Читать книгу Wojny konsolowe. - Blake J.Harris - Страница 6

Prolog

Оглавление

Rok 1987. Tom Kalinske znalazł się na rozdrożach. Znaczną część swojego zawodowego żywota spędził w firmie Mattel, w której odniósł zawrotny sukces, z kiepsko sprzedającej się lalki Barbie czyniąc przynoszącą miliardy ponadczasową markę. Doceniając jego potencjał, firma namaściła go na kolejnego prezesa, lecz niedługo po objęciu fotela zaledwie 38-letni mężczyzna został wciągnięty w niebezpieczne korporacyjne przepychanki. Ponieważ nie mógł znaleźć wyjścia z impasu, Kalinske uznał, że zamiast prowadzić wojenkę wewnątrz własnej firmy, woli przenieść ją gdzie indziej. Dlatego też przekazał zwierzchnictwo nad Mattel swojemu rywalowi i objął stanowisko prezesa konkurencji: Universal Matchbox.

Choć resoraki Matchbox od zawsze szły łeb w łeb z marką Hot Wheels od Mattel, firma zaczęła zaliczać ogromne straty, w związku z czym powołano zarząd komisaryczny. Kalinske był tego świadomy – po części to rzeczone kłopoty przyciągnęły go do tej pracy – lecz atrakcyjna perspektywa zmierzenia się z goliatem nie ułatwiała zadania, które miał przed sobą. Żeby jednak doprowadzić do porządku broczącą krwią firmę i rzucić Hot Wheels do wyścigu po pieniądze (nie oddając przy tym pola Mattel), musiał dokonać restrukturyzacji. I to szybko. Kolejnych parę lat spędził, podróżując po świecie i wdrażając swoje ambitne plany, których częścią było przeniesienie całej produkcji do oferujących tanią siłę roboczą krajów azjatyckich.

Do 1990 roku udało mu się osiągnąć tyle, że jego strategię uznano za efektywną, i Matchbox ponownie zaczął liczyć się na rynku. Firma nadal zostawała daleko w tyle za Mattel, ale osiągała już przychód rzędu 350 milionów i po raz pierwszy od lat wyszła na plus. Samochodziki od Matchboxa sprzedawały się na całym świecie poza, z niewiadomych przyczyn, Hiszpanią. Dlatego Kalinske wybrał się tam, żeby sprawdzić, o co chodzi.

Po przylocie do Barcelony wskoczył do taksówki i udał się na spotkanie z dystrybutorem odpowiedzialnym za sprzedaż resoraków Matchbox na terytorium Hiszpanii. Nie chciał się błaźnić próbą wymowy adresu, więc po prostu podał kierowcy wizytówkę. Ten tylko spojrzał na kartonik, zobaczył logo firmy, pokiwał głową i ruszył. Kalinske był zaskoczony. Przecież dystrybutor miał tylko niewielkie biuro, więc jakim cudem kierowca taksówki wiedział, dokąd jechać po pojedynczym rzucie okiem? Kalinske zaczął wciskać mężczyźnie wizytówkę, ale ten zbył go machnięciem ręki.

– Matchbox, sí – uparcie powtarzał.

Kalinske był zmieszany, lecz uznał, że to nie on jest przecież taksówkarzem i skoro jego kierowca upiera się, że wie, dokąd jechać, to znaczy, że wie. Rozsiadł się na tylnym siedzeniu i cieszył się panoramą Barcelony, próbując sobie przypomnieć, czy w Hiszpanii daje się napiwki. Po niedługiej jeździe zatrzymali się przed dużym, żółtym budynkiem. Kalinske wysiadł z taksówki i porównał adres z tym widniejącym na wizytówce. Nie pasował. Łamanym hiszpańskim próbował wykłócać się z kierowcą, że coś jest nie tak, lecz tamten nie ustępował i twierdził, że są na miejscu. Gdy tylko Kalinske wszedł do środka, zdębiał. Budynek okazał się bowiem zakładem przemysłowym wypluwającym z siebie tysiące odlewanych pod ciśnieniem modeli autek Matchbox. Ale przecież osobiście przeniósł produkcję do Azji! Czemu więc małe, lśniące samochodziki zjeżdżały z pordzewiałej taśmy produkcyjnej w Hiszpanii? Czy to dlatego nie osiągali tutaj zysku? Kto to przyklepał?

Kalinske zaczepił pierwszego napotkanego pracownika i, ponownie posługując się łamanym hiszpańskim, zapytał, czy może skorzystać z telefonu. Dobył kartę, której używał, gdy dzwonił do żony, i wykręcił numer Davida Yeha, swojego partnera biznesowego z Hongkongu.

– Co tam, Tom? – zapytał Yeh. – Doleciałeś cało do Barcelony?

Kalinske nie tracił czasu na pogawędki.

– Myślałem, że przenieśliśmy produkcję do Azji. Całą.

– Bo tak zrobiliśmy.

– To dlaczego mamy fabrykę w Hiszpanii?

– Ale my nie mamy fabryki w Hiszpanii.

Kalinske rozejrzał się po hali. Samochodziki nadal zjeżdżały z taśmy.

– Kiedy ja jestem w Hiszpanii i stoję w fabryce.

– Kurwa mać! – wypsnęło się Yehowi. – Tom, zabieraj się stamtąd i dzwoń po policję.

Kalinske popatrzył na ludzi wokół. Poczuł na sobie dziesiątki nieprzychylnych spojrzeń, a chwilę później paru Hiszpanów ruszyło w jego stronę. Nawet się nie rozłączając, Kalinske wybiegł na ulicę, wskoczył do taksówki i wykrzyczał jedno z nielicznych znanych mu tamtejszych słów:

– Vámonos!

Kazał kierowcy jechać bezpośrednio na policję, która niedługo potem przeprowadziła nalot na, jak się okazało, założoną przez hiszpańskiego dystrybutora fabrykę. Niespodziewana, pełna nagłych zwrotów akcji przygoda pozwoliła Kalinskemu wysnuć następujące wnioski:

1 Ej, nasze resoraki schodzą w Hiszpanii, choć na tym nie zarabiamy.

2 Gdyby nie kierowca, mroczny sekret nigdy nie wyszedłby na jaw.

3 Chyba muszę odejść z Matchboxa i zająć się czymś innym.

Lecz choć odkrycie nielegalnej fabryki faktycznie posłużyło za swoisty katalizator, nie był to najważniejszy czynnik, który zadecydował o odejściu Kalinskego z firmy. Uznał on po prostu, że samochodziki Matchbox nigdy nie będą jak Hot Wheels. Nie mają szansy stać się numerem jeden, nie rozrosną się na tyle, aby mógł udowodnić właścicielom Mattel, że się mylą. Musiał szukać szansy gdzie indziej… ale gdzie?

Zagubiony, sfrustrowany i niepewny, co robić dalej, Kalinske odciął się od świata i zaszył w domu. Niemalże doprowadził do perfekcji sztukę pustelnictwa, jednak jego żona Karen postanowiła wkroczyć do akcji.

– Musisz się wreszcie ruszyć – tłumaczyła. – Zgadnij, co wymyśliłam: zabierasz rodzinę na wakacje!

Karen, jego głos rozsądku, ponownie się nie myliła. W lipcu 1990 roku Kalinske i jego najbliżsi polecieli na Hawaje, gdzie Karen cieszyła się plażą, a ich trzy córki z radością budowały (i niszczyły) zamki z piasku. Tom z kolei starał się nie myśleć o milionie rzeczy naraz.

Dokładnie tego mu było trzeba. Lecz w połowie urlopu zjawił się niespodziewany gość…

Wojny konsolowe.

Подняться наверх