Читать книгу Chłopięca wojna. Pamiętnik z Powstania Warszawskiego - Bohdan Hryniewicz - Страница 8
Od Autora
ОглавлениеPisząc dedykację dla mojego starszego brata Andrzeja – i wszystkich dziewcząt i chłopców, którzy zginęli w ciągu 63 dni Powstania Warszawskiego – automatycznie napisałem: oddali życie za Polskę. Nie ulega wątpliwości, że w to właśnie wierzyli. Wierzyłem w to i ja. Ale czy tak było naprawdę? Co osiągnęli, składając w ofierze młode, niezwykle obiecujące życie? Nigdy się tego nie dowiemy. Pytanie to jest i pozostaje przedmiotem debaty od lat.
Z jednej strony mamy całkowite zniszczenie Warszawy, śmierć ponad 200 tysięcy istot ludzkich, utratę przez naród polski jego najcenniejszej wartości – ludzi. Nie sposób oszacować skutków utraty najlepszej i najzdolniejszej młodzieży. Dziś wiemy, że Powstanie było skazane na niepowodzenie od pierwszego dnia. Stalin z zimną krwią zatrzymał Armię Czerwoną, nie pozwalając jej wyzwolić Warszawy ani okazać jej wsparcia, dając Niemcom wolną rękę. Alianci odwrócili głowy; oni także Polsce nie pomogli.
Po drugiej wojnie światowej się o tym nie mówiło. Historia bitwy o Warszawę, największej i najdłuższej bitwy miejskiej drugiej wojny światowej, toczonej przez słabo uzbrojone, spontanicznie utworzone wojsko przeciwko najbardziej doświadczonej i najlepiej wyposażonej armii w historii, pozostawała praktycznie nieznana aż do upadku komunizmu. Była po prostu niewygodną prawdą.
Niemcy, co oczywiste, nie chcieli eksponować swoich zbrodni wojennych: faktu, że zabijali bez rozróżnienia walczących żołnierzy i bezbronnych cywilów – mężczyzn, kobiety i dzieci; bestialskich mordów rannych i pielęgniarek; gwałtów; bezsensownego zniszczenia ewakuowanego już miasta, w którym, gdy 80% istniejących budynków zostało zniszczonych i spalonych, wysadzano w powietrze za pomocą dynamitu ocalałe konstrukcje wszystkich budynków o jakimkolwiek znaczeniu historycznym.
Rosjanie mogli zdobyć Warszawę niewielkim kosztem w ciągu kilku pierwszych tygodni Powstania. Zamiast tego pozwolili Niemcom wyniszczyć tę część polskiej ludności, co do której było wiadomo, że będzie zawsze sprzeciwiać się reżimowi komunistycznemu. Nie pozwolili także aliantom na dokonanie tęsknie wypatrywanych w Warszawie zrzutów dla powstańców.
Alianci – szczególnie Stany Zjednoczone za prezydentury Roosevelta – nie chcieli ujawnić, że sprzedali Polskę, jak i całą resztę Europy Środkowej, Stalinowi podczas konferencji w Jałcie.
Z drugiej strony wiele osób jest przekonanych, że narodziny Solidarności, które poprzedziły upadek komunizmu, nie byłyby możliwe bez Powstania. Wierzę (a może rozpaczliwie chcę wierzyć?), że ci młodzi ludzie, idąc do walki z takim zapałem, nie zginęli na marne. Że pokolenie, które wydało Solidarność, inspirowało się ich poświęceniem, tak jak oni poświęceniem ich przodków podczas wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, nieudanych powstań 1863 i 1831 roku czy też polskim udziałem w wojnach napoleońskich.
* * *
W listopadzie 2009 roku, podczas obchodów Dnia Niepodległości w Ambasadzie Polskiej w Waszyngtonie, ambasador Polski wręczył mi Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Zasługi w imieniu prezydenta Polski. W mowie, wygłoszonej z tej okazji, mówiłem (a raczej próbowałem mówić, ponieważ emocje zdecydowanie wzięły górę), że chińskie przekleństwo: „Obyś żył w ciekawych czasach” ma zastosowanie także do mnie. Chciałem podzielić się ze słuchaczami historią trzech najważniejszych dla mnie dni w tych „ciekawych czasach”: najsmutniejszy z nich był 19 września 1939 roku, gdy obudził mnie warkot sowieckich czołgów, wjeżdżających do Wilna; najbardziej radosnym dniem był 1 sierpnia 1944 roku, gdy biało-czerwona flaga załopotała ponownie na dachu najwyższego budynku w Warszawie; i moje największe rozczarowanie 3 października 1944 roku, gdy mój dowódca nie pozwolił mi udać się do obozu dla jeńców wojennych wraz z resztą żołnierzy mojego batalionu.
* * *
Przez wiele lat moje dzieci i inne osoby nalegały, abym spisał swoje wspomnienia. Rzeczywiście żyłem w „ciekawych czasach”, czasach ogromnych zmian w Polsce. Jestem wystarczająco stary, by pamiętać życie w przedwojennej Polsce, narodzonej na nowo w roku 1918. Pamiętam także rozmowy i historie z życia przed pierwszą wojną światową – opowieści o czasach i życiu, który na zawsze przeszedł do historii. Przeżyłem drugą wojnę światową, wejście Rosjan do Polski po 17 dniach od inwazji niemieckiej na Polskę w 1939 roku; krótkotrwałą aneksję Wilna przez Litwinów; powrót Rosjan; przybycie Niemców w czerwcu 1941 roku; okupację niemiecką i Powstanie Warszawskie roku 1944; ponowne wejście Rosjan i koniec drugiej wojny światowej w 1945 roku; przejęcie kraju przez komunistów i utworzenie PRL; wreszcie – upadek komunizmu i narodziny Trzeciej Rzeczpospolitej. Dożyłem powstania wolnej, niepodległej i demokratycznej Polski.
Chciałbym podkreślić, że moje doświadczenia z czasu drugiej wojny światowej, szczególnie zaś Powstania Warszawskiego, nie są w żaden sposób niezwykłe ani unikatowe. Wielu chłopców i dziewcząt w moim wieku, zarówno ode mnie starszych, jak i młodszych, walczyło aktywnie i działało w podziemiu. Liczby mówią same za siebie. Po kapitulacji Powstania około 15 tysięcy mężczyzn, 2500 kobiet i 1100 nastolatków wysłano do niemieckich obozów dla jeńców wojennych. W jednym z nich – Stalagu 334 Lamsdorf – znalazło się 5800 mężczyzn i chłopców oraz tysiąc kobiet, w tym dziewczęta w wieku od 14 do 17 lat. 18 października 1944 roku Niemcy przeprowadzili specjalny apel nieletnich jeńców wojennych. Spośród około 550 młodocianych 8 jeńców miało od 11 do 13 lat, 57 – od 13 do 14 lat, 115 – 15 lat; było też 175 szesnastolatków. W tej grupie znalazła się dwójka odznaczonych orderem Virtuti Militari – najwyższym polskim odznaczeniem wojskowym, osiemnastu otrzymało Krzyż Walecznych, a 206 – awanse.
* * *
Dziękuję mojej córce, Elisabeth (Lisie), i mojemu kuzynowi, Andrzejowi Korabowi, którzy zredagowali część moich wspomnień. Chcę też wyrazić wdzięczność za wsparcie i otuchę, jaką dawały mi wszystkie moje dzieci: Andrew, Sarah, Lisa i Gregory.
Chcę też podziękować mojej żonie, Anne, której miłość i przyjaźń jest dla mnie ogromną wartością. Jej siła i wsparcie były wprost bezcenne w czasie, gdy brnąłem przez trudny proces przeżywania na nowo niektórych wspomnień podczas pisania.
Dedykuję tę książkę pamięci dwóch najważniejszych kobiet mojego życia: mojej matce, Janinie (1906–2001), która zawsze budziła mój podziw i inspirowała mnie swoją siłą, męstwem i zimną krwią w obliczu przeciwności losu; umiejętnością podążania do przodu i nieuginania się pod ciężarem osobistej straty; miłością, którą zawsze dawała Andrzejowi i mnie; oraz Lindzie Kelly Hryniewicz (1937–2001), zawsze kochanej i nigdy niezapomnianej, towarzyszce życia przez 42 lata, matce naszych dzieci. A także nowemu pokoleniu: moim wnukom Janinie (Ninie), Sophii-Lindzie, Alexandrowi, Bryce’owi i Neve w nadziei, że nigdy nie będą musieli żyć w „ciekawych czasach”.