Читать книгу Irlandzka przygoda - Agata Vyhnankova - Страница 4

Rozdział 2

Оглавление

Na szczęście osiedle, na którym mieszkał Jakub z rodziną, okazało się dość nowoczesne i ładnie urządzone. Wszystkie domki wyglądały tak samo, a przed każdym z nich stał przynajmniej jeden osobowy samochód. Jakub i jego siostra Ela czekali już w drzwiach. Na widok nadjeżdżającego samochodu, niemal wyskoczyli przez szklane drzwi. Po krótkim przywitaniu pobiegli do pokoju Jakuba, który próbował odgonić o cztery lata młodszą siostrę. Ciocia Marta zdecydowanie zganiła go jednak za takie zachowanie.

– Pamiętaj, że Ela też bardzo cieszyła się na przyjazd Antka. Na pewno w trójkę znajdziecie sobie konstruktywne zajęcie. Przypominam, że nasze zasady dotyczące gry na konsoli obowiązują przez cały czas – dodała ciocia.

– Co? Jakie zasady? – spytał zbity z tropu Antek, który miał nadzieję, że wspólnie z kuzynem pograją na konsoli przynajmniej do wieczora albo jeszcze dłużej.

– No wiesz, mama pozwala mi tylko na godzinę dziennie.

– W wakacje? – wykrzyknął zbulwersowany Max.

– Mama bardzo się tego trzyma. Mówi, że sprzęty elektroniczne w nadmiarze szkodzą.

– No to co mamy robić przez cały dzień?

– Mam tu paru kumpli. Nie wszyscy wyjechali na wakacje. Mama mówi, że mam też czytać książki, ale nie będę urządzać ci tu kółka literackiego. Osobiście nie tknę ani jednej strony.

– OK, no to pograjmy teraz trochę, zanim ciotka Marta się rozmyśli i urządzi nam tu całkowity zakaz. Zabawa z konsolą do gier upływała bardzo przyjemnie. Chłopcy cieszyli się swoim towarzystwem i wymieniali wskazówkami dotyczącymi tego, jak najlepiej pokonać wirtualnego przeciwnika. Tymczasem Ela klikała coś na tablecie, a czas uciekał niemiłosiernie. Resztę dnia spędzili na podwórku, kopiąc w piłkę z kumplami Jakuba. Matthew i Ben okazali się całkiem dobrymi graczami, a że angielski Antka był już na bardzo dobrym poziomie, dogadywali się świetnie.

Następnego dnia ciocia zaproponowała spacer po wsi Ferns. Ela trochę protestowała, ale że mieli zatrzymać się na placu zabaw, dziewczynka szybko dała się przekonać. Oczywiście miała z nimi pójść także najmłodsza siostra Jakuba, Liliana. Dziewczynka była pełna energii i dopiero zaczynała mówić. To właśnie ona najbardziej cieszyła się ze spaceru. Chłopcy myśleli już tylko o tej najważniejszej dla nich godzinie, którą spędzą w wirtualnym świecie. Było im obojętne, jak spożytkują resztę czasu. Na placu zabaw usiedli na ławce i czekali, aż Ela i Lilka rozładują swoją niespożytą energię. W pewnym momencie Ela zaczęła podskakiwać i pląsać, a jej nogi co rusz wyrzucane były przez nią samą wysoko w górę.

– To jest taniec irlandzki – wyjaśniła, gdy zobaczyła zdziwioną minę kuzyna.

– Aha. – Antek nie był jednak szczególnie tym zainteresowany.

Lilka z kolei biegała w kółko i krzyczała:

– Ela! Ela!

Ciocia stała spokojnie i czekała, aż dziewczyny zmęczą się na tyle, aby można było skierować się do ostatecznego celu wycieczki, czyli do starego zamku. Sama myśl zwiedzania irlandzkiego zabytku wydała się Antkowi dość intrygująca, ale im bardziej zbliżali się do owego obiektu, tym bardziej zdawał sobie spra-

wę, że będzie miał raczej do czynienia z kompletną ruiną. Zamek nie posiadał dachu, żadnych komnat i był kompletnie zniszczony. Okazało się jednak, że można odbyć tam wycieczkę z przewodnikiem. Właśnie to miała w planie ciocia. Sama rozłożyła na trawie koc, wyciągnęła torbę z owocami, jogurtem dla Lilki i kolorowanką dla Eli, a chłopców wysłała na zwiedzanie obiektu. Przewodnikiem okazał się bardzo miły pan, którego akcent był dość trudny do zrozumienia. Antek pomyślał, że jego znajomość angielskiego nie jest może wcale taka dobra. Jakub obiecał jednak, że będzie tłumaczem. Niestety szybko mu się to znudziło. Antkowi pozostało więc wspinanie się po stromych schodach i wyglądanie przez niewielkie otwory w ścianach zamku.

– O, to była ich toaleta! – krzyknął Jakub, wskazując na jedną z takich dziur.

Antkowi udało się zrozumieć, że zamek powstał w trzynastym wieku, a zniszczony został czterysta lat później. Na samym szczycie znajdował się taras widokowy. Stamtąd chłopcy mogli zobaczyć, jak ta niewielka miejscowość wygląda z lotu ptaka. Z dołu machała im ciocia wraz z Elą, podskakującą w sobie tylko słyszalnym rytmie. Lilka wyglądała jak mała kolorowa kulka posadzona na kocu. Kiedy zeszli, sympatyczny przewodnik pożegnał się, a chłopcy mieli nadzieję, że będą mogli udać się do domu.

– Antek! Jakub! Pobiegajcie trochę z Lilką! Potem zabiorę was na lody – miłym głosem zaproponowała mama.

Wspomnienie lodów, w ten gorący dzień, złagodziło niechęć chłopców do zabawiania pełnej energii Lilki. Dziewczynka jakby zrozumiała to polecenie skierowane do chłopców. Natychmiast zerwała się z koca i pobiegła w stronę zamku.

– Lilka, poczekaj! – krzyczał Jakub. – Zobacz, patyk! – Lilka na widok patyka na chwilę znieruchomiała, po czym wypowiedziała swoje ulubione słowo:

– Daj!

Jakub oddał go bez oporu, a dziewczynka na chwilę przystanęła i zaczęła grzebać patykiem w ziemi.

Nie sprawiało jej to większego trudu. Wydawało się, że w tym miejscu ktoś dopiero coś rozkopywał. Może inne, pełne energii dziecko. Antek zastanawiał się właśnie nad tym, podczas gdy Lilka, po wykopaniu sporego dołu, zaczęła coś z niego wyciągać.

– Antek! Zobacz! Lilka wykopała słoik – stwierdził zdziwiony Jakub.

– Skąd to się mogło tutaj znaleźć? Myślisz, że ktoś to tutaj niedawno zakopał?

Jakub odsunął siostrę, która od razu zaczęła wydawać wojenne okrzyki niezadowolenia. Chłopcy jednak nie zwracali na to uwagi i w milczącym porozumieniu zaczęli wydłubywać brudny słój z ziemi. Dostanie się do niego nie trwało długo, ale piski Lilki stawały się nie do zniesienia.

– Schowamy ten słoik i sprawdzimy jego zawartość w domu – zaproponował Antek.

– Masz rację. Teraz niczego nie da się ukryć, a to może być coś bardzo ważnego.

Chłopcy byli tak zaciekawieni zawartością słoika, że nawet lody nie smakowały im tak, jak zawsze. Od czasu do czasu snuli przypuszczenia:

– Może jest tam ukryty skarb, albo gruba forsa – cieszył się już na samą myśl Jakub.

– Albo kupa złomu – Antek był bardziej sceptyczny.

W domu kuzyni pobiegli szybko do pokoju, a Elę przekupili żelkami. Nie chcieli, aby im przeszkadzała. W słoju nie było jednak skarbu, pieniędzy ani złomu. Znajdowała się tam mocno wciśnięta kartka papieru, którą bardzo trudno było wydostać. Słoik był bardzo wąski, a kartka przylegała do jego dna. Jakub próbował wydostać ją na różne sposoby. Niestety, bezskutecznie.

– Mam pomysł – zawołał Antek. – Twoja siostra nam pomoże!

– Która? Eli lepiej w to nie mieszać, a Lilka, owszem, pomogłaby, rozbijając słoik na drobny mak. Tego chyba jednak nie chcemy. Zresztą, kto by to później sprzątał.

– Zawołaj Elę! – Antek nie zważał na protesty i niechęć kuzyna.

Kiedy zadowolona dziewczynka ukazała się w progu drzwi pokoju brata, Antek rzucił niedbale w jej kierunku:

– Ela, pokaż rękę.

– A co? Chcecie mi ją wykręcić? Nie ma mowy. Nie nabiorę się na wasze sztuczki!

– Zastanawiam się tylko, czy jesteś jak Kopciuszek. Ten z filmu, który wczoraj oglądałaś. Mówiłaś, że główna bohaterka nazywała się Ela czy Cinderella.

– Ela, to złe siostry nazwały ją Cinderella.

– No tak, a co ona tam przymierzała? Kozaka, trampka?

– Pantofelka! Tylko na nią pasował, bo miała takie zgrabne nóżki.

– No właśnie – zastanawiająco stwierdził Antek. – My nie mamy pantofelka, ale posiadamy takie urządzenie, które sprawdza, czy możesz być Kopciuszkiem. Wystarczy wsadzić rękę do magicznego słoika. Mamy taki tutaj. Jeśli ci się uda, to jesteś dość zgrabna, a jak nie, to się nie nadajesz.

– Co? Jaki magiczny słój? Skąd go macie?

– Spod zamku. Lilka wygrzebała. Ale ona jest za mała na bycie Kopciuszkiem. Nie doceniłaby tego –

udzielił się wreszcie Jakub.

– No dobra. Dajcie ten słój!

Antek ostrożnie wyciągnął tajemnicze znalezisko i podał je kuzynce, która z niesmakiem spojrzała na zabrudzone naczynie. Sprytnym ruchem wcisnęła rękę do jego wnętrza. Nie zastanawiając się długo, wyjęła kartkę, po czym rzuciła słoik na łóżko i wybiegła z pokoju.

– Co ona wyprawia!? – krzyknął zaskoczony Antek. – Tego nie było przecież w umowie.

– Chyba nie doceniłeś mojej siostry – stwierdził rozbawiony zaskoczeniem kuzyna Jakub.

Kiedy chłopcy zeszli na kolację, nadal nie mieli planu, w jaki sposób odzyskać skradzioną przez Elę wiadomość. Im dłużej znalezisko pozostawało tajemnicą, tym bardziej ciekawość chłopców stawała się nie do zniesienia. Podczas kolacji Ela spoglądała tylko na chłopców z zawadiackim uśmiechem.

– Zostało mi jeszcze trochę żelków, wiesz Jakub? – powiedział Antek w taki sposób, aby wszyscy przy stole usłyszeli.

– Daj! Daj! Daj! – zaczęła wykrzykiwać ze swojego krzesełka mała Liliana.

– Przecież ona tego nawet nie rozumie – stwierdziła ciocia Marta.

– Niesamowita moc słodyczy. Przemawiają do każdego, bez względu na wiek… – odpowiedział zamyślony wujek.

– Mógłbym się nimi podzielić – odpowiedział Antek, spoglądając na Elę.

– Mam gdzieś wasze żelki! Jeśli chcecie tę swoją brudną kartkę, wystarczy poprosić. No i zaprosić mnie do wspólnego poszukiwania skarbów.

– Jakich skarbów? O czym wy mówicie? – zapytała rozbawiona ciocia.

– Chodzi o tę nową grę komputerową – odpowiedział szybko Jakub.

– No dobra, pogadamy po kolacji – oświadczył Antek.

Kiedy wszyscy, oprócz rodziców Jakuba i Lilki, udali się na górę, Ela wymusiła na chłopcach, aby obaj poprosili o kartkę na kolanach. Zgodzili się na to niechętnie, ale ciekawość nie pozwalała im na pozostawienie znaleziska w rękach siostry Jakuba.

Irlandzka przygoda

Подняться наверх