Читать книгу The Division 2. Skoro świt - Alex Irvine - Страница 6

Rozdział 2

Оглавление

AURELIO

Agent Division Aurelio Diaz wypatrzył samotnego cywila, który wszedł do Strefy Mroku tuż po dwunastej w południe. Aurelio stał na dachu, z którego roztaczał się widok na Pięćdziesiątą Ósmą i Piątą Aleję, naprzeciwko pomnika Williama Tecumseha Shermana. Zatrzymywał się tu codziennie podczas rutynowego patrolu, o ile bieżące zadania nie kierowały go w inne rejony miasta. Budynek był na tyle niski, że Diaz mógł w razie potrzeby szybko znaleźć się na poziomie ulicy, a jednocześnie wystarczająco wysoki, żeby zapewnić widok na barykady, które miały uniemożliwić wdarcie się do Strefy Mroku.

Cywilem była kobieta.

Przeskoczyła barykady i zatrzymała się za nimi, obserwując otoczenie. W pierwszym odruchu Diaz chciał sprawdzić ją w bazie rozpoznawania twarzy ISAK-a, używając specjalistycznego wyposażenia, które mieli przy sobie wszyscy agenci Division: zaawansowanych technologicznie soczewek kontaktowych, by utrwalić obraz; zegarka SHD, by zsynchronizować obrazy z soczewek oraz zamienić je w trójwymiarową projekcję oraz tak zwanej kostki ISAK-a, czyli przekaźnika komunikacyjnego umieszczonego na plecaku. Przekaźnik łączył Diaza – i wszystkich innych agentów Division – z ISAK-iem, zastrzeżoną siecią sztucznej inteligencji.

Problem polegał na tym, że kobieta przemieszczała się pod kątem w stosunku do niego i nie mógł złapać odpowiedniego obrazu jej twarzy. W każdym razie zaintrygowała go. Agenci Division mogli wchodzić i wychodzić ze strefy przez punkty kontrolne rozmieszczone wokół jej granicy, która biegła od południowo-zachodniego rogu Central Parku do Dwudziestej Trzeciej na Broadwayu, a potem dalej i z powrotem obok Grand Central Station aż do Sześćdziesiątej Piątej. W teorii nikomu innemu nie wolno było wchodzić do strefy ani z niej wychodzić pod żadnym pozorem. Strefa Mroku była jednym z pierwszych obszarów w mieście objętych kwarantanną, gdy wybuchła Zielona Trucizna, a bezradne wobec epidemii jednostki JTF odgrodziły ten teren, próbując uratować resztę miasta.

Teraz, pięć miesięcy po wybuchu zarazy, Strefa Mroku była spokojniejsza, ale nadal nie było to odpowiednie miejsce dla samotnego cywila. Często nie było to miejsce odpowiednie nawet dla samotnego agenta Division. Inne części Nowego Jorku niemal nadawały się do zamieszkania, lecz na terenie Strefy Mroku panowało kompletne bezprawie. Gorzej – strefa ta zdawała się przyciągać najbardziej świrniętych i niebezpiecznych ludzi w mieście. Gromadzili się szczególnie na jej północnym skraju, bo działania Division i JTF rozciągały się z południa na północ. Niektóre południowe okolice Strefy Mroku prawie powróciły do normalności, ale na północy nadal była to strefa wojny. A nawet gorzej niż wojny. Był to raczej rodzaj masowego psychotycznego załamania, przy czym każdy psychol był solidnie uzbrojony. Nie wspominając o wszechobecnym zagrożeniu – przyczajonym wirusie, który mógł wywołać nową falę śmiertelnych infekcji.

I oto samotna kobieta przeskakuje barykadę, by dostać się do środka. Diaz patrzył, jak przemieszcza się Sześćdziesiątą na wschód. Była spokojna i skupiona. Wiedziała, dokąd zmierza – a przynajmniej chciała, by takie wrażenie odnieśli ci, którzy ją obserwowali.

Zeskoczył na poziom ulicy i ruszył jej śladem. Wkraczasz do Strefy Mroku, oznajmił ISAK. „Tja – pomyślał Diaz – wiem o tym”. Wokół widział tylko błąkających się śmieciarzy.

Wcześniej tego ranka Diaz stwierdził, że odbębni patrol, a potem porozmawia z dowództwem JTF w bazie operacyjnej na Poczcie, czy nadal go tutaj potrzebują. Oczywiście w każdej chwili miał prawo zrezygnować. Agenci Division na podstawie prezydenckiej Dyrektywy 51 mogli działać z niemal nieograniczoną swobodą. Nie obowiązywały ich zasady dotyczące użycia siły i nie odpowiadali przed żadnym szczeblem w wojskowej hierarchii dowodzenia. Rekrutacja i szkolenie agentów przebiegały w sekrecie, a mobilizowano ich tylko w momentach krytycznych, gdy rządowi amerykańskiemu albo porządkowi społecznemu groził upadek. Przed Dolarową Grypą Diaz był nauczycielem WF-u w Waszyngtonie i miał dwoje dzieci oraz żonę, która pracowała w banku.

Wszystko to zmieniło się w Czarny Piątek, gdy jakiś szaleniec wypuścił w świat zmodyfikowanego wirusa czarnej ospy. Zrobił to właśnie tutaj, w Nowym Jorku. W ciągu paru tygodni zaraza opanowała cały glob… Żona Diaza, Graciela, umarła. Być może dotknęła dwudziestodolarowego banknotu, które zainfekowano wirusem – stąd nazwy Zielona Trucizna, Dolarowa Grypa i tak dalej – a może złapała od kogoś innego. W sumie to nieistotne. Umarła razem z milionami innych osób.

Teraz, pięć miesięcy później, nadal nie przywrócono w Nowym Jorku porządku, lecz wiosna niosła nową nadzieję. Diaz uważał, że niedługo będzie mógł opuścić miasto i wrócić do domu, gdzie czekały jego dzieci. Gdy zmobilizowano go w Waszyngtonie, przybył do Nowego Jorku tuż po tym, jak pierwsza fala agentów Division została zabita lub zbuntowała się w pełnym przemocy chaosie po wybuchu epidemii. W tamtym momencie Nowy Jork potrzebował pomocy, a sytuacja w Waszyngtonie wydawała się stosunkowo stabilna. Nie był pewien, czy tak jest nadal… W każdym razie zbyt długo przebywał z dala od Ivana i Amelii. JTF miało się nimi zająć, jednak Diaz wolałby mieć pewność.

Nadal planował wrócić do Waszyngtonu, ale zanim się odmelduje w kryjówce JTF przy Czterdziestej Piątej i Broadway i opuści Strefę Mroku, musi sprawdzić, dokąd zmierza ta kobieta i po co. Nie mógł tak po prostu pozwolić jej się tutaj kręcić w pojedynkę.

Doszła Sześćdziesiątą do Madison i skręciła na południe. W tej części Madison szalały pożary i okolica była właściwie opustoszała. W przeciwieństwie do Piątej i Park Avenue – tam łowcy i bandyci pozaznaczali i poogradzali swoje terytoria mniej więcej pomiędzy ulicami Pięćdziesiąta Drugą a Sześćdziesiątą. Granice te były płynne.

Podążając za kobietą, Diaz uświadomił sobie nagle, że wybiera ona trasę tak, by ominąć niebezpieczny odcinek Piątej i Park Avenue. Znała tę część Strefy Mroku. To wzbudziło jego ciekawość. Zainteresowała go też strzelba śrutowa Benelli Super 90 wisząca na jej prawym ramieniu obok plecaka, który wyglądał jak plecaki Division… Potężna superdziewięćdziesiątka też była ulubioną bronią agentów. Ale kobieta nie miała zegarka ani ISAK-a na plecaku. Nie była agentem. W takim razie kim?

Skręciła na zachód w Pięćdziesiątą Piątą, a u Diaza włączył się sygnał alarmowy. Na rogu Piątej Alei i Pięćdziesiątej znajdował się Kościół Prezbiteriański zajmowany przez gang wyznawców apokaliptycznego kultu. Jeśli tam dojdzie, rzucą się na nią jak stado piranii. Przyśpieszył kroku, zbliżając się na niecałe trzydzieści metrów, zanim go usłyszała i obejrzała się przez ramię. „Niezła czujność” – pomyślał. Spostrzegł, że rzut oka na wyposażenie Division wystarczył, by skategoryzowała go jako brak zagrożenia. Ciekawe. To znaczyło, że wie, że nie robi nic, czym mogłaby wywołać konflikt z agentem Division.

Nawet jeśli tak, to nadal zmierzała prosto do świątyni wyznawców kultu.

Żeby ją wyprzedzić, Diaz przeciął biegiem Madison, a potem ruszył na zachód Pięćdziesiątą Szóstą. Przedarł się przez ruiny restauracji, która spłonęła po wybuchu epidemii. Za nimi znajdowała się wąska alejka prowadząca między kościołem a wysokim wieżowcem na północy. Przeskoczył płot i stanął przed wejściem do kościoła.

Świeże zwłoki wisiały na szubienicy na dziedzińcu świątyni. Diaz odnotował w głowie, że on, albo inny agent Division, będzie musiał się tym zająć. Dziś miał jednak inną misję. Ciężkie drewniane drzwi wychodzące na Piątą Aleję otwarły się i grupa wyznawców kultu zauważyła go. Stał naprzeciwko, z lufą G36 skierowaną w dół, generalnie w ich kierunku, ale nie celując w nikogo w szczególności.

– Spokojnie – powiedział.

Minęli go wzrokiem i zobaczyli kobietę. Ona także ich zobaczyła… I dostrzegła Aurelia.

Jej reakcja zaintrygowała go jeszcze bardziej. Przecięła ulicę, by zapewnić sobie przestrzeń, ale nie spanikowała, nie zaczęła biec. Nie była zwykłym cywilem, tego Aurelio był pewien. Doszła do następnej przecznicy, trzymając się Pięćdziesiątej Piątej w kierunku Szóstej Alei. Aurelio cofnął się w stronę ulicy. Wyznawcy kultu wyszli na schody kościoła, wwiercając w niego wzrok. Widział już takie spojrzenia. Chcieli, żeby on również zawisł na ich szubienicy. „Naciśnięcie spustu G36 oszczędziłoby mnóstwa problemów” – pomyślał… Ale dopóki nie wykonali wrogiego gestu, nie byłby w stanie tego uzasadnić. Zgodnie z Dyrektywą 51 mógłby skosić całą ich grupę i nikt by słowa nie powiedział, ale Aurelio Diaz – podobnie jak i Strategic Homeland Division, w skrócie SHD – wyznawał inne poglądy. Wycofał się do prowadzącej na kościelny dziedziniec bramy, otworzył ją i wyszedł na chodnik.

– Zachowałeś spokój – stwierdził, ruszając dalej.

Nikt nie poszedł jego śladem. Gdy dotarł na róg, zobaczył kobietę na drugim końcu ulicy, niemal przy Szóstej Alei. Skręciła na północ – to go zaskoczyło. Najwyraźniej wybierała okrężną drogę do swojego celu, gdziekolwiek ten się znajdował. Choć ominięcie Piątej Alei było jak najbardziej rozsądne, to chyba nie miała pełnej informacji o terenie, bo nie zbliżyłaby się do tego kościoła.

Dokąd zmierzała?

Okazało się, że na Pięćdziesiątą Ósmą. Gdy tam dotarła, stała dłuższą chwilę, patrząc na pozbawioną znaków szczególnych frontową ścianę po północnej stronie ulicy obok garażu podziemnego. Nad otwartą fasadą powiewała poszarpana markiza. Wnętrze wyglądało tak, jakby w środku prowadzono prace budowlane. Niewiele mógł dostrzec.

Kobieta przeszła przez ulicę i weszła do środka. Diaz pomyślał, że nie kojarzy, by coś znajdowało się w tym budynku. Albo w garażu obok. Nad dawnym sklepem było kilka pięter zwykłych okien. Wydało mu się, że widzi światło w jednym z nich, ale nie był pewien, czy to nie odbicie innej szyby w wysokościowcu przy tej samej ulicy.

Diaz postanowił zostać w tym miejscu przez kilka minut i zobaczyć, co się wydarzy. Potrafił wyczuć złe zamiary u innych – bez tego nie przetrwałby w zdewastowanym Nowym Jorku – i nie wyczuwał ich u tej kobiety. Mimo wszystko przemierzyła około półtora kilometra od wejścia do Strefy Mroku, choć od celu dzieliło ją niecałe dwieście metrów. To jeszcze wzmogło jego ciekawość.

Jeśli wkrótce wyjdzie, podąży za nią aż do wyjścia ze Strefy Mroku. Po części dlatego, że uważał, że może jej się przydać eskorta, ale był też zaintrygowany. Zwykle ludzie starali się opuścić Strefę Mroku, a nie do niej wejść. Co ona tu robiła?

The Division 2. Skoro świt

Подняться наверх