Читать книгу Miłość ci nic nie wybaczy - Alek Rogoziński - Страница 10

ROZDZIAŁ II

Оглавление

Jeszcze o poranku tego dnia, kiedy miał spotkać się z Donatą Gawłowską, Wiesiek Mastalerz był pewny, że nie zobaczy już w życiu nic bardziej odrażającego od dwudziestopięciokilogramowego, spożywającego mokrą karmę i śliniącego się niczym przeziębiony bobas buldoga swojej siostry. Wiesiek przetrzymał dzielnie ów widok przez całe dwie minuty, w czasie których doszedł do wniosku, że François Rabelais, twórca postaci żarłocznego potwora Gargantui, zapewne też musiał być właścicielem czworonoga tej rasy, po czym przestał odwiedzać siostrę nawet w święta Bożego Narodzenia. Kiedy jednak znalazł się przed obliczem Donaty Gawłowskiej, tamto wspomnienie wydało mu się niewartym uwagi, a nawet dość miłym. Zwalista, zaniedbana, ubrana jak bezdomna, kompletnie pozbawiona uroku, wdzięku i poczucia humoru posłanka partii Tylko Porządek siedziała przy stole w uwielbianej przez polityków restauracji „U Bożydara” i jadła coś, co wyglądało jak błoto wymieszane z kocimi bobkami. Robiła to żarłocznie, momentami nawet wydając z siebie coś w rodzaju chrumkania, a do tego tak szybko i niedbale, że większość owego cudu kulinarnego spływała jej kącikami nieco wąsatych ust, ozdobionych w dodatku symetrycznie po obu stronach dwoma potężnymi wągrami, po czym wpadała z powrotem do talerza. Już po kilkudziesięciu sekundach kontemplowania tego widoku Wiesiek poczuł, że wszystkie spożyte dziś posiłki mają ochotę opuścić jego żołądek, tyle że zamiast pokonywać zwyczajową trasę, zmieniają kierunek i zaczynają mu podchodzić do gardła. Równie odrażające było to, co w przerwach między pochłanianiem kolejnych łyżek brei wydobywało się z ust Donaty.

– No więc, kurna, do tej pory zawsze tu wygrywałam – mówiła chrapliwym, nieprzyjemnym głosem. – Bo nie miałam praktycznie żadnej konkurencji. Gdybym startowała w Warszawie, to bym, kurna, przegrała, bo tam mieszkają sami dewianci. Jakieś, kurna, feministki i tęczowi, a co najgorsze ci cholerni weganie, rowerzyści i ekolodzy. Cała ta zielona zaraza! Tfuuu…

Wiesiek, który przed spotkaniem przeczytał co nieco o programie Tylko Porządku, wiedział, że likwidacja ścieżek rowerowych, „użytecznych tylko dla patologicznej, znikomej mniejszości miłośników dwóch pedałów”, oraz obcięcie funduszy na walkę z „wyssanym z palca problemem smogu” znajdowały się w pierwszej dziesiątce postulatów owego ugrupowania. Z programu partii wynikało też, że gdyby to zależało od niej, w Polsce mieszkaliby wyłącznie mięsożerni mężczyźni oraz ich żony, pozbawione jakichkolwiek ambicji poza przygotowaniem dobrego obiadu. Jedynymi wyjątkami byłyby posłanki Tylko Porządku, pilnujące, aby reszta kobiet się nie wychylała. Pomny tej lektury Wiesiek zachował teraz kamienną twarz.

– Sam pan powiedz, kto to widział, żeby prawdziwy facet żywił się, kurna, jakąś trawą? – Część cieczy z łyżki kapnęła posłance na szarobury sweterek, wyglądający tak, jakby pochodził z odrzutów z lumpeksu, ale Donata nawet nie zwróciła na to uwagi. – Patologia! Ja bym ich, kurna, wysłała wszystkich na dwa lata do armii. Bez sensu lewactwo zniosło, kurna, obowiązkową służbę wojskową. Jakby ci niby-faceci poganiali trochę po okopach, to by im od razu wieprz i wół znów zasmakowały. To przez nich tak nie lubię, kurna, przyjeżdżać do stolicy. Siedlisko zboczeń i bezbożnictwa! Ale kiedyś i tu zrobimy porządek! No więc, jak pan wie, startuję z wiochy pod Warszawą, bo tam ludzie, kurna, mądrzejsi. Zawsze deklasowałam w tym miejscu wszystkich innych kandydatów, ale w tym roku cholerne Stowarzyszenie Czystych Rąk zgłosiło, kurna, tego całego Mazurkiewicza. I nagle okazało się, że wszyscy chcą na niego głosować. To jest, kurna, jakiś obłęd!

Mastalerz pokiwał zgodnie głową, choć w duchu wcale się nie dziwił popularności lekarza, który znany był w całym kraju, a nawet i za granicą, jako jeden z najbardziej genialnych gastrologów. Do tego jako człek błyskotliwy i obdarzony talentem krasomówczym często występował w roli eksperta w telewizji śniadaniowej i specjalistycznych audycjach poświęconych medycynie, niedawno otworzył prywatny gabinet, a jakby tego było mało, wraz ze swoim wspólnikiem prowadził hurtownię farmaceutyczną, zaopatrującą w leki znaczną część aptek w regionie, z którego teraz startował w wyborach.

– Przecież ja mam, kurna, takie zasługi! – Donata w końcu zauważyła plamę na swetrze, sięgnęła po chusteczkę, splunęła na nią siarczyście i zaczęła trzeć po ubraniu, jeszcze bardziej rozmazując tłuszcz i brud. – To dzięki mnie Stara Podkówka jako jedyne podwarszawskie miasteczko ma komunikację miejską!

Przed oczami Wieśka stanął artykuł z pierwszej strony „Dziennika Codziennego”, zatytułowany „Wozi się za nasze!” i traktujący o tym, że w wyniku działalności Donaty pojawił się w Starej Podkówce autobus-widmo, krążący niezbyt regularnie na krótkiej trasie: dom pani poseł – „Żabka” – dom pani poseł, a kosztujący gminę tyle, iż taniej wyszłaby obsługa wahadłowca „Ziemia–Mars”.

– I rozumiesz pan. Trzeba, kurna, na tego patałacha coś znaleźć. – Posłanka posłała mu w jej mniemaniu dyskretnie porozumiewawcze spojrzenie. – Jakieś brudy, które mogłabym potem wykorzystać w kampanii.

– Ma pani coś konkretnego na myśli?

– Najpierw kombinowałam, że najlepiej byłoby, gdyby przyjął jakąś, kurna, łapówkę od pacjenta – rozmarzyła się Donata. – Wtedy mogłabym go nazwać złodziejem i rozgłosić, że wszystkie te swoje biznesy zbudował, kurna, na ludzkim nieszczęściu. Albo jakby popełnił jakiś błąd i ktoś, kurna, by umarł w wyniku jego leczenia. Zrobiłabym z niego mordercę i oszusta, który tylko udaje fachowca. Zamierzam też nasłać kontrolę na jego firmę…

– To chyba nie jest moja działka… – próbował się wycofać Wiesiek.

– Wiem, wiem – Donata machnęła ręką z wyraźnym lekceważeniem dla możliwości rozmówcy i dokończyła spożywanie brei. Mastalerz miał nadzieję, że to zakończy jego wizualne męki, ale widok kelnera, niosącego deser w postaci ogromnego kawałka tortu śmietanowego, rozwiał jego optymistyczną wizję. – Powiedziałam przecież, że tak myślałam na początku. Ale niestety ten dziadyga okazał się, kurna, jakimś cholernym człowiekiem bez skazy. No i teraz muszę, kurna, pogrzebać głębiej. Właśnie to będzie pana zadanie…

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Miłość ci nic nie wybaczy

Подняться наверх