Читать книгу Bogumił Wiślanin - Paweł Rochala - Страница 7

Wstępny powiew wiatru

Оглавление

Dawno, dawno, bo ponad tysiąc lat temu, żył niepospolity człowiek imieniem Bogumił, z racji pochodzenia zwany powszechnie, acz nieściśle, Wiślaninem, bo po prawdzie należało nazywać go Lędzicem. Współcześni bali się Wiślanina nieco na wyrost, szanowali zaś odrobinę za mało – taka bowiem dola tych, co potrafią łączyć boskie z człowieczym. Ten skromny z własnego wyboru mąż był sławny za życia, lecz po śmierci słuch o nim szybko zaginął. Jako że odcisnął wyraźne znamię na naszych dziejach, nie zasłużył na zapomnienie.

Przypomnę więc kilka niesamowitych wydarzeń z jego życia, kilka czynów i – jak niektórzy zarzucali – zaniechań, choć ludzki rozsądek i chrześcijańska wiara podpowiadają o nich nie mówić. Rozsądek, bo aby towarzyszyć Bogumiłowi w drodze życiowej utkanej z ludzkich namiętności i nici pajęczych trzeba się otrzeć o ciemne moce, co dla umysłu bywa skrajnie niebezpieczne. Wiara zaś podszeptuje, że lepiej temat omijać, bo wspominając, wypada ożywić czeredę słowiańskich bóstw – na dokładkę nie samych dobrych – a także przejść zakazane obrzędy. Wskrzeszanie bałwochwalstwa nie jest wszakże budującym zajęciem dla chrześcijanina.

Bogumił zasługuje jednak, aby rozsądek i wiara na chwilę przycichły i oddały głos wiedzy. Inaczej nie znajdziemy odpowiedzi na pytania: skąd się wzięliśmy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Poznanie dziejów nigdy niepchającego się na należne mu miejsce Bogumiła, da odpowiedź na dwa z tych pytań i choćby tylko z tego powodu zasłużył na wyprowadzenie z cienia zwyczajności, który, wbrew przeznaczeniu, aż nadto sobie upodobał.

Pochyleni nad słowami zwiastującymi głęboką przeszłość być może już zadaliście sobie – a właściwie mi – pytanie: skoro słuch o Bogumile zaginął przed setkami lat, skąd wiadomo tyle, żeby snuć wątek o Bogumile przez wiele stron? Mam na to odpowiedź.

Wieści o Bogumile przetrwały, lecz w rozproszeniu, bo tylko tak mogły ujść gwałtownym niekiedy prześladowaniom (nie, czytelniku, nie ze strony Kościoła – ze strony świeckiej władzy tworzącej obraz świata na własne upodobanie). Przykleiły się do legend, schowały w baśniach, przeżyły w ludowych wierzeniach i obyczajach; i tak dotrwały, co nie do wiary, do naszych czasów. Dziwne, lecz nikt wcześniej nie zauważył, że po powiązaniu i wypełnieniu wątkami splecionymi z traw, mgieł i promieni słonecznych, opowieść układa się sama.

I jeszcze jedno!

Pewne okoliczności wymogły na mnie szczerość posuniętą dalej, niżbym sobie życzył, dlatego dzieje mojego, raczej naszego bohatera, zacząłem od początku. Stawiałem opór, bo całość już ma wymiar baśniowy, dołożenie więc jeszcze bardziej baśniowego początku trąciłoby zmyśleniem. Trudno, ktoś możny koniecznie chciał o tym wiedzieć, a ja jego wolę musiałem spełnić – tak podpowiadał rozsądek.

Przed mniej możnymi nie będę prawdy ukrywał.

Bogumił Wiślanin

Подняться наверх