Читать книгу Trylogia Magów Prochowych - Brian McClellan - Страница 9

3
Rozdział

Оглавление

Adamat jechał aresztować generała.

Siedział w powozie, podskakującym na wyboistej drodze, i gapił się przez okno na pola południowego Adro. Złociły się dojrzałymi kłosami pszenicy, łodygi zboża zginały się pod ciężarem ziarna. Spokój, jakim tchnął ten widok, kierował myśli detektywa ku rodzinie, zarówno żonie i dzieciom pozostawionym w domu, jak i pierworodnemu synowi, sprzedanemu w niewolę.

To wszystko mogło się źle skończyć.

Nie – poprawił sam siebie w myślach – to NIE MOGŁO skończyć się dobrze.

Jaki szaleniec wyrusza aresztować generała w trakcie wojny? Rząd był w rozsypce, nie istniał praktycznie, zakrawało na cud, że sądy działały jeszcze na poziomie lokalnym. Wszystkie sprawy o większym znaczeniu zostały zawieszone od czasu egzekucji Manhoucha. Żeby uzyskać nakaz aresztowania pani generał Ket, Tumblar musiał posunąć się do przekupstwa urzędników wyższej rangi, którzy zmusili dwóch lokalnych sędziów do złożenia podpisów na dokumencie. Adamat miał nadzieję, że tyle wystarczy.

Woźnica krzyknął coś, powóz zwolnił gwałtownie i się zatrzymał, rzucając Adamata na przeciwległe siedzenie. Detektyw zerknął przez okno i dostrzegł rysujące się w oddali szczyty Gór Smolnych, pola pszenicy i łagodne wzgórza, które niedługo już ustąpią miejsca stromym zboczom. W drugim oknie detektyw widział niczym nieprzesłoniętą taflę Admorza.

– Dlaczego się zatrzymaliśmy?

Towarzyszka podróży detektywa przecknęła się z drzemki. Nila miała dziewiętnaście lat, kręcone kasztanowe włosy i buzię, która mogła otworzyć jej drogę na królewskie komnaty. Adamatowi wydawało się, że dziewczyna była chyba praczką. Nie do końca rozumiał, dlaczego musiała jechać z nimi, ale Uprzywilejowany Borbador naciskał.

Adamat otworzył drzwiczki powozu.

– Co się dzieje? – zapytał woźnicy.

– Sierżant kazał się zatrzymać.

Adamat wrócił na siedzenie. Dlaczego Oldrich nakazał się zatrzymać? Do frontu został im ponad dzień jazdy.

Powóz ruszył z szarpnięciem, ale tylko po to, by zjechać na pobocze i przepuścić inne pojazdy. Drogą przetoczył się dyliżans, a potem trzy wozy wypełnione zapasami dla frontu.

– Coś jest nie tak – stwierdził Adamat.

Nila starła z powiek resztki snu.

– Bo. – Dźgnęła palcem ramię śpiącego obok niej mężczyzny.

Uprzywilejowany Borbador, jedyny żyjący członek królewskiej kamaryli Manhoucha, drgnął silnie, ale zaraz ponownie zachrapał.

– Bo! – Nila wymierzyła mu policzek.

– Jestem! – Bo usiadł prosto, jego nagie dłonie zatańczyły. Zamrugał gwałtownie i powoli opuścił ręce na kolana. – Cholera, dziewczyno, jakbym miał rękawice, to mógłbym zabić was oboje.

– Ale nie miałeś – ucięła Nila. – Zatrzymaliśmy się.

Bo przegarnął palcami rude włosy i wyciągnął z kieszeni parę rękawic pokrytych archaicznymi runami.

– A dlaczego?

– Nie wiem – odpowiedział Adamat. – Sprawdzę.

Detektyw wyskoczył z powozu, zadowolony, że ma szansę na chwilę wyrwać się z zamknięcia, gdzie siedział z Uprzywilejowanym. Przywołane magią Bo żywioły mogły zabić Adamata, Oldricha i cały pluton adrańskich żołnierzy, który stanowił eskortę detektywa i jego towarzyszy. Adamat na własne oczy widział, jak Bo zabił kata Manhoucha jednym ruchem dłoni. Mimo swego uroku Bo był zimnokrwistym zabójcą. Adamat zerknął do powozu, a potem ruszył w górę niewielkiego wzniesienia ku sierżantowi Oldrichowi i kilku jego ludziom, którzy stali pogrążeni w jakiejś dyskusji.

– Inspektorze. – Oldrich skinął Adamatowi głową. – Gdzie Uprzywilejowany?

– Lepiej zacznijcie nazywać go jurystą – mruknął Adamat.

– No dobrze – prychnął Oldrich. – Gdzie jest KAUZYPERDA? Trafiliśmy na coś nieoczekiwanego.

– O?

– Za tym wzniesieniem jest armia – oznajmił Oldrich.

Adamatowi serce podskoczyło do gardła. Armia? Czyżby Kez złamał adrańską obronę? Szli już na Adopest?

– Adrańska armia – uściślił sierżant.

Ulga Adamata nie trwała zbyt długo.

– Co oni tu robią? – spytał. – Powinni bronić Przesmyku Surkova. Tak daleko zostali zepchnięci?

– Co się dzieje? – zapytał Bo, rozciągając ramiona za plecami. Po raz kolejny Adamat uświadomił sobie, że Uprzywilejowany jest bardzo młody, zaledwie przekroczył dwudziestkę. Z pewnością do trzydziestu lat było mu jeszcze daleko. A jednak miał zmarszczki przecinające czoło i oczy starego człowieka.

Adamat znacząco spojrzał na rękawice Borbadora.

– Miałeś być jurystą – wytknął mu.

– Nie lubię chodzić bez nich. – Bo rozprostował palce, aż mu stawy strzeliły. – Poza tym nikt nie zobaczy. Armia jest daleko stąd.

– To akurat nie jest prawda. – Oldrich wskazał wzniesienie ruchem głowy.

Dołączyła do nich Nila.

– Za mną – polecił jej Bo i oboje poszli zobaczyć wojsko po drugiej stronie wzgórza.

Oldrich odprowadził ich wzrokiem.

– Nie ufam im – powiedział, gdy znaleźli się poza zasięgiem słuchu.

– Musimy – odparł Adamat.

– Dlaczego? Marszałek Tamas radził sobie zawsze bez Uprzywilejowanego, który by go trzymał za rękę.

– Tamas jest prochowym magiem – przypomniał mu Adamat. – Ani pan, ani ja nie mamy takiej przewagi. Bo jest naszym zabezpieczeniem. Jeśli to nie zadziała, jeśli generał Ket nie pójdzie po dobroci, by stanąć przed sądem, wtedy potrzebny będzie Bo, by wyciągnąć nas z całego tego ambarasu.

Oldrich potarł skronie.

– Na otchłań. Nie wierzę, że mnie pan do tego namówił.

– Chce pan sprawiedliwości? Chce pan wygrać tę wojnę?

– Tak.

– W takim razie musimy aresztować Ket.

Bo i Nila wrócili. Dziewczyna marszczyła brwi, Uprzywilejowany wyglądał na zamyślonego.

– Jak pan myśli, co tam się dzieje? – spytał Oldricha. – Ten obóz powinien być kilkadziesiąt mil na południe od nas.

– Może być cokolwiek – mruknął Oldrich. – Ranni z frontu. Posiłki. Może naszych rozgromili i się wycofują.

Bo podrapał się po brodzie. Zdjął już rękawice.

– Mamy popołudnie. Gdyby nasi się wycofywali, toby teraz maszerowali w stronę Adopestu. Nie wiem, co się dzieje, ale coś tu jest nie tak. W tym obozie jest nie więcej jak sześć brygad. Zbyt wiele na posiłki, zbyt mało na armię.

– Powinniśmy dowiedzieć się, w czym rzecz – oznajmił Adamat.

– A jak? – chciał wiedzieć Bo. – Możemy się tego dowiedzieć tylko, jeśli wjedziemy do obozu. Co i tak pewnie będziemy musieli zrobić. Jeśli chcę ocalić Taniela, na otchłań, o ile on jeszcze w ogóle żyje, i jeśli chcesz, żebym pomógł uratować twojego syna, to musimy wjechać do obozu.

Uprzywilejowany ruszył do powozu. Nila stała, wodząc spojrzeniem od Oldricha do Adamata.

– Jeśli sprawy przybiorą paskudny obrót, wesprze nas? – spytał ją sierżant.

Nila spojrzała za Uprzywilejowanym.

– Chyba tak.

– Chyba?

Wzruszyła ramionami.

– Równie dobrze może wypalić sobie drogę przez kilka kompanii, a nas zostawić na zgliszczach.

– Czym się panienka zajmuje? – spytał Oldrich.

– Jestem sekretarką Bo, PANA MECENASA – odpowiedziała.

– A wcześniej?

– Byłam praczką.

– Aha.

Wrócili do powozu, który szybko ponownie znalazł się na drodze i, wkrótce, na szczycie wzniesienia. Widok zaparł Adamatowi dech w piersi. Detektyw zobaczył morze białych namiotów. Panował tam nieustanny ruch, przypominający oglądane z góry mrowisko. Tysiące żołnierzy i cywilów towarzyszących armii wykonywało swoje obowiązki i załatwiało sprawy.

Powóz, przebywszy nieco ponad milę, zatrzymał się przy pierwszym z posterunków. Adamat usłyszał, jak jedna ze strażników woła do sierżanta Oldricha:

– Posiłki?

– E? Nie, eskortujemy jurystę na rozkaz trybunału tymczasowego.

– Jurystę? A po co?

– Nie mam pojęcia. Miałem tylko eskortować go do obozu i doprowadzić na zebranie sztabu generalnego.

Bo nachylił głowę do okna i nasłuchiwał intensywnie. Dłonie znów miał w rękawicach, palce lekko mu drgały.

– No – mruknęła strażniczka znudzonym głosem – to akurat może być cięższe, niż sądzisz.

– Co tym razem? – spytał Oldrich z jękiem.

– Hm, no cóż... – Strażniczka odchrząknęła. Kolejne słowa padły zbyt cicho, by Adamat mógł je usłyszeć. Siedząca naprzeciwko Nila miała na twarzy wyraz skupienia.

Oldrich gwizdnął w odpowiedzi.

– Dzięki za ostrzeżenie.

Powóz potoczył się dalej. Adamat zaklął pod nosem.

– Co się dzieje? – spytał Uprzywilejowanego. – Słyszałeś?

Bo nie odpowiedział, tylko spojrzał na Nilę.

– Słuchałaś, jak ci pokazałem?

– Tak. – Wygładziła spódnicę i popatrzyła w okno. – Wychodzi na to – zwróciła się do Adamata – że generał Ket uznano za zdrajcę. A ta, odchodząc, zabrała ze sobą trzy brygady i teraz armia jest w stanie wojny domowej.


Sztab zajął na swe potrzeby wiejskie obejście o milę od głównej drogi, znajdujące się zarazem w centrum obozu. Białe namioty jakichś sześciu brygad otaczały gospodarstwo spiralą, zataczając coraz szersze kręgi w sposób uporządkowany, ale zarazem swobodny.

Adamat i Bo zmuszeni byli przez trzy godziny czekać w powozie, zanim wreszcie pozwolono im wejść do chaty. Prowadzący ich strażnicy jasno dali do zrozumienia, że sztab jest bardzo zajęty i spotkanie z generałem nie będzie mogło trwać dłużej niż pięć minut.

Chałupa składała się właściwie z pojedynczej izby o kamiennych ścianach; pod jedną z nich znajdowało się palenisko, a w rogu schludnie zasłane prycze. Stół pośrodku pomieszczenia miał jedną nogę krótszą od pozostałych. Krzeseł jakoś nie było widać. A na blacie leżały plany, których rogi przytrzymywały pistolety. Adamat spojrzał na mapy przelotnie – chciał zapisać je w swojej idealnej pamięci, by przestudiować później.

– Inspektor Adamat.

Detektyw natychmiast rozpoznał generała Hilanskę z portretu, który miał okazję oglądać w królewskiej galerii. Generał okazał się niewysokim mężczyzną o sporej nadwadze, pozbawionym jednego ramienia, zbliżającym się do pięćdziesiątki. Był uznanym bohaterem wojennym, wsławił się jako dowódca artylerii w kampanii gurlańskiej. Wedle plotki był jednym z najbardziej zaufanych dowódców marszałka.

Adamat skinął głową i uścisnął jedyną dłoń Hilanski.

– To jurysta Mattias – przedstawił Borbadora. – Przybywamy tu w pilnej sprawie prosto z Adopestu.

Bo zdjął kapelusz i ukłonił się głęboko, ale Hilanska ledwie zaszczycił go spojrzeniem.

– Tak mi powiedziano – zwrócił się do Adamata. – Powinien być pan świadom, że jesteśmy w stanie wojny. Odesłałem kilkudziesięciu posłańców z Adro, bo zwyczajnie nie mam czasu zajmować się sprawami wewnętrznymi. Jest pan tu tylko dlatego, że wiem, iż przed śmiercią marszałek Tamas zlecił panu zadanie specjalnej wagi. Mam nadzieję, że przybywa pan z ważną sprawą. Sierżant Oldrich poskąpił szczegółów, więc gdyby pan mógł...

Bo postąpił szybko krok naprzód, nie dopuszczając Adamata do głosu.

– Oczywiście, generale – powiedział, wyciągając plik dokumentów z sakwy przewieszonej przez ramię. Przejrzał kilka kartek i wybrał arkusz podpisany przez Tumblara i sędziów. – Przykro mi, że nie mogliśmy pozwolić pańskim ludziom zapoznać się z tą sprawą dokładniej, ale należy ona do niezwykle delikatnych. Mam tu nakaz aresztowania generał Ket i jej siostry major Doravir.

Hilanska wziął papier z rąk Uprzywilejowanego i studiował go przez chwilę.

– Nie zostaliście poinformowani o sytuacji? – zapytał.

– Jakiej sytuacji? – odpowiedział pytaniem Adamat.

– Wysłałem kilku posłańców z wiadomościami w ciągu ostatnich tygodni. Z pewnością zostaliście powiadomieni...

– Nie zostaliśmy – zapewnił go Adamat.

– Armia walczy sama ze sobą. Generał Ket zabrała trzy brygady, które pozostawały pod jej rozkazami, i odłączyła się od sił adrańskich.

Choć Nila powiedziała detektywowi dokładnie to samo, Adamat i tak nie musiał udawać szoku.

– Jak?! Kiedy?!

– Ket oskarżyła mnie o zdradę – wyjaśnił Hilanska. – Nazwała zdrajcą. Powiedziała, że spiskuję z wrogiem, a kiedy reszta sztabu stanęła za mną, zabrała swoich ludzi i odeszła.

Bo zesztywniał na te słowa, jego ręce drgnęły, jakby chciał sięgnąć do kieszeni po rękawice.

– A te oskarżenia nie miały podstaw? Żadnych dowodów?

– Oczywiście, że nie było dowodów! – Hilanska pochwycił laskę i dźwignął się na nogi. – Oparła swoje twierdzenia na raporcie piechociarza, który twierdził, że widział mnie konferującego z posłańcami wroga.

– A konferował pan? – spytał Bo. Adamat rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, ale szkoda już się stała.

– Oczywiście, że nie – warknął Hilanska w odpowiedzi. – To był jeden z jej szlamiarzy, skazaniec ze Straży Górskiej. Najgorszy rodzaj szumowiny. I pomyśleć, że uwierzyła jemu, a nie mnie... – Pokręcił smutno głową. – Znaliśmy się z Ket od wielu lat. Nie byliśmy przyjaciółmi, ale nigdy nie byliśmy wrogami. Nigdy bym nie pomyślał, że posunie się do tak bezpodstawnych oskarżeń. Chyba że... – Wyciągnął dłoń, żądając nakazu, i Bo natychmiast posłuchał. – Chyba że próbuje zatrzeć ślady.

Adamat i Bo wymienili spojrzenia.

– Doszliśmy sami do podobnych wniosków, po tym jak Taniel Dwa Strzały stanął przed sądem. Taniel wysłał wiadomość do Ricarda Tumblara, prosząc, by sprawdził finanse Ket, i to nas naprowadziło na ślad.

– Chłopiec Tamasa to zrobił? Był dwakroć bystrzejszy, niż Ket przypuszczała. Bardzo to smutne.

Bo podszedł do generała, niby mimochodem wsuwając dłoń do kieszeni.

– A co w tym smutnego?

– Kezanie pojmali Taniela – wyjaśnił Hilanska. – Wywiesili go nad swoją armią, jak trofeum.

– Nie... – Bo przełknął z trudem. Wyjął dłoń z kieszeni, bez rękawicy.

– Cała armia to widziała. Plotka głosi, że sam poszedł zmierzyć się z Kresimirem. – Hilanska pokręcił głową. – Znałem go, gdy był małym chłopcem, widziałem, jak dorasta. Dobrze, że Tamas tego nie dożył.

Adamat ze skupieniem obserwował nerwowe tiki generała, to, jak lewa dłoń pociągała za pusty prawy rękaw wojskowej kurtki, jak spojrzenie prześlizgiwało się po pomieszczeniu. Hilanska powiedział część prawdy, ale nie całą.

Niestety, Adamat nie miał szansy, by dowiedzieć się, co generał przed nimi ukrył.

– I nie żyje? – spytał Bo.

– Zdjęli ciało dość szybko. Wisiał tam przez dzień zaledwie. Ale na pewno był martwy.

Adamat spojrzał na Bo. Uprzywilejowany był blady jak płótno, zamrugał, jakby mu coś wpadło do oka, i zaczął płytko oddychać. Adamat podszedł do niego i zaoferował mu ramię, ale Bo zbył go gestem i pospiesznie opuścił chałupę.

Hilanska odprowadził go spojrzeniem.

– Dziwny człowiek. Znał Taniela?

– Nic nie wiem na ten temat – odparł bez zająknięcia Adamat. – Ale ponoć bardzo źle znosi rozmowy o śmierci.

– Rozumiem. – Hilanska zastanawiał się nad tym przez chwilę, marszcząc brwi.

– Sir – zaczął Adamat, nie pozwalając, by generał zbyt długo analizował zachowanie Borbadora – ma pan jakiś plan, by położyć kres temu rozłamowi i stawić czoła Kezanom?

Jeśli Dwa Strzały rzeczywiście zginął, to Adamat musiał jakoś ratować sytuację. Czy Bo nadal zamierzał pomóc w odnalezieniu Josepa? Czy Adamat będzie musiał sam ruszyć na ratunek pierworodnemu? Nadto detektyw miał poczucie obowiązku względem ojczyzny i wiedział, że musi zrobić wszystko, by jakoś zażegnać rozłam w armii.

Hilanska wrócił do stołu, jednym ruchem zgarnął znaczki symbolizujące poszczególne brygady i począł niezręcznie zwijać mapę jedną ręką.

– Chyba nie powinienem omawiać z panem kwestii taktyki, inspektorze.

– Taktyki? Szykuje się bitwa? – Adrańczycy przeciwko Adrańczykom? Kez i tak posiadał sporą przewagę liczebną, a konflikt w łonie armii skończy się dla nich wszystkich zagładą. To był prawdziwy cud, że Kezanie nie wykorzystali dotąd przewagi, jaką dawał im rozłam w szeregach przeciwnika. Adamat czuł, że ma w głowie zamęt.

– Oczywiście, że nie. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by problem ten rozwiązać pokojowo. Prawdę mówiąc, te nowe dowody mogą pomóc w przekonaniu sojuszników Ket, by się od niej odwrócili. Jak ten jurysta zapanuje już nad swoim żołądkiem, niech mi przyniesie wszystkie dokumenty, jakie ma. Możemy pokazać oficerom, że Ket próbuje tylko zatrzeć ślady własnych zbrodni. A przynajmniej upewnić ludzi, że słuszność jest po naszej stronie.

– Niewątpliwie – zgodził się Adamat. – Jednak Kez...

– Panujemy nad sytuacją – uciął Hilanska. – Proszę się tym dłużej nie kłopotać. Wierzę, że wróci pan do Adopestu i zapewni radę, że zakończymy ten rozłam jak najszybciej i uporamy się z zagrożeniem ze strony Kezu, a potem wrócimy, by uporać się z Bruduńczykami.

Po raz pierwszy Hilanska wspomniał o obcym wojsku w Adopeście. Adamat już otworzył usta, żeby zapytać generała, co ten miał na myśli, ale Hilanska gestem dał znak, że spotkanie zostało zakończone, i odwrócił się do detektywa plecami.

Adamat znalazł Bo na zewnątrz. Uprzywilejowany siedział oparty o kamienną ścianę chałupy, z połami surduta w błocie. Adamat chwycił go pod rękę.

– Chodź.

– Zostaw mnie.

– CHODŹ. – Adamat siłą postawił go na nogi. Pociągnął Bo poza zasięg słuchu generała, próbując przeszywającym szeptem przykuć uwagę Uprzywilejowanego: – Wciąż mamy tu robotę.

– Mam to gdzieś. Słyszałeś go. Taniel nie żyje. – Bo wyrwał się z uścisku Adamata.

– Cicho! Może nie jest martwy.

Bo wyglądał, jakby ktoś mu wymierzył policzek.

– Co masz na myśli?

Detektyw poczuł natychmiast ukłucie bolesnego poczucia winy. Nie powinien dawać Borbadorowi fałszywej nadziei.

– Przynajmniej potwierdźmy wersję generała, zanim rozpoczniesz żałobę. Taniel może być kezańskim jeńcem, a może nawet uciekł. Albo... – Zawiesił głos.

Bo przyglądał się detektywowi z podejrzliwym sceptycyzmem.

– Skąd ten nagły optymizm? – zapytał. – Nie powinieneś raczej trzymać się tego, że Taniel nie żyje, żebyśmy mogli wyruszyć na poszukiwanie twojego chłopca? Czy po prostu się boisz, że nie dotrzymam danego słowa?

Adamat rzeczywiście się tego bał.

– Coś mnie niepokoi w Hilansce. Te mapy na stole. – Detektyw przywołał obraz mapy w pamięci, obrócił go w myślach i zastanowił nad nim przez moment, zanim zaczął mówić dalej. – Całe moje doświadczenie, jeśli chodzi o planowanie bitew, ogranicza się do zajęć w akademii, ale założę się o dowolne pieniądze, że Hilanska planuje przygwoździć Ket między swoimi oddziałami a wojskami Kezu.

– To by miało sens – stwierdził Bo.

– Nie, jeśli ma zamiar połączyć wojska, tak jak twierdzi.

Borbador wzruszył ramionami i zapatrzył się w przestrzeń. Twarz miał posępną.

– Bo – powiedział Adamat. – Bo! – Złapał Uprzywilejowanego za klapy i obrócił twarzą ku sobie. Borbador wyszarpnął materiał surduta z rąk detektywa i cofnął się o krok. A Adamat postąpił krok naprzód i spoliczkował Bo.

W tej samej chwili dreszcz strachu przebiegł mu po plecach. Co też zrobił najlepszego?! Uderzył Uprzywilejowanego.

– Weź się w garść – polecił, starając się nie dopuścić, by głos mu zadrżał.

Bo gapił się na detektywa z otwartymi ustami, miał już w dłoni rękawicę i gotów był naciągnąć ją na palce.

– Zabijałem ludzi za mniej.

– Naprawdę?

– No, myślałem o tym. I jestem pewien, że inni Uprzywilejowani zabijali. Masz tylko sekundy, żeby wyjaśnić, dlaczego uznałeś to za konieczne.

– Bo mamy tu obowiązek, musimy go wypełnić. I to jest ważniejsze niż jeden człowiek. Od tego zależy los naszych rodzin, naszych przyjaciół i naszej ojczyzny.

– Pan nie rozumie, inspektorze, dlaczego tu jestem, prawda? – spytał Bo. – Jestem tu, bo Taniel Dwa Strzały jest moim JEDYNYM przyjacielem. Jest całą moją rodziną. Uprzywilejowani zazwyczaj nie mają luksusu posiadania jednego bądź drugiego i niech mnie otchłań pochłonie, jeśli ten kraj znaczy dla mnie więcej niż to.

Adamat odetchnął głęboko, czuł ulgę, że Bo jednak nie zabił go na miejscu.

– Jeśli Hilanska nie zdoła się tu utrzymać, wszystkie moje dzieci skończą jako niewolnicy Kezu. Mam zamiar zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić. A jeśli najlepszym na to sposobem jest pomóc ci w odnalezieniu przyjaciela, to niech i tak będzie. Musisz wziąć się w garść i dyskretnie popytać o Taniela. Ja przyjrzę się generałowi.

Bo zamrugał kilkakrotnie, odetchnął drżąco raz, drugi i chyba odzyskał panowanie nad sobą.

– Zapominamy o najemnikach.

Zmiana tematu nastąpiła tak nagle, że Adamat zrozumiał dopiero po chwili. Oczywiście. Skrzydła Adoma. Najemna kompania zatrudniana przez Adro. Adamat raz jeszcze przywołał z pamięci obraz mapy Hilanski, szukając na niej flagi najemników: aureoli świętego ze złotymi skrzydłami.

– Obozują jakieś dziesięć mil stąd. Zapewne starają się trzymać jak najdalej od wojny domowej.

– Niegłupio.

Bo poruszył szczęką i wcisnął rękawicę z powrotem do kieszeni.

– Zacznij pytać. Lepiej, żebyś dowiedział się czegoś szybko, albo wrócę tam i przepytam Hilanskę na SWÓJ sposób.

– Wszystko w porządku?

– Polik mnie piecze.

– Miałem na myśli Taniela.

Bo miał minę, jakby zjadł coś kwaśnego.

– To była tylko chwila słabości. Nic mi nie będzie. I jeszcze jedno. Adamacie...?

– Tak?

– Uderz mnie raz jeszcze, a wywrócę cię na lewą stronę.

Trylogia Magów Prochowych

Подняться наверх