Читать книгу Tysiąc kawałków - Anna Ziobro - Страница 3

Listopad 2013 roku

Оглавление

Wycieraczki miarowym rytmem odgarniały z przedniej szyby marznącą mżawkę, która na szosie formowała się w cienką warstwę lodu. Intensywny, choć drobny opad ograniczał widoczność na pogrążającej się w wieczornym półmroku drodze. Temperatura spadła poniżej zera, zwiastując rychłe nadejście zimy. W samochodzie było jednak ciepło i przytulnie. W powietrzu unosił się subtelny zapach cytrynowego odświeżacza, a z głośników płynęła kojąca muzyka instrumentalna.

Daniel uważnie prowadził auto po śliskiej nawierzchni i choć do przejechania zostało kilka kilometrów, wiedział, że zajmie to dłużej niż zwykle. Patrząc na drogę, starał się opanować gonitwę myśli, które bezwiednie zalewały jego umysł. Przypuszczał, że jeśli skupi się na kierownicy, drążku do zmiany biegów i prędkościomierzu, uda mu się odwlec w czasie moment, w którym będzie musiał stawić czoła swoim podejrzeniom.

Obok niego na fotelu pasażera siedziała Julia. Jej długie, jasne włosy swobodnie spływały na ramiona, układając się w miękkie fale. Lekko rozchylone usta były starannie pomalowane bordową szminką, a orzechowe oczy i wyraz twarzy o nieco orientalnym wyglądzie zdradzały, że zatopiła się we własnych myślach. Stanowiła przy tym zachwycający obrazek. Była klasyczną pięknością, idealną żoną i najwyższym dobrem, dla którego Daniel był skłonny zmieniać samego siebie, zatracić się w miłości i zapomnieć, że kiedyś zwyczajnie istniał.

Julia w milczeniu obserwowała krajobraz za oknem, od czasu do czasu spoglądając ukradkiem na prowadzącego samochód męża. Kiedy na prostym odcinku na moment podchwycił jej spojrzenie, pogładziła się znacząco po brzuchu.

Wiedział, że nie czuła nigdy silnego instynktu macierzyńskiego. Uważała, że dziecko zburzy ich idealny świat, odbierze wspólnie przesypiane noce i sprawi, że on będzie musiał podzielić swoją miłość na dwoje. To wszystko nie pasowało do planu ich wspólnego życia i Julia długo nie chciała słyszeć o powiększeniu rodziny. W końcu jednak zaszła w ciążę, a Daniel oszalał ze szczęścia. Niestety, nie pozwoliła mu na jawne wybuchy radości, bo wywoływały w niej irytację. Na pytania, jak się czuje, odpowiadała z niechęcią, a na kolejną wzmiankę o mającym pojawić się na świecie dziecku natychmiast zmieniała temat. Uciekała przed jego dotykiem i nie chciała, żeby oglądał ją nago. Starał się być delikatny i wyrozumiały, ale coraz mniej rozumiał jej zachowanie.

Kilkanaście minut temu poszczególne elementy układanki, wyłaniane z najciemniejszych zakamarków umysłu, zaczęły jednak układać się w całość. Obraz stawał się zbyt wyraźny, by można było go ignorować. Oprócz mokrej szosy i odbijających się na jej powierzchni świateł latarni i przejeżdżających samochodów przed oczami wirowało mu kilka cyfr i liter, które zasiały w jego umyśle niepokój. Przypuszczał, że jeśli zacznie analizować fakty, uzyska przygnębiającą pewność.

Po raz kolejny rzucił Julii spojrzenie, które przeszyło ją na wylot. Chciała odeprzeć ten wzrok, musnąć delikatnie jego dłoń lub powiedzieć cokolwiek, by spojrzał na nią inaczej. Nim jednak otworzyła usta, z przerażeniem dostrzegła, że prosto na nich pędzi czerwony SUV. Jadąc z przeciwnego kierunku, auto najprawdopodobniej wpadło w poślizg i zjechało na ich pas. Kierowca usiłował manewrować, ale pojazd tańczył na lodzie w rytm własnej melodii, której głównym akcentem był przeraźliwy pisk opon, tworząc prawdziwy Devil’s dance.

– Kurwa mać! – krzyknął Daniel, w ostatniej chwili odbijając na pobocze i unikając zderzenia z SUV-em, w starciu z którym ich złota honda o opływowej sylwetce i delikatnej karoserii nie miałaby najmniejszych szans.

Julia zamknęła odruchowo powieki. Zawsze wyobrażała sobie, że w takich chwilach życie przelatuje przed oczami, a człowiek z przerażeniem stwierdza, że za moment może wszystko stracić. Zanim zdążyła jednak pomyśleć o własnym życiu i tym, co zaryzykowała przez krótką chwilę zapomnienia, usłyszała głuchy trzask, a zaraz po nim brzęk rozbitego szkła i poczuła odłamki na swoich dłoniach. Skuliła się i zacisnęła powieki jeszcze mocniej, jednak nic więcej się nie wydarzyło. Oprócz kilku odłamków szkła nie spadł na nią żaden cios.

– Daniel… – odezwała się w końcu niepewnie, nie otwierając oczu, ale w powietrzu zawibrowała tylko głucha cisza.

Tysiąc kawałków

Подняться наверх