Читать книгу Młody świat - Chris Weitz - Страница 8
ОглавлениеMimo zniekształceń czasoprzestrzennych w nadprzestrzeni stary Jedi czuje agonię planety Alderaan. Chwieje się na nogach, musi usiąść. Luke pyta go, co się stało. „Poczułem wielkie zakłócenie Mocy. Jak gdyby miliony głosów nagle krzyknęły w trwodze… i nagle ucichły. Obawiam się, że zdarzyło się coś strasznego”.
Dobrze powiedziane.
Mózgowiec nie daje mi obejrzeć filmu i zjeść w spokoju. Namawia mnie na jakąś straceńczą misję.
– Stary, to trochę daleko – mówię.
– Co jest trochę daleko? – pyta Donna, wracając z dokładką. Zgarnęła resztki z innych talerzy, udając, że pomaga sprzątać.
– Główny oddział – odpowiada Mózgowiec.
– Czego?
– Biblioteki publicznej.
– Ten budynek z lwami?
– Tak.
Mózgowiec nie patrzy Donnie w oczy. Zamiast tego robi to, co zawsze, czyli kręci korbką swojego plastikowego awaryjnego radyjka i przez chwilę szuka stacji, chociaż w głośniku słychać jedynie szum, bo przecież wszyscy umarli.
– Już przeczytałeś wszystkie książki w Bobście?! – woła Donna.
– Donna, zastanów się – zaczyna Mózgowiec. – Jak mógłbym przeczytać wszystkie książki w Bobście? To ponad milion tomów…
Przerywam jego pedantyczny wywód, zanim my też umrzemy – z nudów:
– Mózgowiec znalazł abstrakt.
– To znaczy przeciwieństwo konkretu?
– Abstrakt to streszczenie artykułu naukowego – wyjaśnia Mózgowiec.
– Mhm. Pogratulować?
– Mózgowiec uważa, że ma to jakiś związek z Tym, Co Się Stało.
– A, z tym – rzuca beztrosko Donna.
– W Bobście jest tylko wykaz abstraktów. A komputery oczywiście nie działają. Więc żeby przeczytać ten artykuł, muszę się wybrać do głównego oddziału biblioteki.
– Powiedz jej, o czym jest abstrakt.
– Jego tytuł brzmi: „Ryzyko wystąpienia efektów Wexelblatta w czynnikach enilikoskotonicznych”.
– Trzeba było tak od razu! – woła Donna z udawanym entuzjazmem.
Mózgowiec nie wie, jak zareagować. W jego towarzystwie ironia traci sens.
– Dwie godziny tam i z powrotem – mówię.
– Yhy, nie, dzięki – odpowiada Donna. – Słyszałam, że biblioteka jest nawiedzona.
– Gdzie to słyszałaś?
– Nie wiem – wzrusza ramionami. – Wszyscy tak mówią.
– Nie ma czegoś takiego jak duchy – zapewniam ją.
– Ta, jasne – odpowiada, a potem dodaje: – Zapytaj wujka Google’a. – To popularny tekst w naszym plemiennym slangu. Mówisz tak, kiedy uświadomisz sobie, jak mało wiesz i jaki mądry wydawałeś się sobie, zanim internetek wziął i zdechł.
– Em, powiedz jej, co znaczy „enilikoskotoniczny”.
– To jest „zabijający dorosłych”.
– Choroba zabiła też małe dzieci.
Mózgowiec wzrusza ramionami.
Donna się nie odzywa, ale po jej minie widzę, że zrobiło to na niej wrażenie. Odczytywanie wyrazu jej twarzy to moja specjalność.
Nie wie o tym, ale uwielbiam na nią patrzeć.
Mózgowiec powiedział wszystko, co miał do powiedzenia, więc znów zaczyna bawić się swoim radiem. Kręci korbką, potem obraca tarczą w lewo i w prawo. Szum.
Na placu pojawia się Wash. Ma na sobie smoking i najwyraźniej chciało mu się zagotować wodę, bo jest ogolony.
Postanowił świętować urodziny z klasą.
Ludzie biją brawo, gość z gitarą zaczyna grać Happy Birthday i wszyscy śpiewają. Ale nie wkładają w to całego serca. Piosenka kończy się przykrą niespodzianką. Nikt nie ma odwagi dośpiewać ostatnich słów: „I wielu kolejnych lat”.
Dociera do nich, że pewnie nie dożyje nawet swoich następnych urodzin. Robi się cicho.
Dlatego wstaję i ryczę: „I wielu kolejnych lat!!!”.
Gitarzysta podchwytuje melodię i znów zaczynamy śpiewać. Ale tym razem szczerze, zdzierając sobie gardła, chociaż to wciąż ten sam beznadziejny tekst. Nagle wszyscy rzucają się sobie w ramiona. Niektórzy płaczą. Mózgowiec obejmuje Washa, to samo robi Peter, później cała reszta, a on odwzajemnia ich uściski: przytula tych, których zna najlepiej, i tych, których nie zna wcale, tych, których kocha, i tych, których nie kocha.
Podchodzi do Donny i zagląda jej w oczy ze słowami: „Żegnaj, nie chcę być sam”. To znaczy, nie mówi tego głośno, ale ja wiem, co znaczy jego wzrok. Obejmuje Mózgowca, a ja słyszę: „Żegnaj, żałuję, że nie mogę cię już chronić”, i podchodzi do mnie, a ja czytam z jego twarzy: „Żegnaj, wiem, że tego nie chcesz, ale to pożegnanie, młodszy braciszku, więc żegnaj”.
Wciąż tylko „żegnaj”, „żegnaj”, „żegnajcie”. Żegnajcie, przyjaciele, kocham was; żegnajcie, żałuję, że nie poznałem was lepiej; żegnajcie, przykro mi, że niedługo też umrzecie; żegnajcie, może jest dla was jakaś nadzieja; żegnajcie, żegnajcie, żegnajcie.
Ciąg dalszy w wersji pełnej.