Читать книгу Damy z Cavendon Hall - Barbara Taylor Bradford - Страница 10
ROZDZIAŁ TRZECI
ОглавлениеOgród był tak piękny, że aż zapierał dech w piersiach. Pokrytą wspaniałymi kwiatami skarpę otaczał niski żywopłot z ligustru.
Charlotte Swann uśmiechnęła się z zadowoleniem, czując przypływ dumy. To jej cioteczny siostrzeniec Harry stworzył ten cudowny ogród w bladozielonym salonie południowego skrzydła.
Przypomniała sobie wewnętrzny ogród, który sama jakiś czas temu urządziła w tym samym pokoju. Dokładniej rzecz biorąc, trzynaście lat temu, a zaaranżowano go na najważniejszy bal tamtego lata, doroczny wieczorek z tańcami, na który zaproszono arystokrację z całego hrabstwa.
Tamten wieczór był pamiętny z wielu powodów, a lady Daphne oszołomiła wszystkich swoją niezrównaną pięknością i suknią z niebieskozielonych paciorków koloru morza. Wszyscy rozprawiali o tym przez wiele tygodni, a Charlotte nigdy nie zapomniała, jak wyglądała Daphne tego wieczoru.
Wróciła myślą do Harry’ego – jaka szkoda, że zmieniły mu się zainteresowania. Był tak utalentowanym ogrodnikiem, z wielkim wyczuciem formy i koloru; jej zdaniem ogrody urządzane przez niego stanowiły dzieła sztuki.
Niestety stracił zainteresowanie projektowaniem ogrodów. Zapragnął zostać zarządcą majątku, entuzjazmował się perspektywą pracy z Milesem i uczenia się od Alexa Cope’a, który dwa lata temu zastąpił na stanowisku zarządcy Cavendon Jima Watersa.
Bunt Harry’ego miał miejsce na początku roku; wstrząsnął jego ojcem. Walter poczuł się zdradzony, kiedy zdał sobie sprawę, że jego syn rozważa opuszczenie Cavendon.
Jego matka, Alice, nie była aż tak zaskoczona. Od momentu, kiedy Harry wrócił z wojny, wiedziała, że wyraźnie się zmienił pod wpływem okropności, jakich był świadkiem na froncie.
Doświadczenia wojenne zmieniły wszystkich, którzy powrócili, nawet jej męża. Jednak o ile Walter stał się bardziej refleksyjny, to jego syn nabrał niezależności i ambicji; uznał, że społeczeństwo jest mu coś winne.
To Cecily poprosiła Charlotte o interwencję w tej sprawie, i wystarczyło, że zamieniła kilka słów z lordem Mowbray, a potem z Alexem Cope’em, by Harry zaczął się wspinać po drabinie awansu w Cavendon.
– To co, podoba ci się, ciociu?
Charlotte aż podskoczyła, słysząc niespodziewanie głos Harry’ego. Odwróciła się – stał niedbale oparty o futrynę z pytającym wyrazem twarzy.
– Bardzo – odparła. – Jest pięknie, Harry, przeszedłeś samego siebie.
– Sądzę, że odziedziczyłem tę odrobinę talentu po tobie, ciociu Charlotte.
– Och, jesteś znacznie lepszym ogrodnikiem niż ja, prawdziwym profesjonalistą. To miło z twojej strony, że poświęciłeś tyle czasu i zachodu, żeby stworzyć to cudo. Dziękuję, Harry.
– Sprawiło mi to przyjemność i było czymś w rodzaju podziękowania za to, że pomogłaś mi zażegnać konflikt z ojcem – stwierdził, wchodząc do pokoju. – Chciałbym cię o coś zapytać… – Przerwał, jakby się wahał, czy nie zmienić zamiaru. Nie dokończył zdania. Stanął obok jej krzesła, wyraźnie w rozterce.
– Stało się coś złego, Harry? – spytała. – Wyglądasz na zmartwionego.
– Nie jestem zmartwiony, ale zaciekawiony. Zastanawiałem się, czemu poprosiłaś Ceci, żeby pomogła Milesowi w organizacji tych przyjęć. Czy nie mógłby załatwić tego z którąś ze swoich sióstr?
– Daphne jest zbyt zajęta, Dulcie za młoda, a DeLacy zbyt przygnębiona. – Charlotte pokręciła głową. – A co do Diedre, jest zbyt wyrafinowana intelektualnie, by powierzyć jej tak przyziemne sprawy jak organizacja rodzinnego zjazdu. Uważałam, że Miles potrzebuje wsparcia, więc pozostała tylko Ceci.
– Biedny Miles. Współczuję mu, że będzie musiał współpracować z moją siostrą. Nabawi się odmrożeń.
Charlotte roześmiała się i potrząsnęła głową. Uwaga Harry’ego była trafna – zawsze potrafił znaleźć błyskotliwą ripostę.
– Miałam jednak jeszcze jeden powód – przyznała.
– Tak też myślałem – stwierdził Harry. – On jest teraz strasznie wyczerpany i poobijany. Potrzebuje trochę dobroci. A Ceci będzie dla niego dobra, choć wiem, że w głębi duszy wciąż jest na niego zła.
Charlotte przyjrzała mu się uważnie i pomyślała, że chwilami jest bardzo przenikliwy. Ale cóż, znał dobrze siostrę i przyjaźnił się z Milesem od dzieciństwa, razem tu dorastali.
– Przyszło mi do głowy, że być może sporo ryzykuję, kontaktując ich ze sobą – powiedziała. – Ale potem doszłam do wniosku, że oboje są dorośli. Wystarczająco dojrzali, by poradzić sobie ze sobą i swoimi problemami.
– Rzeczywiście. – Harry podszedł do kwietnika, przyjrzał mu się, zerwał zwiędły kwiatek i schował go do kieszeni. Nie patrząc na ciotkę, mruknął: – Spodziewasz się jakichś kłopotów, prawda?
– Szczerze mówiąc, nie jestem pewna. Może będzie dużo pomruków i ponurych ostrzeżeń, z tym da się wytrzymać. Ale jeśli trzeba opanować trudną sytuację, nie znajdzie się nikogo lepszego od Cecily. Potrafi zająć neutralne stanowisko i działać racjonalnie. Zawsze mówiłam, że byłaby niezłym dyplomatą: jest naprawdę świetnym negocjatorem.
– Kto jest dobrym negocjatorem? – spytała od progu lady Dulcie. Weszła do pokoju, wyglądając przepięknie w bladożółtej letniej sukience. W wieku osiemnastu lat była taka sama jak w dzieciństwie: bezpośrednia i wygadana. Już nie bała się Diedre, ale w towarzystwie najstarszej siostry zachowywała czujność. Była pewna siebie, towarzyska i wybitnie inteligentna.
Charlotte zastępowała jej matkę; wychowywała ją do spółki z nianią Clarice i Daphne. Te trzy kobiety wywarły największy wpływ na jej życie.
Uśmiechnięta od ucha do ucha wpadła wprost w rozłożone ramiona Charlotte. Uściskały się, a potem stanęły twarzą w twarz.
– Miło panią widzieć, cieszę się, że pani wróciła. Ale w Londynie też było dobrze? – odezwała się Charlotte.
– Tak, panno Charlotte, naprawdę znakomicie się czułam u cioci Vanessy. Bardzo mi pomogła w studiach, ale jestem szczęśliwa, że wróciłam do domu. – Zerknęła na Harry’ego, który nie mógł oderwać od niej oczu, i lekko się zarumieniła. – Cześć, Harry, cieszę się, że cię widzę.
Harry skinął głową, wyraźnie szczęśliwy.
– Witamy w domu, lady Dulcie – wykrztusił wreszcie. W obecności najmłodszej córki hrabiego jak zwykle zapominał języka w gębie. Była taka piękna, że kręciło mu się w głowie na jej widok. Uwielbiał ją skrycie, marząc o tym, by ją lepiej poznać.
– Proszę spojrzeć, jaki piękny ogród stworzył Harry, lady Dulcie – przejęła inicjatywę Charlotte. – Jest wspaniały, nieprawdaż?
– Nigdy nie widziałam czegoś podobnego – odparła Dulcie. – Gratulacje, jesteś prawdziwym artystą – zwróciła się do Harry’ego. Roześmiała się nagle. – Teraz sobie przypominam, widziałam podobny wiele lat temu, kiedy miałam pięć lat. Wpadłam tu, cała umazana czekoladą, tuż przed rozpoczęciem wielkiego balu.
Charlotte uśmiechnęła się, wspominając ten incydent. Nie było jej przy tym, ale następnego dnia opowiedziano jej ze szczegółami o wszystkim.
– Żadna z pań nie mogła do pani podejść, bo była pani cała w czekoladzie. Tak mi przynajmniej mówiono. Bały się, że czekolada znajdzie się na ich sukniach.
Dulcie uśmiechnęła się szeroko.
– Gdzie jest Daphne? Może pani wie, panno Charlotte? Nie mogę jej znaleźć.
– Jestem pewna, że wróciła już do oranżerii. Wybierała się tam, żeby sprawdzić plan rozmieszczenia gości.
– No to idę tam, jak tylko się dowiem, kto jest tym dobrym negocjatorem.
– Jak to kto? Oczywiście Cecily – odparła Charlotte.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.