Читать книгу Królowa gwiazd - Agnieszka Walczak-Chojecka - Страница 7

ROZDZIAŁ 2

Оглавление

Gdy Malwina zamknęła drzwi za ostatnią ze swoich przyjaciółek, było już dobrze po północy. W mieszkaniu nadal stało gorące powietrze, zupełnie jakby ta mansarda znajdowała się w Grecji, we Włoszech lub innym podobnym miejscu na południu Europy. Wysoka temperatura pobudziła wyobraźnię dziewczyny. Widziała się już na piaszczystej plaży słonecznej Malty i niemal czuła na twarzy słone muśnięcie morskiej bryzy. „To będzie przygoda!”, uśmiechnęła się sama do siebie. Malownicza wyspa, zapach historii i znani ludzie filmu. Tak, tego właśnie było jej trzeba. A na dodatek spędzi czas z dziewczynami, a z nimi zawsze można było liczyć na przyjemne szaleństwo.

Nawet jeśli jej wyobrażenia, że uda im się spotkać z serbskim reżyserem i dostać do jego produkcji, okażą się zbyt śmiałe, to i tak wyprawa warta była grzechu. Zresztą kto wie?! Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, a w Polsce Malwina chwilowo wykorzystała swoje szanse. Przynajmniej takie miała wrażenie.

Już drugi sezon grała niewielką, lecz stałą rolę w serialu, na który leciały gromy ze strony widzów i krytyków za papierowe postacie, drętwe dialogi, dekoracje ze styropianu, kostiumy niczym kupione na bazarze. Co jednak ciekawe, z serialem „Zagubione ścieżki” było zupełnie jak z disco polo – nikomu się nie podobał, a wszyscy potrafili cytować jego teksty.

W okresie świąt Bożego Narodzenia Malwina znalazła się przez przypadek na jednym z tych nudnych bankietów, które dział promocji organizował, by pokazać światu, że ekipa serialu stanowi jedną wielką rodzinę. Dziewczyna zazwyczaj unikała tego typu wydarzeń, bo śmieszyły ją sztuczne uśmiechy, nadmuchane komplementy, którymi obrzucały się koleżanki z planu, jednak tamtego wieczoru nie miała lepszych zajęć. Poza tym jej nowa sukienka w zmysłowym kolorze głębokiej czerwieni niemal krzyczała z wieszaka, że czas zaprezentować ją na salonach.

Na przyjęciu uwagę Malwiny przykuły dwie gwiazdy, które co chwila wybuchały salwami śmiechu i niczym papużki nierozłączki podtykały sobie nawzajem co lepsze kąski z długiego stołu zastawionego ładnie udekorowanymi daniami. A przecież w środowisku aż huczało, że jedna drugiej próbowała niedawno podebrać miejsce w telewizyjnym show, co skończyło się tym, że producent wybrał ich mniej znaną, ale za to zupełnie niekonfliktową koleżankę. Teraz aktorki miały zapewne wspólny cel, mogły niczym wiedźmy na sabacie przygotowywać strawę nienawiści dla tej trzeciej.

Malwina zauważyła, że nie tylko ona przygląda się z rozbawieniem serialowym gwiazdom. Robił to także szpakowaty mężczyzna w dobrze skrojonym, choć nieco staromodnym garniturze, oparty o ścianę ze szklanką whisky w dłoni. Co pewien czas notował coś w małym kajecie. Wyglądał na osobę, która z takich obserwacji potrafi zrobić użytek, więc przyszło jej do głowy, że musi być dziennikarzem.

– Niezły cyrk, prawda? – zagadnęła.

– A pani nie lubi zabawiać się w klowna? – Spojrzał na nią z kpiarską miną.

– Wolę wkładanie głowy w paszczę lwa. Jak się bawić, to na całego – zażartowała.

– Świntuszka z pani.

– Gdzie tam! – Uśmiechnęła się kokieteryjnie.

– Mam na myśli stwierdzenie „na całego”. Wie pani chyba, że pierwotnie miało wulgarne znaczenie? Teraz się zneutralizowało, ale kiedyś…

– Coś tak czułam, że zna się pan na słowach. – Obdarzyła go przeciągłym spojrzeniem. – Dziennikarz?

– Wyglądam jak paparazzo? – Skrzywił się z obrzydzeniem.

– Ależ nie chciałam pana urazić. – Malwina zaczęła się wycofywać. – Po prostu zdawało mi się…

– Czujna z pani osóbka. Faktycznie lubię pisać. Eustachy Malicki, nie zdążyłem się przedstawić. – Zaczesał ręką trochę przydługą grzywkę.

– Ach, scenarzysta? Bardzo mi miło, Malwina Drobna. – Dziewczyna wyciągnęła dłoń do swojego rozmówcy, którego nazwisko dobrze znała z wydruków scenariuszy.

– Drobna? – Przytrzymał jej rękę.

– No wiem, nazwisko nie bardzo przystaje… – powiedziała, mając na myśli swoje mocno kobiece kształty.

– Próbuję sobie przypomnieć, jaką postać dla pani piszę – wytłumaczył. – Bo jest pani aktorką, prawda?

– Hm… gram taką małą rólkę… Wioletty… Nic dziwnego, że pan nie pamięta.

– A, to faktycznie nieco bezbarwna postać. Powinienem był się lepiej postarać. Gdybym wiedział… – Spojrzał na nią z sympatią.

Jednocześnie wypuścił jej dłoń spomiędzy palców, co ku swemu zaskoczeniu odczuła jako zawód.

I takie były ich początki. A potem zaczęto widywać ich razem, na premierach filmowych, w kawiarniach. Już z daleka widać było, że świetnie się czują w swoim towarzystwie. Malwina cieszyła się, że w końcu poznała kogoś równie błyskotliwego jak jej ojciec. Do tej pory tylko on był dla niej wzorem mężczyzny inteligentnego, opiekuńczego, wrażliwego, który, kiedy trzeba, potrafi postawić na swoim.

Tata był jej opoką, a jednocześnie intelektualnym wyzwaniem, sprawiał, że nieustannie czuła potrzebę rozwoju, by nadążyć za jego humanistyczną wiedzą, za jego pragnieniem zgłębiania ludzkiej duszy. Podziwiała ojca za to, że po śmierci żony, a jej matki, szybko się otrząsnął i potrafił zająć nastoletnią córką, mimo że jako profesor na wydziale slawistyki Uniwersytetu Warszawskiego i redaktor w czasopiśmie „Słowiańskie Legendy” miał mnóstwo pracy. Eustachy jej go przypominał, zwłaszcza że byli w podobnym wieku.

Malwina znajomości z mężczyznami traktowała lekko, bardziej jak zabawę niż próbę budowania związku, żyła z przekonaniem, że i tak żaden nie dorówna jej ojcu. Eustachy rozpalił w niej nieśmiały płomyk nadziei, jakiego dotąd nie znała. Lecz nie zwykła się angażować, więc podchodziła do tej znajomości z dystansem, tłumaczyła sobie, że interesuje się dojrzałym mężczyzną wyłącznie dla własnych korzyści.

Bo przecież kontakty z nim mogły jej takie przynieść. Wierzyła, że scenarzysta rozbuduje jej rolę i będzie mogła w końcu zaistnieć na ekranie dłużej niż przez dwie minuty w co piątym odcinku, jednak przyjaciel szybko wyprowadził ją z błędu. Liczą się tylko słupki oglądalności i wyniki ankiet, tłumaczył. Jeśli widz przywiązał się do Ilonki i Baśki, to właśnie ich twarze mają się do niego uśmiechać z telewizora, o żadnej Wioletcie nie może być mowy. Tak przynajmniej uważał producent, do którego Eustachy miał pełne zaufanie i który wypłacał mu pensję.

Po otrzymaniu tej informacji Malwina chodziła dwa dni jak struta.

„Jak niby publiczność ma ją pokochać, jeśli nie ma na to szansy?”, złościła się. „Cholerne zamknięte koło!”.

Postanowiła jednak, że nie będzie naciskać na Eustachego, który, dobrze o tym wiedziała, ma własne problemy. Chciała postawić na niego jako na przyjaciela, nie zaś na filmowca, a rozwiązania swoich aktorskich problemów szukać sama.

Dlatego teraz tym chętniej zgłębiała w laptopie informacje o Malcie. Przeglądała w internecie zdjęcia skalistych urwisk, zatoczek, w których na falach kołysały się niezwykle kolorowe łódki, potężnych kamiennych budowli Valletty – najdalej na południe wysuniętej stolicy Europy. Z zaskoczeniem odkryła, że na wyspę latają tanie linie bezpośrednio z Warszawy. Zalogowała się na konto w banku i sprawdziła stan swoich oszczędności. Wyglądał mizernie. Nie miała jednak czasu, by zastanawiać się nad tym, bo z zamyślenia wyrwało ją głośne pukanie do drzwi. „Kogo licho niesie o tej porze? Czyżby ojca?”, wzdrygnęła się.

Tata potrafił zjawić się w środku nocy, gdy naszła go potrzeba przedyskutowania jakiejś niecierpiącej zwłoki egzystencjalnej kwestii lub gdy zapragnął zwyczajnie poprzebywać, jak to mówił, w najlepszym towarzystwie. Wyciągała wtedy schowane na takie okazje piwo i rozpijała je z nim na spółkę. Więcej milczała, wsłuchując się w jego niski głos, niż sama mówiła, delektowała się chwilą. Teraz jednak na progu stała nieznajoma kobieta w wieku trudnym do określenia. Niewątpliwie była od Malwiny dużo starsza, ale jej klasyczna uroda, zadbane włosy i twarz niemal bez zmarszczek nadawały jej wyglądowi młodzieńczy blask.

– Nie wstyd ci? – Obrzuciła dziewczynę złowrogim spojrzeniem. – Żeby tak kobieta kobiecie!

– My się znamy? – Malwina w pierwszej chwili sądziła, że nieznajoma pomyliła drzwi.

– Znamy, nie znamy, jakie to ma znaczenie. Wpuścisz mnie, czy będziesz tak trzymać na progu? – powiedziała i nie czekając na odpowiedź, wparowała do mieszkania.

Teraz dopiero, w lepszym świetle Malwina zobaczyła, że kobieta nie jest aż tak perfekcyjna, jak pierwotnie jej się zdawało. Miała odrosty, niewielkie, lecz jednak wyraźnie różniące się od koloru jej złotych włosów.

– To jakaś pomyłka. – Młoda gospodyni rozłożyła ręce.

– Nie ma takiej opcji. – Nieznajoma zaczęła nerwowo szukać czegoś w swojej dużej skórzanej torbie. – Przecież cię poznaję. O proszę! – Wygrzebała kolorowe czasopismo. Otworzyła na jednej ze stron i podstawiła Malwinie pod oczy.

– Też coś! – prychnęła dziewczyna.

Ze zdjęcia zamieszczonego tuż pod reklamą podpasek uśmiechał się Eustachy, który… trzymał Malwinę pod rękę. Długa suknia z dekoltem uwydatniała jej obfity biust i stanowczo za mocno opinała biodra. „Wyszłam za grubo, jak zwykle”, pomyślała. Fotografii towarzyszył podpis: Nowa zdobycz scenarzysty „Zagubionych ścieżek”?.

– Nie mówił ci, że ma żonę?

– Ale chyba pani nie myśli… – Malwina dopiero teraz zrozumiała, kto przed nią stoi.

– Ja nie myślę, ja wiem. Od dawna wiedziałam. Takie rzeczy się po prostu czuje.

– Zapewniam, że...

– Nie rób ze mnie głupiej. Kiedy mężczyzna stara się znaleźć w łóżku przed tobą, a potem zaczyna chrapać, gdy wsuwasz się pod kołdrę, nie trzeba specjalnych wyjaśnień. – Mówiła głosem pełnym żalu. – Zastanawiałam się tylko, co możesz mu dać, czego ja nie dałam?

– To nie tak, naprawdę. Jesteśmy z Eustachym…

– Kiedyś zostałabyś ukamienowana. – Rozejrzała się po pokoju Malwiny. – Ale i teraz… takie jak ty muszą mieć nauczkę.

– Proszę mnie nie straszyć. – Malwina nagle przybrała hardą postawę. Nienawidziła, gdy ktoś stawał się wobec niej agresywny.

– Nie straszę, chcę tylko, żebyś wiedziała, że w telewizji znam wszystkich. Myślisz, że kto załatwił Eustachemu pracę? Naprawdę sądziłaś, że aż tak genialnie pisze?

– Pani mąż ma talent. – Malwina odruchowo zaczęła bronić przyjaciela.

– O tak, talent do dziwkarstwa! – prychnęła kobieta. – Tylko zapomniał chyba, z kim zadarł.

– To raczej niemożliwe.

– A ty, kochaniutka, możesz zapomnieć nie tylko o „Ścieżkach”, to znaczy o tej swojej śmiesznej rólce, ale nawet o zmywaniu talerzy w barobusie! Zapewniam cię, że twoja noga w naszej telewizji więcej nie postanie. – Zmroziła Malwinę spojrzeniem.

– Jasne! A od kiedy to pani o tym decyduje? – odgryzła się dziewczyna.

– Od kiedy jestem córką mojego ojca. Nazwisko Miłkowski coś ci mówi?

– To… pani tata? – Malwinie przebiegły po plecach ciarki.

Jeśli faktycznie stała przed nią córka Waldemara Miłkowskiego, prezesa Miłkowskiego, to… Wolała nawet o tym nie myśleć. A przecież mogła wyjaśnić tej kobiecie, że naprawdę poza serdeczną przyjaźnią nic jej nie łączyło z Eustachym. Mogła, ale teraz było już za późno. Obie na fali gniewu dobrnęły za daleko, by potrafiły się wycofać. Żona jej przyjaciela, przychodząc tu, wydała już na nią wyrok, a Malwina niesłusznie oskarżona, napadnięta na swoim terenie, czuła się urażona. Zresztą jak miała wytłumaczyć tej kobiecie, że Eustachy zwyczajnie jej nie chciał?

– I co, zrozumiałaś? – Oczy kobiety zwęziły się w wąskie szparki.

– Wie pani co? A jakbyśmy tak na chwilę usiadły? Porozmawiamy, napijemy się wina. O, jeszcze mi trochę zostało! – Malwina sięgnęła po niemal pustą butelkę stojącą na stoliku.

Nie lubiła, gdy ktoś nachodził ją w środku nocy, jednak córkę głównego szefa należało jakoś ugościć.

– Robisz wielki błąd, dziewczyno. – Żona Eustachego zamiast do pokoju zrobiła krok w stronę drzwi.

– Ale zaraz, ja tylko chciałam…

– Nie będę piła z dziwką. – Cała się zatrzęsła.

Rzuciła na podłogę czasopismo i odwróciła się na pięcie. Trzasnęła drzwiami z takim impetem, że omal nie wyleciały z futryn.

– Spać, do cholery! – Zabrzmiał donośny głos sąsiada, który wystawił głowę na korytarz, po czym w uszach Malwiny rozdzwoniła się cisza.

„No to sobie pojechałam na Maltę”, pomyślała i osunęła się na krzesło. „Teraz na pewno będę miała za co”.

Królowa gwiazd

Подняться наверх