Читать книгу Futbol jeszcze bardziej obnażony - Anonimowy Piłkarz - Страница 6
WSTĘP
ОглавлениеOstatnie kilka lat to dla mnie katorga. Kłóciłem się z klubami, trenerami i prezesami, jednocześnie zmagając się z myślą, że nieubłaganie zbliża się koniec mojej kariery. Jestem w miarę młody i mógłbym jeszcze trochę pograć, ale nadeszła pora, żeby zająć się czymś innym. Mój następny krok, jeżeli zbiorę siły, żeby się na niego odważyć, jest ważny z kilku powodów, między innymi finansowych. Przede wszystkim jest jednak istotny dla mojej psychiki, ponieważ ostatnimi czasy sam jestem swoim największym wrogiem. Mimo wszystkich tych leków na depresję, z którą walczę od ponad dziesięciu lat, coraz trudniej jest mi spędzić cały dzień bez myśli typu: „Kurwa, na co mi to wszystko?”.
Wiem, że niełatwo będzie otworzyć nowy rozdział – nie dlatego, że będę tęsknił za grą w piłkę, ale raczej dlatego, że inni ludzie nie będą mi pozwalali o niej zapomnieć. Byłem na spotkaniach biznesowych, na których omawialiśmy świetne projekty i ciekawe pomysły, w tym strony internetowe, wynalazki, produkty i tak dalej. Wszystkie te spotkania miały jeden wspólny mianownik: nieważne, czy rozmawiam z inwestorem, dyrektorem generalnym, czy projektantem, po dziesięciu minutach rozmowa przeradza się w pogawędkę o piłce, a to sprawia, że czuję się jak smutny klaun, ktoś, kto istnieje tylko po to, żeby zabawiać resztę. To główny powód, dla którego zdecydowałem, że jeśli mam mówić o futbolu, to będę to robił na własnych warunkach. Jeśli ludzie będą uważali to za ciekawe – w porządku. Jeśli nie – żaden problem. Tak narodził się Anonimowy Piłkarz.
Najbardziej jara mnie to, że jako Anonimowy Piłkarz mogę pokazywać, jak naprawdę działa ten „piękny” sport. Zamierzam kontynuować ten kierunek w tej książce. Nie chcę operować banałami, ale niektórych rzeczy naprawdę nie dowiesz się nigdzie indziej.
Jednak nie mogę mówić o piłce bez żadnego kontekstu – muszę też opowiedzieć trochę o swoim życiu: o tym, skąd pochodzę i jak to się stało, że jestem… inny, jak mogliby to ująć niektórzy. To piłkarski eufemizm słowa „kutas” i grzeczny sposób trenera na wytłumaczenie mojemu agentowi, że wyglądam na kogoś, kto będzie wzniecał konflikty i nie będzie pasował do jego zespołu. To prawda, robiłem rzeczy, z których nie jestem dumny, ale nigdy nikogo nie zapewniałem, że jestem harcerzykiem.
Muszę przyznać, że życie piłkarza było dla mnie prawdziwym objawieniem. Doświadczyłem wszystkiego, czego może doświadczyć zawodowy piłkarz w trakcie ponaddziesięcioletniej kariery. Poznałem też sporo wspaniałych historii. Niektóre nadal sprawiają, że płaczę ze śmiechu. Udało mi się zaszantażować kilku piłkarzy, żeby opowiedzieli mi je jeszcze raz na potrzeby tej książki i mam nadzieję, że spodobają wam się tak bardzo jak mnie. Szacunek dla nich za to, że pozwolili mi się na nie powołać, bo zdążyłem już się nauczyć, że nakłonienie piłkarza do współpracy to nie taka prosta sprawa. Jeśli chodzi o moje własne wspomnienia, zmieniłem lub ominąłem kilka szczegółów, żeby chronić winnych.
Nie wszystkie historie opowiadają o wydarzeniach z boiska. Są to po prostu różne sytuacje, które spotkały profesjonalnych piłkarzy. Niektóre są śmieszne, a niektóre niesłychanie smutne i zależnie od tego, jaki jest twój pogląd na piłkarzy, możesz śmiać się z tych smutnych i smucić przez te śmieszne. Moja ulubiona dotyczy bardzo drogiego jachtu, który zwisa, opierając się tylko o rufę, ze skraju pomostu – kiedy tylko sobie to wyobrażam, zaczynam się śmiać, a piłkarze, którzy przy tym byli, uwielbiają o tym opowiadać.
Ta książka mówi też o mojej wyprawie w poszukiwaniu jakiegokolwiek sensu życia oraz nowej pracy. Nie lubię trwonić energii na coś, co miałbym robić wyłącznie dla pieniędzy albo dla zabicia czasu. Chcę czegoś więcej. Jak wiecie, jeśli czytacie moje artykuły, zazwyczaj opisuję punkt, w którym akurat znajduje się moje życie. Mam nadzieję, że zainteresuje was to, jak poszło mi z pisaniem na inne tematy, nieważne, czy chodzi o przypadkowe spotkanie w kawiarni z fizykiem kwantowym, czy o dziwny sen wywołany kilkudniową chandrą.
Poza tym zamierzam opowiedzieć o tym, co wydarzyło się od lata 2012 roku, kiedy opublikowałem swoją pierwszą książkę – Futbol obnażony. Moje życie ma nawyk nabierania niewyobrażalnej prędkości i zmierzania w nieprzewidywalnych kierunkach właśnie w tych chwilach, w których myślę, że w końcu będę miał moment na wzięcie oddechu.
W 2012 roku podpisałem kontrakt, którego się nie spodziewałem. Klub nagle stracił piłkarza w okolicznościach, których nie mogę opisać, i poprosił, żebym zapełnił lukę do czasu, aż wróci. Jeśli mam być szczery, to wcale nie chciałem tam przechodzić, ale właściciele – poza tym, że byli bardzo przekonujący – są też moimi bardzo dobrymi przyjaciółmi. Radość, jaką dał mi sezon w tym klubie, była czymś, czego nie doświadczyłem od lat. Na krótką chwilę przypomniałem sobie, dlaczego kochałem futbol.
Zanim podpisałem umowę, zadzwoniłem do kolegi pracującego w dużej firmie produkującej buty, żeby wysłał mi najnowszą parę tych kolorowych, plastikowych koszmarków, które zaprojektowali. Zawsze był dla mnie miły, mimo że teraz wszyscy mają w dupie, w jakich gram korkach, a już szczególnie mamuśki, które kiedyś co pięć minut pytały mnie o nazwę modelu, żeby kupić taki sam swoim synom. Ale kiedy je założyłem, poczułem się jak w domu – ten zapach, dotyk, rytuał wkładania ich na stopę i zaciskania sznurowadeł, ucisk naprężającej się skóry… To było to. Pomyślałem sobie: „Właśnie kiedy myślałem, że to koniec… oni biorą mnie z powrotem”.