Читать книгу Zdrowa i promienna skóra. 60 potraw dla pięknej cery - Agata Ziemnicka - Страница 6
ОглавлениеPojęcie piękna
na przełomie ostatniego stulecia.
Jak dbano o skórę? Jak traktować swoją urodę w XXI wieku? Co możemy zmienić, a czego nie? Na co mamy wpływ w swoim wyglądzie?
Kobiece piękno
Utrzymanie piękna kobiecego, rozumianego w XXI wieku jako piękna, nigdy się niestarzejąca bądź starzejąca się powoli skóra, wiedzie prym w rozwoju i corocznie zwiększającym się obrocie euro, franków, dolarów i jenów zaraz za przemysłem dietetycznym i farmaceutycznym, jeśli jeszcze nie są tym samym. Kobiece piękno utraciło symbolikę wewnętrznego blasku i tzw. magii. Teraz ważne jest, żeby skóra była gładka, promienna, pozbawiona zmarszczek, młoda, wiecznie młoda, żeby skóra nie zważała na upływ czasu, na liczbę nieprzespanych nocy z niemowlakiem i chorym albo przestraszonym przedszkolakiem, na przepłakane smutki i oparzenia po zaśnięciu na plaży. Skóra nie może mieć tendencji do przebarwień. Nie może być zbyt cienka, ale też zbyt gruba – w pierwszym przypadku widać żyłki, a w drugim mogą się pojawić za szerokie pory.
Kobiece piękno zostało sprowadzone do obowiązku wpasowania się w kanon. Jaki jest ten kanon? Płaski, jednolity, często odrealniony, nudny, sprowadzający piramidę różnorodności ludzkiego ciała do szczupłej, świetnie umalowanej siedemnastolatki, którą np. ja nie byłam. Przez to jasne, piękne buzie z mocno wypigmentowanymi piegami chcą się ujednolicać, a te, których właścicielki mają szczęście często się uśmiechać i obdarzone są żywą mimiką, poddawane są retuszowaniu zmarszczek, świadczących o ich dobrym życiu. Nie ma miejsca na rozstępy. Ani na te po ciąży, ani na te na piersiach, a już na pewno nie na te, które powstały w ostatniej klasie liceum przez jedzenie dużej ilości słodkich płatków i jeżyków podczas nauki do egzaminu na nomen omen dietetykę. Ciało ma obowiązek przeciwstawić się działaniu Mojr, jakby wygrana z czasem miała świadczyć o byciu lepszym człowiekiem. Obsesja piękna spotkała nas już wcześniej. Przypomnijmy sobie te hektolitry soku marchwiowego wypitego przez nasze dystyngowane, urodzone w czasie wojny babcie. Kolor skóry miał być bursztynowy, sopocki, opalony… Teraz UV ma złe stosunki ze skórą, ale nadal chcemy mieć skórę mojego chłopaka…, współautora przepisów z tej książki, brązową i muśniętą słońcem.
Rozprawianie nad odżywianiem dla pięknej skóry wiąże się z pewnym trudem. To z jednej strony nadal nieustanne skupianie się na wyglądzie, czego po latach podchodzenia z surowością do swojego ciała, nie chcę już praktykować. Przeciwnie, chcę mówić o urodzie i ciele przez pryzmat możliwości fizycznych, jakie daje nam organizm. Że możemy skakać, pływać, myśleć, czuć dotyk, kochać się i przeżywać słoneczne kąpiele dzięki ciału i skórze. Z drugiej strony uszanowanie i docenienie swojej urody jest czymś dobrym, świadczącym o zdrowiu psychicznym. Czyli zajmować się tym tematem czy się nie zajmować?
Do urody możemy podejść dwojako: cieszyć się tym, jak wyglądamy, nie przeszkadzając swojemu ciału egzystować w zdrowiu, albo obsesyjnie chcieć ulepszenia ciała, wymagać od niego więcej niż to możliwe, a już w krańcowym przypadku zmieniać je inwazyjnie. Możemy też całe życie siebie nie lubić. Narzekać. Odciąć się od zestawu cech, które odziedziczyłyśmy po naszych przodkiniach. A jednak składamy się przecież z tego spadku.
Zobacz w swoim odbiciu swoją matkę, swoje babcie i ciotki. Ich skóry, ich pochodzenie, ich dieta, ich styl życia – to też Ty. Zobacz, jaką zostawiły Ci spuściznę. Przyjmij to wszystko z wdzięcznością. O resztę dbaj według możliwości. Masz wpływ na swoją skórę. Twój sposób życia może wyciszyć pewne skłonności chorobowe albo skórne, a inne zachowania mogą je wzmocnić, pogorszyć Twój stan.
Jeszcze raz: masz wpływ na swoje zdrowie, a przy tym i na skórę. Nie zmienisz kolorytu, np. z jasnego na ciemny, ale możesz nawilżyć skórę wysuszoną, wygładzić chropowatą, rozświetlić szarą.
Czyli jak mogłoby być inaczej? Jak sobie życzę, żeby było? Jak Tobie życzę, żebyś się czuła? W związku ze swoją skórą? Życzę Ci, żebyś pozwoliła skórze być Twoją skórą.
Żebyś dawała jej wszystko, co tylko możesz, odżywiała ją, dbała o nią, nawadniała, pielęgnowała z czułością i codzienną konsekwencją. Żebyś doceniła to, co w niej dobrego i pięknego, żebyś dbała i akceptowała to, co w niej słabszego.
Na wygląd skóry wpływa wiele czynników. Ta książka jest tylko o jednym z nich, o sposobie odżywiania. Wszystkie pozwalają skórze być szczęśliwą, ale bez należytego odżywiania żadna pielęgnacja nie wystarczy. Nie można dobrze wyglądać, jedząc źle.
Zarazem mając świadomość, jak łatwo można wpłynąć na swój wygląd jedzeniem, częściej sięgam po warzywa, owoce, dobre produkty. Każdy ma swoje czynniki motywujące, które inspirują go do słuchania swojego ciała w kwestii wyborów żywieniowych. Dla niektórych to prewencja przed chorobami ze względu na złe doświadczenia w rodzinie, dla drugich komfort masy ciała, dla jeszcze innych – dobra kondycja układu pokarmowego. Ja jem warzywa i owoce codziennie, bo wiem że moja skóra potrzebuje wielu składników, troszczę się także o jelita i chcę zapewnić energię mózgowi, a nawet wsparcie dla całego układu nerwowego. Jedzenie ma moc. Wierzę w to i staram się rzadziej jeść po to, by odreagować emocje, a częściej – aby wzmocnić swój organizm.
Wysiłek polegający na codziennym jedzeniu produktów korzystnie wpływających na skórę bardzo szybko przynosi namacalne efekty. Po zaledwie trzech miesiącach widać już różnicę w cerze.
Czy to długo? Tak, bardzo długo. Czy to krótko? Tak, bardzo krótko. Obie odpowiedzi są właściwe. Długo, bo już po tygodniu chcemy się zmienić w siebie sprzed wakacji, a krótko, ponieważ to zaledwie od dziś do kolejnej pory roku… Wszystkie zmiany wymagają czasu. Wprowadzenie jednego warzywa do diety dziennie, potem drugiego, a później jeszcze jakiegoś owocu, to często praca na miesiące. Utrzymanie tych zmian jako nawyku, tym bardziej wymaga cierpliwości i dużej motywacji.
Właściwie nigdy nie miałam problemów ze skórą. Moja mama przekazała mi cerę gładką, miękką, cieniutką i suchą. Nauczyła mnie też zwracać uwagę na jej potrzeby i czerpać przyjemność z codziennej pielęgnacji. Moje córki, mam nadzieję, przejmą to ode mnie, choć ich skóra jest zupełnie różna (jedna odziedziczyła ją po mnie, druga – po tacie). Obie podglądają mnie pijącą soki, koktajle, jedzącą cały rok czerwoną paprykę, robiącą sobie różnorakie maseczki i peelingi. Mam nadzieję, że będą to wspominać tak jak ja. Przyglądałam się rytuałom mamy, od kiedy byłam malutka, a zapachy jej kremów pamiętam do dziś. Ta celebracja własnej kobiecości i troski o siebie przeniosła się na inne aspekty związane ze skórą. Moje zmarszczki są dla mnie czymś naturalnym. Nie, nie mogę powiedzieć, że je kocham, ale je lubię. Nie miałam nigdy poczucia, że uroda jest moim największym atutem, zatem zmarszczki niewiele zmieniają. Widzę w nich dwie ciąże i dwie córki, które niewiele spały przez pierwsze trzy lata. Widzę dwa rozwody i widzę przyjaciółki, z którymi śmiech odznaczył się obok kącików oczu na zawsze. Teraz mogę tej skórze spokojnie pomagać starzeć się z godnością, miękko. I to właśnie robię. Nie palę, spaceruję, jem dobrze, śpię dostatecznie długo. Korzystam z drzemek, które pojawiły się w moim życiu niedawno, żyję w bliskości z ludźmi.
Na to, czy jesteś szczupła, czy nie, składa się wiele czynników, a to, czy Twój stan Ci odpowiada, też jest dość złożoną kwestią. Ale na to, czy Twoja skóra w ciągu kilkunastu tygodni zmieni się na świeższą i lepiej odżywioną, masz wpływ.
Zatem w kontekście troski o siebie i swój wygląd można, zamiast kolejny raz przechodzić na restrykcyjną i krótkotrwałą dietę, oderwaną od Twoich potrzeb zdrowotnych, jeść dla zdrowia i piękna swojej skóry. A przy tym korzystać z bogactwa natury: warzyw, owoców, ziół, wody, zgodnie z potrzebami ciała, bo witaminy i minerały zawarte w świeżych, nieprzetworzonych i sezonowych produktach mają bezpośredni wpływ na wygląd skóry, ponieważ ją budują, stymulują do regeneracji, chronią i utrzymują w dobrym zdrowiu.