Читать книгу Królowa gwiazd - Agnieszka Walczak-Chojecka - Страница 8
ROZDZIAŁ 3
ОглавлениеNazajutrz obudził Malwinę dźwięk komórki. Niechętnie otworzyła oczy i omiotła wzrokiem bałagan w pokoju, porozrzucane w nieładzie poduszki, kieliszki do połowy wypełnione winem, przestrzeń mocno oświetloną promieniami słońca, które wpadało przez duże połaciowe okna. Dziewczyna powoli sięgnęła ręką po telefon leżący na nocnej szafce. Była pewna, że zaraz usłyszy zdenerwowany głos swojego agenta i dowie się, że właśnie wyleciała z serialu. Ku jej zaskoczeniu to jednak nie jego imię migało na wyświetlaczu.
– Cześć, Miśka. – Niezbyt żywiołowo przywitała koleżankę.
– Mam tę moc! Mam tę moc! – Miśka odśpiewała słowa znanej filmowej piosenki. – Możesz mi pogratulować.
– O czym ty mówisz? – zdziwiła się Malwina.
– A jak myślisz? Zapomniałaś już od wczoraj?
– Czyżby udało ci się załatwić akredytacje na festiwal? – Malwina natychmiast się ożywiła.
– No… nie przesadzajmy. Aż tak prędka to nie jestem. Póki co przekonałam matkę, że musi mnie ze sobą zabrać.
– Ciebie? Tylko? – Z Malwiny szybko uszło powietrze.
– Roztoczyłam przed nią wizję, jak to oczaruję Mrvicia, bo przecież jego nowy film nie może się beze mnie obejść.
– I…?
– Wiesz, że potrafię rozmawiać z Baśką. – Gdy była w dobrym humorze, nazywała swoją mamę imieniem. – Łyknęła mój pomysł bez problemu. A wtedy dodałam, że potrzebuję wsparcia gwiazd, więc musicie ze mną lecieć.
– Na pewno była zachwycona – westchnęła Malwina.
Po wczorajszej nocnej wizycie uaktywnił się nieznany jej prawie pierwiastek sceptycyzmu.
– Wyobraź sobie, że uznała, że to niezły pomysł. Bo wy podobno potraficie mnie zmotywować – tłumaczyła. – Zupełnie jakbym sama nie miała dość zapału, by zdobyć dobrą rolę – burknęła już bardziej do siebie.
– No, to jeszcze twoja matka musi przekonać tego swojego.
– A jak myślisz, co właśnie zrobiła? – Miśka powiedziała to tonem znudzonej gwiazdy. – Wyobraź sobie, że Marcin ma na tym festiwalu chody. Jest członkiem jury czy coś takiego. W każdym razie z akredytacjami nie powinno być problemu. Podjarał się nawet, że zjawi się w hotelu otoczony wianuszkiem pięknych kobiet.
– Klaudię też w to wliczasz? – Malwina zaśmiała się trochę szyderczo.
– Klaudia to nasz skarb. – Miśka odparowała z przekonaniem. – Nasz podręczny kontrast. Dopiero na jej tle naprawdę błyszczymy.
– Ale z ciebie jędza.
– Ha, ha, sama zaczęłaś. Najważniejsze, że jedziemy. Ależ miałam dobry pomysł z tym festiwalem. – Miśka dodała uradowana.
– Ty miałaś?
– No, dobra, trochę mnie zainspirowałaś. Już się nie czepiaj, lepiej zbieraj załogę!
– Chętnie, tylko pojawił się mały problem – westchnęła Malwina.
– Kiedy się pojawił, w nocy? – Miśka od razu się najeżyła.
– No właśnie…
– No nie! Znowu pech? Teraz nie możesz mnie wystawić – rzekła tonem niecierpiącym sprzeciwu.
– Muszę po prostu poukładać swoje sprawy. Daj mi kilka dni.
Malwina nie miała ochoty wyjawiać szczegółów kłopotliwej sytuacji, w jakiej się znalazła. Gdy chodziło o finanse, zawsze była powściągliwa, nie lubiła się przyznawać, że trudno jej czasem związać koniec z końcem. Przecież nie tak miało wyglądać jej gwiazdorskie życie.
– Masz dwa dni, a potem kupujemy bilety – zakomenderowała Miśka.
Ona, na szczęście dla Malwiny, nie lubiła zajmować się cudzymi kłopotami.
***
Następnego dnia Malwina udała się na plan filmowy z duszą na ramieniu. Obawiała się, że gdy wejdzie do garderoby, powitają ją zdziwione spojrzenia charakteryzatorek. Skoro we współczesnym świecie najwyżsi rangą przedstawiciele rządu potrafią dowiadywać się z mediów, że stracili stanowisko, to co dopiero mogło się wydarzyć w przypadku takiej aktoreczki jak ona? Pewnie po prostu zapomnieli do niej zadzwonić.
A jednak Mariola, charakteryzatorka z mocno napompowanymi botoksem ustami, podeszła do niej jakby nigdy nic i zaczęła tuszować fluidem kilka wyprysków, które, jak zawsze przed miesiączką, pojawiły się aktorce na czole. Malwina nie lubiła tych wszystkich upiększających zabiegów, przez które ściągali ją dwie godziny przed czasem na plan, często niemal w środku nocy, i zamiast pozwolić jej zjeść na spokojnie śniadanie w barobusie, pacykowali pędzelkami niczym porcelanową lalkę.
Właściwie, gdyby tak się dobrze zastanowić, nie lubiła w aktorstwie wielu rzeczy, a przede wszystkim czekania, z którego składała się większość jej pracy. Najpierw czekała, kiedy „kostiumy” wystroją aktorów, potem kiedy charakteryzatorki stworzą na ich twarzach malowidła. Następnie zaczynały się pląsy oświetleniowców, a nieraz miała wrażenie, że to właśnie światło jest prawdziwym królem na planie. Bo gdyby wziąć pod uwagę czas, jaki poświęca się na nakręcenie filmu, okazałoby się, że najwięcej zajmuje ustawianie reflektorów, lamp i lampeczek oraz kręcenie nosem operatora, że światło nie jest dość naturalne, a cienie wystarczająco głębokie.
Malwina jako postać trzecio-, a może i czwartoplanowa musiała czekać na swoje sceny przeplatane tymi dużo ważniejszych od niej osób, więc to znowu wydłużało dzień pracy. Na dodatek główny reżyser próbował maskować mankamenty produkcji wynikające z mizernego budżetu, braku statystów, małej liczby plenerów, więc każdą scenę kręcił z kilku ujęć i starał się wycisnąć z niej jak najwięcej. Na początku, gdy produkcja dopiero się rozkręcała, ekipa była pełna podziwu dla jego perfekcjonizmu, teraz jednak klęła pod nosem, że wpędza ją w nadgodziny.
– Słyszałaś, jakie jaja? – Głos charakteryzatorki wyrwał Malwinę z zamyślenia. – Ponoć wywalili głównego scenarzystę.
– Zwolnili Eustachego? – Malwina się usztywniła.
– Nie dali mu nawet dokończyć odcinka, który pisał.
– Jak to? – Dziewczyna spojrzała ze zdziwioną miną na odbicie charakteryzatorki w lustrze, choć nietrudno jej się było domyślić, kto stoi za tym wydarzeniem.
– Ludzie mówią, że stary wezwał go dziś do siebie, a potem słychać było ich kłótnię. Wiesz, twardogłowemu niewiele potrzeba. – Kobieta wydęła wyraziste usta. – Zresztą podobno ktoś jeszcze ma polecieć.
– Naprawdę? – Młoda aktorka zerwała się z fotela. – Wiesz… przepraszam cię, ale muszę pilnie zadzwonić.
I tak jej upiększanie nie miało już sensu. Zraniona żona Eustachego na pewno doniosła na nią tatusiowi. Malwina wybiegła na korytarz i pospiesznie wybrała na komórce numer przyjaciela. Sygnał wbijał się miarowym dźwiękiem w jej ucho, lecz telefonu nikt nie odebrał. Wróciła więc jak zbity pies do garderoby, a potem udała się do hali mieszczącej dekoracje imitujące mieszkanie głównych bohaterów. Pomyślała, że skoro dotąd nikt jej nie wezwał, to pewnie reżyser chce być na tyle miły, by osobiście się z nią pożegnać.
Stanęła z boku, bo „świetlicy” rozkładali sprzęt, i zastanawiała się, skąd weźmie pieniądze na wyjazd. Teraz gdy już i tak nic jej nie trzymało w Warszawie, tym bardziej go pragnęła i tym wyraźniej zdała sobie sprawę, że najzwyczajniej ją na niego nie stać.
– Malwina, podejdź do reżysera! – zakrzyknął kierownik planu.
„A więc to koniec”, przemknęło jej przez głowę.
– Mam dla ciebie newsa – zaczął reżyser, niewysoki, chuderlawy blondyn. – Wezwał mnie dzisiaj prezes i…
– Tak...? – Niemal poczuła, że zbiera jej się na płacz, choć uważała się za twardą babkę.
Dotąd dręczyła ją perspektywa, że może utknąć na wiele lat w serialu, który z jednej strony dawał jej utrzymanie, z drugiej jednak przykuł do jednej i to niezbyt ciekawej roli. Teraz jednak ścisnęło ją w dołku na samą myśl, że więcej nie wróci do tej hali.
– Malwina, wiesz, że nie lubię nikomu kadzić. Jednak muszę przyznać, że dobrze mi się z tobą pracuje...
Reżyser poprawił daszek bejsbolówki, która stanowiła nieodzowny element jego garderoby. Pomyślała, że czuje się skrępowany. Na jego miejscu też by była.
– Ja wiem, nie ma silnego na prezesa – próbowała mu pomóc. Wolała mieć to już za sobą.
– To prawda, jak sobie coś postanowi... Ale w tym konkretnym przypadku ja go całkowicie popieram.
„A to palant!”, zrobiło jej się przykro.
– Aha, rozumiem. Mam się zbierać już teraz czy po dzisiejszym planie? – Wyrzuciła z siebie, wbijając paznokcie w palce, by zachować spokój i godność. Nie chciała się rozpłakać.
– Zbierać? A dokąd? – Uniósł brwi zdziwiony.
– No… rozumiem, że chcesz mnie zwolnić.
– A skąd ci to przyszło do głowy?! – zaśmiał się głośno.
– Przecież mówiłeś, że prezes…
– Dostrzegł w tobie potencjał. Kazał rozbudować twoją rolę. Osobiście dostrzegł, rozumiesz? – Reżyser uścisnął dłoń Malwiny i dynamicznie nią potrząsnął.
– Jak to? – Dziewczyna nie mogła uwierzyć własnym uszom.
– Zleciłem już, by scenarzyści się tym zajęli. Szykuj się, że po przerwie wakacyjnej będziesz mocno zajęta.
Malwina stała jak wryta. Poruszała wargami, jakby chciała coś powiedzieć, ale z jej ust nie wydobywały się słowa.
– Co, nie pasuje ci? – Mocno się zaniepokoił. – Spóźniliśmy się, tak? Cholera! Dostałaś coś gdzie indziej?
– Nie, nie. To znaczy… mam coś w planach, ale to odległa sprawa. Po prostu jestem trochę…
– Uf, a już myślałem, że będę się musiał tłumaczyć przed starym. Wiesz, jak tego nienawidzę.
– …zdziwiona, ale bardzo się cieszę. Dziękuję. – Cmoknęła go w policzek, by zatuszować swoje zaskoczenie.
– No, to do roboty! – Spojrzał na zegarek.
Zrobił krok w stronę stanowiska „podglądu”, ale odwrócił się jeszcze do Malwiny:
– A, i stary prosił, żeby ci przekazać pozdrowienia od jego córki.
– O! Naprawdę? – bąknęła Malwina.
A więc o to chodziło! Nagle wszystko stało się jasne. „Czyżby córeczka prezesa próbowała mnie przekupić, żebym odczepiła się od jej męża? Ludzie mają dziwne sposoby załatwiania spraw, a ta kobieta szczególnie. Najpierw groziła, że nikt mi już nie da pracy, a teraz sama mi ją załatwiła. Może stwierdziła, że dzięki wielu godzinom na planie nie będę miała czasu na spotkania z Eustachym? Kazała tatusiowi usunąć męża z produkcji i załatwione. Ech, gdyby tylko wiedziała, jak się sprawy mają naprawdę”, rozmyślała dziewczyna. Najgorsze, że pieniędzy za większą rolę mogła spodziewać się dopiero na jesieni, choć tak bardzo by jej się teraz przydały.
Wieczorem zadzwonił Eustachy. Już po pierwszych słowach Malwina wyczuła, że potrzebuje pocieszenia. Sama też zresztą chciała się z nim rozmówić.
– Może wpadniesz? Mam chyba jeszcze jakieś piwo – zaproponowała.
– Wolałbym się porządnie urżnąć. Spotkajmy się w pubie – odpowiedział.
Pół godziny później siedzieli już na wysokich barowych stołkach oświetlonych przytłumionym, zielonkawym światłem, które nadawało twarzom nieco kosmiczny wygląd, i dawali powód do kolejnych plotek na swój temat. Eustachy zdawał się tym jednak nie przejmować.
– Powiedziałem żonie. Wywaliłem wszystko kawa na ławę – zakomunikował Malwinie, wlewając w siebie „wściekłego psa”.
– Naprawdę? A kiedy to zrobiłeś?
– Dzisiaj rano. Zbierałem się, zbierałem, ale ciągle to nie była ta chwila. Aż nagle, wystarczyło, żeby Magda przypaliła mleko. Tak mnie to jakoś rozsierdziło… Może ten zapach, a może jej niezdarność…
– I co, przy jajecznicy oświadczyłeś jej, że masz kochanka? – zaśmiała się Malwina.
– Już dawno powinienem to zrobić. – Jemu jakoś nie było do śmiechu.
– I…? Jak zareagowała? – Malwina pociągnęła potężny łyk dżinu z tonikiem.
Rzadko mogła sobie na niego pozwolić, ale Eustachy lubił bawić się w dżentelmena i stawiać jej drinki.
– Naprawdę chciałem jej tego oszczędzić. – Zmienił się na twarzy. – Dlatego tak zwlekałem.
– Wyobrażam sobie. Ale wiesz, nie ma dymu bez ognia. – Malwina poklepała go po ręce. – Wina nigdy nie leży po jednej stronie. Może gdyby żona lepiej o ciebie dbała, gdyby na przykład urodziła ci dziecko…
– O kurwa, wtedy dopiero byłbym ugotowany. – Wlał w siebie kolejną lufkę. – Zresztą ona chciała dobrze, to ja jestem popieprzony. Zawsze byłem, tylko nie chciałem się do tego przyznać.
– Zawsze? – Wbiła w niego spojrzenie zielonych oczu. – Myślałam, że wzięło cię niedawno, przy Filipie. – Wspomniała imię młodego producenta „Ścieżek”, który zawrócił w głowie jej przyjacielowi.
– Przy nim przypomniałem sobie, kim jestem, a właściwie kim kiedyś byłem. Zanim stłamsiłem w sobie…
– Czyli miewałeś już wcześniej takie przygody? – dopytywała.
– Raz i było to bardzo dawno. Poderwałem Magdę na studiach, bo chciałem o kimś zapomnieć. Ona była bystra, oczytana, mieliśmy podobne zainteresowania… Wydawało mi się, że to wystarczy. Gdybym wtedy wybrał inaczej… Moja matka miała słabe serce. Nie zniosłaby tego, że jej synek jest gejem.
– Ach, tak? – Pokiwała głową ze zrozumieniem.
Znała jego sekret od dawna. Wciąż jednak miała nadzieję, że jego zainteresowanie wysokim i dobrze zbudowanym producentem „Ścieżek” jest bardziej formą artystycznego buntu, chęcią łamania konwenansów niż faktyczną fascynacją mężczyzną, i że może się nawróci. Nie żeby była pruderyjna, po prostu fascynowała ją nietuzinkowa osobowość Eustachego i uważała, że jego ostateczne przejście na drugą stronę będzie niepowetowaną stratą dla kobiecego rodu. Wśród znajomych miała takich, którzy nie gardzili żadną z płci, więc czemu i on nie miałby należeć do tej kasty.
– A wiesz, że twoja Magda mnie wczoraj nawiedziła? – rzekła Malwina.
– Jak to? Przyszła do ciebie? Skąd znała adres? – Wyraźnie się zagotował. Opuścił ciężko dłoń na blat baru. Barman myślał, że to sygnał dla niego i nalał mu następną setkę.
– W sumie nietrudno to sprawdzić. Wystarczy zajrzeć do dokumentów serialu, a ona chyba nie ma z tym problemu.
– To prawda, ale czego chciała? Pytała o Filipa? Myślę, że już się czegoś domyślała – rzekł Eustachy.
– Nie sądzę. Była pewna, że to ja mam z tobą romans. – Malwina wzruszyła ramionami. – Przyniosła mi jakąś gazetę z naszym zdjęciem. Najpierw mnie napadła, nawet mi groziła, a potem załatwiła mi większą rolę.
– Hm… umie być oryginalna.
– Mało powiedziane.
– Było jej pewnie głupio, że poszła pod niewłaściwy adres. Chciała ci jakoś wynagrodzić – wyjaśnił. – Ona nie jest jędzą – rzekł z ogromną dozą ciepła w głosie – ale trudno jej przychodzi, by powiedzieć „przepraszam”.
– Czy tobie przypadkiem nie zależy na niej nadal? – Spojrzała na niego uważnie.
– I to jest w tym wszystkim najgorsze.
„Biedak”, pomyślała Malwina. Żałowała, że dla niej nie znalazł miejsca w swoich miłosnych wielokątach, z drugiej strony uważała, że szkoda czasu na skomplikowane układy damsko-męskie. Życie jest za krótkie, więc trzeba łapać chwile. Jest tyle możliwości, tyle smaków, zapachów skóry, nie można się ograniczać. Jej matka, ciotka i babcia hołdowały zasadom monogamii i co z tego miały? Wszystkie zmarły wcześniej, nie zaznawszy smaku uniesień. Malwina postanowiła uczyć się na ich błędach. Była pewna, że obciążona dziedzicznymi chorobami sama też nie dożyje starości. Trzeba było łapać wiatr w żagle, póki pora, dlatego cieszyła się, że już niedługo wyruszy w podróż. O ile oczywiście znajdzie na wyjazd fundusze.