Читать книгу Zakręty losu - Agnieszka Lingas-Łoniewska - Страница 8

Rozdział 3

Оглавление

Nazajutrz wstała wcześnie rano, bo z nerwów nie mogła spać. Nie chciała sama przed sobą przyznać, że nie martwi się o to, jak przyjmą ją uczniowie z nowej klasy, tylko o to, co zrobi, gdy zobaczy Krzyśka. Chłopaka swojej przyszywanej siostry, którego będzie widywać przez sześć–siedem godzin dziennie i który wzbudzał w niej silne emocje.

Wyszykowała się i czekała na Gośkę, która od godziny tłukła się w łazience, mamrocząc coś pod nosem. Kaśka nie słyszała, o której tamta wróciła do domu, jednak nie było chyba zbyt późno, bo Anka tak by tego nie zostawiła. Zresztą ich układy to nie jej interes.

Wreszcie dziewczyna była gotowa, zawołała Kaśkę i poszły razem w stronę szkoły. Liceum było niedaleko – brak dojazdów, pozwalający dłużej pospać, był niewątpliwym plusem. To jak na razie jeden plus, innych Kaśka w tej chwili nie dostrzegała. Gdy weszły do szkoły, dziewczyna zobaczyła stojącą przy sekretariacie Sylwię, która wyraźnie na nią czekała.

– Dobra, zostawiam cię, Sylwka się tobą zajmie – mruknęła Gośka i poszła do swojej klasy.

Kaśka podeszła do dziewczyny i uśmiechnęła się.

– Hej.

– Hejka, czekałam na ciebie, bo tak sobie pomyślałam, że na początku będzie ci trochę głupio – powiedziała Sylwia i pociągnęła ją w stronę schodów.

– Dzięki, zawsze trochę raźniej kogoś znać.

Nagle poczuła czyjąś rękę na swoich ramionach.

– Cześć, nerwowa dziewczyno – powiedział Tomek, czyli Łysy, patrząc na nią z lekkim uśmiechem na twarzy.

– Ja nerwowa? Niemożliwe… – Pokręciła głową, wykonując ramionami taki ruch, jakby chciała zrzucić ze swoich pleców jakiś ciężar.

– Nie no, wyluzuj, trochę przesadziłem, przyznaję. Za to proszę cię ładnie, żebyś usiadła ze mną na angliku. – Uśmiechnął się.

– Ja jestem z tobą w klasie? – Kaśka wywróciła oczami.

– No… – Mrugnął do niej.

– Sorry, Łysol, ale Kasia siedzi ze mną – powiedziała Sylwia, ujmując ją pod ramię i prowadząc w stronę klasy.

– To możemy na wuefie razem poćwiczyć! – krzyknął Łysy za oddalającymi się dziewczynami. – I potem razem wziąć prysznic! – dorzucił ze śmiechem.

– Nie zwracaj na niego uwagi, jego mózg zamieszkał w rozporku – powiedziała Sylwia ze śmiechem, wchodząc do klasy.

Kaśka weszła zaraz za swoją nową koleżanką i od razu zobaczyła wpatrzonego w nią Krzyśka. Przez cały dzień, przez wszystkie lekcje i przerwy, unikała wzroku wysokiego blondyna i starała się go w ogóle nie zauważać. Jednak kiedy czasami, ukradkiem, zerknęła na niego, widziała utkwiony w sobie wzrok, co powodowało, że czuła się coraz bardziej nieswojo i coraz mniej pewnie. Starała się zachowywać naturalnie, lecz ciężko jej to przychodziło i Sylwia zapewne pomyślała sobie, że coś z nią nie tak.

Po skończonych lekcjach Kaśka poszła zobaczyć, jak wygląda sala gimnastyczna, i umówiła się od razu z nauczycielem wuefu, że w soboty będzie przychodziła na treningi koszykarskie. Gdy wyszła ze szkoły, na podwórku szkolnym już prawie nikogo nie było. Ucieszyła się, że jej złośliwa niby-siostra sobie poszła i nie czekała na nią.

Niezatrzymywana przez nikogo i przez nic, doszła spokojnie do domu i postanowiła, że teraz odbędzie swój codzienny trening, bo nie chciała po południu natknąć się na pewnego chłopaka z niebieskimi oczami. Wiedziała, że jeśli nie chce brnąć dalej w ten dziwny… trójkąt, to musi swój plan izolowania się od Krzyśka wdrożyć już teraz, zaraz, natychmiast. Nie potrafiła się oszukiwać, wiedziała, że zrobił na niej ogromne wrażenie i że w jego towarzystwie jej serce zaczynało wyczyniać przedziwne akrobacje, dłonie drżały, a język się plątał, uniemożliwiając sensowne wyartykułowanie myśli. Jasne, gdyby to nie był facet jej nowej, przyszywanej, nielubianej i nielubiącej jej siostry, wtedy sytuacja byłaby całkiem inna. A tak wiedziała, że musi jakoś dotrwać do matury, bez sprawiania kłopotów sobie i ojcu.

W domu zjadła coś szybko, przebrała się w dres i zajrzała do Gośki, która leżała na łóżku ze słuchawkami na uszach i czytała książkę. Pomachała jej, pokazując na strój, co miało oznaczać, że idzie pobiegać. Ta wzruszyła ramionami i machnęła ręką.

– Mnie ciebie też miło widzieć – mruknęła, zamykając drzwi. Zbiegła po schodach i ruszyła lekkim truchtem ulicą, w kierunku parku.

Pobiegała slalomem między drzewami, zrobiła kilka przysiadów, podbiegła do ławki, o którą oparła nogę, i zaczęła rozciąganie. Na uszach miała słuchawki od głośno ustawionego walkmana, więc nie usłyszała, że za jej plecami ostro zahamował rower. Dopiero gdy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń, odwróciła się przestraszona i stanęła oko w oko z osobą, której obiecywała sobie za wszelką cenę unikać.

– Jezu! – krzyknęła przestraszona, łapiąc się za serce.

– Mówią mi także Krzysiek. – Uśmiechnął się, stawiając rower obok ławki. – Miałaś zamiar dzisiaj dwa razy biegać? – spytał z obojętną miną.

– A ty dwa razy jeździć? – odparowała w tym samym tonie.

– Nie, to znaczy tak… Nie planowałaś przyjść tu wieczorem, prawda? – Podszedł do niej bardzo blisko i patrzył na nią z góry.

Kaśka wzięła głęboki wdech, bo on był stanowczo za blisko; przekraczał wszelkie bariery i wchodził w jej strefę intymności. Próbowała się cofnąć, ale za nią była ławka, więc nie miała za bardzo pola manewru. Uniosła lekko głowę i spojrzała na chłopaka.

„Ech… Te jego oczy…”

Po chwili otrząsnęła się i powiedziała:

– A skąd możesz to wiedzieć?

– A stąd, że dzisiaj traktowałaś mnie jak powietrze, jakbym był niewidzialny. Zrobiłem ci coś? Bo nie pamiętam. – Wzruszył ramionami.

– Przesadzasz. Poza tym nie mam obowiązku z tobą rozmawiać, nie twórz sobie historii, chłopaku! – powiedziała pogardliwym tonem.

– Uuuu, punkt dla ciebie! – Roześmiał się, a ona patrzyła na niego trochę zszokowana, bo myślała, że po takiej kontrze wsiądzie na rower i odjedzie. Zamiast tego usiadł na oparciu ławki i patrzył na nią z lekkim uśmiechem.

– Czego ty ode mnie chcesz? – Kaśka skrzyżowała ramiona na piersi, przyjmując pozycję obronną, i patrzyła na niego spod zmarszczonych brwi.

„Wszystkiego…” – pomyślał, ale zamiast tego powiedział:

– Chcę cię zaprosić do kina, mam bilety na najnowszy film Woody’ego Allena, w sobotę na siedemnastą. Co ty na to?

– Nie masz z kim iść? – Uniosła brwi i spojrzała na niego zdziwiona.

– Nie mam. – Wzruszył ramionami.

– No a Gośka? – Postanowiła, że spyta wprost.

– Gośka ma już plany na sobotę, jedzie z dziewczynami na disco party, a mnie takie klimaty nie pasują – powiedział, uśmiechając się lekko.

– Słuchaj… ja nie wiem… ona może nie być zadowolona. – Kaśka miała gdzieś uczucia tamtej egocentryczki, ale jakiś wewnętrzny głos podpowiadał jej, że nie byłoby to do końca w porządku.

– Katka, posłuchaj… – Chyba pierwszy raz zwrócił się do niej zdrobnieniem. – Dlaczego martwisz się tym, co cię bezpośrednio nie dotyczy? To, co jest… co było między mną a Gośką, jeśli chodzi o mnie, to przeszłość. Doszedłem do wniosku, że byłoby nieuczciwe dalej ciągnąć ten związek, który zaczął się z powodów… o których nie chcę mówić. I mam zamiar jej o tym powiedzieć. – Krzysiek zeskoczył z ławki i stanął znowu bardzo blisko. – Poza tym pomyśl o tym, czego ty chcesz, a nie cały świat dookoła. Bo ja chcę iść z tobą do kina – powiedział głośno, akcentując każdy wyraz.

„Na razie…”

Kaśka westchnęła i odwróciła się od niego, patrząc gdzieś w przestrzeń. Chłopak stał za nią i zaciskał z całej siły pięści, walcząc z nieodpartą pokusą, aby jej dotknąć. Wiedział, że byłoby to stanowczo za wcześnie i mogłoby ją spłoszyć i zniechęcić do niego. A tego nie chciał.

– Krzysiek, ja… ja nie chcę utrudniać sobie życia, bo i tak nie narzekam ostatnio na nadmiar spokoju… – powiedziała cicho, odwracając się do niego. – To, czego ja chcę, to jest jedna sprawa, ale okoliczności, w jakich się spotkaliśmy… – Pokręciła głową.

– Okoliczności? Co widzisz złego w bieganiu po parku czy jeżdżeniu rowerem po leśnych ścieżkach? – Uniósł brwi, krzyżując ramiona i patrząc na nią z lekkim zniecierpliwieniem.

– Och! Wiesz, o co mi chodzi… – Teraz Kaśka się trochę zdenerwowała.

– Nie wiem, wytłumacz mi – powiedział z uśmiechem, stając koło niej tak blisko, że dostrzegła brązowawe plamki na źrenicach jego niebieskich oczu.

– To nie fair – mruknęła do siebie.

– Co takiego? – Schylił głowę i wyglądał tak, że chciała go zjeść.

„Jezu… weź się w garść, dziewczyno…”

– Eee… – W tym momencie osiągnęła szczyt elokwencji. – Słuchaj…

– Nie, to ty posłuchaj! – Złapał ją za ramiona. – Odpowiedz mi na jedno proste pytanie: czy chcesz iść ze mną do kina? I zanim odpowiesz, odrzuć wszystkie myśli, które nie będą się wiązały z przepełniającą cię chęcią lub niechęcią, żeby się ze mną spotkać. Nie myśl o Gośce, o twojej nowej rodzinie, o nowej szkole. Po prostu tylko ty i twoja wola. Chcesz czy nie chcesz? Katka! – Potrząsnął nią nieco, a ona czuła tylko uścisk jego palców na swoich ramionach i widziała jego dwukolorowe oczy.

– Chcę… bardzo… – powiedziała cicho, zanim zdążyła pomyśleć.

„Że też zawsze mój niecierpliwy język wyprzedza myśli!…”

– Ja też chcę, Katka, bardzo… – powiedział słowa, które krzyczały w jej myślach.

Zakręty losu

Подняться наверх