Читать книгу Królowa gwiazd - Agnieszka Walczak-Chojecka - Страница 6

ROZDZIAŁ 1

Оглавление

Podła marka wina, które popijały cztery młode dziewczyny w skromnie umeblowanym mieszkaniu ulokowanym na poddaszu warszawskiej kamienicy, świadczyła o tym, że od jakiegoś czasu los nie był dla nich łaskawy. Mimo to aktorki cieszyły się, że mogą spędzić razem wieczór, bo choć bardzo się od siebie różniły, w czasach akademii były niemal nierozłączne. Wspólnie zgłaszały się do aktorskich zadań, biegały na spektakle i koncerty, jeździły na szalone wypady w Polskę. Koledzy z roku nazywali je Aniołkami Charliego, a one same lubiły o sobie mówić Drużyna Gwiazd, bo przecież były pewne, że niebawem gwiazdami zostaną.

Wszystko za tym przemawiało, wykładowcy Akademii Teatralnej, którą przyjaciółki ukończyły cztery lata temu, uważali je za zdolne i pracowite, a dwie z nich mogły poszczycić się niebanalną urodą, co w świecie show-biznesu bywa bardzo pomocne. Jednak zderzenie z aktorską rzeczywistością okazało się bolesne, o czym dziś dziewczyny postanowiły zapomnieć.

Rozgrzany lipcowym słońcem dach sprawiał, że kawalerka Malwiny zamieniła się niemal w saunę i trudno było w niej oddychać. Młodym aktorkom zdawało się to jednak nie przeszkadzać. Otworzyły szeroko okna, rozebrały się do biustonoszy i położyły na podłodze wśród kolorowych poduszek. Wyglądały, jakby właśnie zajęły najlepsze miejsca na plaży w Saint-Tropez lub innym zagranicznym kurorcie.

– Wypijmy za nasze spotkanie! – Wzniosła w górę smukły kieliszek Malwina, pani domu, rudowłosa dwudziestoośmiolatka o kobiecych kształtach. – I za sukces!

– Za twój czy tych kretynów reżyserów, którzy nie potrafią nas docenić? – burknęła jak zawsze nieco skwaszona Miśka.

Dziewczyna od dłuższego czasu miała żal do świata, bo najpierw dał jej poczuć zapach sławy, gdy jako nastolatka zagrała w kilku filmach i zebrała dobre recenzje, a potem odebrał swoje dary. Na dodatek ciągle żyła pod presją nadopiekuńczej i nadambitnej matki, która nie chciała się pogodzić z faktem, że jej Mireczka jako dorosła osoba nie wywołuje już tylu zachwytów, ile dawniej.

– Za nasz, Mirosławo! – Malwina specjalnie użyła imienia, którego koleżanka szczerze nie znosiła. Lubiła się z nią drażnić. – Wiesz, ile małolat dałoby się pokroić, żeby być na naszym miejscu?

Malwina w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki należała do beztroskich, uśmiechniętych osób, które zawsze widzą szklankę do połowy pełną. Wyznawała zasadę, że żyć trzeba szybko i intensywnie. Paradoksalnie zahartowała ją wczesna utrata matki, która jak większość kobiet w jej rodzinie zmarła, nie ukończywszy czterdziestki.

– Naprawdę? Myślisz, że te małolaty chciałyby tygodniami czekać na telefon? Wsłuchiwać się w niego, sprawdzać w środku nocy, czy przypadkiem nie przeoczyły esemesa, od którego może zależeć ich całe życie…? A może tak jak ja kręcić tyłkiem u pajaca w telewizyjnym show? – spytała Miśka.

– Oj, nie przesadzaj. Jako wodzianka wyglądasz naprawdę sexy. W tym swoim gorseciku…

– A może marzy im się prowadzenie zajęć dla smarkaczy? – Miśka skrzywiła się, spoglądając wymownie na Klaudię.

– Mój teatr to ty zostaw w spokoju! – krzyknęła krótko obcięta szatynka o nieco męskiej sylwetce, po czym włożyła sobie do ust garść chipsów.

– I może powiesz mi, że włażenie w dupę rodzicom humorzastych bachorów zawsze było twoim pragnieniem? Szczególnie wtedy, kiedy zdawałaś trzeci raz na akademię? – Miśka nie odpuszczała.

– Hej, co cię dzisiaj ugryzło? – Klaudia spojrzała na koleżankę z niechęcią. – Wyobraź sobie, że lubię swoją pracę. Przynajmniej mam czas na inne rzeczy.

– Na łażenie po skałkach! – Miśka przewróciła oczami. – Albo na siedzenie z butlą tlenu pod wodą. To ci raczej nie pomoże w karierze.

– No, chyba że Klaudia chce zostać kaskaderem – uśmiechnęła się Malwina.

– A może i chcę, skąd wiecie? – żachnęła się dziewczyna.

– Tak? W szkole, o ile dobrze pamiętam, mówiłaś coś o upragnionej roli u Wajdy. – Miśka wzruszyła ramionami.

– Przecież on nie żyje – wtrąciła się po raz pierwszy Dominika.

– A wy co? Niby takie wielkie gwiazdy? – Klaudia odgryzła się Miśce i Malwinie. – Jedna usługuje bezczelnemu typkowi, który z każdego gościa w swoim programie robi barana, a druga… wdzięczy się w jakiejś marnej telenoweli. Wielka mi sława!

– Nie wiem jak wy, ale ja cały czas biegam na castingi. Godzinami siedzę pod studiem. A potem najczęściej… „Bokiem, bokiem, przodem, ręce, uśmiech do kamery, przedstaw się…” I do widzenia! Już mi się rzygać od tego chce. Gdyby nie moja matka… – Miśka zaczęła się łamać.

– Znam to dobrze. – Klaudia machnęła ręką.

– A wiecie, co jest najgorsze? Że powoli tracę nadzieję. Kiedyś byłam taka nakręcona, że zaraz coś dostanę, zaraz mnie docenią. Poczuję ten dreszczyk emocji… A teraz… Budzę się rano, otwieram oczy i nie chce mi się nawet zwlec z łóżka. – Miśka upiła spory łyk wina.

W pokoju zaległa nieprzyjemna cisza.

– Mnie też się czasem nie chce uśmiechać na siłę do reżyserów castingu – wyznała Malwina. – Marecka sądzi, że nadaję się tylko do głupich reklam, a Prądzyński, że do offowych filmów.

– To i tak nieźle – stwierdziła Klaudia. Ona nawet na to nie mogła liczyć.

– Tylko że i tak nic mi nie proponują.

– Na rynku jest taka masa napalonych po szkołach aktorskich… – Klaudia nie miała złudzeń.

– Może i masa. Ale jak wiele jest tych, co grają? – Zamyśliła się Malwina.

– A z Wolskim miałaś kiedyś do czynienia? – Miśka rzuciła nazwisko znanego castingowca.

– Chyba nie, nie pamiętam…

– No to masz szczęście. – Miśka skrzywiła się z obrzydzeniem.

– Obleśny typ? – domyśliła się Dominika.

– Wlazł mi kiedyś do kibla… Do damskiego. Myłam ręce. W pierwszej chwili myślałam, że się pomylił. Ale on stanął za mną… Tak blisko, że czułam przez spódnicę jego genitalia.

– No co ty? – Dominika się wzdrygnęła.

– Odsunęłam się, odwróciłam przodem, a on… – Widać było, że niełatwo jej o tym mówić. – Ten jego kwaśny zapach…

– Kwaśny? – zdziwiła się Klaudia.

– No… męskiego potu, taki… starego capa.

– Nigdy mi o tym nie mówiłaś. – Malwina utkwiła w nią spojrzenie. – Zrobił ci coś?

Miśka przygryzła wargę. Siedziała sztywno na pufie.

– Spytał jak bardzo zależy mi na roli? – Pustym wzrokiem patrzyła na kieliszek, który trzymała w dłoni. – Miał takie paskudnie żółte zęby.

– Pewnie od fajek – stwierdziła rzeczowo Klaudia.

– Od fajek.

– I co? – Dominika patrzyła na Miśkę wielkimi oczami.

Dziewczyna milczała. Jej długie palce obracały smukłą nóżkę kieliszka. Szkło wydało nagły dźwięk, taki cichutki, jakby jęk. Niemal niesłyszalny, a jednak zawisł w powietrzu na dłuższą chwilę.

– Hej, pamiętacie, jak w szkole snułyśmy plany? – Malwina przerwała po chwili kłopotliwą ciszę.

– No… Miałyśmy być na plakatach w całym mieście. – Dominika uśmiechnęła się do wspomnień. – Rozdawać autografy na ulicy…

– Reżyserzy mieli się do nas ustawiać w kolejce. Wierzyłam, że zagram u Smarzowskiego – dorzuciła Malwina.

– A ja, że w Powszechnym – westchnęła Klaudia.

– Pamiętam. Profesor Zdybel miał cię tam wkręcić. – Dominika upiła łyk wina.

– Spokojnie, przecież jeszcze nic straconego. – Malwina chciała wlać w serca koleżanek choć odrobinę nadziei.

– Jasne! – Miśka nagle się ożywiła. – Już do nas dzwonią. Lecą, prosto z Hollywood! – zakpiła.

– No to co robić? – westchnęła Klaudia.

– No właśnie? – Dominika wzruszyła ramionami.

Gorące powietrze w pokoju Malwiny stało się nagle nieznośnie lepkie.

– A gdybyśmy tak… – Malwina jak wytrawny koneser zamieszała czerwony napój w kieliszku.

– Co? Mów! Zawsze miałaś dobre pomysły – poganiała ją Klaudia.

– Bo wiecie, jeśli góra nie chce przyjść do Mahometa.

– Chyba odwrotnie – zaśmiała się Dominika.

– Wszystko jedno. Generalnie chodzi o to, że musimy ich przydybać. I to we właściwym miejscu. Tam, gdzie są rozluźnieni, zrelaksowani…

– Kto? – dopytywała Klaudia.

– Jak to kto? Reżyserzy. – Malwina przewróciła oczami.

– A oni w ogóle potrafią być rozluźnieni? – prychnęła Miśka.

– Posłuchajcie, a gdybyśmy tak pojechały do Gdyni na festiwal? – Malwina się nie zniechęcała.

– E, tam się kręci za dużo gwiazdeczek. – Klaudii nie spodobał się pomysł.

– Może i racja, trzeba mierzyć wysoko. – Malwina się zamyśliła. – Skoro w Polsce nam się nie udało, to… Musimy wrócić z tarczą.

– A czy ty musisz ciągle używać przenośni? – Miśka zaczęła się niecierpliwić.

– No przecież mówię, że pojedziemy za granicę!

– I co, staniemy na środku Los Angeles? Czy na Broadwayu? A nuż ktoś nas zauważy – kpiła Miśka.

– A może by tak… pojechać do Cannes? – Klaudii pomysł Malwiny zaczął się podobać.

– Tam festiwal już był, w maju. – Dobrze zorientowana Dominika dorzuciła swoje trzy grosze.

Ponieważ nie mogła aktywnie brać udziału w życiu show-biznesu, śledziła go na ekranie telewizora i w internecie. Festiwale zawsze ją interesowały.

– To może Wenecja albo Berlin? – Klaudia była chętna do podróży.

– Tylko nie Berlin. Przecież wiecie, że mam alergię na Germańców. – Wzdrygnęła się Miśka.

– Przez tego twojego Torstena? – domyśliła się Dominika.

– Uch, co to był za palant! Potworny. – Miśka wykrzywiła usta.

– Potwornie to ty byłaś zakochana – zaśmiała się Malwina. – Przynajmniej tak twierdziłaś.

– No co ty? To był faszysta. Zaciągnął mnie na jakąś manifestację. Wszyscy ubrani na czarno i z naszywkami z trupią czaszką. Wydzierali się jak opętani. Myślałam, że zejdę na zawał.

– Tak? A mówiłaś, że nikt tak dobrze nie robił ci po francu...

– No wiesz co?! – Miśka rzuciła w Malwinę poduszką. – Mówię ci, że ten człowiek był porażką, moim kolejnym pechem.

Pech… Miśka uważała, że towarzyszył jej od zawsze. Odkąd pamiętała, był przy niej, chodził z nią pod rękę, wieczorem kładł się z nią do łóżka, a gdy rano przecierała oczy, wystawał spod poduszki niczym rózga od Świętego Mikołaja. Gdy była mała, myślała, że to wina czarnego kota, przybłędy, który zjawiał się często w ich ogrodzie, by polować na wróble i sroki. Ale gdy kocur pewnego dnia pożegnał się z tym światem, a ona nadal wpadała w kałuże, łamała obcasy czy plamiła czerwonym barszczem swoje najładniejsze sukienki, doszła do wniosku, że zwierzę z jej pechem nie miało nic wspólnego. Widocznie musiała się z nim urodzić.

– No dobra, jeśli nie Berlin, to może jednak Wenecja? Ona jest chyba na początku września. – Klaudia miała umiejętność przywracania rozmowy na właściwe tory.

– Tylko jak wy to sobie wyobrażacie? Przecież trzeba być gwiazdą, mieć zaproszenie albo… – Dominika nadal nie była pewna.

– …kupę pieniędzy. Prawda. A i tak w najlepszym razie dopchałybyśmy się do barierek odgradzających tłum od czerwonego dywanu – podchwyciła Miśka.

– Oj, bo to trzeba jakoś… przez znajomości. Może spytam kogoś z produkcji albo mojej agentki. A może ty, Miśka? – Malwina nie zamierzała łatwo odpuszczać, zwłaszcza że wino zaczęło jej już szumieć w głowie i każda bariera wydawała się możliwa do pokonania.

– Jasne! Już widzę, jak mój producent leci, żeby nas wszystkie wysłać do Wenecji – zaśmiała się szyderczo Mirosława.

– Kurde, dziewczyny, ruszcie głową!

– Ja niestety nikogo nie znam. Poza szefową domu kultury i chłopakami z klubu wspinaczkowego – westchnęła Klaudia.

– Mówiłam, że te twoje skałki na nic się nie zdadzą. – Miśka skorzystała z okazji, by dogryźć koleżance.

– A może Piotrek mógłby pomóc? – Malwina przeniosła wzrok na Dominikę. – On ma chyba sporo kontaktów.

– Ale nie takich, żeby załatwić nam wyjazd. Zresztą wiecie… Ja i tak odpadam. – Dominika uśmiechnęła się smutno.

Od początku rozmowy przysłuchiwała się koleżankom, jakby opowiadały o locie na Księżyc. Wypiła za mało, by wierzyć, że mogłaby rzucić wszystko i wyjechać z nimi na kilka dni za granicę. Niby nie pracowała, nie miała żadnego stałego zajęcia, ani na planie filmowym, ani w teatrze, jednak opieka nad bratem męża pochłaniała jej mnóstwo czasu. Z Radkiem, choć skończył dwadzieścia lat, było gorzej niż z dzieckiem. Nigdy niczego nie dało się zaplanować, bo nie wiadomo było, kiedy akurat chłopak zapragnie odbyć swoją trasę po przystankach autobusowych, by upewnić się, że rozkład jazdy jest ciągle zgodny z tym, który ma wyryty w pamięci. Albo kiedy dopadnie go atak agresji, wywołany zbyt głośną muzyką dochodzącą zza ściany czy też dźwiękami wody spuszczanej z klozetu. Dźwięki… tak jak w przypadku wielu osób z autyzmem były prawdziwym utrapieniem Radka, a więc i Dominiki.

A jednak dziewczyna opiekowała się niepełnosprawnym chłopakiem z prawdziwym oddaniem. Taka już była, obowiązkowa i solidna, gdy do czegoś się brała, wkładała w to całe serce. Poza tym im dłużej zajmowała się Radkiem, tym bardziej się do niego przywiązywała, zupełnie jakby utkała się między nimi niewidzialna nić porozumienia. W pewien sposób byli sobie potrzebni. Ona – wychowana przez ciągle zapracowanych rodziców i on – zamknięty we własnym świecie, od zawsze będący na łasce najbliższych, mieli ze sobą coś wspólnego, poczucie, że są inni. Oboje garnęli się do każdego, kto chciał obdarzyć ich uczuciem, lecieli do ciepła, jak ćma do ognia, nie zważając na konsekwencje. Dominika obdarowała więc Radka życzliwością i opieką, choć nieraz był jej kulą u nogi, a on kochał ją jak siostrę.

Spędzanie czasu z chłopakiem było dla Niki, jak nazywał ją podopieczny, maleńką namiastką upragnionych chwil z mężem, który z powodu wielu zajęć rzadko bywał w domu. Odkąd wzięli ślub na czwartym roku studiów, ciągle za nim tęskniła, bo albo przebywał na planie, albo na próbach przedstawienia, które realizował wraz z grupą kolegów, ewentualnie wzmacniał tężyznę w siłowni lub przemierzał truchtem niezliczone kilometry po Lesie Kabackim.

– Muszę być w formie. Aktorstwo to nie tylko talent – tłumaczył, zupełnie jakby ona nie miała z tym zawodem nic wspólnego. – Ale już niedługo zajmę się tobą, obiecuję. Tylko odpalimy z chłopakami projekt i będę cały twój.

– Kiedy? Jak zaczniecie jeździć ze spektaklem po Polsce? – dziwiła się Dominika.

– No przecież wiesz, że muszę zarobić. Robię to, słoneczko, dla nas. Zresztą nie po to kończyłem szkołę aktorską…

– …żeby siedzieć w domu? – Dominika spytała z goryczą.

Jasne! Wolał, żeby to ona grzała ławę rezerwowych. Gdy poprosił ją, żeby na jakiś czas odłożyła aktorską karierę i zajęła się jego bratem, by sam mógł przyjąć rolę w najnowszym serialu TVN-u, Dominika długo się nie wahała. Nie było jej łatwo zapomnieć o marzeniach, którymi żyła od szkolnych czasów, że kiedyś uda jej się wykreować niezwykłą postać, na miarę tej granej przez Agatę Kuleszę w filmie Moje córki krowy czy Meryl Streep w Żelaznej damie, jednak dla męża, w którego była zapatrzona, gotowa była się poświęcić. Wierzyła, że gdy Piotr zarobi odpowiednią kwotę, będą mogli wynająć profesjonalną opiekunkę dla Radka, a ona wróci do zawodu. Niestety czas mijał i nic się nie zmieniało. Wciąż biegała ze ścierką po dwupokojowym mieszkaniu i była niańką mężczyzny o umyśle dziecka.

– No co ty? Jesteśmy jak cztery muszkieterki. Musimy jechać razem! – zakrzyknęła niezłomna Malwina i objęła przyjaciółkę ramieniem.

– I tak nie mamy dokąd. – Dominika podparła czoło ręką.

– Ale czekajcie, zaraz, zaraz… – Miśka wyglądała, jakby coś nagle przyszło jej do głowy. – Moja matka wspominała niedawno o jakimś festiwalu…

– O właśnie, przecież facet twojej mamy jest dystrybutorem filmów – podchwyciła natychmiast Malwina.

– Sprawdzę, o co to chodziło. – Miśka pierwszy raz od początku spotkania zaczęła myśleć pozytywnie. – Coś mówiła…, że wybiera się na Maltę.

– No i pięknie! Może Malta to nie Cannes, ale tam też na pewno kogoś poznamy. – Malwina tryskała zapałem. – A przy okazji zwiedzimy fajne miejsce.

– O rany, byłoby cudownie. Tylko czy facet mamy Miśki zabierze tyle osób…? – W Klaudii obudził się racjonalizm.

– On jest forsiasty, poza tym liczą się z nim w branży. Więc może… Jeśli tylko matka go namówi. Nie takie rzeczy już dla niej robił. – Miśka uśmiechnęła się niczym chytry lis.

– Ciekawe… A wiecie, kto będzie honorowym gościem? – spytała Dominika, która zdążyła już wyświetlić stronę internetową maltańskiej imprezy w swojej komórce.

– Woody Allen? – Malwina rzuciła nazwisko ulubionego reżysera.

– Prawie. Zoran Mrvić!

– Ten Mrvić? Od hitów kinowych takich jak Tamta strona nieba czy To nie koniec? Uwielbiam jego epicki rozmach. – Malwinie zaświeciły się oczy.

– No… ponoć niezły z niego choleryk – stwierdziła Dominika.

– Skąd wiesz?

– Czytałam o nim kiedyś w „Party” czy we „Fleszu”.

– To ty czytasz takie rzeczy? Nie tylko Prousta? – Miśka nie mogła się powstrzymać przed małą złośliwością.

– Najważniejsze, że robi świetne filmy. A na dodatek właśnie zbiera ekipę do nowej produkcji. – Dominika wyraźnie się rozochociła.

– Skąd wiesz?

– Piszą tak na stronie festiwalu. – Podstawiła koleżance komórkę pod oczy.

– No to musimy go dorwać! – zakrzyknęła Malwina.

– Ech, zobaczę, co da się zrobić. – Miśka poczuła, że wszystko w jej rękach. A bardzo lubiła grać pierwsze skrzypce.

– Wiesz, że zawsze w ciebie wierzyłam. – Malwina spojrzała na nią z nadzieją. – Właściwie zaczynam pakować już walizkę. I wiecie co? Mam jeszcze jedną propozycję.

– Dawaj!

– Umówmy się, że działamy razem, wspieramy się, żebyśmy wszystkie zagrały w tym filmie. Dobra?

– Jasne! – podchwyciła Klaudia.

Wiedziała dobrze, że pomimo talentu ze swoją mało kobiecą urodą i nie do końca świetnym angielskim bez pomocy przyjaciółek niewiele zdziała.

– Ale jeśli miałoby się udać tylko jednej z nas… – Malwina zawiesiła głos.

– To wszystkie będziemy ją wspierać – dokończyła Klaudia.

– I przyznamy jej tytuł Królowej Gwiazd – dorzuciła Dominika.

– O, świetny pomysł! – ucieszyła się Malwina, tak że jej loki podskoczyły jak sprężynki.

– A ja będę mocno trzymać za was kciuki. – Głos Dominiki nie brzmiał już wesoło.

– Jakie kciuki? Przecież jedziesz z nami. – Klaudia nie widziała innej opcji.

– To może ja się najpierw dowiem, czy to w ogóle wypali – zgasiła ją Miśka.

Wiedziała, że Dominika ma talent. Co prawda jej wrodzona nieśmiałość i wycofanie sprawiały, że dziewczyna najlepiej czuła się w drugim rzędzie, schowana za koleżankami, lecz Miśka i tak wyczuwała w niej zagrożenie. Zaczęła nawet żałować, że sama nie wpadła na pomysł z festiwalem. „Działamy razem”, zabrzmiały jej w głowie słowa Malwiny. Jasne! Dopóki wszyscy będą stawiać na nią.

Królowa gwiazd

Подняться наверх