Читать книгу Jeff Bezos i era Amazona. Sklep, w którym kupisz wszystko - Brad Stone - Страница 11

ROZDZIAŁ 1 Dom kwantów

Оглавление

Za­nim Ama­zon.com stał się sa­mo­zwań­czą naj­więk­szą księ­gar­nią świa­ta i do­mi­nu­ją­cym su­per­skle­pem sie­cio­wym, ist­niał jako kon­cep­cja, któ­ra krą­ży­ła w po­wie­trzu w no­wo­jor­skich biu­rach jed­nej z naj­oso­bliw­szych firm na Wall Stre­et: D. E. Shaw & Co.

Fun­dusz hed­gin­go­wy DE­SCO, bo ta­kie­go skró­tu z pew­ną czu­ło­ścią uży­wa­li jego pra­cow­ni­cy, za­ło­żo­ny zo­stał w 1988 roku przez Da­vi­da E. Sha­wa, daw­niej pro­fe­so­ra in­for­ma­ty­ki na Uni­wer­sy­te­cie Co­lum­bia. Shaw wraz z in­ny­mi na­ukow­ca­mi za­ło­ży­cie­la­mi pio­nier­skich firm, ta­kich jak Re­na­is­san­ce Tech­no­lo­gies i Tu­dor In­ve­st­ment Cor­po­ra­tion, za­po­cząt­ko­wał wy­ko­rzy­sta­nie kom­pu­te­rów i skom­pli­ko­wa­nych rów­nań ma­te­ma­tycz­nych do wy­kry­wa­nia i ba­da­nia za­bu­rzeń na glo­bal­nych ryn­kach fi­nan­so­wych. Kie­dy cena ak­cji w Eu­ro­pie osią­ga­ła mi­ni­mal­nie wyż­szy po­ziom niż cena tych sa­mych pa­pie­rów w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, spe­ce kom­pu­te­ro­wi z DE­SCO, któ­rzy prze­dzierz­gnę­li się w wo­jow­ni­ków Wall Stre­et, pi­sa­li od­po­wied­ni pro­gram, aby bły­ska­wicz­nie do­ko­ny­wać trans­ak­cji i wy­ko­rzy­sty­wać roz­bież­ność wy­cen.

Fi­nan­si­ści nie­wie­le wie­dzie­li o Da­vi­dzie E. Shaw, a na­uko­wiec chciał, aby tak po­zo­sta­ło. Fir­ma wo­la­ła dzia­łać w cie­niu, dys­po­nu­jąc ka­pi­ta­łem bo­ga­tych in­we­sto­rów, ta­kich jak mi­liar­der Do­nald Sus­sman i ro­dzi­na Tisch; cho­dzi­ło o to, by al­go­ryt­my wy­ko­rzy­sty­wa­ne do ope­ra­cji gieł­do­wych nie do­sta­ły się w ręce kon­ku­ren­cji. Shaw ży­wił głę­bo­kie prze­ko­na­nie, że je­śli DE­SCO ma po­zo­stać pio­nie­rem no­wej me­to­dy in­we­sto­wa­nia, musi za­cho­wać swo­je osią­gnię­cia w ta­jem­ni­cy i nie ujaw­nić ry­wa­lom, w jaki spo­sób moż­na dzię­ki wy­ko­rzy­sta­niu kom­pu­te­rów za­ra­biać na gieł­dzie.

Da­vid Shaw wcho­dził w ży­cie w okre­sie, gdy na are­nę wkro­czy­ły nowe po­tęż­ne su­per­kom­pu­te­ry. Ty­tuł dok­tor­ski z in­for­ma­ty­ki zdo­był w 1980 roku w Stan­ford, a na­stęp­nie prze­niósł się do No­we­go Jor­ku i za­czął wy­kła­dać na Co­lum­bii. Na po­cząt­ku lat osiem­dzie­sią­tych fir­my tech­no­lo­gicz­ne usi­ło­wa­ły wcią­gnąć go do sek­to­ra pry­wat­ne­go. Wy­na­laz­ca Dan­ny Hil­lis, za­ło­ży­ciel Thin­king Ma­chi­nes Cor­po­ra­tion, któ­ra pro­du­ko­wa­ła su­per­kom­pu­te­ry, a póź­niej je­den z naj­bliż­szych przy­ja­ciół Jef­fa Bez­osa, nie­omal na­mó­wił Sha­wa, by ten za­czął pro­jek­to­wać dla nie­go kom­pu­te­ry rów­no­le­głe. Shaw z wa­ha­niem przy­jął pro­po­no­wa­ną po­sa­dę, ale po­tem zmie­nił zda­nie i oznaj­mił Hil­li­so­wi, że chce za­jąć się czymś bar­dziej lu­kra­tyw­nym, a do pro­jek­to­wa­nia kom­pu­te­rów za­wsze może wró­cić, kie­dy już bę­dzie bo­ga­ty. Hil­lis na­ma­wiał go, mó­wiąc, że na­wet je­śli się wzbo­ga­ci – co uznał za mało praw­do­po­dob­ne – nig­dy nie po­wró­ci do in­for­ma­ty­ki. (Shaw za­jął się na po­wrót tą spe­cjal­no­ścią po tym, jak zo­stał mi­liar­de­rem i prze­ka­zał co­dzien­ne za­rzą­dza­nie fir­mą in­nym). „Po­peł­ni­łem nie­bo­tycz­ny błąd i w jed­nym, i w dru­gim wzglę­dzie”, przy­zna­je dzi­siaj Hil­lis.

Bank Mor­gan Stan­ley w 1986 roku osta­tecz­nie zdo­łał od­cią­gnąć Sha­wa od pra­cy aka­de­mic­kiej; na­uko­wiec do­łą­czył do słyn­ne­go ze­spo­łu opra­co­wu­ją­ce­go pro­gra­my do ocen sta­ty­stycz­nych, zwią­za­nych ze zauto­ma­ty­zo­wa­nym han­dlem. Coś jed­nak cią­gnę­ło go do roz­po­czę­cia wła­snej dzia­łal­no­ści. Od­szedł z Mor­gan Stan­ley w 1988 roku i z dwu­dzie­sto­ma ośmio­ma mi­lio­na­mi do­la­rów za­in­we­sto­wa­ny­mi przez Do­nal­da Sus­sma­na za­ło­żył fir­mę nad ko­mu­ni­stycz­ną księ­gar­nią w West Vil­la­ge na Man­hat­ta­nie.

Fir­ma D. E. Shaw mia­ła w za­ło­że­niu róż­nić się od in­nych firm in­we­sty­cyj­nych z Wall Stre­et. Shaw nie za­trud­nił fi­nan­si­stów, lecz na­ukow­ców i ma­te­ma­ty­ków – wy­bit­ne umy­sły, aka­de­mi­ków ze zna­ko­mi­ty­mi osią­gnię­cia­mi w swo­ich dzie­dzi­nach, któ­rzy cha­rak­te­ry­zo­wa­li się tak­że spo­rą dozą spo­łecz­ne­go nie­przy­sto­so­wa­nia. „Da­vid chciał w na­uko­wy spo­sób za­prząc po­tę­gę tech­ni­ki i in­for­ma­ty­ki sto­so­wa­nej do dzia­łal­no­ści fi­nan­so­wej”, wy­ja­śnia Bob Gel­fond, któ­ry do­łą­czył do DE­SCO po tym, jak fir­ma prze­pro­wa­dzi­ła się do lo­ftu przy Park Ave­nue So­uth. „Spo­glą­dał na Gold­man Sachs i pra­gnął stwo­rzyć fir­mę, któ­ra sta­nie się jed­ną z ikon Wall Stre­et”.

Da­vid Shaw wpro­wa­dził do za­rzą­dza­nia swo­im przed­się­bior­stwem ele­ment bez­względ­ne­go roz­sąd­ku. Re­gu­lar­nie wy­sy­łał do pra­cow­ni­ków okól­ni­ki, w któ­rych przy­po­mi­nał, by pi­sa­li na­zwę fir­my w ści­śle okre­ślo­ny spo­sób: wsta­wia­jąc spa­cję mię­dzy ini­cja­ły D i E. Usta­lił re­gu­łę wy­ma­ga­ją­cą, by przy opi­sy­wa­niu dzia­łal­no­ści fir­my każ­dy sto­so­wał okre­ślo­ne fra­zy w ro­dza­ju „ob­rót ak­cja­mi, ob­li­ga­cja­mi, in­stru­men­ta­mi fi­nan­so­wy­mi typu fu­tu­res, opcja­mi oraz in­ny­mi in­stru­men­ta­mi fi­nan­so­wy­mi” – do­kład­nie w ta­kiej ko­lej­no­ści.

Na­rzu­co­ne przez sze­fa ry­go­ry do­ty­czy­ły tak­że bar­dziej kon­kret­nych kwe­stii: każ­dy z za­trud­nio­nych uczo­nych mógł pro­po­no­wać wła­sne po­my­sły in­stru­men­tów fi­nan­so­wych, lecz mu­sia­ły one przejść szcze­gó­ło­we ba­da­nia na­uko­we i te­sty sta­ty­stycz­ne po­twier­dza­ją­ce za­sad­ność kon­cep­cji.

W 1991 roku szyb­ko ro­sną­ca fir­ma D. E. Shaw prze­nio­sła się na naj­wyż­sze pię­tro dra­pa­cza chmur w cen­trum Man­hat­ta­nu od­le­głe­go o jed­ną prze­czni­cę od Ti­mes Squ­are. W nie­sza­blo­no­wych, ską­po ume­blo­wa­nych biu­rach fir­my, za­pro­jek­to­wa­nych przez ar­chi­tek­ta Ste­ve­na Hol­la, zna­la­zło się miej­sce na pię­tro­wy hol z ko­lo­ro­wy­mi świa­tła­mi, któ­re przez wy­cię­te otwo­ry pa­da­ły na ol­brzy­mie bia­łe ścia­ny. Je­sie­nią Shaw zor­ga­ni­zo­wał bal po­łą­czo­ny ze zbie­ra­niem fun­du­szy na kam­pa­nię pre­zy­denc­ką Bil­la Clin­to­na, na któ­rym po­ja­wi­ła się mię­dzy in­ny­mi Ja­cqu­eli­ne Onas­sis. Wej­ście kosz­to­wa­ło ty­siąc do­la­rów. Pra­cow­ni­ków po­pro­szo­no, by wie­czo­rem dnia po­prze­dza­ją­ce­go im­pre­zę wy­nie­śli się z biur. Jeff Bez­os, je­den z naj­młod­szych wi­ce­pre­ze­sów fir­my, po­szedł z ko­le­ga­mi grać w siat­ków­kę, lecz naj­pierw zro­bił so­bie zdję­cie z przy­szłym pre­zy­den­tem Sta­nów Zjed­no­czo­nych.

Dwu­dzie­sto­dzie­wię­cio­let­ni wów­czas Bez­os miał metr sie­dem­dzie­siąt trzy wzro­stu, za­czy­nał już ły­sieć i wy­glą­dał jak za­go­rza­ły, pod­nisz­czo­ny wy­sił­kiem pra­co­ho­lik. Spę­dził na Wall Stre­et sie­dem lat i wszyst­kim, któ­rzy go zna­li, za­im­po­no­wał prze­ni­kli­wym in­te­lek­tem i bez­gra­nicz­ną de­ter­mi­na­cją. Po ukoń­cze­niu Prin­ce­ton w 1986 roku pra­co­wał z dwoj­giem pro­fe­so­rów w fir­mie o na­zwie Fi­tel, któ­ra two­rzy­ła pry­wat­ną trans­atlan­tyc­ką sieć kom­pu­te­ro­wą dla ma­kle­rów gieł­do­wych. Gra­cie­la Chi­chil­ni­sky, jed­na z za­ło­ży­cie­lek fir­my i sze­fo­wa Bez­osa, pa­mię­ta zdol­ne­go i peł­ne­go za­pa­łu chło­pa­ka, któ­ry pra­co­wał nie­stru­dze­nie i kie­ro­wał dzia­łal­no­ścią fir­my w Lon­dy­nie i w To­kio. „Nie przej­mo­wał się tym, co my­ślą inni – wspo­mi­na pani Chi­chil­ni­sky. – Wy­star­czy­ło po­sta­wić mu so­lid­ne za­da­nie in­te­lek­tu­al­ne, a on roz­gry­zał je i znaj­do­wał roz­wią­za­nie”.

W 1988 roku Bez­os prze­niósł się do Ban­kers Trust, nie­ste­ty, był już wte­dy sfru­stro­wa­ny; uwa­żał, że fir­my dzia­ła­ją tak jak wiel­kie in­sty­tu­cje i ce­chu­je je nie­chęć do pod­wa­że­nia ist­nie­ją­ce­go sta­tus quo. Za­czy­nał szu­kać oka­zji, by otwo­rzyć wła­sne przed­się­bior­stwo. W la­tach 1989–1990 przez kil­ka mie­się­cy w wol­nych chwi­lach współ­dzia­łał z Hal­sey­em Mi­no­rem, mło­dym pra­cow­ni­kiem Mer­rill Lynch, któ­ry póź­niej za­ło­żył in­ter­ne­to­wy ser­wis in­for­ma­cyj­ny CNET. Pró­bo­wa­li otwo­rzyć fir­mę, któ­rej dzia­łal­ność mia­ła po­le­gać na wy­sy­ła­niu od­bior­com sper­so­na­li­zo­wa­nych ser­wi­sów in­for­ma­cyj­nych za po­śred­nic­twem fak­sów; jed­nak przed­się­wzię­cie upa­dło, kie­dy Mer­rill Lynch wy­co­fał się z obiet­ni­cy fi­nan­so­wa­nia. Mimo po­raż­ki Bez­os za­im­po­no­wał tym, któ­rzy go po­zna­li. Mi­nor przy­po­mi­na so­bie, że Bez­os przyj­rzał się do­kład­nie kil­ku bo­ga­tym biz­nes­me­nom i jego szcze­gól­ny po­dziw wzbu­dził Frank Me­eks, przed­się­bior­ca z Wir­gi­nii, któ­ry do­ro­bił się for­tu­ny na fran­szy­zie pla­có­wek Do­mi­no’s Piz­za. Bez­os ce­nił rów­nież pio­nie­ra in­for­ma­ty­ki Ala­na Kaya i czę­sto po­wta­rzał jego po­wie­dze­nie „Punkt wi­dze­nia wart jest osiem­dzie­siąt punk­tów IQ”; ozna­cza­ło ono, że spoj­rze­nie na ja­kąś kwe­stię w no­wa­tor­ski spo­sób po­tę­gu­je moż­li­wo­ści in­te­lek­tu­al­ne. „Uczył się od każ­de­go – opo­wia­da Mi­nor. – Wy­da­je mi się, że Jeff wy­ko­rzy­stał do mak­si­mum moż­li­wość na­ucze­nia się cze­goś od każ­dej oso­by, z któ­rą się ze­tknął”.

Bez­os szy­ko­wał się do de­fi­ni­tyw­ne­go odej­ścia z Wall Stre­et, kie­dy ja­kiś łow­ca głów na­mó­wił go na spo­tka­nie z sze­fa­mi zaj­mu­ją­cej się fi­nan­sa­mi fir­my o nad­zwy­czaj­nym ro­do­wo­dzie. Bez­os po­wie póź­niej, że w Da­vi­dzie Shaw zna­lazł brat­nią du­szę w in­te­re­sach; „Jest jed­nym z nie­wie­lu zna­nych mi lu­dzi, któ­rzy mają w peł­ni roz­wi­nię­te obie pół­ku­le mó­zgu”1.

W DE­SCO Bez­os wy­róż­nił się wie­lo­ma uni­kal­ny­mi ce­cha­mi, któ­re mie­li póź­niej oka­zję za­ob­ser­wo­wać jego pra­cow­ni­cy w Ama­zo­nie. Był zdy­scy­pli­no­wa­ny oraz do­kład­ny i sta­le za­pi­sy­wał po­my­sły w no­tat­ni­ku, któ­ry ze sobą no­sił, jak­by w oba­wie, że ule­cą my z gło­wy, je­śli ich nie za­re­je­stru­je na pa­pie­rze. Szyb­ko od­rzu­cał sta­re po­ję­cia na ja­kiś te­mat i przyj­mo­wał nowe, lep­sze, kie­dy tyl­ko się po­ja­wia­ły. Już wte­dy try­skał chło­pię­cym en­tu­zja­zmem i w sa­mym środ­ku roz­mo­wy nie­spo­dzie­wa­nie wy­bu­chał śmie­chem, z któ­re­go póź­niej miał za­sły­nąć.

Do wszyst­kie­go pod­cho­dził ana­li­tycz­nie, nie wy­łą­cza­jąc sy­tu­acji to­wa­rzy­skich. Był wów­czas sam i za­pi­sał się na kurs tań­ca to­wa­rzy­skie­go; uwa­żał, że dzię­ki temu bę­dzie miał oka­zję po­zna­wać wię­cej ko­biet. Sław­ne sta­ły się jego sło­wa o tym, że chce „spo­tę­go­wać prze­pływ sub­stan­cji żeń­skiej”2; jest to od­po­wied­nik sto­so­wa­ne­go przez ban­kie­rów z Wall Stre­et okre­śle­nia „prze­pływ trans­ak­cji”. Jeff Hol­den, któ­ry pra­co­wał z nim naj­pierw w D. E. Shaw & Co., a póź­niej w Ama­zo­nie, mówi o nim tak: „Nie znam dru­giej oso­by, któ­ra tak kon­se­kwent­nie sto­su­je in­tro­spek­cję. Do wszyst­kie­go, co się dzie­je, pod­cho­dzi bar­dzo me­to­dycz­nie”.

W fir­mie in­we­sty­cyj­nej D. E. Shaw nie uzna­wa­no zbęd­nych for­mal­no­ści ce­chu­ją­cych inne pod­mio­ty tego ro­dza­ju na Wall Stre­et; pa­no­wał w niej kli­mat po­dob­ny do tego, któ­ry cha­rak­te­ry­zu­je no­wi­cju­szy z Do­li­ny Krze­mo­wej. Pra­cow­ni­cy ubie­ra­li się w dżin­sy lub bo­jów­ki w ko­lo­rze kha­ki, nie no­si­li gar­ni­tu­rów ani kra­wa­tów; nie pa­no­wa­ła tam struk­tu­ra hie­rar­chicz­na, jed­nak klu­czo­we in­for­ma­cje do­ty­czą­ce trans­ak­cji han­dlo­wych były utrzy­my­wa­ne w ści­słej ta­jem­ni­cy. Bez­oso­wi przy­pa­dła do gu­stu kon­cep­cja nie­koń­czą­ce­go się dnia ro­bo­cze­go; na pa­ra­pe­cie jego ga­bi­ne­tu za­wsze le­żał zwi­nię­ty śpi­wór i ma­te­rac pian­ko­wy, na wy­pa­dek gdy­by mu­siał spę­dzić noc w fir­mie. Ni­cho­las Lo­ve­joy, któ­ry póź­niej miał z nim pra­co­wać w Ama­zo­nie, uwa­ża, że śpi­wór był „uży­tecz­nym re­kwi­zy­tem”. Po wyj­ściu z biu­ra Bez­os i jego ko­le­dzy z DE­SCO czę­sto wspól­nie spę­dza­li czas, do świ­tu gra­jąc w tryk­tra­ka lub bry­dża, zwy­kle na pie­nią­dze.

Fir­ma za­czę­ła się roz­ra­stać, a Da­vid Shaw za­sta­na­wiał się, jak po­sze­rzyć za­so­by uta­len­to­wa­nych pra­cow­ni­ków. Po­sta­no­wił wyjść poza krąg nauk ści­słych i za­czął po­szu­ki­wa­nia wśród tych, któ­rych okre­ślił mia­nem „wszech­stron­nie ob­la­ta­nych”; byli to nie­daw­ni ab­sol­wen­ci uczel­ni ma­ją­cy na dy­plo­mach naj­lep­sze oce­ny i wy­ka­zu­ją­cy szcze­gól­ne zdol­no­ści w okre­ślo­nych dzie­dzi­nach. Fir­ma za­rzu­ci­ła tak­że sie­ci na sty­pen­dy­stów Ful­bri­gh­ta oraz pry­mu­sów naj­lep­szych uczel­ni, roz­sy­ła­jąc do nich set­ki li­stów; ad­re­sa­ci znaj­do­wa­li w nich in­for­ma­cje o fir­mie oraz zda­nie: „Pro­wa­dzi­my re­kru­ta­cję, nie wsty­dząc się tego, że kie­ru­je­my się dą­że­niem do eli­tar­no­ści”.

Tym spo­śród ad­re­sa­tów, któ­rzy wy­róż­nia­li się naj­wyż­szy­mi śred­ni­mi ocen i wy­ni­ka­mi te­stów, fun­do­wa­no prze­lot sa­mo­lo­tem do No­we­go Jor­ku, gdzie przez cały dzień od­by­wa­no z nimi wy­czer­pu­ją­ce roz­mo­wy kwa­li­fi­ka­cyj­ne. Pra­cow­ni­cy fir­my z lu­bo­ścią za­da­wa­li kan­dy­da­tom wzię­te z su­fi­tu py­ta­nia w ro­dza­ju: „Ile jest fak­sów w Sta­nach Zjed­no­czo­nych?”. Cho­dzi­ło o to, by spraw­dzić, jak po­dej­dą do roz­wią­za­nia trud­ne­go pro­ble­mu. Po sze­re­gu roz­mów wszy­scy uczest­ni­cy pro­ce­su re­kru­ta­cyj­ne­go zbie­ra­li się i wy­sta­wia­li każ­de­mu kan­dy­da­to­wi jed­ną z czte­rech opi­nii: zde­cy­do­wa­ne nie, ra­czej nie, ra­czej tak, zde­cy­do­wa­nie tak. Je­den głos na nie ozna­czał utrą­ce­nie kan­dy­da­ta.

Bez­os prze­nie­sie póź­niej tę pro­ce­du­rę, a tak­że nie­któ­re inne me­to­dy kie­row­ni­cze Sha­wa, do Se­at­tle. Na­wet obec­nie pra­cow­ni­cy Ama­zo­na po­słu­gu­ją się tymi sa­my­mi ka­te­go­ria­mi, gło­su­jąc za przy­ję­ciem bądź od­rzu­ce­niem kan­dy­da­ta do pra­cy w fir­mie.

Za­kro­jo­ny na dużą ska­lę pro­ces re­kru­ta­cyj­ny za­sto­so­wa­ny w DE­SCO do­sko­na­le od­po­wia­dał men­tal­no­ści Bez­osa; przy­cią­gnął na­wet oso­bę, z któ­rą się póź­niej zwią­zał. Mac­Ken­zie Tut­tle, któ­ra w 1992 roku ukoń­czy­ła fi­lo­lo­gię an­giel­ską w Prin­ce­ton – stu­dio­wa­ła mię­dzy in­ny­mi pod kie­run­kiem pi­sar­ki Toni Mor­ri­son – zna­la­zła za­trud­nie­nie w fun­du­szu hed­gin­go­wym jako asy­stent­ka, a na­stęp­nie za­czę­ła pra­co­wać u boku Bez­osa. Lo­ve­joy pa­mię­ta, jak ten pew­ne­go wie­czo­ru wy­na­jął li­mu­zy­nę i za­pro­sił kil­ko­ro ko­le­gów do noc­ne­go klu­bu. „Po­dej­mo­wał gru­pę, lecz był wy­raź­nie skon­cen­tro­wa­ny na Mac­Ken­zie”.

Tut­tle zaś wy­zna póź­niej, że to ona za­gię­ła pa­rol na Bez­osa, a nie od­wrot­nie. „Mój ga­bi­net są­sia­do­wał z jego ga­bi­ne­tem, więc przez cały dzień słu­cha­łam tego cu­dow­ne­go śmie­chu – opo­wia­da­ła w wy­wia­dzie dla ma­ga­zy­nu »Vo­gue« w 2012 roku.

– Jak mo­głam się w tym ra­do­snym śmie­chu nie za­ko­chać?”.

Kam­pa­nię pod­bo­ju roz­po­czę­ła od za­pro­sze­nia go na lunch. Za­rę­czy­li się trzy mie­sią­ce po tym, jak za­czę­li się spo­ty­kać, a ko­lej­ne trzy mie­sią­ce póź­niej wzię­li ślub3. We­se­le od­by­ło się w 1993 roku w Bre­akers, ku­ror­cie w West Palm Be­ach; była za­ba­wa dla do­ro­słych go­ści oraz noc­ne przy­ję­cie obok ho­te­lo­we­go ba­se­nu. Spo­śród pra­cow­ni­ków fir­my D. E. Shaw obec­ni byli Bob Gel­fond i pro­gra­mi­sta kom­pu­te­ro­wy Tom Ka­rzes.

Fir­ma DE­SCO roz­ra­sta­ła się w bły­ska­wicz­nym tem­pie i co­raz trud­niej było nią za­rzą­dzać. Kil­ku ko­le­gów Bez­osa pa­mię­ta, że D. E. Shaw spro­wa­dził kon­sul­tan­ta od za­rzą­dza­nia, któ­ry prze­pro­wa­dził wśród człon­ków kie­row­nic­twa ba­da­nie oso­bo­wo­ści me­to­dą My­er­sa-Brig­g­sa. Wszy­scy oka­za­li się in­tro­wer­ty­ka­mi, co nie po­win­no dzi­wić. Oso­bą wy­ka­zu­ją­cą naj­mniej cech in­tro­wer­tycz­nych był Jeff Bez­os. Na po­cząt­ku lat dzie­więć­dzie­sią­tych w fir­mie in­we­sty­cyj­nej D. E. Shaw uwa­ża­no go wręcz za wzór eks­tra­wer­ty­ka.

□ □ □

Miał wro­dzo­ne ce­chy przy­wód­cze. W 1993 roku kie­ro­wał na od­le­głość dzia­ła­ją­cą w Chi­ca­go fi­lią fir­my han­dlu­ją­cą opcja­mi; nad­zo­ro­wał słyn­ną ope­ra­cję wy­mia­ny czę­ści ak­cji, któ­ra po­zwo­li­ła drob­nym in­we­sto­rom sprze­da­wać i ku­po­wać pa­pie­ry bez pła­ce­nia pro­wi­zji no­wo­jor­skiej gieł­dzie4. „Bez­os wy­ka­zał się przy tym pro­jek­cie nie­zwy­kłą siłą prze­ko­ny­wa­nia. Wszy­scy wi­dzie­li, że jest cha­ry­zma­tycz­nym przy­wód­cą”, re­la­cjo­nu­je Brian Marsh, pro­gra­mi­sta, któ­ry bę­dzie póź­niej pra­co­wał w Ama­zo­nie. Od­dział Bez­osa sta­le mu­siał jed­nak sta­wiać czo­ło wy­zwa­niom. Do­mi­nu­ją­cą po­zy­cją w tym seg­men­cie ryn­ku cie­szył się nie­ja­ki Ber­nard Ma­doff (twór­ca ogrom­nej pi­ra­mi­dy fi­nan­so­wej Pon­zie­go, któ­ra zo­sta­ła zde­ma­sko­wa­na w 2008 roku). Jego od­dział po­za­gieł­do­we­go han­dlu ak­cja­mi za­po­cząt­ko­wał ten ro­dzaj dzia­łal­no­ści i za­cho­wał czo­ło­wą po­zy­cję na ryn­ku. Bez­os i człon­ko­wie jego dzia­łu, spo­glą­da­jąc przez okna ga­bi­ne­tów po­nad da­cha­mi mia­sta, wi­dzie­li biu­ra Ma­dof­fa w wie­żow­cu Lip­stick w East Side.

Śro­do­wi­sko fi­nan­si­stów z Wall Stre­et po­strze­ga­ło fir­mę D. E. Shaw jako bar­dzo ta­jem­ni­czy fun­dusz hed­gin­go­wy, jed­nak sami jego pra­cow­ni­cy nie po­dzie­la­li tej opi­nii. Da­vid Shaw uwa­żał, że jego fir­ma nie jest tak na­praw­dę fun­du­szem in­we­sty­cyj­nym, lecz wszech­stron­nym la­bo­ra­to­rium tech­nicz­nym za­trud­nia­ją­cym in­no­wa­to­rów i uta­len­to­wa­nych in­ży­nie­rów, któ­rzy po­tra­fią wy­ko­rzy­stać in­for­ma­ty­kę do roz­wią­zy­wa­nia wie­lu róż­no­ra­kich za­dań5. In­we­sto­wa­nie było je­dy­nie pierw­szą spo­śród dzie­dzin, w któ­rych jego pra­cow­ni­cy mo­gli wy­ko­rzy­stać swo­je po­nad­prze­cięt­ne kom­pe­ten­cje.

W 1994 roku nie­licz­ne gro­no lu­dzi z bli­ska ob­ser­wu­ją­cych ry­nek za­uwa­ży­ło moż­li­wo­ści, któ­re stwa­rza­ła roz­wi­ja­ją­ca się sieć in­ter­ne­to­wa; Shaw stwier­dził, że jego fir­ma dys­po­nu­je je­dy­nym w swo­im ro­dza­ju po­ten­cja­łem umoż­li­wia­ją­cym wy­ko­rzy­sta­nie no­we­go środ­ka ko­mu­ni­ka­cji. Tym, któ­ry z jego na­masz­cze­nia miał po­kie­ro­wać zmie­rza­ją­cy­mi ku temu wy­sił­ka­mi fir­my, był Jeff Bez­os.

Fun­dusz D. E. Shaw był w ide­al­nej sy­tu­acji, aby sko­rzy­stać z do­bro­dziejstw sie­ci kom­pu­te­ro­wej. Więk­szość pra­cow­ni­ków nie uży­wa­ła zwy­kłych fir­mo­wych ter­mi­na­li słu­żą­cych do wy­ko­ny­wa­nia trans­ak­cji han­dlo­wych, lecz sta­cji ro­bo­czych Sun z do­stę­pem do in­ter­ne­tu; ko­rzy­sta­li z ów­cze­snych pro­gra­mów, ta­kich jak Go­pher, Use­net, e-mail oraz Mo­sa­ic, któ­ry był jed­ną z pierw­szych prze­glą­da­rek sie­cio­wych. Do­ku­men­ty pi­sa­li w aka­de­mic­kim pro­gra­mie na­rzę­dzio­wym o na­zwie La­TeX, któ­re­go Bez­os nie chciał uży­wać, twier­dząc, że jest nad­mier­nie skom­pli­ko­wa­ny. Fir­ma D. E. Shaw jako jed­na z pierw­szych na Wall Stre­et za­re­je­stro­wa­ła swój ad­res URL. W in­ter­ne­to­wej ba­zie da­nych moż­na zna­leźć za­pi­sy świad­czą­ce o tym, że do­me­na De­shaw.com zo­sta­ła utwo­rzo­na w 1992 roku. Gold­man Sachs za­re­je­stro­wał swo­ją do­me­nę w 1995 roku, a Mor­gan Stan­ley rok póź­niej.

Shaw, któ­ry uży­wał in­ter­ne­tu i jego po­przed­ni­ka o na­zwie AR­PA­NET jesz­cze jako wy­kła­dow­ca aka­de­mic­ki, z en­tu­zja­zmem od­no­sił się do ko­mer­cyj­nych i spo­łecz­nych kon­se­kwen­cji po­wsta­nia jed­nej glo­bal­nej sie­ci kom­pu­te­ro­wej. Bez­os po raz pierw­szy ze­tknął się z in­ter­ne­tem w cza­sie za­jęć z astro­fi­zy­ki w Prin­ce­ton w 1985 roku, lecz o jego po­ten­cja­le ko­mer­cyj­nym za­czął my­śleć do­pie­ro po roz­po­czę­ciu pra­cy w DE­SCO. Shaw i Bez­os co ty­dzień spo­ty­ka­li się na kil­ka go­dzin, aby wy­mie­niać się po­my­sła­mi do­ty­czą­cy­mi nad­cho­dzą­cej no­wej fali tech­no­lo­gicz­nej, a póź­niej Bez­os ba­dał moż­li­wość ich prak­tycz­ne­go wdro­że­nia6.

Na po­cząt­ku 1994 roku z ich dys­ku­sji, a tak­że roz­mów z in­ny­mi pra­cow­ni­ka­mi fir­my, wy­ło­ni­ło się kil­ka wstęp­nych pla­nów za­sto­so­wań ko­mer­cyj­nych sie­ci. Jed­nym z nich była kon­cep­cja dar­mo­we­go ser­wi­su pocz­to­we­go dla klien­tów, za­ra­bia­ją­ce­go na re­kla­mie; na ta­kiej za­sa­dzie dzia­ła­ją Gma­il oraz Yahoo Mail. DE­SCO roz­wi­nę­ła ten po­mysł w fir­mę o na­zwie Juno, któ­ra we­szła na ry­nek w roku 1999 i wkrót­ce po­tem po­łą­czy­ła się ze swo­im kon­ku­ren­tem Net­Ze­ro.

Dru­gie roz­wią­za­nie mia­ło po­le­gać na tym, by stwo­rzyć nowy ro­dzaj usłu­gi fi­nan­so­wej, któ­ra po­zwa­la­ła­by użyt­kow­ni­kom in­ter­ne­tu han­dlo­wać w sie­ci ak­cja­mi i ob­li­ga­cja­mi. W 1995 roku Shaw stwo­rzył fi­lię swo­jej fir­my na­zwa­ną Far­Si­ght Fi­nan­cial Se­rvi­ces, któ­ra sta­ła się pre­kur­so­rem ta­kich firm jak E-Tra­de. Sprze­dał ją póź­niej ban­ko­wi in­we­sty­cyj­ne­mu Mer­rill Lynch.

Shaw i Bez­os roz­ma­wia­li tak­że o in­nym po­my­śle, któ­re­mu nada­li wstęp­ną na­zwę „uni­wer­sal­ny sklep”.

□ □ □

Kil­ku pra­cow­ni­ków DE­SCO zaj­mu­ją­cych wów­czas kie­row­ni­cze sta­no­wi­ska w fir­mie wspo­mi­na, że kon­cep­cja skle­pu była pro­sta: miał to być in­ter­ne­to­wy po­śred­nik mię­dzy klien­ta­mi a pro­du­cen­ta­mi, sprze­da­ją­cy nie­mal wszyst­kie ro­dza­je pro­duk­tów na ca­łym świe­cie. Jed­nym z waż­nych ele­men­tów tej wstęp­nej wi­zji był po­mysł, aby klien­ci wy­sta­wia­li pi­sem­ną oce­nę każ­de­go to­wa­ru; by­ła­by to bar­dziej ega­li­tar­na i wia­ry­god­na wer­sja sta­re­go prze­glą­du ka­ta­lo­go­we­go Mont­go­me­ry Ward. W wy­wia­dzie dla „New York Ti­mes Ma­ga­zi­ne” w 1999 roku Shaw po­twier­dził, że po­mysł skle­pu in­ter­ne­to­we­go za­kieł­ko­wał w jego fir­mie: „Od po­cząt­ku wia­do­mo było, że ktoś bę­dzie za­ra­biał na po­śred­nic­twie. Klu­czo­we py­ta­nie brzmia­ło: kto zo­sta­nie owym po­śred­ni­kiem?”7.

Za­in­try­go­wa­ny prze­ko­na­niem Sha­wa o tym, że in­ter­net w spo­sób nie­uchron­ny sta­nie się waż­nym zja­wi­skiem, Bez­os za­czął ba­dać jego roz­wój. Za­miesz­ka­ły w Tek­sa­sie pi­sarz i pu­bli­cy­sta John Qu­ar­ter­man stwo­rzył nie­co wcze­śniej „Ma­trix News”, mie­sięcz­ny biu­le­tyn, w któ­rym opi­sy­wał za­le­ty in­ter­ne­tu i wią­żą­ce się z nim moż­li­wo­ści ko­mer­cyj­ne. Szcze­gól­nie in­try­gu­ją­ce oka­za­ło się ze­sta­wie­nie liczb za­miesz­czo­ne w wy­da­niu z lu­te­go 1994 roku. Qu­ar­ter­man po raz pierw­szy do­ko­nał ana­li­zy ist­nie­ją­cej od roku glo­bal­nej sie­ci i stwier­dził, że jej pro­sty, przy­ja­zny in­ter­fejs od­po­wia­da sze­ro­kiej rze­szy użyt­kow­ni­ków bar­dziej niż inne tech­no­lo­gie in­ter­ne­to­we. W jed­nej z ta­bel po­ka­zał, że licz­ba baj­tów, czy­li cyfr bi­nar­nych prze­sła­nych za po­śred­nic­twem sie­ci od stycz­nia 1993 do stycz­nia 1994 roku, wzro­sła 2057 razy. Inna ta­be­la świad­czy­ła o tym, że licz­ba pa­kie­tów – jed­no­stek da­nych – prze­sła­nych w sie­ci w tym sa­mym okre­sie sko­czy­ła aż 2560 razy8.

Z da­nych tych Bez­os wy­snuł wnio­sek, że w cią­gu roku ak­tyw­ność w sie­ci kom­pu­te­ro­wej wzro­sła oko­ło 2300 razy, czy­li o 230 ty­się­cy pro­cent. „Ta­kie wzro­sty się nie zda­rza­ją – po­wie póź­niej. – To było coś nie­zwy­kłe­go. Za­czą­łem za­da­wać so­bie py­ta­nie: w jaki spo­sób moż­na ko­mer­cyj­nie wy­ko­rzy­stać ten po­ten­cjał?”9. (W pierw­szych la­tach dzia­łal­no­ści Ama­zo­na Bez­os ma­wiał, że to wła­śnie ten gi­gan­tycz­ny rocz­ny wzrost – o 2300 pro­cent – wy­trą­cił go z sa­mo­za­do­wo­le­nia. Moż­na z tego wy­snuć cie­ka­wy przy­czy­nek hi­sto­rycz­ny: dzie­je fir­my Ama­zon za­czy­na­ją się od błę­du ma­te­ma­tycz­ne­go).

Bez­os do­szedł do wnio­sku, że stwo­rze­nie uni­wer­sal­ne­go skle­pu, przy­najm­niej na po­cząt­ku, by­ło­by nie­wy­ko­nal­ne. Spo­rzą­dził li­stę dwu­dzie­stu pro­duk­tów, wśród któ­rych zna­la­zły się pro­gra­my kom­pu­te­ro­we, ma­te­ria­ły biu­ro­we, odzież oraz na­gra­nia mu­zycz­ne. W koń­cu przy­szło mu na myśl, że naj­lep­szy to­war, jaki moż­na w taki spo­sób sprze­da­wać, sta­no­wią książ­ki. Eg­zem­plarz książ­ki w jed­nej księ­gar­ni jest iden­tycz­ny z tym, któ­ry moż­na ku­pić w in­nej, to­też ku­pu­ją­cy za­wsze wie, co otrzy­mu­je. W tym cza­sie ist­nie­li dwaj czo­ło­wi dys­try­bu­to­rzy ksią­żek, In­gram oraz Ba­ker and Tay­lor, za­tem nowa sieć de­ta­licz­na nie mu­sia­ła zwra­cać się in­dy­wi­du­al­nie do każ­de­go z ty­się­cy wy­daw­ców. A co waż­niej­sze, na świe­cie ist­nia­ły trzy mi­lio­ny wy­dru­ko­wa­nych ksią­żek, o wie­le wię­cej niż su­per­skle­py Bar­nes & No­ble czy Bor­ders mo­gły po­mie­ścić w swo­ich ma­ga­zy­nach.

Nie mógł otwo­rzyć praw­dzi­we­go skle­pu ze wszyst­ki­mi ar­ty­ku­ła­mi, lecz zdo­łał uchwy­cić jego isto­tę – nie­ogra­ni­czo­ny wy­bór – przy­najm­niej w jed­nej ka­te­go­rii pro­duk­tów. „Ma­jąc do dys­po­zy­cji ogrom­ny asor­ty­ment, moż­na było stwo­rzyć sklep sie­cio­wy, któ­ry w in­nej for­mie nie mógł­by ist­nieć – mówi Bez­os. – Praw­dzi­wy su­per­sklep ofe­ru­ją­cy klien­tom ol­brzy­mi wy­bór to­wa­rów i moż­li­wość ich oce­ny”10.

Bez­os, któ­ry zaj­mo­wał biu­ro na czter­dzie­stym pię­trze wie­żow­ca przy Za­chod­niej Czter­dzie­stej Pią­tej Uli­cy pod nu­me­rem 120, z tru­dem ha­mo­wał en­tu­zjazm. Ra­zem z sze­fem dzia­łu re­kru­ta­cji w DE­SCO Char­le­sem Ar­da­iem przyj­rzał się wi­try­nom dwóch z pierw­szych skle­pów in­ter­ne­to­wych: Book Stacks Unli­mi­ted, któ­re­go sie­dzi­ba mie­ści­ła się w Cle­ve­land w Ohio, oraz Word­sWorth w Cam­brid­ge w Mas­sa­chu­setts. Ar­dai wciąż prze­cho­wu­je za­pis te­sto­we­go za­ku­pu, któ­re­go wte­dy do­ko­nał. Na stro­nie in­ter­ne­to­wej księ­gar­ni Fu­tu­re Fan­ta­sy, miesz­czą­cej się w Palo Alto w Ka­li­for­nii, ku­pił książ­kę Isa­ac Asi­mov’s Cy­ber­dre­ams (Cy­ber­sny Isa­aca Asi­mo­va). Jej cena wy­no­si­ła 6 do­la­rów i 4 cen­ty. Kie­dy za­mó­wio­na po­zy­cja po dwóch ty­go­dniach do­tar­ła do od­bior­cy, Ar­dai otwo­rzył tek­tu­ro­we pu­deł­ko i po­ka­zał ją Bez­oso­wi. W cza­sie trans­por­tu zo­sta­ła moc­no po­dar­ta. Nikt jesz­cze wów­czas nie opra­co­wał po­rząd­nej me­to­dy sprze­da­wa­nia ksią­żek za po­śred­nic­twem in­ter­ne­tu. Bez­os do­strzegł w tym ogrom­ną, nie­wy­ko­rzy­sta­ną oka­zję.

Zda­wał so­bie spra­wę, że je­śli zre­ali­zu­je swój po­mysł w ra­mach fir­my D. E. Shaw, fir­ma nig­dy nie bę­dzie na­praw­dę na­le­ża­ła do nie­go. I rze­czy­wi­ście, w po­cząt­kach ist­nie­nia Juno i Far­Si­ght to Shaw peł­nił funk­cję pre­ze­sa obu spół­ek. Chcąc być praw­dzi­wym wła­ści­cie­lem i przed­się­bior­cą, ma­ją­cym znacz­ny udział w swo­im dzie­le i moż­li­wość osią­gnię­cia zy­sków po­rów­ny­wal­nych z for­tu­ną ma­gna­ta ta­kie­go jak pro­du­cent piz­zy Frank Me­eks, mu­siał zre­zy­gno­wać z lu­kra­tyw­ne­go i kom­for­to­we­go sta­no­wi­ska przy Wall Stre­et.

To, co po­tem na­stą­pi­ło, sta­ło się jed­nym z mi­tów za­ło­ży­ciel­skich ery in­ter­ne­tu. Wio­sną Bez­os od­był roz­mo­wę z Da­vi­dem Sha­wem i oznaj­mił mu, że od­cho­dzi z fir­my, by za­ło­żyć księ­gar­nię in­ter­ne­to­wą. Shaw za­pro­po­no­wał spa­cer. Krą­ży­li przez dwie go­dzi­ny po Cen­tral Par­ku, roz­ma­wia­jąc o przed­się­wzię­ciu i ener­gii, któ­ra pcha przed­się­bior­cę do dzia­ła­nia. Shaw po­wie­dział, że ro­zu­mie po­bud­ki Bez­osa i sym­pa­ty­zu­je z nim; sam zro­bił to samo, od­cho­dząc z Mor­gan Stan­ley. Wy­ra­ził spo­strze­że­nie, że fir­ma D. E. Shaw szyb­ko się roz­wi­ja i że Jeff ma w niej wspa­nia­łą po­sa­dę. Uprze­dził go, że może dojść do tego, iż bę­dzie ry­wa­li­zo­wa­ła z nową fir­mą Bez­osa. Uzgod­ni­li, że Bez­os przez kil­ka dni prze­my­śli spra­wę.

Był on wte­dy świe­żo po lek­tu­rze po­wie­ści Okru­chy dnia Ka­zuo Ishi­gu­ra; jest to hi­sto­ria lo­ka­ja, któ­ry z ża­lem wspo­mi­na wy­bo­ry oso­bi­ste i za­wo­do­we, do­ko­na­ne pod­czas służ­by w pa­ła­cu pew­ne­go ary­sto­kra­ty w to­czą­cej woj­nę Wiel­kiej Bry­ta­nii. Bez­os za­czy­nał ro­zu­mieć, co to zna­czy spo­glą­dać wstecz na waż­ne chwi­le w ży­ciu; za­nim zde­cy­do­wał, jaki bę­dzie jego na­stęp­ny krok w ka­rie­rze za­wo­do­wej, sfor­mu­ło­wał na swój uży­tek po­ję­cie mi­ni­ma­li­za­cji żalu.

„Kie­dy czło­wiek znaj­dzie się w ogniu wal­ki, mogą go roz­pro­szyć dro­bia­zgi – stwier­dził po kil­ku la­tach. – Uświa­do­mi­łem so­bie, że w wie­ku osiem­dzie­się­ciu lat nie będę się za­sta­na­wiał, dla­cze­go w 1994 roku, w naj­gor­szym mo­men­cie, rzu­ci­łem świet­ną po­sa­dę na Wall Stre­et, re­zy­gnu­jąc z pre­mii. Kie­dy czło­wiek ma osiem­dzie­siąt lat, nie mar­twi się ta­ki­mi spra­wa­mi. Jed­no­cze­śnie wie­dzia­łem, że mogę wte­dy szcze­rze ża­ło­wać, że nie przy­łą­czy­łem się do roz­wo­ju zja­wi­ska na­zwa­ne­go in­ter­ne­tem, któ­re uwa­ża­łem za re­wo­lu­cyj­ne. Gdy spoj­rza­łem na rzecz z tej stro­ny, de­cy­zja oka­za­ła się nie­sły­cha­nie pro­sta”11.

Ro­dzi­ce Jef­fa, Mike i Jac­kie, zbli­ża­li się do koń­ca trzy­let­nie­go po­by­tu w Bo­go­cie w Ko­lum­bii, gdzie Mike pra­co­wał jako in­ży­nier przy wy­do­by­ciu ropy naf­to­wej w kon­cer­nie Exxon. Wła­śnie wte­dy ode­bra­li te­le­fon. „Co ta­kie­go? Bę­dziesz sprze­da­wał książ­ki za po­śred­nic­twem in­ter­ne­tu?”, zdzi­wi­li się. Tak re­la­cjo­nu­je to Mike Bez­os. Obo­je ko­rzy­sta­li z jed­ne­go z pierw­szych ser­wi­sów sie­cio­wych Pro­di­gy, aby pro­wa­dzić ko­re­spon­den­cję z ro­dzi­ną i zor­ga­ni­zo­wać przy­ję­cie za­rę­czy­no­we Jef­fa i Mac­Ken­zie; nie byli więc nie­obzna­jo­mie­ni z nową tech­no­lo­gią i nie to ich za­nie­po­ko­iło. Ich syn za­mie­rzał zre­zy­gno­wać z do­brze płat­nej po­sa­dy przy Wall Stre­et i za­cząć re­ali­zo­wać wła­sny po­mysł na biz­nes, oni zaś uzna­li to za kom­plet­ne sza­leń­stwo. Jac­kie Bez­os za­su­ge­ro­wa­ła sy­no­wi, aby pro­wa­dził swo­ją nową fir­mę wie­czo­ra­mi lub w week­en­dy. „Nie, sy­tu­acja zmie­nia się dy­na­micz­nie – od­parł Jeff. – Mu­szę dzia­łać szyb­ko”.

□ □ □

Za­czął pla­no­wać po­dróż. Urzą­dził przy­ję­cie w swo­im miesz­ka­niu przy Up­per West Side, w cza­sie któ­re­go oglą­da­no fi­na­ło­wy od­ci­nek se­ria­lu Star Trek: Na­stęp­ne po­ko­le­nie. Po­tem po­le­ciał do San­ta Cruz w Ka­li­for­nii, by spo­tkać się z dwo­ma do­świad­czo­ny­mi pro­gra­mi­sta­mi, któ­rych przed­sta­wił mu Pe­ter La­ven­thol, pierw­szy pra­cow­nik Da­vi­da Sha­wa. Je­dli na­le­śni­ki z ja­go­da­mi w lo­ka­lu o na­zwie Old Sash Mill Café; Bez­os zdo­łał wzbu­dzić za­in­te­re­so­wa­nie jed­ne­go z roz­mów­ców, we­te­ra­na w dzie­dzi­nie otwie­ra­nia firm in­ter­ne­to­wych, She­la Ka­pha­na. „Prze­ni­kał go ten sam dresz­czyk, któ­ry ja od­czu­wa­łem, ob­ser­wu­jąc roz­wój sie­ci”, mówi Ka­phan. Za­czę­li ra­zem szu­kać biu­ra w San­ta Cruz, lecz wkrót­ce po­tem Bez­os do­wie­dział się o orze­cze­niu Sądu Naj­wyż­sze­go z 1992 roku pod­trzy­mu­ją­cym za­sa­dę, zgod­nie z któ­rą kup­cy nie mu­szą po­bie­rać po­dat­ku od sprze­da­ży, czy­li VAT-u, w sta­nach, w któ­rych nie pro­wa­dzą fi­zycz­nej dzia­łal­no­ści. W związ­ku z tym przed­się­bior­stwa pro­wa­dzą­ce biz­nes ko­re­spon­den­cyj­ny zwy­kle uni­ka­ły za­kła­da­nia firm w gę­sto za­lud­nio­nych sta­nach, ta­kich jak Ka­li­for­nia i Nowy Jork; po­dob­nie uczy­nił Jeff Bez­os.

Wró­ciw­szy do No­we­go Jor­ku, po­in­for­mo­wał ko­le­gów, że od­cho­dzi z D. E. Shaw. Pew­ne­go wie­czo­ru Bez­os i Jeff Hol­den, ab­sol­went Uni­wer­sy­te­tu Sta­nu Il­li­no­is w Urba­na-Cham­pa­ign, któ­ry współ­pra­co­wał z nim przy re­ali­za­cji pro­jek­tu zwią­za­ne­go z in­ter­ne­to­wym han­dlem pa­pie­ra­mi war­to­ścio­wy­mi, po­szli się cze­goś na­pić. Byli bli­ski­mi ko­le­ga­mi. Hol­den po­cho­dził z Ro­che­ster Hills w sta­nie Mi­chi­gan; jako na­sto­la­tek, uży­wa­jąc pseu­do­ni­mu bo­jo­we­go Nova, opa­no­wał ha­ker­ską sztu­kę ła­ma­nia za­bez­pie­czeń pro­gra­mów kom­pu­te­ro­wych. Z za­pa­łem jeź­dził na wrot­kach i bar­dzo szyb­ko mó­wił; Bez­os żar­to­wał, że dzię­ki Hol­de­no­wi na­uczył się szyb­ciej słu­chać.

Te­raz spo­tka­li się i usie­dli na­prze­ciw­ko sie­bie w Vir­gil’s, re­stau­ra­cji z gril­lem przy Czter­dzie­stej Czwar­tej Uli­cy. Bez­os wstęp­nie po­sta­no­wił, że na­zwie swo­ją fir­mę Ca­da­bra Inc., lecz nie trak­to­wał tego zo­bo­wią­zu­ją­co. Hol­den za­pi­sał obie stro­ny kart­ki al­ter­na­tyw­ny­mi pro­po­zy­cja­mi. Bez­oso­wi naj­bar­dziej przy­pa­dła do gu­stu na­zwa Ma­ke­It­So.com (pro­szę wy­ko­nać); były to sło­wa ko­men­dy, któ­rej czę­sto uży­wał ka­pi­tan Pi­card z se­ria­lu Star Trek.

Pili piwo i Hol­den wy­znał Bez­oso­wi, że chce odejść ra­zem z nim. Jed­nak Bez­os miał za­gwozd­kę: jego umo­wa z D. E. Shaw za­wie­ra­ła wa­ru­nek, że po odej­ściu z fir­my przez co naj­mniej dwa lata nie bę­dzie mógł wer­bo­wać pra­cow­ni­ków DE­SCO, on zaś nie chciał po­róż­nić się z Da­vi­dem Sha­wem. „Do­pie­ro skoń­czy­łeś szko­łę, masz kre­dyt do spła­ce­nia, a to ry­zy­kow­ne przed­się­wzię­cie – od­parł Jeff. – Zo­stań, usta­bi­li­zuj się fi­nan­so­wo, a ja po­zo­sta­nę z tobą w kon­tak­cie”.

Jesz­cze w tym sa­mym mie­sią­cu Jeff i Mac­Ken­zie spa­ko­wa­li sprzę­ty do­mo­we i po­le­ci­li pra­cow­ni­kom fir­my trans­por­to­wej prze­wieźć do­by­tek; za­po­wie­dzie­li, że za­dzwo­nią do nich na­za­jutrz w dro­dze i do­kład­nie okre­ślą cel po­dró­ży. Po­le­cie­li do Fort Worth w Tek­sa­sie i po­ży­czy­li od ojca Jef­fa che­vro­le­ta bla­ze­ra rocz­nik 1988. Stam­tąd wy­ru­szy­li na pół­noc­ny za­chód; Bez­os sie­dział na fo­te­lu pa­sa­że­ra i wpi­sy­wał do ta­be­li Exce­la pro­jek­cje do­cho­dów, któ­re póź­niej oka­za­ły się ra­żą­co nie­traf­ne. Chcie­li się za­trzy­mać w Mo­te­lu 6 w Sham­rock w Tek­sa­sie, lecz po­nie­waż wszyst­kie po­ko­je były za­ję­te, wy­bra­li przy­droż­ny mo­tel o na­zwie Ram­bler12. Na wi­dok po­ko­ju Mac­Ken­zie oznaj­mi­ła, że bę­dzie spa­ła w bu­tach. Dzień póź­niej sta­nę­li obok Wiel­kie­go Ka­nio­nu i oglą­da­li za­chód słoń­ca. On miał trzy­dzie­ści je­den lat, ona dwa­dzie­ścia czte­ry, i wspól­nie pi­sa­li kla­sycz­ną hi­sto­rię przed­się­bior­ców, któ­ra mia­ła za­wład­nąć wy­obraź­nią mi­lio­nów użyt­kow­ni­ków glo­bal­nej sie­ci kom­pu­te­ro­wej i peł­nych na­dziei za­ło­ży­cie­li firm in­ter­ne­to­wych.

Do­pie­ro po po­nad roku Bez­os ode­zwał się do swo­je­go przy­ja­cie­la Jef­fa Hol­de­na. Miesz­kał już w Se­at­tle i pew­ne­go dnia wy­słał mu e-mail z lin­kiem do stro­ny in­ter­ne­to­wej. No­si­ła na­zwę Ama­zon.com. Wy­glą­da­ła pry­mi­tyw­nie, za­peł­niał ją w więk­szo­ści tekst. Hol­den ku­pił za po­śred­nic­twem stro­ny kil­ka ksią­żek i za­pro­po­no­wał, że po­dzie­li się wra­że­nia­mi użyt­kow­ni­ka. Mi­nął jesz­cze rok i wresz­cie, kil­ka mie­się­cy po upły­wie umo­wy o nie­pod­bie­ra­niu pra­cow­ni­ków za­war­tej przez Bez­osa z Da­vi­dem Sha­wem, te­le­fon Hol­de­na się ode­zwał.

„Już czas – oznaj­mił Bez­os. – Wy­glą­da na to, że wy­pa­li­ło”.

Jeff Bezos i era Amazona. Sklep, w którym kupisz wszystko

Подняться наверх