Читать книгу Podglądaczka - Caroline Eriksson - Страница 10

Оглавление

2

Siostra kuca przy piekarniku i zagląda do środka przez zabrudzoną szybkę.

– Gotowe – oświadcza, poprawiając rękawice kuchenne, i otwiera piekarnik.

Forma z lasagne ląduje na stole przede mną. Do tego prosta sałatka i czerwone wino. To samo, co w poprzedni piątek i w poprzedni. Albo jest miłośniczką lasagne, albo ubzdurała sobie, że ja ją lubię. Podnosi karton z winem i nalewa najpierw do mojego kieliszka, potem do swojego, wreszcie siada naprzeciwko mnie i podaje mi łopatkę do nakładania.

– Bierz i się nie krępuj – mówi.

Chwilę później dwie parujące porcje znajdują się już na talerzach przed nami. Siostra je z apetytem. Mówi coś o pogodzie, koszmar, że wiosna zwleka z nadejściem. Próbuje zagaić rozmowę o nowym serialu telewizyjnym, o którym ja nic nie słyszałam, a potem pyta, jak mi się żyje w szeregowcu. Mówię, że chyba nieźle, ale nie zdążyłam się jeszcze całkiem zadomowić.

Słowa te brzmią sztywno i sztucznie. Znów czuję się bardzo dziwnie, jak przed godziną, gdy stałam przy drzwiach w przedpokoju. Byłam ubrana i gotowa do wyjścia, ale nagle ogarnęło mnie poczucie nierealności. Nic z tego, nie dam rady. Uświadamiam sobie, że muszę zadzwonić i odwołać spotkanie, że nie mogę jechać do siostry na naszą już tradycyjną, piątkową kolację. Siedzieć u niej, jeść i gawędzić, udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku. Nie. Nie znowu. Nigdy więcej. Mimo to w końcu pojechałam.

– No cóż – mówi siostra. – To nie tak, że jesteś mi winna, żeby dobrze się tam czuć. Tak tylko pytam.

Kobieta, od której wynajmuję dom, należy do licznego grona przyjaciół mojej siostry. Chwilowo odbywa podróż dookoła świata. Takie rzeczy robią jej znajomi, dokądś lecą, jadą i korzystają z życia. Siostra z mężem też często podróżują, czasem wyjeżdżają sami, czasem z innymi parami. Chociaż sporo minęło od ich ostatniego wyjazdu.

– Tak czy inaczej to tylko na kilka miesięcy – ciągnie siostra, a ja domyślam się, że wciąż mówi o szeregowcu. O mojej egzystencji.

Obraca kieliszek w dłoni i posyła mi zatroskane spojrzenie. Wcześniej proponowała, żebym tutaj zamieszkała, u niej i jej męża, teraz wydaje mi się, że zamierza ponowić tę propozycję.

– Jakoś to będzie –– mówię, odpowiadając, jeszcze zanim padnie pytanie.

Kącikiem oka dostrzegam, że zerka na mój talerz, na praktycznie nietknięte jedzenie. Sumiennie wkładam kawałek lasagne do ust i popijam go winem, nie czując w ogóle smaku. Potem pytam siostrę o pracę i najuważniej, jak tylko mogę, słucham jej odpowiedzi. Lepiej, kiedy uwaga koncentruje się na niej, a nie na mnie.

Opróżniam kieliszek, siostra go napełnia. Alkohol robi swoje, łagodzi ostre kanty, zaciemnia, uśmierza. Wszystko zdaje mi się niemal rzeczywiste.

– A co u ciebie? – pyta siostra po chwili.

– To znaczy?

– Zaczęłaś myśleć o przyszłości?

Znów odwracam wzrok w stronę talerza, grzebię wśród liści sałaty. O przyszłości? Przyszłość mam już za sobą, tak sądzę, chociaż wiem, że lepiej nie mówić tego na głos. Zadowalam się wzruszeniem ramion, ale siostra nie odpuszcza. Co z pisaniem, mam jakiś nowy projekt? Zwilżam usta i odpowiadam, że nie, nic nie mam. Siostra się pochyla.

– Musisz wrócić do pisania – mówi z naciskiem. – Praca jest najlepszym lekarstwem.

Kamienieję. Praca jest najlepszym lekarstwem. Dawne powiedzenie mamy, jej mantra. Słowa, którymi odpowiadała z uśmiechem na wszelkie próby skłonienia jej do odpoczynku, do tego, żeby się nie przemęczała. Słowa, które stale powtarzała, póki fizycznie było to możliwe. Póki ból nie sprawił, że nie mogła mówić ani tym bardziej usiąść na łóżku, żeby coś przeczytać lub napisać.

Siostra wypowiada te słowa neutralnie, jakby nie niosły ze sobą żadnego szczególnego znaczenia. Nic w jej głosie nie wskazuje na to, że pamięta. Może wcale nie pamięta. Kiedy mama zachorowała, dawno wyprowadziła się z domu. Dłuższy czas mieszkała za granicą i rzadko przyjeżdżała w odwiedziny. Wróciła dopiero na sam koniec.

Wypełniam płuca powietrzem i wstrzymuję oddech. Dopiero gdy zaczyna ono napinać i rozsadzać moje żebra, dopiero gdy nie mam już innego wyboru, znów je wypuszczam.

– No więc żebyś wiedziała: ja naprawdę pracuję. Właściwie bez przerwy.

I tak jest. Biorę tyle korekt i tłumaczeń, ile zdołam.

– Dobrze mieć jakieś zajęcie. Ale jesteś pisarką, Eleno. Pisarka powinna pisać, nieprawdaż? Nie tylko babrać się w cudzych tekstach.

Mój kieliszek jest pusty. Znowu. Wlepiam wzrok w karton z winem.

– Nie mam o czym pisać.

Siostra dolewa mi wina i wstaje, żeby przynieść ketchup z lodówki.

– Jak to mawiał twój wydawca? Że czym jest pisanie? Kopaniem własnego grobu czy coś takiego?

Dziwny odgłos, który mógłby być śmiechem, wydostaje się z moich ust. Siostra unosi brwi, a ja znów unikam jej spojrzenia. Oczywiście wino zaczyna powoli uderzać mi do głowy.

– Kopaniem w miejscu, gdzie się stoi – poprawiam ją cicho.

– No właśnie – mówi siostra i znów chwyta sztućce. – Whatever. W każdym razie powtarzałaś to wielokrotnie. Tak pracowałaś nad dotychczasowymi książkami, prawda?

Z wolna kiwam głową. Większość życia byłam obserwatorką, kimś, kto woli się przyglądać niż uczestniczyć. Przy pisaniu miałam z tego pożytek. Moja opowieść wychodziła od zdarzenia lub sytuacji, której byłam świadkiem lub o której słyszałam. Wszyscy bohaterowie moich książek mieli pierwowzory w ludziach z mojego otoczenia, nawet jeśli nie było to oczywiste dla samych zainteresowanych. Wystarcza, że pisarz zastosuje prostą zasłonę dymną: zmieni wiek lub zawód, i nikt nie jest w stanie się rozpoznać ani domyślić, że to o nim mowa w książce. Pisałam o przyjaciołach i kolegach z pracy, o ludziach mi bliskich i takich, których znałam tylko z widzenia. Pisałam o mamie i tacie, a nawet o swojej siostrze. Nie sądzę, żeby to zauważyła.

– Pamiętasz – mówi i rozpromienia się w uśmiechu – że często czytałam twoje teksty, zanim posłałaś je dalej? Przede wszystkim na początku, zanim zaczęto wydawać twoje książki, potem zresztą też. Przynajmniej te dwie pierwsze. Powiedziałaś, że mam mądre uwagi, że dzięki mnie tekst jest tak dobry, jak to tylko możliwe.

Chociaż dopiero co odstawiłam kieliszek, znów go podnoszę. Wino spływa mi do gardła, bogate w smaku i cierpkie.

– Chętnie znów bym to zrobiła – mówi. – To znaczy, przeczytała to, co piszesz.

Na brodzie ma odrobinę ketchupu i gdy zwracam na to uwagę, przykłada serwetkę do twarzy.

– Mówiłam już – powtarzam, kiedy ona się wyciera. – Nie ma nic do przeczytania.

– A ta rada na temat pisania, żeby kopać w miejscu, gdzie się stoi? Skoro dotąd się sprawdzało, możesz chyba znów się tym kierować?

Opadam na oparcie krzesła.

– Dlaczego jest to dla ciebie takie ważne?

– Bo według mnie potrzebujesz czegoś, w co mogłabyś się naprawdę zaangażować. Całkowicie się na czymś skupić, podczas gdy będziesz przechodzić przez... to, przez co przechodzisz.

Patrzymy na siebie. W końcu siostra rozkłada ręce i mamroce okej, okej. Potem jakby się zamyśla, podaje mi ketchup i pyta, czy nie będę już jadła, chociaż ledwie ruszyłam jedzenie.

Wyjaśniam jej, że nie jestem głodna, i odsuwam talerz.

– Gdzie się podziewa dziś Valter? – pytam, żeby skierować rozmowę w inną stronę. Z dala ode mnie.

– Jest na kręglach, jak sądzę.

Dotąd byłam przekonana, że siostrze świetnie się układa z mężem, tak to wyglądało. Teraz nie jestem już tego taka pewna. Małżeństwo, które każdy piątkowy wieczór spędza z dala od siebie, czy to trochę nie dziwne? I jeszcze te podróże, dlaczego przestali razem wyjeżdżać na weekendy i urlopy?

Przyglądam się siostrze uważnie. Czy ona mi o czymś nie mówi? Może mimo wszystko jej związek z Valterem nie jest taki świetny.

– Jak on się czuje? Jak wy się...?

Nic więcej nie udaje mi się powiedzieć, bo z mieszkania powyżej dochodzi hałas. Piskliwe głosy i seria okrzyków, a po chwili łoskot.

– Dopiero co się wprowadzili – wyjaśnia siostra i uśmiecha się tym krzywym, szyderczym uśmiechem, tak dla niej charakterystycznym. – Troje dzieci, wszystkie poniżej siedmiu lat.

Przewraca oczami, spoglądając na sufit, a ja udaję, że podążam za jej wzrokiem, jednak ukradkiem przyglądam się jej twarzy. Sklepienie czoła, linia ust... podobieństwo jest uderzające. Zastanawiam się, czy zdaje sobie z tego sprawę, czy kiedy spogląda w lustro, dostrzega, czyje rysy odziedziczyła, a jeśli tak, co wtedy sobie myśli. Gdyby nasze relacje wyglądały inaczej, mogłabym o to spytać, ale jest, jak jest.

Kolejny huk dochodzi z mieszkania na górze, tym razem rozlega się po nim płacz dziecka i łagodny głos dorosłego. Nie rozróżniam słów, ale jasne jest, że ten, kto mówi, to czuły i kochający rodzic. Przejeżdżam wierzchem dłoni po oczach. Kiedy znów je odsłaniam, siostra ściska w ręce zgniecioną w kulkę serwetkę i intensywnie się jej przygląda.

– Wiesz – mówi – da się żyć szczęśliwie bez dzieci.

Znów zakrada się to poczucie nierzeczywistości. Wszystko wraca, a zarazem znika. Siostra mówi coś jeszcze, coś o sobie i Valterze, w ich przypadku był to świadomy wybór, no ale mimo wszystko. Rozumie, że musi być mi ciężko, no ale mimo wszystko.

– Chcę powiedzieć... przykro mi, jeśli przekroczę jakąś granicę, ale naprawdę zostawisz go z takiego powodu? Przecież się kochacie.

Kładzie serwetkę obok resztek na talerzu i patrzy mi prosto w oczy. Potem wyciąga rękę w kierunku mojej, leżącej na blacie stołu. Jej ciepła, lekko wilgotna dłoń ląduje na suchym grzbiecie mojej dłoni. Wpatruję się w jej palce, które przykrywają moje, myślę nawet, że przypominają palce mamy. Gula w gardle narasta. Nie mogę wydusić z siebie słowa.

W końcu siostra cofa rękę, jej palce odsuwają się od moich, wstaje, żeby zabrać talerze.

Kiedy otwiera zmywarkę i zaczyna ją napełniać, zamykam oczy i czuję, jak świat się obraca. Co ja tutaj robię? Dlaczego w ogóle tu przyjechałam?

Zdążyła już posprzątać ze stołu, został na nim jedynie mój pusty kieliszek. Siostra zamyka drzwiczki zmywarki.

– Na deser są lody – informuje.

Jak w zwolnionym tempie wstaję, sięgam po kieliszek i ruszam z nim do zlewu. Z całych sił staram się nie upuścić go na podłogę. Wzbierają we mnie mdłości, przewalają się przeze mnie falami. Odstawiam kieliszek i odwracam się do siostry.

– Chyba zadzwonię po taksówkę – mówię. – Jutro też jest dzień.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Podglądaczka

Подняться наверх