Читать книгу Nietypowa Matka Polka - Anna Szczepanek - Страница 4

Wstęp

Оглавление

Książka ta jest zbiorem anegdot i przemyśleń z różnych momentów mojego życia, którego najważniejszą i nieodłączną częścią jest moja rodzina. Pomyślałam sobie zatem, że dobrze byłoby Państwu ich przedstawić, żebyście wiedzieli, kto jest kim.

Siara – mój mąż, ojciec moich dzieci, miłość mojego życia. Facet, który po ciężkiej chorobie i wielogodzinnej operacji, nikomu się na nic nie skarżąc i nikomu nic nie mówiąc, na drugi dzień po prostu wstał i poszedł do sklepu po wafelki. Innym razem zszedł niemal po tym, jak poszarpała go mucha. Miłośnik piwa, motoryzacji i dłubania w drewnie. Jedyna osoba w naszym domu, która wie, gdzie w samochodzie jest szpera, ale za cholerę nie wie, gdzie trzymamy kakao. Typowy niemetroseksualny samiec alfa, który z kosmetyków to posiada perfum i wzdryga się na widok męskich rurek. Człowiek nie do złamania, o ogromnym potencjale. Choć chrapie i pali absolutnie wszystkie żarty.

Don Juan – mój pierworodny. Przezwisko zostało mu nadane, gdy z premedytacją zaczął wykorzystywać swój urok osobisty do czerpania korzyści materialnych. Ofiarami jego padały głównie babcie, sąsiadki i ciotki, które oczarowane niegdysiejszym bezzębnym uśmiechem i długimi rzęsami okalającymi jego wielkie błękitne oczy, tańczyły, jak im zagrał, stając się z biegiem czasu dilerkami czekolady i innych słodkości. Obecnie Don Juan ma około 185 cm wzrostu i za nic nie pozwala do siebie już mówić „Króliczku” albo nosić się w kocyku. Choć, jako że jest to nastolatek, człowiek czasem wybrałby celowo do noszenia ten śliski. Codziennie sprawia, że czuję się jak starsza siostra Beaty Tyszkiewicz. Jego pasją są książki, muzyka i programy do obróbki graficznej, a powołaniem – zostać gwiazdą. Jest niezwykle uroczym chłopakiem. Często żartuje, np. „Mamo, mogę obejrzeć Grę o tron?” albo „Mogę sobie zrobić maraton grania na x-boxie i nie spać do rana?”, tudzież mój ulubiony żart: „Mamo, potrzebuję kasy…”. No, boki zrywać! Przezabawny dzieciak mi się trafił.

Szara Eminencja – jest o dwa lata młodszy od Don Juana i jak sama ksywa wskazuje, to tak naprawdę on rządzi w naszym domu. Przez babcię zwany pieszczotliwie „Geniuszem”, przez swoją wychowawczynię: „Gentle Giant”. Ma ogromny zasób wiedzy, która sprawia, że w szkole wymiata z łatwością. Odziedziczył w stu procentach moje poczucie humoru. Za każdym razem gdy zatapia się w absurdzie albo ironizuje z łatwością, łezka kręci mi się ze wzruszenia w oku. Pięknie rysuje, lubi grać w nogę, musieliśmy postawić zasieki, żeby go oderwać od „World of tanks”. Jest dzieckiem niezwykle dojrzałym, ze stalowym kręgosłupem moralnym i ogromnymi pokładami empatii. Gdybym miała opisać jego charakter jedną anegdotką, wybrałabym tę: pojechaliśmy na wakacje i Siara przechodził kryzys nerwowy, bo uprawiał na swojej profesjonalnej wędce rybną pedofilię, czyli wyławiał tak małe sztuki, że zaraz wpuszczał je na powrót do jeziora. Tymczasem Szara Eminencja, aby ojciec popadł w kompleksy chyba, złapał przy nim, na kijek, całkiem sporego okonia. No i zaczęły się propozycje, co zrobić z rybą:

– Zjemy ją z grilla – krzyknął Don Juan. – Pokropimy cytrynką, posypiemy ziołami, położymy masełko, zawiniemy w folię i sruuu.

– Tak, ale najpierw musimy ją oczyścić i wypatroszyć – powiedział ich mały kuzyn, Wojtuś. – No wiecie, trzeba jej wyjąć flaki... dużo flaków... i oczy... i flaki.

Na co Szaremu, który miał wtedy około czterech lat, puściły nerwy.

– To moja ryba! – krzyknął. – Wypuścimy ją! Ona też chce żyć! Czy ktoś pomyślał w ogóle o tym, że ona też ma gdzieś dom! Matkę! Rodzinę! Dzieci!

Stifler – niemal osiem lat młodszy od Szarej Eminencji. Najbardziej pogodny i wyluzowany gość, jakiego znam, któremu 80% czasu wydaje się, że jest prawdziwym Superbohaterem. Codziennie rano mam średnio 30 sekund na kapnięcie się, kim jest danego dnia. Ściągam go z mebli pod sufitem – Spider Man. Obracam go tak, żeby nie zwisał z łóżka do góry nogami, bo robi się purpurowy – Batman. Lata z pokrywką od garnka – Kapitan Ameryka. Lata z tłuczkiem do mięsa – Thor itd. Wulkan pozytywnej energii. Wiecznie w ruchu. Oddany fan Jurka Owsiaka i książek. Śmiertelny wróg Venoma, Bizarra, Jokera i brukselki. Kwintesencja dziecięcej pomysłowości. Uwielbia rysować i budować z Lego.

Szeregowy – prawie cztery lata młodszy od Stiflera, zatem najmłodszy z Pingwinów (if you know what I mean). Najbardziej pogodny bobas ze wszystkich bobasów. Szalenie przystojny, choć obiektywnie rzecz biorąc, póki co: mały, gruby, prawie łysy, z kilkoma zębami na krzyż i płaskostopiem. Niedawno nauczył się chodzić. Nie wiem, kiedy nauczył się uciekać. Ma niesamowite zdolności wokalne. Jest hybrydą Jamesa Hetfielda i Zenka Martyniuka, co szczególnie boleśnie odczuwamy między drugą a trzecią w nocy, gdy przebudza się na mleko. Kocha wszystko, co robi „brum brum”, „pip pip” oraz „miau miau”. Umie też już głaskać koty bez próby oskalpowania ich, za co każdorazowo domaga się oklasków. Obecnie jesteśmy na etapie, gdzie wyklaskaliśmy pewnemu artyście ze trzy kolejne płyty.

Nietypowa Matka Polka

Подняться наверх