Читать книгу Jeff Bezos i era Amazona. Sklep, w którym kupisz wszystko - Brad Stone - Страница 11
ROZDZIAŁ 1 Dom kwantów
ОглавлениеZanim Amazon.com stał się samozwańczą największą księgarnią świata i dominującym supersklepem sieciowym, istniał jako koncepcja, która krążyła w powietrzu w nowojorskich biurach jednej z najosobliwszych firm na Wall Street: D. E. Shaw & Co.
Fundusz hedgingowy DESCO, bo takiego skrótu z pewną czułością używali jego pracownicy, założony został w 1988 roku przez Davida E. Shawa, dawniej profesora informatyki na Uniwersytecie Columbia. Shaw wraz z innymi naukowcami założycielami pionierskich firm, takich jak Renaissance Technologies i Tudor Investment Corporation, zapoczątkował wykorzystanie komputerów i skomplikowanych równań matematycznych do wykrywania i badania zaburzeń na globalnych rynkach finansowych. Kiedy cena akcji w Europie osiągała minimalnie wyższy poziom niż cena tych samych papierów w Stanach Zjednoczonych, spece komputerowi z DESCO, którzy przedzierzgnęli się w wojowników Wall Street, pisali odpowiedni program, aby błyskawicznie dokonywać transakcji i wykorzystywać rozbieżność wycen.
Finansiści niewiele wiedzieli o Davidzie E. Shaw, a naukowiec chciał, aby tak pozostało. Firma wolała działać w cieniu, dysponując kapitałem bogatych inwestorów, takich jak miliarder Donald Sussman i rodzina Tisch; chodziło o to, by algorytmy wykorzystywane do operacji giełdowych nie dostały się w ręce konkurencji. Shaw żywił głębokie przekonanie, że jeśli DESCO ma pozostać pionierem nowej metody inwestowania, musi zachować swoje osiągnięcia w tajemnicy i nie ujawnić rywalom, w jaki sposób można dzięki wykorzystaniu komputerów zarabiać na giełdzie.
David Shaw wchodził w życie w okresie, gdy na arenę wkroczyły nowe potężne superkomputery. Tytuł doktorski z informatyki zdobył w 1980 roku w Stanford, a następnie przeniósł się do Nowego Jorku i zaczął wykładać na Columbii. Na początku lat osiemdziesiątych firmy technologiczne usiłowały wciągnąć go do sektora prywatnego. Wynalazca Danny Hillis, założyciel Thinking Machines Corporation, która produkowała superkomputery, a później jeden z najbliższych przyjaciół Jeffa Bezosa, nieomal namówił Shawa, by ten zaczął projektować dla niego komputery równoległe. Shaw z wahaniem przyjął proponowaną posadę, ale potem zmienił zdanie i oznajmił Hillisowi, że chce zająć się czymś bardziej lukratywnym, a do projektowania komputerów zawsze może wrócić, kiedy już będzie bogaty. Hillis namawiał go, mówiąc, że nawet jeśli się wzbogaci – co uznał za mało prawdopodobne – nigdy nie powróci do informatyki. (Shaw zajął się na powrót tą specjalnością po tym, jak został miliarderem i przekazał codzienne zarządzanie firmą innym). „Popełniłem niebotyczny błąd i w jednym, i w drugim względzie”, przyznaje dzisiaj Hillis.
Bank Morgan Stanley w 1986 roku ostatecznie zdołał odciągnąć Shawa od pracy akademickiej; naukowiec dołączył do słynnego zespołu opracowującego programy do ocen statystycznych, związanych ze zautomatyzowanym handlem. Coś jednak ciągnęło go do rozpoczęcia własnej działalności. Odszedł z Morgan Stanley w 1988 roku i z dwudziestoma ośmioma milionami dolarów zainwestowanymi przez Donalda Sussmana założył firmę nad komunistyczną księgarnią w West Village na Manhattanie.
Firma D. E. Shaw miała w założeniu różnić się od innych firm inwestycyjnych z Wall Street. Shaw nie zatrudnił finansistów, lecz naukowców i matematyków – wybitne umysły, akademików ze znakomitymi osiągnięciami w swoich dziedzinach, którzy charakteryzowali się także sporą dozą społecznego nieprzystosowania. „David chciał w naukowy sposób zaprząc potęgę techniki i informatyki stosowanej do działalności finansowej”, wyjaśnia Bob Gelfond, który dołączył do DESCO po tym, jak firma przeprowadziła się do loftu przy Park Avenue South. „Spoglądał na Goldman Sachs i pragnął stworzyć firmę, która stanie się jedną z ikon Wall Street”.
David Shaw wprowadził do zarządzania swoim przedsiębiorstwem element bezwzględnego rozsądku. Regularnie wysyłał do pracowników okólniki, w których przypominał, by pisali nazwę firmy w ściśle określony sposób: wstawiając spację między inicjały D i E. Ustalił regułę wymagającą, by przy opisywaniu działalności firmy każdy stosował określone frazy w rodzaju „obrót akcjami, obligacjami, instrumentami finansowymi typu futures, opcjami oraz innymi instrumentami finansowymi” – dokładnie w takiej kolejności.
Narzucone przez szefa rygory dotyczyły także bardziej konkretnych kwestii: każdy z zatrudnionych uczonych mógł proponować własne pomysły instrumentów finansowych, lecz musiały one przejść szczegółowe badania naukowe i testy statystyczne potwierdzające zasadność koncepcji.
W 1991 roku szybko rosnąca firma D. E. Shaw przeniosła się na najwyższe piętro drapacza chmur w centrum Manhattanu odległego o jedną przecznicę od Times Square. W nieszablonowych, skąpo umeblowanych biurach firmy, zaprojektowanych przez architekta Stevena Holla, znalazło się miejsce na piętrowy hol z kolorowymi światłami, które przez wycięte otwory padały na olbrzymie białe ściany. Jesienią Shaw zorganizował bal połączony ze zbieraniem funduszy na kampanię prezydencką Billa Clintona, na którym pojawiła się między innymi Jacqueline Onassis. Wejście kosztowało tysiąc dolarów. Pracowników poproszono, by wieczorem dnia poprzedzającego imprezę wynieśli się z biur. Jeff Bezos, jeden z najmłodszych wiceprezesów firmy, poszedł z kolegami grać w siatkówkę, lecz najpierw zrobił sobie zdjęcie z przyszłym prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Dwudziestodziewięcioletni wówczas Bezos miał metr siedemdziesiąt trzy wzrostu, zaczynał już łysieć i wyglądał jak zagorzały, podniszczony wysiłkiem pracoholik. Spędził na Wall Street siedem lat i wszystkim, którzy go znali, zaimponował przenikliwym intelektem i bezgraniczną determinacją. Po ukończeniu Princeton w 1986 roku pracował z dwojgiem profesorów w firmie o nazwie Fitel, która tworzyła prywatną transatlantycką sieć komputerową dla maklerów giełdowych. Graciela Chichilnisky, jedna z założycielek firmy i szefowa Bezosa, pamięta zdolnego i pełnego zapału chłopaka, który pracował niestrudzenie i kierował działalnością firmy w Londynie i w Tokio. „Nie przejmował się tym, co myślą inni – wspomina pani Chichilnisky. – Wystarczyło postawić mu solidne zadanie intelektualne, a on rozgryzał je i znajdował rozwiązanie”.
W 1988 roku Bezos przeniósł się do Bankers Trust, niestety, był już wtedy sfrustrowany; uważał, że firmy działają tak jak wielkie instytucje i cechuje je niechęć do podważenia istniejącego status quo. Zaczynał szukać okazji, by otworzyć własne przedsiębiorstwo. W latach 1989–1990 przez kilka miesięcy w wolnych chwilach współdziałał z Halseyem Minorem, młodym pracownikiem Merrill Lynch, który później założył internetowy serwis informacyjny CNET. Próbowali otworzyć firmę, której działalność miała polegać na wysyłaniu odbiorcom spersonalizowanych serwisów informacyjnych za pośrednictwem faksów; jednak przedsięwzięcie upadło, kiedy Merrill Lynch wycofał się z obietnicy finansowania. Mimo porażki Bezos zaimponował tym, którzy go poznali. Minor przypomina sobie, że Bezos przyjrzał się dokładnie kilku bogatym biznesmenom i jego szczególny podziw wzbudził Frank Meeks, przedsiębiorca z Wirginii, który dorobił się fortuny na franszyzie placówek Domino’s Pizza. Bezos cenił również pioniera informatyki Alana Kaya i często powtarzał jego powiedzenie „Punkt widzenia wart jest osiemdziesiąt punktów IQ”; oznaczało ono, że spojrzenie na jakąś kwestię w nowatorski sposób potęguje możliwości intelektualne. „Uczył się od każdego – opowiada Minor. – Wydaje mi się, że Jeff wykorzystał do maksimum możliwość nauczenia się czegoś od każdej osoby, z którą się zetknął”.
Bezos szykował się do definitywnego odejścia z Wall Street, kiedy jakiś łowca głów namówił go na spotkanie z szefami zajmującej się finansami firmy o nadzwyczajnym rodowodzie. Bezos powie później, że w Davidzie Shaw znalazł bratnią duszę w interesach; „Jest jednym z niewielu znanych mi ludzi, którzy mają w pełni rozwinięte obie półkule mózgu”1.
W DESCO Bezos wyróżnił się wieloma unikalnymi cechami, które mieli później okazję zaobserwować jego pracownicy w Amazonie. Był zdyscyplinowany oraz dokładny i stale zapisywał pomysły w notatniku, który ze sobą nosił, jakby w obawie, że ulecą my z głowy, jeśli ich nie zarejestruje na papierze. Szybko odrzucał stare pojęcia na jakiś temat i przyjmował nowe, lepsze, kiedy tylko się pojawiały. Już wtedy tryskał chłopięcym entuzjazmem i w samym środku rozmowy niespodziewanie wybuchał śmiechem, z którego później miał zasłynąć.
Do wszystkiego podchodził analitycznie, nie wyłączając sytuacji towarzyskich. Był wówczas sam i zapisał się na kurs tańca towarzyskiego; uważał, że dzięki temu będzie miał okazję poznawać więcej kobiet. Sławne stały się jego słowa o tym, że chce „spotęgować przepływ substancji żeńskiej”2; jest to odpowiednik stosowanego przez bankierów z Wall Street określenia „przepływ transakcji”. Jeff Holden, który pracował z nim najpierw w D. E. Shaw & Co., a później w Amazonie, mówi o nim tak: „Nie znam drugiej osoby, która tak konsekwentnie stosuje introspekcję. Do wszystkiego, co się dzieje, podchodzi bardzo metodycznie”.
W firmie inwestycyjnej D. E. Shaw nie uznawano zbędnych formalności cechujących inne podmioty tego rodzaju na Wall Street; panował w niej klimat podobny do tego, który charakteryzuje nowicjuszy z Doliny Krzemowej. Pracownicy ubierali się w dżinsy lub bojówki w kolorze khaki, nie nosili garniturów ani krawatów; nie panowała tam struktura hierarchiczna, jednak kluczowe informacje dotyczące transakcji handlowych były utrzymywane w ścisłej tajemnicy. Bezosowi przypadła do gustu koncepcja niekończącego się dnia roboczego; na parapecie jego gabinetu zawsze leżał zwinięty śpiwór i materac piankowy, na wypadek gdyby musiał spędzić noc w firmie. Nicholas Lovejoy, który później miał z nim pracować w Amazonie, uważa, że śpiwór był „użytecznym rekwizytem”. Po wyjściu z biura Bezos i jego koledzy z DESCO często wspólnie spędzali czas, do świtu grając w tryktraka lub brydża, zwykle na pieniądze.
Firma zaczęła się rozrastać, a David Shaw zastanawiał się, jak poszerzyć zasoby utalentowanych pracowników. Postanowił wyjść poza krąg nauk ścisłych i zaczął poszukiwania wśród tych, których określił mianem „wszechstronnie oblatanych”; byli to niedawni absolwenci uczelni mający na dyplomach najlepsze oceny i wykazujący szczególne zdolności w określonych dziedzinach. Firma zarzuciła także sieci na stypendystów Fulbrighta oraz prymusów najlepszych uczelni, rozsyłając do nich setki listów; adresaci znajdowali w nich informacje o firmie oraz zdanie: „Prowadzimy rekrutację, nie wstydząc się tego, że kierujemy się dążeniem do elitarności”.
Tym spośród adresatów, którzy wyróżniali się najwyższymi średnimi ocen i wynikami testów, fundowano przelot samolotem do Nowego Jorku, gdzie przez cały dzień odbywano z nimi wyczerpujące rozmowy kwalifikacyjne. Pracownicy firmy z lubością zadawali kandydatom wzięte z sufitu pytania w rodzaju: „Ile jest faksów w Stanach Zjednoczonych?”. Chodziło o to, by sprawdzić, jak podejdą do rozwiązania trudnego problemu. Po szeregu rozmów wszyscy uczestnicy procesu rekrutacyjnego zbierali się i wystawiali każdemu kandydatowi jedną z czterech opinii: zdecydowane nie, raczej nie, raczej tak, zdecydowanie tak. Jeden głos na nie oznaczał utrącenie kandydata.
Bezos przeniesie później tę procedurę, a także niektóre inne metody kierownicze Shawa, do Seattle. Nawet obecnie pracownicy Amazona posługują się tymi samymi kategoriami, głosując za przyjęciem bądź odrzuceniem kandydata do pracy w firmie.
Zakrojony na dużą skalę proces rekrutacyjny zastosowany w DESCO doskonale odpowiadał mentalności Bezosa; przyciągnął nawet osobę, z którą się później związał. MacKenzie Tuttle, która w 1992 roku ukończyła filologię angielską w Princeton – studiowała między innymi pod kierunkiem pisarki Toni Morrison – znalazła zatrudnienie w funduszu hedgingowym jako asystentka, a następnie zaczęła pracować u boku Bezosa. Lovejoy pamięta, jak ten pewnego wieczoru wynajął limuzynę i zaprosił kilkoro kolegów do nocnego klubu. „Podejmował grupę, lecz był wyraźnie skoncentrowany na MacKenzie”.
Tuttle zaś wyzna później, że to ona zagięła parol na Bezosa, a nie odwrotnie. „Mój gabinet sąsiadował z jego gabinetem, więc przez cały dzień słuchałam tego cudownego śmiechu – opowiadała w wywiadzie dla magazynu »Vogue« w 2012 roku.
– Jak mogłam się w tym radosnym śmiechu nie zakochać?”.
Kampanię podboju rozpoczęła od zaproszenia go na lunch. Zaręczyli się trzy miesiące po tym, jak zaczęli się spotykać, a kolejne trzy miesiące później wzięli ślub3. Wesele odbyło się w 1993 roku w Breakers, kurorcie w West Palm Beach; była zabawa dla dorosłych gości oraz nocne przyjęcie obok hotelowego basenu. Spośród pracowników firmy D. E. Shaw obecni byli Bob Gelfond i programista komputerowy Tom Karzes.
Firma DESCO rozrastała się w błyskawicznym tempie i coraz trudniej było nią zarządzać. Kilku kolegów Bezosa pamięta, że D. E. Shaw sprowadził konsultanta od zarządzania, który przeprowadził wśród członków kierownictwa badanie osobowości metodą Myersa-Briggsa. Wszyscy okazali się introwertykami, co nie powinno dziwić. Osobą wykazującą najmniej cech introwertycznych był Jeff Bezos. Na początku lat dziewięćdziesiątych w firmie inwestycyjnej D. E. Shaw uważano go wręcz za wzór ekstrawertyka.
□ □ □
Miał wrodzone cechy przywódcze. W 1993 roku kierował na odległość działającą w Chicago filią firmy handlującą opcjami; nadzorował słynną operację wymiany części akcji, która pozwoliła drobnym inwestorom sprzedawać i kupować papiery bez płacenia prowizji nowojorskiej giełdzie4. „Bezos wykazał się przy tym projekcie niezwykłą siłą przekonywania. Wszyscy widzieli, że jest charyzmatycznym przywódcą”, relacjonuje Brian Marsh, programista, który będzie później pracował w Amazonie. Oddział Bezosa stale musiał jednak stawiać czoło wyzwaniom. Dominującą pozycją w tym segmencie rynku cieszył się niejaki Bernard Madoff (twórca ogromnej piramidy finansowej Ponziego, która została zdemaskowana w 2008 roku). Jego oddział pozagiełdowego handlu akcjami zapoczątkował ten rodzaj działalności i zachował czołową pozycję na rynku. Bezos i członkowie jego działu, spoglądając przez okna gabinetów ponad dachami miasta, widzieli biura Madoffa w wieżowcu Lipstick w East Side.
Środowisko finansistów z Wall Street postrzegało firmę D. E. Shaw jako bardzo tajemniczy fundusz hedgingowy, jednak sami jego pracownicy nie podzielali tej opinii. David Shaw uważał, że jego firma nie jest tak naprawdę funduszem inwestycyjnym, lecz wszechstronnym laboratorium technicznym zatrudniającym innowatorów i utalentowanych inżynierów, którzy potrafią wykorzystać informatykę do rozwiązywania wielu różnorakich zadań5. Inwestowanie było jedynie pierwszą spośród dziedzin, w których jego pracownicy mogli wykorzystać swoje ponadprzeciętne kompetencje.
W 1994 roku nieliczne grono ludzi z bliska obserwujących rynek zauważyło możliwości, które stwarzała rozwijająca się sieć internetowa; Shaw stwierdził, że jego firma dysponuje jedynym w swoim rodzaju potencjałem umożliwiającym wykorzystanie nowego środka komunikacji. Tym, który z jego namaszczenia miał pokierować zmierzającymi ku temu wysiłkami firmy, był Jeff Bezos.
Fundusz D. E. Shaw był w idealnej sytuacji, aby skorzystać z dobrodziejstw sieci komputerowej. Większość pracowników nie używała zwykłych firmowych terminali służących do wykonywania transakcji handlowych, lecz stacji roboczych Sun z dostępem do internetu; korzystali z ówczesnych programów, takich jak Gopher, Usenet, e-mail oraz Mosaic, który był jedną z pierwszych przeglądarek sieciowych. Dokumenty pisali w akademickim programie narzędziowym o nazwie LaTeX, którego Bezos nie chciał używać, twierdząc, że jest nadmiernie skomplikowany. Firma D. E. Shaw jako jedna z pierwszych na Wall Street zarejestrowała swój adres URL. W internetowej bazie danych można znaleźć zapisy świadczące o tym, że domena Deshaw.com została utworzona w 1992 roku. Goldman Sachs zarejestrował swoją domenę w 1995 roku, a Morgan Stanley rok później.
Shaw, który używał internetu i jego poprzednika o nazwie ARPANET jeszcze jako wykładowca akademicki, z entuzjazmem odnosił się do komercyjnych i społecznych konsekwencji powstania jednej globalnej sieci komputerowej. Bezos po raz pierwszy zetknął się z internetem w czasie zajęć z astrofizyki w Princeton w 1985 roku, lecz o jego potencjale komercyjnym zaczął myśleć dopiero po rozpoczęciu pracy w DESCO. Shaw i Bezos co tydzień spotykali się na kilka godzin, aby wymieniać się pomysłami dotyczącymi nadchodzącej nowej fali technologicznej, a później Bezos badał możliwość ich praktycznego wdrożenia6.
Na początku 1994 roku z ich dyskusji, a także rozmów z innymi pracownikami firmy, wyłoniło się kilka wstępnych planów zastosowań komercyjnych sieci. Jednym z nich była koncepcja darmowego serwisu pocztowego dla klientów, zarabiającego na reklamie; na takiej zasadzie działają Gmail oraz Yahoo Mail. DESCO rozwinęła ten pomysł w firmę o nazwie Juno, która weszła na rynek w roku 1999 i wkrótce potem połączyła się ze swoim konkurentem NetZero.
Drugie rozwiązanie miało polegać na tym, by stworzyć nowy rodzaj usługi finansowej, która pozwalałaby użytkownikom internetu handlować w sieci akcjami i obligacjami. W 1995 roku Shaw stworzył filię swojej firmy nazwaną FarSight Financial Services, która stała się prekursorem takich firm jak E-Trade. Sprzedał ją później bankowi inwestycyjnemu Merrill Lynch.
Shaw i Bezos rozmawiali także o innym pomyśle, któremu nadali wstępną nazwę „uniwersalny sklep”.
□ □ □
Kilku pracowników DESCO zajmujących wówczas kierownicze stanowiska w firmie wspomina, że koncepcja sklepu była prosta: miał to być internetowy pośrednik między klientami a producentami, sprzedający niemal wszystkie rodzaje produktów na całym świecie. Jednym z ważnych elementów tej wstępnej wizji był pomysł, aby klienci wystawiali pisemną ocenę każdego towaru; byłaby to bardziej egalitarna i wiarygodna wersja starego przeglądu katalogowego Montgomery Ward. W wywiadzie dla „New York Times Magazine” w 1999 roku Shaw potwierdził, że pomysł sklepu internetowego zakiełkował w jego firmie: „Od początku wiadomo było, że ktoś będzie zarabiał na pośrednictwie. Kluczowe pytanie brzmiało: kto zostanie owym pośrednikiem?”7.
Zaintrygowany przekonaniem Shawa o tym, że internet w sposób nieuchronny stanie się ważnym zjawiskiem, Bezos zaczął badać jego rozwój. Zamieszkały w Teksasie pisarz i publicysta John Quarterman stworzył nieco wcześniej „Matrix News”, miesięczny biuletyn, w którym opisywał zalety internetu i wiążące się z nim możliwości komercyjne. Szczególnie intrygujące okazało się zestawienie liczb zamieszczone w wydaniu z lutego 1994 roku. Quarterman po raz pierwszy dokonał analizy istniejącej od roku globalnej sieci i stwierdził, że jej prosty, przyjazny interfejs odpowiada szerokiej rzeszy użytkowników bardziej niż inne technologie internetowe. W jednej z tabel pokazał, że liczba bajtów, czyli cyfr binarnych przesłanych za pośrednictwem sieci od stycznia 1993 do stycznia 1994 roku, wzrosła 2057 razy. Inna tabela świadczyła o tym, że liczba pakietów – jednostek danych – przesłanych w sieci w tym samym okresie skoczyła aż 2560 razy8.
Z danych tych Bezos wysnuł wniosek, że w ciągu roku aktywność w sieci komputerowej wzrosła około 2300 razy, czyli o 230 tysięcy procent. „Takie wzrosty się nie zdarzają – powie później. – To było coś niezwykłego. Zacząłem zadawać sobie pytanie: w jaki sposób można komercyjnie wykorzystać ten potencjał?”9. (W pierwszych latach działalności Amazona Bezos mawiał, że to właśnie ten gigantyczny roczny wzrost – o 2300 procent – wytrącił go z samozadowolenia. Można z tego wysnuć ciekawy przyczynek historyczny: dzieje firmy Amazon zaczynają się od błędu matematycznego).
Bezos doszedł do wniosku, że stworzenie uniwersalnego sklepu, przynajmniej na początku, byłoby niewykonalne. Sporządził listę dwudziestu produktów, wśród których znalazły się programy komputerowe, materiały biurowe, odzież oraz nagrania muzyczne. W końcu przyszło mu na myśl, że najlepszy towar, jaki można w taki sposób sprzedawać, stanowią książki. Egzemplarz książki w jednej księgarni jest identyczny z tym, który można kupić w innej, toteż kupujący zawsze wie, co otrzymuje. W tym czasie istnieli dwaj czołowi dystrybutorzy książek, Ingram oraz Baker and Taylor, zatem nowa sieć detaliczna nie musiała zwracać się indywidualnie do każdego z tysięcy wydawców. A co ważniejsze, na świecie istniały trzy miliony wydrukowanych książek, o wiele więcej niż supersklepy Barnes & Noble czy Borders mogły pomieścić w swoich magazynach.
Nie mógł otworzyć prawdziwego sklepu ze wszystkimi artykułami, lecz zdołał uchwycić jego istotę – nieograniczony wybór – przynajmniej w jednej kategorii produktów. „Mając do dyspozycji ogromny asortyment, można było stworzyć sklep sieciowy, który w innej formie nie mógłby istnieć – mówi Bezos. – Prawdziwy supersklep oferujący klientom olbrzymi wybór towarów i możliwość ich oceny”10.
Bezos, który zajmował biuro na czterdziestym piętrze wieżowca przy Zachodniej Czterdziestej Piątej Ulicy pod numerem 120, z trudem hamował entuzjazm. Razem z szefem działu rekrutacji w DESCO Charlesem Ardaiem przyjrzał się witrynom dwóch z pierwszych sklepów internetowych: Book Stacks Unlimited, którego siedziba mieściła się w Cleveland w Ohio, oraz WordsWorth w Cambridge w Massachusetts. Ardai wciąż przechowuje zapis testowego zakupu, którego wtedy dokonał. Na stronie internetowej księgarni Future Fantasy, mieszczącej się w Palo Alto w Kalifornii, kupił książkę Isaac Asimov’s Cyberdreams (Cybersny Isaaca Asimova). Jej cena wynosiła 6 dolarów i 4 centy. Kiedy zamówiona pozycja po dwóch tygodniach dotarła do odbiorcy, Ardai otworzył tekturowe pudełko i pokazał ją Bezosowi. W czasie transportu została mocno podarta. Nikt jeszcze wówczas nie opracował porządnej metody sprzedawania książek za pośrednictwem internetu. Bezos dostrzegł w tym ogromną, niewykorzystaną okazję.
Zdawał sobie sprawę, że jeśli zrealizuje swój pomysł w ramach firmy D. E. Shaw, firma nigdy nie będzie naprawdę należała do niego. I rzeczywiście, w początkach istnienia Juno i FarSight to Shaw pełnił funkcję prezesa obu spółek. Chcąc być prawdziwym właścicielem i przedsiębiorcą, mającym znaczny udział w swoim dziele i możliwość osiągnięcia zysków porównywalnych z fortuną magnata takiego jak producent pizzy Frank Meeks, musiał zrezygnować z lukratywnego i komfortowego stanowiska przy Wall Street.
To, co potem nastąpiło, stało się jednym z mitów założycielskich ery internetu. Wiosną Bezos odbył rozmowę z Davidem Shawem i oznajmił mu, że odchodzi z firmy, by założyć księgarnię internetową. Shaw zaproponował spacer. Krążyli przez dwie godziny po Central Parku, rozmawiając o przedsięwzięciu i energii, która pcha przedsiębiorcę do działania. Shaw powiedział, że rozumie pobudki Bezosa i sympatyzuje z nim; sam zrobił to samo, odchodząc z Morgan Stanley. Wyraził spostrzeżenie, że firma D. E. Shaw szybko się rozwija i że Jeff ma w niej wspaniałą posadę. Uprzedził go, że może dojść do tego, iż będzie rywalizowała z nową firmą Bezosa. Uzgodnili, że Bezos przez kilka dni przemyśli sprawę.
Był on wtedy świeżo po lekturze powieści Okruchy dnia Kazuo Ishigura; jest to historia lokaja, który z żalem wspomina wybory osobiste i zawodowe, dokonane podczas służby w pałacu pewnego arystokraty w toczącej wojnę Wielkiej Brytanii. Bezos zaczynał rozumieć, co to znaczy spoglądać wstecz na ważne chwile w życiu; zanim zdecydował, jaki będzie jego następny krok w karierze zawodowej, sformułował na swój użytek pojęcie minimalizacji żalu.
„Kiedy człowiek znajdzie się w ogniu walki, mogą go rozproszyć drobiazgi – stwierdził po kilku latach. – Uświadomiłem sobie, że w wieku osiemdziesięciu lat nie będę się zastanawiał, dlaczego w 1994 roku, w najgorszym momencie, rzuciłem świetną posadę na Wall Street, rezygnując z premii. Kiedy człowiek ma osiemdziesiąt lat, nie martwi się takimi sprawami. Jednocześnie wiedziałem, że mogę wtedy szczerze żałować, że nie przyłączyłem się do rozwoju zjawiska nazwanego internetem, które uważałem za rewolucyjne. Gdy spojrzałem na rzecz z tej strony, decyzja okazała się niesłychanie prosta”11.
Rodzice Jeffa, Mike i Jackie, zbliżali się do końca trzyletniego pobytu w Bogocie w Kolumbii, gdzie Mike pracował jako inżynier przy wydobyciu ropy naftowej w koncernie Exxon. Właśnie wtedy odebrali telefon. „Co takiego? Będziesz sprzedawał książki za pośrednictwem internetu?”, zdziwili się. Tak relacjonuje to Mike Bezos. Oboje korzystali z jednego z pierwszych serwisów sieciowych Prodigy, aby prowadzić korespondencję z rodziną i zorganizować przyjęcie zaręczynowe Jeffa i MacKenzie; nie byli więc nieobznajomieni z nową technologią i nie to ich zaniepokoiło. Ich syn zamierzał zrezygnować z dobrze płatnej posady przy Wall Street i zacząć realizować własny pomysł na biznes, oni zaś uznali to za kompletne szaleństwo. Jackie Bezos zasugerowała synowi, aby prowadził swoją nową firmę wieczorami lub w weekendy. „Nie, sytuacja zmienia się dynamicznie – odparł Jeff. – Muszę działać szybko”.
□ □ □
Zaczął planować podróż. Urządził przyjęcie w swoim mieszkaniu przy Upper West Side, w czasie którego oglądano finałowy odcinek serialu Star Trek: Następne pokolenie. Potem poleciał do Santa Cruz w Kalifornii, by spotkać się z dwoma doświadczonymi programistami, których przedstawił mu Peter Laventhol, pierwszy pracownik Davida Shawa. Jedli naleśniki z jagodami w lokalu o nazwie Old Sash Mill Café; Bezos zdołał wzbudzić zainteresowanie jednego z rozmówców, weterana w dziedzinie otwierania firm internetowych, Shela Kaphana. „Przenikał go ten sam dreszczyk, który ja odczuwałem, obserwując rozwój sieci”, mówi Kaphan. Zaczęli razem szukać biura w Santa Cruz, lecz wkrótce potem Bezos dowiedział się o orzeczeniu Sądu Najwyższego z 1992 roku podtrzymującym zasadę, zgodnie z którą kupcy nie muszą pobierać podatku od sprzedaży, czyli VAT-u, w stanach, w których nie prowadzą fizycznej działalności. W związku z tym przedsiębiorstwa prowadzące biznes korespondencyjny zwykle unikały zakładania firm w gęsto zaludnionych stanach, takich jak Kalifornia i Nowy Jork; podobnie uczynił Jeff Bezos.
Wróciwszy do Nowego Jorku, poinformował kolegów, że odchodzi z D. E. Shaw. Pewnego wieczoru Bezos i Jeff Holden, absolwent Uniwersytetu Stanu Illinois w Urbana-Champaign, który współpracował z nim przy realizacji projektu związanego z internetowym handlem papierami wartościowymi, poszli się czegoś napić. Byli bliskimi kolegami. Holden pochodził z Rochester Hills w stanie Michigan; jako nastolatek, używając pseudonimu bojowego Nova, opanował hakerską sztukę łamania zabezpieczeń programów komputerowych. Z zapałem jeździł na wrotkach i bardzo szybko mówił; Bezos żartował, że dzięki Holdenowi nauczył się szybciej słuchać.
Teraz spotkali się i usiedli naprzeciwko siebie w Virgil’s, restauracji z grillem przy Czterdziestej Czwartej Ulicy. Bezos wstępnie postanowił, że nazwie swoją firmę Cadabra Inc., lecz nie traktował tego zobowiązująco. Holden zapisał obie strony kartki alternatywnymi propozycjami. Bezosowi najbardziej przypadła do gustu nazwa MakeItSo.com (proszę wykonać); były to słowa komendy, której często używał kapitan Picard z serialu Star Trek.
Pili piwo i Holden wyznał Bezosowi, że chce odejść razem z nim. Jednak Bezos miał zagwozdkę: jego umowa z D. E. Shaw zawierała warunek, że po odejściu z firmy przez co najmniej dwa lata nie będzie mógł werbować pracowników DESCO, on zaś nie chciał poróżnić się z Davidem Shawem. „Dopiero skończyłeś szkołę, masz kredyt do spłacenia, a to ryzykowne przedsięwzięcie – odparł Jeff. – Zostań, ustabilizuj się finansowo, a ja pozostanę z tobą w kontakcie”.
Jeszcze w tym samym miesiącu Jeff i MacKenzie spakowali sprzęty domowe i polecili pracownikom firmy transportowej przewieźć dobytek; zapowiedzieli, że zadzwonią do nich nazajutrz w drodze i dokładnie określą cel podróży. Polecieli do Fort Worth w Teksasie i pożyczyli od ojca Jeffa chevroleta blazera rocznik 1988. Stamtąd wyruszyli na północny zachód; Bezos siedział na fotelu pasażera i wpisywał do tabeli Excela projekcje dochodów, które później okazały się rażąco nietrafne. Chcieli się zatrzymać w Motelu 6 w Shamrock w Teksasie, lecz ponieważ wszystkie pokoje były zajęte, wybrali przydrożny motel o nazwie Rambler12. Na widok pokoju MacKenzie oznajmiła, że będzie spała w butach. Dzień później stanęli obok Wielkiego Kanionu i oglądali zachód słońca. On miał trzydzieści jeden lat, ona dwadzieścia cztery, i wspólnie pisali klasyczną historię przedsiębiorców, która miała zawładnąć wyobraźnią milionów użytkowników globalnej sieci komputerowej i pełnych nadziei założycieli firm internetowych.
Dopiero po ponad roku Bezos odezwał się do swojego przyjaciela Jeffa Holdena. Mieszkał już w Seattle i pewnego dnia wysłał mu e-mail z linkiem do strony internetowej. Nosiła nazwę Amazon.com. Wyglądała prymitywnie, zapełniał ją w większości tekst. Holden kupił za pośrednictwem strony kilka książek i zaproponował, że podzieli się wrażeniami użytkownika. Minął jeszcze rok i wreszcie, kilka miesięcy po upływie umowy o niepodbieraniu pracowników zawartej przez Bezosa z Davidem Shawem, telefon Holdena się odezwał.
„Już czas – oznajmił Bezos. – Wygląda na to, że wypaliło”.