun, wchodząc w iey myśli i swoim chcąc oraz dogodzić, proponował mi stan duchowny, stawiaiąc przed oczy wielkie korzyści, a oyczym, władaiąc sercem matki, dokazał ie na koniec uczynić odrodnym. To dało mi pochop do myślenia, iż wielkie przymioty, które w sobie miałem, potrzebowały pola do okazania tego, com układał w głowie. Wieś iest mieszkaniem ludzi pospolicie myślących, a gospodarstwo zabawą, która nie przystoi uczonym. Człowiek wielkiego dowcipu idzie za chwałą nie pobocznemi drogami, ale przez tłum ludzi patrzących na niego i dziwiących się iego wielkiey duszy. Warszawa tym powabnieysza była dla mnie, im więcey upatrywałem okoliczności, które mię na widok wystawić mogły. Prosiłem matki, aby mię posłała na ten teatr wielkiego świata, gdzie za pomocą wuia mógłbym wyiść na człeka.

Stało się, iakem żądał. Matka, obiecuiąc sobie, iż mi duch przyidzie w Warszawie, wyprawiła mię do wuia, polecaiąc mu ten interes, aby wszelkiemi sposobami nakłaniał mię do stanu duchownego.

41

o cnocie plastyczneyDe virtute plastica. [przypis autorski]

42

o początku uszczególniającymPrincipium individuationis. [przypis autorski]

43

o opowiadanym powszechnym pośledniczymPraedicatum univesale posterioristicum. [przypis autorski]

44

o Adamie ieżeli miał wlaną umieiętność i tak był stworzony iak my, którzy się rodziemy – nauczyciele umieiętności lekarskiey Akademii Douay [w roku] 1745 wydali zagadnienie: Utrum Adamoes habuerit umbilicum. [przypis autorski]

45

Doktor HalskiDoktor Halensis napisał siedem tomow in folio o siedmiu piórach Herubinów. [przypis autorski]

46

ztąd – dziś popr. ubezdźwięcznione: stąd. [przypis edytorski]

47

potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]

48

lubo (daw.) – choć, chociaż. [przypis edytorski]

49

susceptant (daw.) – pomocnik notariusza; urzędnik sądowy przyjmujący zeznania. [przypis edytorski]

50

suscipiat a te (łac.) – przyjęty przez ciebie. [przypis edytorski]

51

kupres (z łac. cupressus) – drzewo cyprysowe; tu: przen. kres życia (cyprys był uznawany za drzewo żałobne, cmentarne). [przypis edytorski]

52

god – dziś popr. D.lp: godów; gody: wesele, okres świąteczny. [przypis edytorski]

53

prowentowe regestra – rejestry dochodów. [przypis edytorski]

Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący

Подняться наверх