Читать книгу Duchowe przyczyny chorób chronicznych - Andreas Winter - Страница 5

Choroby i dolegliwości

Оглавление

Jeśli zatem twoje własne pozytywne i częściowo nawet świadome myśli mają taki wpływ na twój organizm, że za ich pomocą możesz rozwijać mięśnie, najpóźniej teraz stanie się dla ciebie jasne, jak również cielesne dolegliwości często powstają tylko w wyniku działania podświadomych myśli. Przy pomocy odpowiednich myśli możemy też sprawić, że objawy znikną. Być może niekoniecznie doprowadzisz do uzdrowienia złamania kości czy użądlenia osy za pomocą myśli, ale wkrótce będziesz mógł z pewnością zapomnieć o chronicznych cierpieniach, ponieważ nie są żadnymi chorobami, ale objawami!

Nowa definicja choroby

Zasadniczo każdy z chroniczną dolegliwością wie, że jego problem nie może być żadną chorobą. Inaczej nie byłoby nigdy przerw ani wyjątków w dolegliwościach, a przede wszystkim przebieg choroby byłby kontynuowany w kierunku wyzdrowienia lub śmierci.

Określenie „chroniczny” pochodzi od greckiego słowa chronos nazywającego czas i oznaczało pierwotnie: powoli i ciągle się rozwijający. Pod tym pojęciem, zgodnie z nauczaniem greckiego lekarza Galena z Pergamonu (129-199 r. n. e.), należy rozumieć choroby trwające więcej niż 40 dni. Jednak wyjątkowe w przebiegu chorób chronicznych jest, że ich objawy występują okresowo (z przerwami), ale bez tendencji do wyzdrowienia ani do śmiertelności (śmierci). W przypadku prawdziwych fizycznych chorób jest inaczej. Człowiek ze złamaniem kości nie stwierdza w międzyczasie, że kość była wczoraj stabilna, a dziś jest znowu złamana. Człowiek z cukrzycą typu 1 nie doświadczy z kolei, że jego trzustka przejściowo jest w zupełnym porządku i dlatego może jeść, co chce. Prawdziwa choroba prowadzi w swoim przebiegu albo do wyzdrowienia, albo do całkowitej niewydolności organów. Dolegliwości mające podstawy psychiczne z kolei mogą powstawać długo przez lata, nie mając nieprzerwanego przebiegu, ponieważ są zależne od odczuwania człowieka, a nie od jego organicznego stanu.

Powinniśmy zatem sprawdzić, czy nasze wyobrażenie choroby w ogóle jest odpowiednie, by sensownie sklasyfikować zaburzenia psychosomatyczne. Sensowne oznacza w tym kontekście, że można znaleźć długotrwale skuteczne środki terapeutyczne i skutecznie je zastosować. Dlatego proponuję nową definicję choroby:


Choroba jest nabytym pogorszeniem funkcji organicznych o fizjologicznej podstawie, które może zostać poddane jedynie somatycznej (fizycznej) terapii.

Gdy mówimy jednak o pogorszeniu funkcjonowania, o przyczynach psychicznych, będzie chodziło nie o żadną chorobę, ale o objawy, a zatem o wyrażanie stanów emocjonalnych. Dlatego należy je leczyć nie za pomocą metod somatycznych, ale psychicznych. To samo dotyczy oczywiście tak zwanych zaburzeń zachowania, jak na przykład klaustrofobia, uzależnienie od hazardu, kompulsywne sprzątanie, lęk przed lataniem i psychiczne reakcje na traumy.

Światowa Organizacja Zdrowia – co za cyniczna i mylna nazwa! – od 1984 roku definiuje zdrowie jako „stan całkowitego cielesnego, duchowego i społecznego dobrobytu, a nie tylko jako brak choroby i kalectwa”. Choroby z kolei są zaburzeniami zarówno na cielesnym, jak również na psychicznym poziomie.

Całkowity dobrobyt? Czy kogokolwiek na naszym świecie da się jeszcze określić jako zdrowego? Raczej nie! Za pomocą tej rozciągliwej definicji można opisać każdego tak, aby przepisać mu leki – ostatecznie nie jest przecież zdrowy. Dlatego w medycynie nigdy nie przeprowadza się terapii bez medykamentów. Do tego przy terapii zaburzeń psychosomatycznych lekami często dochodzi do powstania skutków ubocznych i przesunięć objawów, ponieważ tak długo jak nieznana jest przyczyna, nie da się jej z pewnością usunąć. Zaburzenia psychosomatyczne wynikają z doświadczeń, odczuć i myśli. Myśli jednak można zmienić za pomocą informacji, nie tabletek. Ze względu na różne opinie, ogromne sprzeczności, paradoksy i nie dające się wyjaśnić wyjątki, nadszedł czas, abyśmy ponownie zaktualizowali definicję choroby. Przez samo to w przyszłości niezbyt przewidywalne leczenie medykamentami psychosomatyków i ludzi z fobiami może pójść w niepamięć, tak samo jak późnośredniowieczne leczenie kiły rtęcią.

Definicja WHO określa nas wszystkich jako wiecznych pacjentów. Dlatego musi zniknąć! Na szczęście nie jest niczym niezwykłym, że definicje, które przez dziesięciolecia uchodziły za prawdę, ze względu na nowe wyniki badań i odkrycia zostają zmienione albo nawet odwołane. Na przykład oficjalna definicja nałogu została już wiele razy przeformułowana. Określenia medyczne są często modyfikowane, więc nawet fachowcy nie zawsze znają najnowszy stan. Przyjrzyj się chociażby obchodzeniu się z poziomem cholesterolu, ciśnienia krwi czy zawartości cukru we krwi. Ktoś, kto niedawno uchodził za zdrowego jak ryba, dziś może być w obszarze ryzyka. Zawsze łatwiej jest zdiagnozować człowieka jako potencjalnie zagrożonego i w ten sposób poddać go badaniom profilaktycznym i kosztownej obserwacji.

Wcześniej powinienem być może wyjaśnić, że chcę za pomocą tej książki zlikwidować leki czy lekarzy – wręcz przeciwnie. Bez wątpienia osiągnięcia współczesnej medycyny przyczyniły się do zmniejszenia śmiertelności noworodków i do ogromnego zwiększenia długości życia. Prawdopodobieństwo śmierci w wyniku chorób i następstw wypadków nie jest dziś już tak wielkie jak jeszcze jakieś piętnaście lat temu. Cieszę się, że różne choroby można zwalczyć za pomocą medykamentów bardzo szybko i po prostu bez zmiany zachowania. Popieram też okazjonalne tłumienie objawów za pomocą leków, co wprawdzie często jest niebezpieczne, ale czasami też bardzo praktyczne, aby móc dalej brać udział w życiu społecznym, do jakiego się przyzwyczailiśmy. Uważam też za absolutnie sensowne leczenie przez medyków następstw zaburzeń psychosomatycznych, aby stworzyć u pacjenta konieczne do wyzdrowienia pozytywne nastawienie.

Uważam tylko, że do zwalczania przyczyn wszystkich psychicznych i psychosomatycznych objawów nie potrzeba żadnych leków, ale informacji. A do zdobycia informacji potrzeba albo dużo czasu, albo dużo pieniędzy. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego liczni pacjenci są zobowiązywani przez całe życie przyjmować różne leki, chociaż badania jednoznacznie wskazują, że ludzie, którzy cierpią na pozornie nieuleczalne choroby, poprzez proste, ale efektywne zastosowanie niemedycznych sposobów mogą stać się szybko i trwale zdrowi bez efektów ubocznych.

Bardzo wiele naszych cierpień wynika nie z tego, że jesteśmy wystawieni na działanie zewnętrznych wpływów fizycznych (wypadków, zatruć, bakterii itd.), ale z tego, że wpłynęły na nas psychiczne zagrożenia i dlatego nie potrzebujemy pomocy medycznej, ale psychologicznej.

Moja teoria brzmi zatem: „W przypadku choroby potrzebny jest lekarz, dla duszy potrzebny doradca duchowy”. Trafne określenie tego, kim właściwie powinien być doradca duchowy, psychoterapeuta i psychiatra to na przykład ludzki informatyk czy po prostu trener. W ten sposób stałoby się jasne, że do ich narzędzi pracy nie należą skalpele, szyny do usztywniania kości, medykamenty i strzykawki, ale wszystkie rodzaje przenoszenia informacji.

Przy pomocy tej teorii możemy w końcu upewnić się, że terapia wymaga precyzji, do której jesteśmy przyzwyczajeni w przypadku dokładnych nauk przyrodniczych, a nie zawsze szukania (z niejasnym wynikiem) igły w stogu siana, które, niestety, znamy dzięki medycynie akademickiej, niebędącej żadną nauką. Uważasz to za przesadę? Wyobraź sobie zatem, że twoje urządzenie nawigacyjne w samochodzie daje ci wskazówkę: „Jedź przez mniej więcej jedną godzinę w stronę słońca, a potem skręć w lewo, potem dojedziesz właściwie szybko na plac targowy w Monachium, a jeśli nie, spróbuj pojechać w innym kierunku”. Ta niejasność jest w medycynie czymś zupełnie normalnym, na przykład w przypadku chemioterapii czy leczenia alergii – a z pewnością nie założyłbyś, że zdrowie jest czymś bardziej skomplikowanym niż sterowana satelitarnie technika nawigacyjna.

Żyjemy w XXI wieku. Jesteśmy wyposażeni w precyzyjne badania, współczesne założenia wstępne do rozważań i zdolność adekwatnego leczenia chorób, cierpień i dolegliwości. Do tego potrzebujemy jeszcze prawdziwego zrozumienia współzależności pomiędzy ciałem i tym, co nim steruje – naszą psychiką (duchem, duszą3, polem morfogenetycznym czy jak też chcesz to nazwać).

Na szczęście w naszym społeczeństwie szybko rozwija się zrozumienie tego. W czasie ukazania się pierwszej wersji tej książki w roku 2007 musiałem delikatnie i ostrożnie wykazywać, że istnieje różnica pomiędzy ciałem a duszą, która ma się jak różnica między komputerem a programem, ale teraz wydaje się to być jasne dla wszystkich. Poza przemysłem medycznym. Próbuje on lokalizować przyczyny zaburzeń psychicznych, jak na przykład psychozy czy depresja, w mózgu i leczyć za pomocą medykamentów. Mózg jest jednak organem, a nie częścią ducha, a medykamenty są substancjami i dlatego należą do obszaru cielesności. Ze ściśle przyrodniczego punktu widzenia duch jest zorganizowaną strukturą i jest niematerialny, a zatem niecielesny. Tak samo program komputerowy, przepis kulinarny czy piosenka również składają się nie z materii, ale z informacji.

Nie można zmienić niematerialnego za pomocą środków materialnych. Nie można wpłynąć na psychikę substancjami, ale tylko przez działanie substancji – to nie jest to samo.

Wyuczone zaburzenia snu

Mój 71-letni klient Josef L. doświadczył jak drobnostka może uczynić wielką różnicę. Cierpiał na problemy z zasypianiem i zaburzenia snu; szukał możliwości, żeby po dziesięcioleciach odstawić tabletki nasenne; zgodnie z moją teorią, że prawdopodobnie nie jest chory, ale nocą przepracowuje coś zagrażającego, co przeszkadza mu w spaniu. Nie musiałem długo szukać w jego przypadku: naloty w czasie wojny w jego dzieciństwie sprawiały, że przestraszony zrywał się z łóżka. Często musiał spędzać całe noce ze swoją matką w piwnicy, aż alarm został odwołany. Ponieważ urodził się w nocy, tak czy owak był nastawiony na nocną aktywność (byłoby inaczej, gdyby wywołał bóle porodowe rano i poród nastąpiłby w dzień, wtedy byłby rannym ptaszkiem, który wieczorami jest zmęczony).

Zaburzenia snu zaczęły się w czasie, kiedy jego żona zachorowała i nocą pojawiały się u niej ataki kardiofobii. Napady w końcu ustąpiły, ale nikt nie mógł zagwarantować, że któregoś dnia nie powrócą. Dla Josefa nigdy nie nastąpiło prawdziwe odwołanie alarmu. Ponieważ jako niechciane dziecko czuł się winny wobec swojej matki, projektował to poczucie winy również na swój związek z żoną, zatem podświadomie uważał się za odpowiedzialnego za jej problemy z sercem i z tego powodu nie mógł spokojnie spać. Był więc stale w stanie pogotowia. Zmieniło się to, kiedy mogłem pokazać mu w podróży sennej (hipnoza, medytacja, głębokie odprężenie), że jego żona była niespokojna właśnie przez jego problemy ze snem i dlatego istnieje niebezpieczeństwo, że znów zachoruje na serce i miałaby o jedno zmartwienie mniej, gdyby mógł się dobrze wyspać. Rozwiązanie było takie, że teraz czyta do późnej nocy i poza tym śpi jak dziecko – bez łykania leków.

Większość z nas myśli, że potrzebujemy snu podobnie jak jedzenia i picia. Zgodzę się na przykład, że nie musimy jeść codzienne. Potrzeba snu człowieka podlega jednak ogromnym wahaniom. Inaczej niż w przypadku zwierząt nie wiadomo jest, jak długo właściwie musi spać człowiek. Na przykład słoń potrzebuje trochę ponad pięć godzin snu, krowa z kolei tyko około czterech. Delfin śpi około dwudziestu minut dziennie, a o tuńczykach mówi się, że nie śpią wcale. Kaszaloty po zaledwie ośmiu minutach snu mają znów siły na cały dzień, a ptaki wędrowne często lecą przez Atlantyk przez wiele dni nie śpiąc. Istnieje udokumentowany przypadek niedźwiedzicy polarnej z Alaski, która w 2008 roku najpierw przez dziewięć dni płynęła prawie 700 kilometrów, a potem pokonała jeszcze 1800 kilometrów po lodzie – bez snu! Dla ludzi możliwe jest obywanie się bez snu przez jakiś czas – jeśli mają ku temu dobre powody, jak na przykład Ken Henderson. Teksańczyk w 2012 roku popadł w niebezpieczeństwo na morzu i płynął przez 30 godzin. Potrzeba snu jest zależna od tego, czy czegoś chcemy albo coś musimy! Kiedy jesteś zakochany, również potrzebujesz mniej czasu na sen niż zazwyczaj, a kiedy ktoś obudziłby cię w nocy, bo wygrałeś w totolotka, byłbyś raz dwa rozbudzony!

3

Sposoby na rozwinięcie swojej duchowości za pomocą technik, takich jak oczyszczanie, aromaterapia, praca z kryształami oraz wiele innych są dostępne w książce Emmy Mildon „Dawne i nowe praktyki duchowe. Energetyczne sposoby na współczesne wyzwania”, do nabycia w sklepie www.talizman.pl (przyp. wyd. pol.).

Duchowe przyczyny chorób chronicznych

Подняться наверх