Читать книгу Tajemnicza kobieta - Анна Экберг - Страница 5
1
ОглавлениеTo mechanizm obronny, tłumaczy sobie Helene, wpatrując się w ciemny krąg, który filiżanka po kawie zostawiła na białym laminowanym blacie biurka. To mechanizm obronny sprawia, że siedzi ze wzrokiem wbitym w tak nieistotny drobiazg w chwili, kiedy cały jej świat się wali. Zmusza się, żeby podnieść wzrok, rozgląda po komisariacie, próbuje skupić na kartce, którą dał jej policjant. „Prawa zatrzymanego” jest napisane na samej górze. Ma prawo do adwokata, ma prawo kłamać, ma prawo do jedzenia i picia. I prawo do odszkodowania w wysokości ośmiuset koron, jeśli się okaże, że została niesłusznie zatrzymana i była przetrzymywana dłużej niż dziesięć minut. Jak długo już tu jest? Na pewno dłużej niż dziesięć minut.
– Przeczytała pani? – pyta siedzący naprzeciwko policjant. Młody, chudy chłopak, tuż przed trzydziestką, z trudem wypełnia mundur w ramionach. Stojący obok starszy funkcjonariusz w szarym garniturze i białej koszuli, dotąd jeszcze się nie odezwał.
– Tak.
– I nadal nie chce pani adwokata?
– Nie chcę.
Umundurowany funkcjonariusz zerka na kolegę, który odkasłuje.
– Pani Söderberg, czy wie pani, gdzie pani jest?
Helene otwiera usta, żeby odpowiedzieć, i w tym momencie dostrzega coś za oknem. Błysk światła. Policjanci też go widzą. Starszy z nich natychmiast wstaje.
– Każcie dziennikarzom odejść od okien! – krzyczy zły.
Helene odwraca głowę, nagle znów oślepia ją światło. Podnosi obie dłonie, jakby w geście poddania. Niech dostaną to, po co tu przyszli. Zdjęcie słynnej Helene Söderberg, aresztowanej, w kajdankach, upokorzonej, skończonej.
– Zabierzcie ich stąd! – krzyczy znów starszy funkcjonariusz.
Kilku młodych policjantów wybiega z pokoju, ktoś opuszcza żaluzje. Helene jest wszystko jedno. Niech fotografują do woli.
– Pani Söderberg – zaczyna jeden z policjantów, bierze głęboki wdech, poprawia koszulę. – Obowiązują nas procedury. Musimy pobrać próbkę DNA, wziąć odciski palców. Wszystko zajmie około godziny. Rozumie mnie pani?
– Będę współpracować – odpowiada Helene.
– Następnie wskażemy pani celę, w której pozostanie pani do czasu przesłuchania przed sądem.
Policjant patrzy na nią. Czegoś od niej oczekuje? Powinna coś odpowiedzieć?
– Moim obowiązkiem jest odczytać akt oskarżenia.
Helene milczy. Policjant waha się. W końcu podejmuje decyzję, sięga do kieszeni po okulary. Nieco niechętnie. Odczytuje słowa, powoli, mechanicznie, jakby zapoznawał się z instrukcją obsługi nowej kuchenki.
– Helene Söderberg, jest pani oskarżona z paragrafu dwieście trzydzieści siedem o zabójstwo Louise Andersen.
Helene podnosi wzrok, patrzy mu w oczy. To wszystko? Jedno krótkie zdanie, kilka słów. Zabójstwo. Paragraf 237. Louise Andersen. Pozostali funkcjonariusze, ci siedzący wokół stołu oraz dwie krótko ostrzyżone policjantki stojące obok ekspresu do kawy, udają, że niczego nie słyszą. Ale w komisariacie jest cicho. Wszyscy słuchają. Gdzieś dzwoni telefon, nikt nie odbiera, nikt nie chce stracić ani minuty. Bo w tym momencie dzieje się historia. O tym dniu ludzie będą opowiadać sobie latami. Wieczorem, kiedy policjanci wrócą do domów, usiądą przy stole i opowiedzą rodzinom o wydarzeniach dnia. Dzieci będą słuchać, milczące, z wielkimi oczami. O upadku potężnej rodziny Söderbergów. O zabójstwie niewinnej Louise Andersen. Helene patrzy w oczy młodemu mężczyźnie, potem starszemu. Równie dobrze może od razu zdradzić zakończenie. Zasłużyli na to.
– Jestem winna – szepcze. Czuje, jak całe powietrze zostaje wyssane z pokoju. Czas staje w miejscu. – Zabiłam ją – mówi. – Zabiłam Louise Andersen.