Читать книгу Arabski kochanek - Carol Marinelli - Страница 3
ROZDZIAŁ DRUGI
ОглавлениеSiedzieli w luksusowej hotelowej kafeterii, Felicity otulona kocem i drżąca, Karim władczy, wołający kelnera. Po chwili na stoliku stała parująca filiżanka czekolady. Przemoczona i zziębnięta, zupełnie nie pasowała do tego olśniewającego przepychem miejsca, lecz skoro Karim się tym nie przejmował, ona także postanowiła się nie martwić. Na razie.
Posłał jej ciepły uśmiech. Przyszło jej na myśl, że siedzi, popijając czekoladę, w towarzystwie mężczyzny, który przewija się w pobliżu niej przez cały dzień, a przecież postanowiła go unikać.
Miała prawo do zdenerwowania!
Zerknęła na swojego towarzysza – był doprawdy najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego w życiu widziała. Kelner zdjął z niego płaszcz, a jej oczom ukazał się doskonale uszyty czarny garnitur, który, mimo wilgotnych mankietów prezentował się nienagannie. Krótkie czarne włosy mężczyzny były mokre i lśniące, krawat i kołnierzyk koszuli poluzowane. Mógłby tu przyjść prosto z posiedzenia zarządu. Krój garnituru podkreślał długość jego nóg, podobnie jak śnieżna biel koszuli oliwkową cerę. Czarne oczy patrzyły łaskawie, ale nie były przyjazne. Miał w sobie coś nieuchwytnego, czego Felicity nie potrafiła sprecyzować. Pewien rodzaj wyższości, który sprawiał, że porzuciła nadzieję, iż uda jej się rozluźnić w jego towarzystwie.
– Pozwól, że ci się przedstawię… jestem Karim. Nadzoruję rekrutację personelu szpitala i uniwersytetu.
Felicity zmarszczyła brwi.
– Jesteś lekarzem? – spytała. Umiał postępować w nagłych wypadkach, kontrolował sytuację nawet po przybyciu karetki ratunkowej. Z pewnością był kimś więcej niż konsultantem do spraw rekrutacji, tego była pewna.
– Chirurgiem – potwierdził Karim. – Teraz jednak rzadko praktykuję. Moją działką jest rekrutacja. A ty jesteś Felicity Anderson – zmienił temat. – Wykwalifikowana położna, która ma już wszystkie dokumenty i jest gotowa do wyjazdu.
– Skąd wiesz? – zdziwiła się.
– Dowiedziałem się od Noor.
– Och! – To pewnie za sprawą gorącej czekolady zarumieniła się aż po korzonki włosów.
– Poprosiłem, żeby wyłowiła zgłoszenia położnych i pielęgniarek intensywnej opieki medycznej. Potrzebujemy ich szczególnie.
– Rozumiem. – Felicity skinęła głową. Więc dlatego na nią patrzył. Resztę dopowiedziała jej wyobraźnia.
Siedziała dziwnie osowiała, czując ogarniające ją znużenie, gdy opadła już popychająca ją do działania adrenalina.
– Dobrze sobie poradziłaś. – Karim patrzył na nią z aprobatą, ale, jak sobie ze smutkiem uświadomiła, miał na myśli wyłącznie jej kwalifikacje pielęgniarskie. – Bez twojej pomocy dziecko wykrwawiłoby się na śmierć.
– Mam nadzieję, że zrobiłam to, co trzeba, tak szybko, jak trzeba.
– Później zadzwonię do szpitala i się dowiem – odrzekł Karim, zachwycony perspektywą: może będą mogli zatelefonować z jego apartamentu! – Czy mieszkasz w Londynie?
– Niestety, nie.
– Niestety? – powtórzył pytająco.
– Mieszkam na północy, a właśnie odwołali pociągi. – Pomyślała ze znużeniem, że trzeba będzie znaleźć jakiś nocleg. Karim nieoczekiwanie się rozpromienił.
– Więc przenocuj tutaj, w hotelu.
– To się chyba nie uda! – odparła z uśmiechem.
Chętnie by tu została, zdjęła wreszcie przemoczone ubranie i otuliła się puszystym szlafrokiem, zamiast człapać ulicami w poszukiwaniu taniego pokoju. Jednak było to niemożliwe, kropka, koniec! Nagle zabrzęczał jej telefon. Nie chcąc być niegrzeczna, nie odebrała, na co Karim zmarszczył lekko brwi.
– To moja mama! – rzuciła tonem wyjaśnienia.
– Czemu z nią nie porozmawiasz?
– Niedawno rozmawiałyśmy – odrzekła Felicity, po czym dodała: – Martwi się o mnie. Zadzwonię do niej, gdy już znajdę nocleg.
– Właśnie go znalazłaś – oznajmił z mocą Karim. – Będziesz naszym gościem.
– Jak to naszym?
– Gościem miasta Zarakua! – Powiedział to takim tonem, jakby miasto było osobą. – Zaprosiliśmy cię na sesję informacyjną, a ty przez to spóźniłaś się na pociąg i w dodatku uratowałaś życie rannemu niemowlęciu. Naszym obowiązkiem jest zapewnienie ci bezpiecznego powrotu do domu. Skoro musisz przenocować w Londynie, to tak właśnie będzie.
– Ależ ja nie mogę.
– Tak będzie – powtórzył Karim. – Przepraszam na moment.
Felicity patrzyła za nim, podobnie jak reszta gości. Był tak niezwykłym mężczyzną, że zwracał na siebie powszechną uwagę.
– Proszę. – Karim wręczył jej cienki granatowy folder. – Wszystko załatwione.
Otworzyła folder, w którym znajdowały się karta magnetyczna i numer pokoju. Ledwie mogła w to wszystko uwierzyć. Nie nawykła do takiej opieki, zazwyczaj to ona występowała w tej roli… To ona opiekowała się innymi. Usiłowała słabo protestować.
– Nie wiem, czy powinnam…
– Nie możesz jechać do domu w mokrych rzeczach. Oddaj je do pralni, idź sobie do spa… Zasłużyłaś na odpoczynek.
Tak właśnie myślał. Kobieta, która ocaliła życie dziecka, nie powinna się pętać po całym Londynie. Powinno się ją rozpieszczać. Karim usiłował przekonać samego siebie, że zrobiłby to dla każdego, ale w głębi ducha wiedział, że Felicity mu się spodobała. Umieścił ją wysoko na swojej skali. Nagle sobie przypomniał, że ta kobieta tuż przed wypadkiem odwróciła się, by odejść. No cóż, zobaczymy.
– Bardzo dziękuję – rzekła Felicity, biorąc swoją torbę. – Chętnie zrzucę te rzeczy… – urwała, zakłopotana niezręcznym doborem słów.
Zamierzała odejść, uświadomił sobie Karim. Nie flirtowała z nim, nie czekała, żeby ją zaprosił na drinka…
– Napijesz się jeszcze czegoś?
– Nie, dzięki.
– Może później? – Gdy znów potrząsnęła głową, dał za wygraną. Chciał się zabawić, a z nią szanse były raczej mizerne.
– Czy pan i pańska towarzyszka raczą zjeść u nas kolację, Wasza?…
Umilkł, gdy Karim spiorunował go wzrokiem. Służba miała zakaz używania jego tytułu. Szejk z królewskiego rodu nie chciał zwracać na siebie uwagi.
Zamierzał odmówić. Czekała na niego Mandy, zawsze wesoła i chętna. Zerknął na Felicity; zarumieniła się i była tak spłoszona, jakby chciała się zerwać do ucieczki. Poczuł przypływ pożądania, jak wtedy w sali konferencyjnej. Może jednak warto spróbować.
– Czy chcesz się do mnie przyłączyć?
Umknęła oczami, a wówczas dodał uprzejmie:
– Oczywiście nie czuj się zobowiązana.
– Wiem… – Felicity szybko przeanalizowała sytuację. Cudownie atrakcyjny mężczyzna zaprasza ją na kolację. Co z tego, że ich romans nie ma żadnej przyszłości? Od dawna nie spędziła miłego wieczoru.
– Bardzo bym chciała, ale… – Spojrzała mu w oczy i gestem wskazała swoje pomięte ubranie.
– Obsługa to załatwi. Przy kolacji powiem ci, co z matką i dzieckiem. Spotkamy się tutaj o ósmej – zaproponował Karim. – Odpowiada ci?
– Odpowiada.
Świetnie, pomyślała Felicity, zerkając na zegarek. Miała nieco ponad godzinę. Po telefonie do matki, której podała okrojoną wersję swoich planów, kupiła w drogerii rajstopy, pastę i szczotkę do zębów oraz piankę do włosów, i poszła do pokoju.
Okazał się być obszernym apartamentem. Bukiety kwiatów, czekoladki, drogi szampan w srebrnym wiaderku z lodem…
Wtem ktoś zapukał do drzwi.
Jej serce przestało bić. Obawiała się, że to Karim, że jego gest jednak nie był bezinteresowny.
W drzwiach stała kobieta z wieszakiem na kółkach, takim, jakiego używają w sklepach z garderobą. Felicity miała sobie wybrać dowolne ubranie, zaś jej własne, po wyprasowaniu, miało na nią czekać rano.
Od dawna nie czuła się aż tak rozpieszczana.
Po wyjściu kobiety zdjęła wilgotne rzeczy i przeszła się po apartamencie.
Było tu wszystko, niepotrzebnie robiła zakupy. W łazience znalazła nawet małą butelkę odżywki do włosów oraz… prezerwatywy!
Upuściła je, jakby były rozżarzonym węglem. Jeśli nawet Karim czegoś się po niej spodziewa, przyjdzie mu się gorzko rozczarować.
Przysiadła na brzegu owalnej wanny i patrzyła na siebie w lustrze.
Blond włosy były splątane, twarz zaróżowiona, oczy błyszczały oczekiwaniem. Jednak, jak przekonał się Paul, mężczyzna nie mógł liczyć na żadną z nią przyjemność. Co będzie, jeśli wieczór się uda? Jeśli Karim zaprosi ją ponownie? W którym momencie trzeba będzie sprawę postawić jasno? Wiedziała, że nie ma nadziei na bliższy związek z Karimem, a jednak cieszyła ją perspektywa wspólnej kolacji.
Był urzekający, mimo to nie czeka ją z nim nic ponad to jedno spotkanie.