Читать книгу Tajemnicza kobieta - Анна Экберг - Страница 8
3
ОглавлениеBiałe stoliki lśnią w słońcu, ale tylko przez chwilę, bo Louise natychmiast nakrywa je obrusami. Greckie kolory, intensywny błękit i biel, uwielbia tę kombinację w połączeniu z czerwienią donic, w których hoduje zioła. Donice, dzieło miejscowego garncarza, odgradzają taras od ulicy. Teraz kwitnie oregano, rozsiewając wokół zapach Włoch. Louise wkłada drobne gałązki ziół do kieliszków do wódki i ustawia na stolikach. Nigdy nie stawia kwiatów, zawsze zioła. Latem taras stanowi najważniejszą część lokalu. Ulice są pełne opalonych turystów, którzy zwykle nie mają pojęcia, jak silnie opala słońce na wyspach. Ma to coś wspólnego z morzem i kątem, po jakim woda odbija promienie, ktoś próbował jej to kiedyś tłumaczyć. Tak czy inaczej, Louise zawsze używa olejku do opalania, czasem nawet jesienią. Podnosi głowę i spogląda na mężczyznę.
– Helene! – Mężczyzna mówi tak głośno, że niemal krzyczy.
Louise zerka na niego. Wygląda sympatycznie, ma na sobie jasny, dobrze skrojony garnitur, ciemne włosy. Louise odwraca się i wchodzi do środka, uśmiecha się do Joachima, który zdążył już zejść na dół. Siedzi i je, przed nim na blacie leży sterta papierów.
– Posłuchaj tego – mówi. – Masz chwilę? Już otwieracie?
– Za pięć minut.
– No więc, tytuł powieści to Droga wyjścia. A zaczyna się tak…
Joachim przerzuca leżące luzem kartki, bałagan to dobry znak. Joachim pisze szybko, szybko i dużo. Odchrząkuje i czyta:
– „Zapamięta psa. Stał na końcu stromej drogi, która prowadziła do szkoły. Każdego ranka bała się, że będzie na nią czekać. Inne dzieci nie bały się go tak bardzo jak ona, zresztą pies szczekał tylko na nią. Tak więc w wieku sześciu lat wykształciła swój pierwszy mechanizm obronny, strategię, która później miała okazać się niezwykle przydatna…” – urywa i zerka znad okularów na Louise.
– Co? Czytaj dale! Co było dalej?
– „Schyliła się, powoli, nawet na chwilę nie spuszczając wzroku z psa, wzięła do ręki kamień, największy, jaki była w stanie znaleźć, i ruszyła w stronę bestii…” – Joachim ponownie urywa. – Tak zaczyna się powieść – mówi.
– O czym jest?
– O niej. O jej miłości do mężczyzny, którego nie może mieć.
– Ale kończy się dobrze?
– Oczywiście, że nie. – Joachim się uśmiecha. – Wielka miłość nie może skończyć się dobrze. – Patrzy na nią i dodaje: – W literaturze.
Milknie i wtedy Louise słyszy, jak dziwny mężczyzna na zewnątrz coś woła i puka w szybę.
– Helene!
Powtarza imię kilka razy. Louise wstaje, wygląda zaciekawiona. Mężczyzna stoi obok drzwi, puka w szybę.
– To jakiś Szwed? – pyta Joachim.
– Chyba nie – odpowiada Louise, próbując wyrobić sobie zdanie o mężczyźnie. Nie wygląda na takiego, którzy przychodzą się awanturować. Nie sprawia wrażenia pijanego, jest schludny, gładko ogolony.
Mężczyzna uderza w szybę, tym razem mocniej.
– Porozmawiam z nim – stwierdza Joachim. Wstaje, przemierza pustą kawiarnię i otwiera drzwi.
– Helene! – Mężczyzna mija Joachima i idzie dalej.
– Zaraz, zaraz! – Joachim chwyta go za rękę, próbuje zatrzymać. Nagle Louise uświadamia sobie, że mężczyzna patrzy na nią i kieruje się w jej stronę.
– Helene! – powtarza. – To ja!
Jest wysoki, szeroki w ramionach, w głębi duszy Louise musi przyznać, że jest przystojny. Ma gęste, błyszczące włosy, grzywka opada mu lekką falą na oczy, ale nie zakrywa ich. Przeciwnie, nawet je podkreśla. Oczy ma zielone, jasne.
– Helene – powtarza cicho. Wzburzony bierze głęboki oddech. Stoi i patrzy na nią.
– Mam wrażenie, że coś ci się pomyliło, przyjacielu – odzywa się Joachim władczym tonem. Zwykle kiedy mówi, ludzie go słuchają, ale mężczyzna go ignoruje, podchodzi bliżej.
– Helene, to ja.
Joachim staje mu na drodze, mężczyzna popycha go, lekko, po prostu wykonuje ruch ręką, jednak na tyle silny, że Joachim na moment traci równowagę. Przewraca krzesło, filiżanka spada na podłogę, rozbija się. Lina podbiega do nich, chce pomóc Joachimowi wstać. Louise rozgląda się zdezorientowana, nie wie, co się dzieje.
– Helene!
Louise cofa się i wtedy mężczyzna próbuje ją chwycić. Łapie ją za lewy nadgarstek.
– Puść mnie.
– Nie poznajesz mnie? To ja, Edmund. Co się z tobą dzieje?
– Puść mnie! – Louise podnosi głos.
– Dosyć tego! Puść ją! – mówi Joachim i chwyta mężczyznę za rękę. To jednak jeszcze bardziej go prowokuje. Znów krzyczy, Louise słyszy w jego głosie desperację i złość.
Nie sprawia wrażenia zagniewanego czy niebezpiecznego, raczej nieszczęśliwego. Patrzy na Louise, tylko na nią, w jego oczach pojawiają się łzy.
– Helene – powtarza po raz kolejny. – Jesteś moją żoną, Helene.
– Coś z tobą nie tak, przyjacielu – mówi Joachim i ciągnie mężczyznę w stronę drzwi. – Lina! – woła. – Idź do wędzarni i poproś, żeby przyszli tu i nam pomogli.
– To ja, twój mąż, nie poznajesz mnie? Helene.
Ostatnie słowo sprawia, że Louise się cofa, jakby chciała uniknąć ciosu, i traci równowagę.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.